Jestem
wzrokowcem, który łatwo się rozprasza, przez co słuchanie audiobooków to dla
mnie droga przez mękę. Lubię muzykę, ale radio nigdy kompletnie mnie nie
interesowało. Mogło sobie lecieć w tle, ale czy kiedykolwiek pomyślałabym, że
będę miała z nim jakąś bliższą styczność? W życiu! Przynajmniej nie do czasu, w
którym postanowiłam studiować dziennikarstwo...
Już
na początku moich studiów – czyli w październiku – zostałam zmuszona być na
konferencji dotyczącej radia studenckiego. Poza wykładami i prezentacjami,
które kompletnie mnie nie interesowały i po prostu nudziły mogłam wybrać także
jedne z trzech warsztatów. Wybrałam reportaż artystyczny. Dlaczego? Bo miało
słowo artystyczny w nazwie, ot cały powód.
Jedną
z prowadzących warsztaty była pani Hanna Wilczyńska-Toczko, która zajęcia
poprowadziła poprzez pokazanie nam jednego ze swoich reportaży, a później, na
jego bazie mówiła o tym jak taki reportaż się tworzy i jak wyglądało to od
podszewki. I wiecie co...? O dziwo, zainteresowała mnie historia, którą
stworzyła, co z resztą doprowadziło do powstania tegoż właśnie postu :)
Reportaż,
z którym miałam okazje się zapoznać nosi tytuł Malajka i nie jest jakąś nowością - historia, o której opowiada
miała miejsce w 2006 roku. Można go odsłuchać w sieci, także jeśli wolicie
najpierw coś poznać, a potem dopiero o tym słuchać kliknijcie w link poniżej. Reportaż
ma niecałe trzydzieści minut, także to dobry czas by przy nim napić się
herbaty, albo coś po prostu zjeść.
Malajka,
czyli anioł - tak nazywano Kingę Choszcz, polską podróżniczkę, która razem z
Radosławem „Chopinem” Siudą wyruszyła w pięcioletnią podróż dookoła świata. Po
powrocie postanowiła sama wyruszyć w podróż dookoła Afryki. Skoro już macie
reportaż za sobą, wiecie, że jej historia nie kończy się zbyt radośnie –
Malajka umiera w Ganie przez malarię.
Nie
mam zamiaru streszczać tu życiorysu tej postaci, bo nie o to w tym poście mi
chodzi. Sama w sobie Kinga nie jest typem osoby, który by mnie w jakiś szczególny
sposób fascynował. Podobnych historii jest wiele, a jak część z Was dobrze wie
nie należę do osób, które by się nad czymś takim rozczulały. Ale...
...
ale to, w jaki sposób wypowiadał się o niej Chopin w reportażu już jest czymś,
co poruszyć mnie może.
W reportażu mamy dwie, właściwie
trzy narracje. Główną – tą Chopina, mamy wstawkę z nagrania rozmowy z Kingą
oraz aktorkę, która czyta jej dziennik. Bądź co bądź początkowo uznawałam
właśnie ją za najsłabsze ogniwo, bo wyraźnie widać różnice między tym, jak ona
czyta dziennik, a tym, jak wypowiadał się narrator. Ostatecznie jednak jakoś do
tego przywykłam.
Podejrzewam,
że zwróciliście uwagę na to, jak podobnym słownictwem operuje Kinga oraz
Chopin. Idealnie się dopełniają i przeplatają, tworząc całość. Tyle, że... tu
nie było scenariusza. Nagranie rozmowy z narratorem odbyło się w dniu pogrzebu
Kingi, na jednej z Gdańskich ulic. Z tego co mi wiadomo nie miał on pojęcia o
istnieniu nagrania z początku reportażu, a już po nim można stwierdzić jak
idealnie ta dwójka ludzi się dopełniała. Przy okazji spokój tego człowieka, to,
jak jasno się wypowiada mimo śmierci, z którą dopiero co miał do czynienia jest
naprawdę niezwykły.
Nie,
nie czuje się zakochana w reportażu radiowym. Jestem wzrokowcem i to się nie
zmieni. Ale akurat tego dzieła wysłuchałam i sprawiło mi niejaką przyjemność,
dlatego postanowiłam się tym z Wami podzielić. Ot, tak po prostu,
spontanicznie. Co Wy sądzicie o tym reportażu i o reportażu filmowym ogólnie?
Słyszeliście wcześniej o Kindze? A może czytaliście jakąś jej książkę?
Podobnie jak Ty jestem wzrokowcem. Nie zwracam zbytnio uwagi na takie reportaże :D Książki żadnej nie czytałam, ale może kiedyś ;) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej o Kindze nie słyszałam i generalnie też jestem wzrokowcem i muszę przyznać, że z tego powodu nawet słuchowiska czy takie reportaże bardzo ciężko mi się przyswaja.
OdpowiedzUsuńTeż zawsze byłam wzrokowcem, więc rozumiem co masz na myśli ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie slyszalam o Kindze i nie mialam okazji przeczytac jej ksiazek, ale moze gdy bede miala wiecej czasu to kto wie...
OdpowiedzUsuńwww.nacpana-ksiazkami.blogspot.com
Ja w ogóle nie lubię tylko słuchać, wolę też widzieć. Jednak mam dobrą pamięć i wzrokową, i słuchową, bo wystarczy, że jestem na lekcji i słucham, aby dużo pamiętać :D Jednak takie rzeczy wolę oglądać, a juz w ogóle czytać, bo oglądać też zbytnio nie lubię :P
OdpowiedzUsuńJa jestem i wzrokowcem i słuchowcem, ale słuchanie książek nie sprawia mi takiej przyjemności jak ich czytanie :) Jednak gdy słucham na lekcji to zapamiętuję.
OdpowiedzUsuń