Reachel
(Emily Blunt) jest alkoholiczką. Nie radzi sobie ze swoim nałogiem. Codziennie
jeździ do pracy tym samym pociągiem, obserwując zza jego okien dom swojego
byłego męża, Toma (Justin Theroux) i jego nowej żony, Anny (Rebecca Ferguson)
oraz parę młodych, szczęśliwych ludzi, w których widzi spełnienie swoich
skrytych marzeń. Gdy pewnego dnia obserwowana przez nią kobieta znika, Reachel
postanawia zeznać, czego była świadkiem.
„Dziewczyna
z pociągu” w wersji książkowej okazała się hitem. Mnie jednak nigdy do niej nie
ciągnęło, ale chcąc sprawdzić, o co w ogóle chodzi w tej historii, zabrałam się
za wersje filmową. Nie miałam właściwie żadnych wymagań, czy oczekiwań względem
niej i chyba przede wszystkim dlatego ostatecznie seans uważam za stosunkowo
udany, chociaż film do doskonałych nie należy.
Na
początku chcę wspomnieć o dwóch aktorkach, które wyglądają po prostu ślicznie.
Zarówno na Rebecce Ferguson, jak i na Haley Bennet, grającą Megan, patrzy się
wspaniale i choć aktorsko to raczej Emily Bunt wypada najlepiej z nich to na
takie osoby po prostu miło się patrzy. Jednocześnie są do siebie na tyle
podobne, że początkowo chyba nie sposób ich nie mylić. Zwłaszcza że – niestety
– film nam wcale w tym nie pomaga.
„Dziewczyna z pociągu” (2016) ang. „The girl on the train” reż. Tate Taylor thiller, dramat |
Kadry
w „Dziewczynie z pociągu” są często chaotyczne, dość bliskie, nagrane z
trzęsącej się ręki, co być może pasuje do postaci, jaką jest Reachel, ale nie
pomaga w oglądaniu samego filmu. Świat obserwujemy oczyma trzech bohaterek, z
których każda jest z każdą w jakiś sposób powiązana i naprawdę czasem trzeba
się skupić, by zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Przy tym wiele faktów
podawanych jest nam półsłówkami, co też w takiej sytuacji nie ułatwia seansu.
Poza
tym ten hit, choć reklamowany jako thiller, jest w moim odczuciu bardziej
dramatem z wątkiem kryminalnym: mocno skupiamy się na alkoholiźmie Reachel i
jej przeszłości, a samo zaginięcie Megan przez większość czasu tli się gdzieś
na drugim planie. Choć więc ostatecznie całość w miarę dobrze się ze sobą łączy
to jednak jeśli szukacie dreszczowca w pełnym tego słowa znaczeniu, nie jest to
film dla was.
Bohaterka
Emily Blunt zdecydowanie nie jest postacią, którą da się lubić. Co najwyżej
możemy jej w pewnej chwili zacząć współczuć, ale tak naprawdę to nie jest
osoba, która wzbudza sympatię. Taka chyba miała być, aczkolwiek przez to „Dziewczynę
z pociągu”, skupioną właśnie na niej, obserwuje się z pewnym niesmakiem.
Niemniej,
muszę przyznać, że sam pomysł na poprowadzenie historii nie jest zły. Nie
zagrało tu kilka rzeczy, ale... w pewnym momencie poczułam się jednak trochę
wciągnięta. Nieco rozkojarzona i zagubiona, śledziłam całą historią z pewnym
zainteresowaniem. Samo zakończenie nie było jednak nie do przewidzenia i w moim
odczuciu wypadło dość neutralnie.
Choć
dalej nie mam zamiaru sięgać po książkę, „Dziewczyna z pociągu” w wersji
filmowej nie była straconym czasem. Owszem, daleko jej do idealnego filmu i
raczej drugi raz się za nią nie zabiorę, ale potrafiłam czerpać z seansu pewną
przyjemność, a tak naprawdę niczego więcej od niego nie chciałam.
Ja najpierw sięgnęłam po książkę, która nie rzuciła mnie na kolana i jakoś nie mam w planach filmu... Może kiedyś zobaczę ale nie ręczę...
OdpowiedzUsuńNajpierw tez zdecydowalam sie na film i rowniez zostane tylko przy nim. Moj partner czytal Dziewczyne i byl na maksa znudzony, wiec duzo w tym racji ze to bardziej dramat :-)
OdpowiedzUsuńO, to ja sobie zapiszę jakby mi się chciało akurat dramatu. :D Tobie chociaż się tak udało, że thriller się okazał być bardziej dramatem. Mi kryminał się okazał romansidłem. :(
OdpowiedzUsuńKsiążka była dla mnie bardziej przereklamowanym kitem niż hitem, więc film absolutnie nie wchodzi w grę. Szczególnie, że film też nie zbiera dobrych recenzji, a sama piszesz, że "nie jest idealny". ;)
OdpowiedzUsuńJa po tych recenzjach kompletnie niczego dobrego się nie spodziewałam, ale jednak w pewnym momencie poczułam się wciągnięta w intrygę, także wiesz, to spory atut :D
UsuńJa przeczytałam książkę, więc intryga mnie nie zaskoczy. ;)
UsuńJa najpierw przeczytałam książkę, która w jakimś stopniu mnie wciągnęła. Oczywiście, nie była to najlepsza pozycja, ale przez rozdziały przebrnęłam bardzo szybko. Zakończenie mi się w miarę podobało. Później sięgnęłam po film, który w moim odczuciu był znacznie gorszy. Zresztą nie było już tego zaskoczenia pod koniec :D Cała ta historia nie jest zła, ale nie wrócę już do niej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Od książki strony
O tej książce było głośno, ale teraz już prawie całkiem ucichło, co może świadczyć o tym, że wcale taka dobra nie jest. Myślę, że jeśli zdecyduję się poznać tę historię to zacznę od książki. ;P
OdpowiedzUsuńU nas ucichło, bo wydawcy skończyli ją promować. Za granicą autorka jest chyba najlepiej sprzedającą się twórczynią powieści dla dorosłych w ostatnim czasie.
UsuńKurczę, ciagle słyszę, ze jest fenomenalna, albo bardzo słaba, a te sprzeczne opinie wcale nie zachęcają mnie do przeczytania książki, albo obejrzenia filmu. Może kiedyś to zrobię, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńhttp://pani-wloczykij.blogspot.co.uk
Też nie specjalnie ciągnie mnie do książki, bo nie pamiętam kiedy czytałam o niej coś dobrego. Za to film chętnie obejrzę- chyba nigdy nie spodziewałabym się, ze napiszę te słowa ;)
OdpowiedzUsuńBook Beast Blog
Za książkę również nie mam zamiaru się brać, bo to podobno przereklamowany gniot, ale może na ten film się skuszę. Dowiem się, o czym mniej więcej "Dziewczyna..." opowiada i zobaczę, czy jest się czym zachwycać.
OdpowiedzUsuńZ książką problem jest podobny. Teoretycznie ciekawa historia, opowiedziana zbyt prostym stylem. Niby dobra ale szlifu brakło. Co do filmu, zgadzam się- bez znajomości książki, można się pogubić w tym chaosie
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, jeszcze nie miałam okazji zobaczyć tego filmu ale w najbliższym czasie postaram się to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńdreamerworldfototravel.blogspot.com
Skusiłam się na film bo uwielbiam Emily Blunt ale jej postać była nie tyle co irytująca co wku****jąca i to dość MOCNO - w książce naturalnie było podobnie ale odczułam to słabiej. Ja postawiłabym że był to dramat z elementem thrillera bo cała 'zagadka' była dziecinnie prosta i mało złożona.
OdpowiedzUsuńA ja czytałam ksiązkę "Dziewczyna z pociągu", bo spotkałam ją w kiosku Ruchu za jedyne 15 złotych. Kupiłam, bo byłam ciekawa, co to za bestseller. Przeczytałam i powiem tak: doopy nie urywa. W ogóle to, jeśli kryminal, to raczej wolę staroświecki, Aghaty Christie czy coś w tym rodzaju. Taki kryminal nowoczesny mi jakoś nie pasuje. Film jednak mam zamiar obejrzeć.
OdpowiedzUsuńJednak to nie jest promowane jako kryminał, a bardziej thiller.
UsuńMożliwe, że książka jest lepsza, nie wiem, bo sama też nie czytałam i mnie nie ciągnie, ale tak to bywa przecież z ekranizacjami ;) A sam pomysł na fabułę rzeczywiście wydaje się ciekawy. Jeśli już, to chyba prędzej przeczytam niż obejrzę, ale to w dalszej przyszłości.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książki i nie wiem, czy kiedyś po nią sięgnę, bo współlokatorka skutecznie mnie do niej zniechęciła^^;;;
OdpowiedzUsuńFilmu również nie widziałam, ale to akurat nadrobię, bo uwielbiam zarówno Emily Blunt, jak i Rebeccę Ferguson:)
Ja może kiedyś wezmę się za ten film, ale zastanawiam się jeszcze czy zrobić to po przeczytaniu książki czy przed. ;-)
OdpowiedzUsuńNie lubię filmów, a po książkę nie sięgnę, bo naczytałam się już o niej tyle złego, że wiem, że to nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńMam w planach zabrać się za ten film, ale nie wiem jeszcze, czy lepiej to zrobić przed czy już po przeczytaniu książki. ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten film to dramat. I nie mam na myśli gatunku :)
OdpowiedzUsuńMuszę obejrzeć. Przeczytałam książkę i nawet mi się spodobała, to naprawdę dobry thriller! Teraz trzeba porównać z ekranizacją!
OdpowiedzUsuń