Gdy
pisałam recenzje drugiego tomu „Zbieracza burz” przekonana byłam, że moja
przygoda z Abadonem oraz całą resztą niebiańskiej zgrai Kossakowskiej dobiegła
końca. Możecie więc sobie wyobrazić, jak wielki przypływ radości poczułam, gdy
okazało się, że autorka wróciła do serii. Trafiła do mnie jeszcze w styczniu, a
na jej lekturę poświęciłam ostatnie dni tegoż miesiąca. Jeśli chcecie wiedzieć,
jak odebrałam „Bramy światłości” zapraszam do recenzji.
Tytuł: Bramy Światłości: Tom 1
Tytuł serii: Zastępy Anielskie
Numer tomu: 5
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Liczba stron: 512
Gatunek: angel fantasy, przygodowe fantasy
Gatunek: angel fantasy, przygodowe fantasy
Do Królestwa powraca Serada niosąc
wielkie wieści: Jasność jest w królestwie. W Sferach Poza czasem, odległych,
niebezpiecznych, ale jednak – dostępnych. Regent królestwa nie traci ani
chwili: natychmiast organizuje wyprawę, która ma nawiązać kontakt z Bogiem.
Oczywiście, tak trudna wyprawa nie może odbyć się bez Tańczącego na
Zgliszczach. Ten na razie po ostatnich przygodach nie jest w najlepszych relacjach
ze swoimi przyjaciółmi...
Czytasz
książkę. A przynajmniej niby to robisz, ale w praktyce masz wrażenie, jakbyś
siedział właśnie w barze, wysłuchując opowieści kogoś sobie bliskiego, lekko
podchmielonego, ale jednak w dobrym nastroju i z wielkim talentem do snucia
opowieści. A o czym słuchasz? Oczywiście, że o olbrzymich przygodach już
niekoniecznie tak wielkich Skrzydlatych. I choć chcesz, by ta chwila trwała jeszcze
długo to prędzej, niż Ci się wydaje możliwe noc jest już późna, piwa brakuje, a
opowieść się kończy. Cóż, mniej więcej tak czułam się czytając „Bramy
Światłości”.
Pewna,
że już więcej nie spotkam moich ukochanych postaci niezwykle uradowałam się
tym, że mogę znów wrócić do ich świata, zwłaszcza, że bardzo lubię styl
Kossakowskiej. Nie pisze może w najpiękniejszy z możliwych sposobów (mimo, że
chwilami opisy potrafią zachwycać), ale jej głos jest tak przyjemny dla ucha,
że po prostu nie chce się książki odkładać. Czasem jej pomysły są absurdalne,
czasem – po prostu zabawne. Innym razem mrożą krew w żyłach w chwili, w której
naszym bohaterom może coś się stać, a jeszcze kiedy indziej sprawia, że
zachwycamy się pięknem otaczającego nas świata. Często puszcza oko do
czytelnika i sprawia, że ten po prostu czuje się częścią historii. Zdaje sobie
sprawę, że znam wiele autorów, którzy piszą ładniej, ale przecież nie zawsze
musi być najpiękniej. Wystarczy, by było ludzko i... ciekawie. A styl
Kossakowskiej właśnie taki jest.
„Bramy
Światłości” to fantasy drogi, przygody: większa część akcji skupia się na podróży
Abadona z grupą Serady. Sprawiło to, że Gabriela, czy mojego ukochanego Razjela
nie było w niej zbyt wiele, a większość postaci drugoplanowych raczej więcej na
kartach powieści się nie pojawi, ale nie narzekam. Kolejne spotkanie ze
Skrzydlatymi było jak najbardziej owocne.
Bo
może i nie miałam Razjela, ale za to autorka postawiła na dwie inne, dość
ciekawe, postacie. Przede wszystkim na Piołuna: ukochanego konia Abadona, który
jeszcze nigdy nie odgrywał aż tak ważnej roli. A to bardzo ciepła postać, która
chwilami potrafi przerazić swoimi absurdalnymi myślami (które dla niej są
oczywistością), by chwilę później rzec coś w zadziwiająco mądrego. W ogóle, mam
wrażenie, że Kossakowska niezwykle ciepło opisuje wszystkie zwierzęta będące
związane z jej postaciami, nie ważne, czy są to koty, czy mantikory.
Druga
postać, Serada, to dość typowy charakter: podróżniczka, pragnąca poznać świat
jak najlepiej. Opisać go, dotknąć, zobaczyć, poczuć. I mimo, że nie ma w niej
niemal nic zaskakującego to siła jej charakteru ma w sobie coś przyciągającego.
Nie
chcę zbyt wiele zdradzać co do treści, ale fanom naszego kochanego Niosącego
Światło, czy też Lampki, zwanego Lucyferem niosę dobrą nowinę: pan romantyczny
buntownik w tej części również występuje i jak zawsze, musi wtrącić do swojej
sprawy trzy grosze. Wydaje mi się jednak, że jego wątek zostanie bardziej
rozwinięty w kolejnych tomach.
Na koniec muszę dodać kilka słów dotyczących samego wydania. Choć okładka nie do końca mi się podoba (jak z resztą prawie każda z tej serii) to ilustracje wewnątrz są niezwykle klimatyczne, co naprawdę zasługuje na uznanie.
„Zastępy
anielskie” polubiłam już jakiś czas temu i nie mam zamiaru przestać. Z
niecierpliwością czekam na kolejny tom „Bram Światłości”, a wszystkich innych
zachęcam do czytania, bo to jest po prostu bardzo przyjemna przygoda.
* * *
Razjelu, wróciłam...
wróciłam, Razjelu.
Ten głos, spokojny,
pozbawiony emocji, huczał mu w głowie niczym ryk burzy, przelewał się przez
kolejne warstwy sennych koszmarów, drążył pokłady wspomnień, spływał w głąb serca, palącymi kroplami żaru, które
były gorzkie i słone. Zupełnie jak łzy.
To już tak dawno, tyle
czasu minęło, uświadomił sobie, lecz upływ lat nijak nie zdołał naprawić
tego, co pozostało trwale złamane,
potrzaskane w drzazgi niczym stara skorodowana kość. A odłamki, och, te
cholerne odłamki, wciąż były tak samo ostre jak w dniu, w którym pozwolił, żeby
odeszła na zawsze.
O widzisz, to już wiem za jaką serię muszę się zabrać w końcu. Bo jakoś ciągle odkładam na potem moje pierwsze spotkanie z Kossakowską. Troszkę mnie martwi ta powieść drogi... Poprzednie tomy też są oparte na podróży? Poratuj niewiedzącą!
OdpowiedzUsuńOtwórz Drzwi do Innego Wymiaru :)
Jak to z fantastyką bywa, mają elementy przygodówki, ale nie w takim stopniu jak tutaj ;) Nie ma się czego "bać". No i zaczynasz od opowiadań tak czy siak.
UsuńSwoją przygodę z aniołami Kossakowskiej zakończyłam dawno temu i myślałam, że na dobre. Teraz mam dylemat, czytać kontynuację czy nie? Pamiętam, że książki te sprawiały mi dużą przyjemność, ale fabuła poprzednich tomów mi się rozmyła. Można czytać ten tom niewiele pamiętając z poprzedniego? Bo jeśli tak, to lecę do księgarni :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że tak. Grnut by kojarzyć głównych bohaterów i fakt, że Frey miał focha na resztę:D Sama fabuła nawiązuje do poprzednich, ale nie w jakiś ścisły sposób. To oddzielna historia.
UsuńOj... czeka na półce. Miłościa do tworczości Kossakowskiej zraził mnie mąż i przyznam, że teraz mam tak, że koniecznie muszę przeczytać każdą jej książkę. Tyle, ze zazwyczaj czekają one długo na swoją kolej;)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego słyszałam o tej autorce, ale jakoś do tej pory nie po drodze mi z nią.
OdpowiedzUsuńCiągle odkładam Kossakowską na później, ale chyba czas zabrać się za "naszą anielską pisarkę", bo słyszę naprawdę dużo dobrego, a fantasy to jednak mój ulubiony gatunek. Chyba nie ma co czekać dłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary
Kossakowska od dawna znajduje się na mojej liście autorów, których twórczość chciałabym poznać, jednak zawsze wypada coś innego :( Jestem ciekawa tej serii, a okładka tej części jest genialna! :D
OdpowiedzUsuńCała seria już od dawna bardzo mnie kusi. Z przyjemnością dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńŚwietna, klimatyczna okładka. Nie znam tej serii, ale postaram się w wolnym czasie z nią zaznajomić.
OdpowiedzUsuńKossakowska czeka u mnie na liście do przeczytania już dłuższy czas i zawsze odkładam na kiedyś ;) Chyba najwyższy czas zaznajomić się z tymi skrzydlatymi bohaterami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Jest w moich czytelniczych planach. Czy bliższych czy dalszych - nie wiem, ale kiedyś na pewno!
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i jakoś nieszczególnie mnie do niej ciągnie. To pewnie przez gatunek :) Rzadko kiedy takie czytam :)
OdpowiedzUsuń