piątek, 4 sierpnia 2017

Upiorna opowieść: Kolejne spotkanie z klasyką horroru

Ja naprawdę próbuję dać szansę horrorom! King już swoje pięć minut miał, nadszedł czas na innego klasyka. Szkoda tylko, że jakoś nie potrafię znaleźć w tym gatunku niczego „swojego”... :c

Tytuł: Upiorna opowieść
Autor: Peter Straub
Liczba stron: 585
Gatunek: horror

Starsi, zamożni panowie spotykają się regularnie i opowiadają sobie opowieści o duchach. Pewnego dnia jeden z nich ginie, a wokół zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Czemu? Co jest tego przyczyną?

Powieść Petera Strauba jest moim kolejnym już – po Kingu – świadomym podejściem do horroru. Niestety, znów nieudanym. Wprawdzie „Upiorna opowieść” nie okazała się dla mnie taką masakrą, jak „Lśnienie”, czy „Czarny dom”, ale tak czy siak, ostatecznie nieźle wynudziłam się na lekturze.
Ale spokojnie, nie wynika to do końca z tego, jak Straub pisze, a ze specyfiki gatunku. Po stylu autora widzę, że ten pan piać potrafi nienajgorzej. Dobrze operuje słowem, nieźle buduje postacie, a w jednym momencie historii nawet ja dostałam dreszczy.
Niestety, horror sam w sobie wymaga budowania obyczajowego tła, co wcale do mnie nie przemawia. Zwłaszcza, że Straub postawił raczej na powolne budowanie napięcia, skupione na opisach i skakaniu w czasie i przestrzeni, co tylko mnie dezorientowało i sprawiało, że lektura irytowała mnie coraz bardziej. Kilkanaście pierwszych stron dawało mi nadzieję na naprawdę dobrą lekturę, ale z czasem było po prostu coraz gorzej.
Taki sposób pisania, jaki prezentuje autor w „Upiornej opowieści” sprawia, że spokojnie mogłabym dziesięć stron pominąć i wcale tego „nie poczuć”, zwłaszcza, że fabuła horroru jest dość klasyczna i przynajmniej mnie w żadnym razie nie zaskoczyła. Dobrze wiem, że w przypadku fanów gatunku, czy czytelników obyczajówek takie budowanie historii może być uznane za zaletę, dla mnie jednak „Upiorna opowieść” jest przede wszystkim przegadana.
Jak już wspomniałam, sama historia „Upiornej opowieści” jest dość klasyczna. Mamy grupę starszych panów, którzy się wzajemnie straszą jakimiś opowieściami oraz tajemnicę, zagadkę do rozwiązania. Z tym, że ta zagadka jest zagadką właściwie tylko dla bohaterów, bo naprawdę nie trzeba być geniuszem, by zrozumieć w miarę szybko co tu się kroi.
Chciałabym móc powiedzieć o tej książce coś więcej, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co: „nie czuje” tej lektury, wynudziła mnie i zostawiła po sobie pustkę. Niby rozumiem, o co w niej chodzi, niewątpliwie mogę polecić fanom gatunku, ale ja sama raczej prędko po inne książki autora nie sięgnę.

* * *

A w tydzień później, kiedy Ricky, próbując zwrócić jej płaszcz zatelefonował do teatru, w którym grała, dowiedział się, że na drugi dzień po przyjęciu wróciła do Nowego Jorku [...]. Nikt nie wiedział, dokąd pojechała. Znikła na dobre – zbyt młoda, zbyt nowa i nie zostawiła po sobie dość, aby stać się legendą. Tego wieczoru, który wydawał się ostatnim spotkaniem Stowarzyszenia Chowder, zwrócił się do przygnębionego Johna Jaffreya i zapytał:
– Jaka była najgorsza rzecz, którą zrobiłeś? – A John uratował ich wszystkich, odpowiadając:
– Tego ci nie powiem, ale opowiem ci o najgorszej rzeczy, jaka kiedykolwiek mi się zdarzyła –  i rozpoczął swoją upiorną opowieść.

Fragment „Upiornej opowieści” Petera Strauba

7 komentarzy:

  1. Sama okładka jest już upiorna XD!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to, że otwarcie piszesz, że nie przepadasz za horrorami, nie przepadasz za twórczością Stephena Kinga, a nie udajesz, że Ci się to podoba, bo przecież King jest uznawany za pioniera w tym gatunku.
    Co do "Upiornej opowieści" to jestem skłonna ją przeczytać ze względu na to, że mam ogromny sentyment do horrorów oraz do klasyków. Dam tej książce szansę i zobaczymy jak to ze mną będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa swoich odczuć po lekturze, bo osobiście "Lśnienie" bardzo mi się podobało, ale ogólnie ja lubię taką literaturę, więc z czasem z pewnością sięgnę i po Strauba.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, ta okładka to jest upiorna sama w sobie. Na sam jej widok aż mam ciarki xD Dobrze, że lubię horrory tylko na wielkim ekranie ;) Pozdrawiam Książkowa Dusza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ, że to nie jest nowe wydanie :) Pochodzi z 1991 albo 1993, jeśli mnie pamięć nie myli.

      Usuń
  5. Okładka faktycznie nie zachęca, ale coś czuję, że to stare wydanie. Poza tym nie ocenia się książki po okładce, więc chyba po nią sięgnę!

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony