W Paryżu nastąpiła S-plozja. Losy
świata zostały odmienione: w 1950 roku Naziści ciągle przebywają w stolicy Francji.
Nie jest to jednak jedyna zmiana: na ulicach pojawiły się demony i manify,
prosto z dzieł surrealistów.
Są
takie książki, które przede wszystkim są dziwne. Nie oznacza to, że są dobre,
czy złe: one po prostu są specyficzne, dziwaczne i przez to dość
niepowtarzalne. Jedną z takich książek są na przykład „Podziemia Veniss”
Vandermeera. Drugą – a jakby inaczej – omawiane dziś przeze mnie „Ostatnie dni
Nowego Paryża”.
Jakże
mogłoby być inaczej, skoro głównym tematem tej niedługiej powieści jest
surrealizm? Autor miał wręcz absurdalny pomysł: wykreował Paryż, w którym
manify, czyli potwory z obrazów i innych dzieł, chodzą po ulicach i cóż…
niekoniecznie są przy tym bezpieczne. Skłamałabym, mówiąc, że spotkałam się
wcześniej z czymś takim. Aby wpaść na taki pomysł potrzeba nie tylko dużej
wyobraźni, ale także ogromnej wiedzy na temat surrealizmu, a tym raczej niewiele osób może się
pochwalić. China Mieville jest w tym przypadku chlubnym wyjątkiem.
Tytuł: Ostatnie
dni Nowego Paryża
Autor: China
Mieville
Tłumaczenie: Krystyna
Chodorowska
Liczba
stron: 201
Gatunek: fantasy, alternatywna historia, thiller
Wydanie: Zysk
i s-ka, Poznań 2018
|
Nie
jest to jednak powieść kompletnie idealna i bezbłędna. Sama miałam problemy z
wgryzieniem się w ten świat. Nie dość, że o surrealistach wiem mało, to na
dodatek miałam wrażenie, że jesteśmy czasem wrzucani w akcję bez szerszego kontekstu,
a na część istotnych pytań autor odpowiada dopiero po czasie. Poza tym początkowo
autor prowadzi narracje dość chaotycznie, co wcale nie pomaga w zrozumieniu
tekstu.
Muszę
dodać, że też coś nie do końca leżało mi w samym stylu powieści i miałam
wrażenie, że tu winne jest przede wszystkim tłumaczenie. Tak, jakby coś czasem
nie grało ze składnią, z czasami… Choć to mogą być tylko moje osobiste preferencje.
Poza
wyżej wspomnianymi przeze mnie problemami, uważam, że wypada naprawdę nieźle.
Historię mamy podzieloną na dwie części. Pierwsza opowiada o Jacku Parsonie w
1940 roku, a druga o Thibaucie i Sam w 1950 roku, z czego to tej drugiej
opowieści dostajemy zdecydowanie więcej. I z resztą ją zdecydowanie bardziej
lubię: tych bohaterów poznajemy jednak
bliżej, a ich podróż przez miasto przypomina powieść przygodową.
Warto
pamiętać, że to naprawdę wyjątkowo krótka powieść, bo ma tylko 175 stron –
pozostałe to „słowniczek”, w którym mamy wyjaśnione skąd wzięła się dana
manifa. Oznacza to, że nie ma się co spodziewać tu bardzo skomplikowanej fabuły:
miałam wrażenie, że autorowi jednak bardziej zależało na przedstawianiu swojej
wizji samej w sobie, a nie konkretnej historii. Ta jednak i tak jest na tyle
ciekawa, że po prostu potrafi zaskoczyć.
Wydaje
mi się, że najwięcej radości z lektury będą czerpać osoby, które uwielbiają
surrealizm: liczba nawiązań do niego jest po prostu olbrzymia i wyłapywanie ich
może być cudowną zabawą. Jest też ciekawym eksperymentem, który można
przeczytać, by zorientować się, czy ta nieco dziwna fantastyka jest dla nas, zwłaszcza,
że to naprawdę krótka książka, na którą nie trzeba poświęcić nadmiaru czasu. Nie
jest to jednak jedna z tych „bezpiecznych” lektur, która spodoba się każdemu,
dlatego po prostu przed sięgnięciem po nia warto wziąć na to poprawkę.
*
* *
W
fali płonącego wstrząsu eksplozji zamanifestowały się nie tylko wizje
surrealistów. Wraz z nimi narodziły się dzieła symbolizmu i dekadencji, dzieła
przodków surrealizmu, duchy ich protokanonu. Obśliniony dziesięcionogi pająk
Redona polował teraz na jednym końcu rue Jean Lantier, kłapiąc wielkimi
zębiskami. Postać Arcimbolda z twarzą sklejoną z owoców przechadzała się po
obrzeżach targu Santi-Ouen.
Fragment
„Ostatnich dni Nowego Paryża” China Mieville’a
To kompletnie nie moja bajka, więc odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńAle podpowiem ten tytuł przyjaciółce ;)
Pozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Mimo że lubię takie klimaty, to chyba jednak nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Od książki strony
Tej powieści akurat nie znam, ale we wstęp do recenzji - to, że niektóre książki są przede wszystkim dziwne - wpisuje się idealnie inna książka Mieville'a, "Dworzec Perdido". Generalnie miałam podobne wrażenia z tamtej lektury, jak Ty z tej - niestety, oznacza to dla mnie, że "Paryż" raczej na razie sobie odpuszczę :(
OdpowiedzUsuńByć może, jeśli wpadnie mi w łapki to się skuszę, choć moje zdanie byłoby inne, gdyby nie jej grubość :D
OdpowiedzUsuńRaczej nie jest to powieść dla mnie, choć pomysł wydaje się ciekawy, to jednak sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuństrasznie lubię new weird i już miałam styczność z autorem, więc na pewno przeczytam :) poza tym jest ślicznie wydana
OdpowiedzUsuńChcę się z autorem poznać, ale nie jestem jeszcze pewna, czy zacznę od tej książki czy od jakiejś starszej. Widziałam dzisiaj książkę w empiku i właśnie strasznie się zdziwiłam, że jest taka krótka, byłam pewna że to będzie dłuższe. :)
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana ta ksiazka, bo lubie samodzielnie sprawdzic dziwnosc takich pozycji :-P
OdpowiedzUsuńCzasem warto coś innego przeczytać, choć nie mam pewności czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy ta pozycja przypadłaby mi do gustu. Na razie sobie ją odpuszczę, ale może kiedyś mi się o niej przypomni ;)
OdpowiedzUsuńFabuła tej książki brzmi bardzo ciekawie, ale czy zaryzykuję, żeby się z nią zapoznać, tego jeszcze nie wiem. ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń