Po
rozstaniu z mężem Weronika, młoda pani psycholog, kupuje dworek w Lipowie.
Warszawianka prędko jednak odkrywa, że wieś nie jest tak spokojnym miejscem,
jak jej się wydawało. Kilka dni po jej przeprowadzce dochodzi do zabójstwa
zakonnicy. Okoliczna policja robi wszystko, by jak najszybciej odkryć sprawcę.
Do
tej pory moje spotkanie z polskim kryminałem kończyło się nienajlepiej.
„Ekspozycja” Remigiusza Mroza okazała się głupia i nielogiczna, a ani jednego,
ani drugiego w książkach nie znoszę, zaś „Pochłaniacz” Bondy po prostu mnie
wynudził. Dlatego sięgając po „Motylka” Puzyńskiej bałam się tego, co dostanę.
Po części słusznie: ten debiut polskiej autorki okazał się książką lekką, ale
dość przeciętną.
Tytuł: Motylek
Tytuł serii: Lipowo
Numer tomu: 1
Autor: Katarzyna
Puzińska
Liczba stron: 608
Gatunek:
kryminał
Wydanie: Prószyński
i S-ka, 2014
|
Styl
autorki jest wręcz opiewany w opisie wydawcy; ja niestety nic nadzwyczajnego w
nim nie widzę. Puzyńska pisze w sposób bardzo prosty, który łatwo „wchodzi”,
ale przy tym jest dość infantylny, naiwny; w niektórych momentach wyraźnie
widać było, że autorka sama nie wie, jak dany fragment napisać i w trakcie
„zmienia zdanie”. O ile takie rzeczy wybaczam tłumaczeniom, o tyle polskiemu
autorowi, który powinien dobrze znać język polski już niekoniecznie... Ale cóż,
to debiut. A książkę mimo wszystko lekko się czyta i jeśli komuś to wystarcza,
nie powinien narzekać.
Autorka
wysyła nas na wieś. A dokładniej na Mazury, do swojego wymyślonego Lipowa.
Szczerze mówiąc, z jednej strony sama idea wsi jest dość urocza, z drugiej
jednak bardziej przypominała mi amerykańskie miasteczko, a nie polską wieś.
Lipowo ma aż jeden sklep i przy tym własną komendę policji: mieszkam na wsi i
jak pamięcią sięgam, nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Stróże prawa zwykle
mają swoje oddziały w okolicznych, większych miejscowościach, a nie w tak
wielkich dziurach. Jakby tego było mało wśród bohaterów mamy bogaczy,
fryzjerkę, panią psycholog, sklepikarkę i policjantów... A gdzie rolnicy? Gdzie
właściciele ośrodków wczasowych? Ich tu po prostu nie ma. Dlatego choć Puzyńska
niby kreuje nam wieś, w praktyce dostajemy niewielkie miasteczko. Tylko dość
nierzeczywiste w swojej konstrukcji: w końcu w takowych zwykle jest
przynajmniej jeden market, prawda?
Naszą
główną bohaterką (teoretycznie) jest Weronika: młoda psycholog po rozwodzie,
która szuka szczęścia na wsi. Jest milusia, ma pieska, konika i kilka głupich
pomysłów. Czytając, miałam wrażenie, że autorka utożsamia się z nią i przez to
ona gra główną rolę w „Motylku”, a przynajmniej to z nią spędzamy najwięcej
czasu. Bo, niestety, nasza słodka postać w moim odczuciu jest tu kompletnie niepotrzebna.
Wydawało mi się, że z racji wykonywanego zawodu będzie mocno współpracować z
policją, a tu proszę! Ona tylko układa swoje rzeczy, jeździ konno po lesie i
wchodzi nieproszona do cudzych domów BO MOŻE.
Bez problemu tą postać można byłoby zastąpić inną.
Poza
Weroniką mamy naprawdę ogrom bohaterów, którzy kręcą się wokół prawy i są z nią jakoś powiązani. I z nimi
mam mały problem: choć gdy obserwujemy ich na osobności mają jakieś ciekawe
zaczątki charakterów i motywacji tak gdy są w grupie stają się bezimienną
masą. Chwilami miałam wrażenie, że
Puzyńska zdaje sobie z tego sprawę, dlatego bezustannie wymienia ich z imienia
i nazwiska...
Sama
zagadka nie jest źle poprowadzona, ale... No właśnie, znów mam „ale”! I to nie
jedno, a dwa!
Po
pierwsze „ale” – w „Motylku” mamy przy okazji za dużo nieistotnych dla fabuły
wątków pobocznych. Przez lekki styl autorki da się przez nie przebrnąć, ale
uważam, że Puzińska spokojnie mogła z tych pomysłów zrobić osobną powieść, a
nie wciskać je do kryminału.
Po
drugie „ale” – pozornie skomplikowaną historię dość łatwo jest rozwiązać
samemu, a ilość brudów, które przy okazji wychodzą na jaw, jest po prostu zbyt
duża, jak na tak małą wieś. Bo nagle okazuje się, że ktoś się znęca nad żoną,
ktoś truje swoją ukochaną, ktoś jest nielegalnym tatą, ktoś jest
gwałcicielem... etc., etc. Przez to całość wydaje się naciągana i bardzo
sztucznie ustalona. Dlatego naprawdę lepiej byłoby, gdyby Puzińska napisała, że
Lipowo to miasteczko w USA, a nie polska wieś, która raczej kojarzy się ze
spokojem i małymi skandalami.
Miałam
też wrażenie, że jeśli chodzi o psychologię zabójcy i przedstawienie go,
„Czerwony smok” Harrisa był dla autorki sporą inspiracją... a może po prostu
obydwoje mieli podobny pomysł? W każdym razie największy atut „Motylka”, czyli
dokładne pokazanie motywów i psychiki mordercy wypadłby w moich oczach bardzo
dobrze, gdybym już wcześniej nie poznała książek o Hannibalu: na ich tle
książka Puzyńskiej wypada jak średnio udana próba udawania tamtego klasyka.
Zwłaszcza, że obydwie książki poruszają motyw związany ze skrzydlatymi owadami.
Mimo
wszystko, zagadka jednak do pewnego stopnia ciekawi, a książka wciąga, choć
zdecydowanie nie jest pozbawiona wad. To lektura, która sprawdzi się zwłaszcza
dla pań, szukających w książkach zagadki umieszczonej na sielskim, dość
obyczajowym tle: osobom szukającym kryminału z prawdziwego zdarzenia nie
polecam, bo do tego miana sporo mu jeszcze brakuje.
* * *
Wyjrzała na zewnątrz.
Za oknem las tonął w śnieżnej bieli. Nigdy nie lubiła zimy, ale tu na wsi nagle
zaczęła patrzeć na nią inaczej. Zaśnieżone gałęzie, ślady zwierząt odciśnięte w
białym nieskazitelnym puchu. Wszystko wyglądało tak romantycznie.
Mam tę książkę w planach :) I w ogóle całą serię :)
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że nie ma w Polsce dobrych kryminałów ;) nie wiem jak tam Mróz, bo jeszcze nie miałam przyjemności poznać, ale kierując się tym, że zachwalają go głównie kobiety, które czytają przede wszystkim romanse, to mogę sądzić, że jest podobnie :) oczywiście nie chcę nikogo urazić i nie sądzę, że romanse są złe, bynajmniej ;)
OdpowiedzUsuńMróz... to typowy przypadek, gdzie produkcja masowa rzutuje na jakość ;) do tego "trochę" naciągane pomysły. Ale czyta się gościa przyjemnie (jestem kobietą, nie czytam romansów, pozdrawiam ;)).
UsuńJa Mroza i jego pomysłów raczej znieść nie potrafię :D Ale raczej nie mam zamiaru po trzech nazwiskach porzucić szukania tego dobrego, polskiego kryminału :)
UsuńA ja owszem, znalazłam jakiś czas temu, bardzo dobry polski kryminał. Przynajmniej w moim odczuciu. Polecam "Skazę" Zbigniewa Zborowskiego, autor mało znany, a szkoda. Mnie w ogóle dostarczają pochwały pod adresem któregokolwiek autora, rozumiem że chodzi o reklamę i promocję, ale co za dużo, to nie zdrowo, jeśli wiesz, co mam na myśli 😉 pozdrawiam i zapraszam do mnie recenzje-anki.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZobaczymy, może kiedyś mi się nawinie :D
UsuńMnie jakoś też bardzo nie zachwyciła, ale nie było najgorzej. Poza tym sięgnęłam po drugą część, więc w jakiejś części mi się chyba podobała? :D Miałam to samo "ale" z tymi wszelkimi problemami. Tyle tych "brudów", jak to nazwałaś... miałam wrażenie, że rzeczywiście, aż za dużo jak na taką wieś. :))
OdpowiedzUsuńPierwszy tom był średni, ale każdy kolejny coraz lepszy :)
OdpowiedzUsuńCała ta seria kusi mnie już od jakiegoś czasu i może niedługo uda mi się za nią zabrać. ;)
OdpowiedzUsuńMiałam taką ochotę na tę książkę, a tu aż tyle błędów. Nawet sobie sprawy nie zdawałam, bo większość opinii było dość pozytywnych. Ale to chyba dobrze, bo jeśli miałabym czytać o tych wszystkich patologiach na polskiej wsi i nijakich bohaterach, to chyba bym nie wytrzymała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z Puzyńską mam podobny dylemat co z Bondą. Niby wszystko ok, ale jednak za mało smaku. Choć oczywiście pozytywnych opinii też sporo zbierają, mimo to, nie mogę się przekonać
OdpowiedzUsuńMój tata czyta powieści tej autorki i chyba mu się podobają.
OdpowiedzUsuńNo patrz, a nawet się zastanawiałam nad tą pozycją. Dobrze, że trafiłam na Twój tekst - zdecydowanie nie czegoś takiego szukam. Ostatnio jakoś w ogóle nie mogę trafić na dobry kryminał - fakt, to nie do końca mój gatunek, ale jednak trafiałam wcześniej na dobrze napisane powieści tego typu. A ostatnio posucha... w Polsce tym bardziej.
OdpowiedzUsuńMi akurat bardzo podeszła Puzyńska;) CIekawe czy podejdą Ci kolejne tomy (o ile się zabierzesz)
OdpowiedzUsuńKiedyś planuję tę autorkę, ale (nie orientowałam się jeszcze) jeśli wszystkie książki mają miejsce w Lipowie, to by mnie szlag trafił. Co roku jeździłam jako dziecko na wieś. Mały sklepik bądź dwa, ewentualnie na jednej wiosce dom kultury, dwa przystani autobusowe lub żaden. Autorka chyba nie przebywała na prawdziwej polskiej wsi :D
OdpowiedzUsuńA mi się nawet spodobała i na pewno dam szansę kolejnym tomom...
OdpowiedzUsuńCzytałam Motylka już jakiś czas temu i nie porwał mnie. Strasznie długo mi zeszło, żeby go w ogóle skończyć. Książka jak na debiut nie jest najgorsza, mam nadzieję, że jeśli postanowię kontynuować serię o Lipowie, będzie lepiej z każdym tomem. Jak na razie nie mam jej jednak w planach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)