sobota, 20 stycznia 2018

Akuszer bogów: O wiecznym narzekaniu i powtarzaniu

Nikitę ktoś ściga i ona sama nie wie, kto to jest. Rzuca sieć podejrzeń i jednocześnie planuje wyprawę do serca Norwegii, by dowiedzieć się prawdy o swojej przeszłości.

Pierwszy tom tej serii, „Dziewczynę z Dzielnicy Cudów”, skończyłam w lutym 2017 roku: od przeczytania jej minęło więc i trochę czasu, i trochę poznanych przeze mnie lektur. Nie pamiętam z niej wiele: jedynie ogólny zarys, raczej neutralną opinię i to, że coś nie pasowało mi w składni autorki. I aby się przekonać, czy naprawdę tak jest, gdy nadarzyła się okazja przeczytałam „Akuszera bogów”. Niestety… zamiast wypaść lepiej, lub tak samo, moim wrażeniom po lekturze zdecydowanie bliżej jest do negatywnych.
Tytuł: Akuszer bogów
Tytuł serii: Cykl o Nikicie
Numer tomu: 2
Autor: Aneta Jadowska
Liczba stron: 384
Gatunek: urban fantasy
Wydanie: SQN, Kraków 2017
Drugi tom serii można bez problemu podzielić na dwie części, z których pierwsza jest tą zdecydowanie gorszą. Bo to właśnie w niej w powieści nie tylko niewiele się dzieje, ale… z kilku powodów potrafi być nużąca i irytująca zarazem.
Przede wszystkim Nikita, dorosła zabójczyni, szkolona na zabójcę od lat, zmienia się w naprawdę niesympatyczną bohaterkę. Z jednej strony cały czas mówi o tym, jaka jest bezwzględna i wyrachowana, z drugiej: non stop narzeka. Na siebie, na życie, na sytuacje, na bliskich… Przy okazji po prostu za dużo myśli. Powieść, która z założenia ma być raczej pełna akcji, wręcz przepełniona jest rozmyślaniami naszej bohaterki.
Jakby tego było mało, Nikita ma zwyczaj myśleć cały czas o tym samym. Co oznacza, że wielokrotnie będziemy słuchać o tym, jak bardzo i w jaki sposób została skrzywdzona przez ojca i matkę, i jak bardzo jej źle z powodu popełnionego w poprzedniej części zabójstwa, i jak bardzo tęskni za Dorą Wilk…
Nie wiem, z czego wynika takie skupienie się na wnętrzu głównej bohaterki… Mam wrażenie, że Jadowska trochę „wkopała się” przez pisanie z pierwszej osoby: być może ona po prostu tak uwielbia swoją postać i tak się z nią utożsamia, że chce o niej pisać i pisać? Trudno mi stwierdzić na pewno, ale zdecydowanie w tym przypadku to nie sprawdza się najlepiej.
Moim kolejnym problemem z „Akuszerem bogów” jest sama fabuła. Już sam pomysł wydaje się absurdalny, biorąc pod uwagę fakt, że nie pamiętam, aby w poprzedniej części ktokolwiek wspominał o konotacji Nikity z Norwegią (dopytywałam kilka osób; wszystkie stwierdziły, że tam niczego takiego nie było). A tu nagle bum, nasza bohaterka jedzie odkrywać siebie na daleką północ! Po prostu,  bo może! Autorka jednak w czas orientuje się, że raczej nie ma zbudowanych podstaw, aby wysłać tam Nikitę, więc serwuje nam sporą ilość retrospekcji, która umotywuje jej działania w tamtym miejscu.
Wszystko to składa się na to, że pierwsza połowa to rozmyślania Nikity i opowieści o tym, co było wcześniej; do konkretnej historii przechodzimy dopiero w drugiej połowie „Akuszera bogów”, a i ona nie jest poprowadzona w nadzwyczajny sposób. To po prostu… przeciętna przygodówka, z bohaterami, z którymi nie czuje się związana.
Skoro już narzekam… Jeśli liczycie, że w kontynuacji dowiecie się czegoś więcej o Robinie, partnerze Nikity, to natychmiast przestańcie. Choć wszyscy wokół trąbią o tym, jak bardzo jest wyjątkowy i niezwykły to nikt nie raczy nam wyjaśnić, co w tym człowieku tkwi… Szczerze mówiąc, w pewnym momencie naprawdę wierzyłam w to, że skoro cały czas o tym się wspomina to „super moce” Robina będą miały jakiś większy wpływ na historię. Ale nie… każdy chce wiedzieć, kim on jest, ale nikt nie raczy tego sprawdzić. A moim zdaniem jego tajemnica jest zdecydowanie ciekawsza od tego, co odkryć próbuje Nikita.
Poza tym… to powieść, którą da się czytać. Nie jest katastrofalnie zła. Nie wzbudza obrzydzenia, nie wzbudza szczególnej niechęci. Jedynie właśnie irytacje tym, że non stop słuchamy o tym samym i nudzi przydługimi opisami.
Styl Anety Jadowskiej jest raczej przeciętny. W scenach akcji jest w miarę barwny i chwilami naprawdę potrafi „chwycić”, ale autorka składa raczej proste zdania, nie zachwyca językiem i czasem zrobi jakieś powtórzenie, którego nie wychwyciła korekta. Nie jest więc tragicznie, ale przez to opisy nie wychodzą jej najlepiej, a tych w tym tomie nie brakuje.
Książka zebrała przy sobie wianuszek fanów, dlatego wierzę, że tym, którzy uwielbiają tom pierwszy, „Akuszer bogów” raczej się spodoba, zwłaszcza, że często uznawany jest za ten lepszy tom. Ja sama być może sięgnę po kontynuacje, by sprawdzić, kim w końcu jest nasz Robin, ale zdecydowanie nie jestem lekturą zachwycona.


* * *

 – Ale zdajesz sobie sprawę, że będziemy musieli jakoś wrócić do domu?
– Możemy też zamieszkać tu na stałe. Hodować kozy i owce, łowić ryby i odnaleźć w sobie dziedzictwo wikingów. Tobie by się pewnie udało. Do twarzy byłoby Ci w miejscowych strojach ludowych, widziałem je w przewodniku.
– Czy ja chcę wiedzieć do byś robił z tymi kozami?
– Jedną z nich na pewno nazwałbym Nikita.
– Może Cię tu zostawię.
– I uschniesz z tęsknoty? Dlaczego to sobie robisz?





Fragment „Akuszera bogów” Anety Jadowskiej

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!

Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

12 komentarzy:

  1. Hmm,raczej nie sięgnę po książki tej autorki-lubię akcję,walkę,emocje, dzianie się,a tutaj wyraźnie brakuje tych elementów. Nie trafia w mój czytelniczy gust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka zdecydowanie chce być pełna akcji, walki i emocji, tylko... no coś nie wyszło xD

      Usuń
  2. Dostałam dwa tomy na gwiazdkę, więc pewnie przeczytam i sama się przekonam, jak to z tymi książkami jest, bo słyszałam już skrajne opinie. Do tej pory w ogóle nie czytałam nic Jadowskiej, więc oczekiwań nie mam żadnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, ale mnie pierwsza część nie porwała i po tę już nie sięgam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie książka się podobała, nawet bardziej niż pierwszy tom. Szkoda tylko, że autorka tak bardzo trzyma w tajemnicy wszystko co związane z Robinem, podając jedynie zdawkowe informacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdawkowe xD Ona cały czas o tym pisze, tylko nic nam nie mówi i to naprawdę potrafi zirytować czasem :D

      Usuń
  5. Po tę serię raczej nie sięgnę ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie słyszałam o tej serii, ale może ją zacznę, żeby osobiście przekonać się czego jest warta. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za genialna recenzja! Takie , w których się narzeka, czyta się i pisze najlepiej *.*
    Po pierwszy tom miałam wielką ochotę sięgnąć, bo zewsząd atakowały mnie pozytywne recenzje "Dziewczyny...", ale ja jak to ja zwlekałam tak długo, że w końcu cała ochota mi przeszła. Teraz w sumie chyba nie żałuję, bo widzę, że wiele w tych książkach elementów, które by mnie irytowały.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetna recenzja! będe tu wpadać częściej!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. hmmmm, muszę chyba sama spróbować i przekonać się jakie na mnie zrobi (lub nie zrobi) wrażenie...

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony