Wyspy Dary nie tak dawno temu wcale
nie były zjednoczone. Dlatego gdy umiera cesarz, ogarnia je rewolucja. Na jej
czele staje Mlecz i Chryzantema – Kuni Garu i Mata Zyndu – których ścieżki
teoretycznie nigdy nie powinny się zejść.
Czasem
wystarcza kilka, czy kilkadziesiąt stron, bym wiedziała już, co sądzę o danej
książce, właściwie znając jej przebieg i nie czując szczególnej potrzeby
czytania dalej. Taką powieścią okazali się „Królowie Dary” Kena Liu – książka, od
której oczekiwałam dość dużo, ale ostatecznie okazało się, że… to po prostu
literatura nie do końca dla mnie.
Tytuł: Królowie
Dary
Tytuł
serii: Pod sztandarem dzikiego kwiatu
Numer tomu: 1
Autor: Ken
Liu
Tłumaczenie: Agnieszka
Brodzik
Liczba
stron: 592
Gatunek: low
fantasy
Wydanie: SQN,
Kraków 2016
|
Zacznijmy
jednak od wyglądu książki. To chyba najpiękniejsze wydanie SQN, jakie trzymałam
w rękach. Jest naprawdę dopracowane. Zarówno okładka, jak i wnętrze książki wygląda
porządnie i naprawdę dobrze współgra z jej treścią.
No
ale właśnie… interesuje Was pewnie bardziej to, co można znaleźć w niej
wnętrzu. Więc odpowiadam: politykę, politykę i jeszcze raz: politykę, a to wszystko
w orientalnym klimacie i doprawione bitwami. Jeśli tego szukacie – lećcie do księgarni, czy
biblioteki. A jeśli nie… cóż, uważajcie.
Widzicie,
nie jestem osobą, która boi się polityki w literaturze. „Pieśń lodu i ognia” bardzo
sobie cenię, a ta seria przecież właśnie z tego słynie. „Królowie Dary” różnią
się jednak znacznie sposobem poprowadzenia historii, od opowieści George’a
Martina. Tam mamy czas, by poznać na spokojnie świat; aby zżyć się z
bohaterami, których poznajemy bardzo dobrze, mimo ich olbrzymiej ilości. Książce
Kena Liu tego brakuje. Jego postacie to figury na szachownicy, którymi wprawdzie
zręcznie manewruje, ale osobiście nie mogłam zapomnieć o tym, że to jednak
historia wymyślona przez kogoś, a nie coś, co mogłoby naprawdę się zdarzyć.
Wprawdzie
jak najbardziej jest to w klimacie powieści. W końcu orient raczej kojarzy się
z pewną powściągliwością. Ale to, w połączeniu z brakiem zżycia się z samym
światem przedstawionym sprawiło, że szczerze mówiąc, nie bardzo mnie te
polityczne intrygi interesowały. Rozumiałam je, ale nie byłam nadzwyczaj
wciągnięta w lekturę, często się nudząc. Zwłaszcza, że nie uwielbiam orientu, a
to kultura nawiązująca do Chin jest w tej opowieści bardzo istotna. Nie
zrozumcie mnie źle: cenię, że Ken Liu mocno do niej nawiązywał. Po prostu nie
potrafię pałać do tego szczególną miłością.
To,
co chyba najbardziej bolało mnie w „Królowych Dary” to wprowadzanie postaci dosłownie
na rozdział, czy dwa. Ken Liu wprowadza nam nagle nowego bohatera. Opisuje przez
kilka stron jego historię, po czym nasz nowy „znajomy” robi dwie rzeczy w jakiś
sposób istotne fabularnie, by potem zniknąć z jej kart…
O
ile zwykle w historiach wole postacie męskie, tak tutaj ani Mata, ani Kuni
szczególnie mnie nie zachwycili. Za to dla mnie ciekawsze okazały się tu
postacie kobiece. Jia, żona Kuniego, to chyba najbliższa mi postać. Opisy jej życia okazały się miłą odskocznią po bardziej politycznych wątkach, choć należy pamiętać, że w tej powieści nie ma takich, które byłyby jej zupełnie pozbawione. Ciekawa okazała
się też księżniczka Kikomi, choć nie zajmuje wcale wiele miejsca w tej
historii.
Ken
Liu w swojej powieści zminimalizował udział nadprzyrodzonych elementów. Gdyby
nie to, że umieścił swoją powieść w innym świecie, niż nasz, można byłoby
powiedzieć, że to jakaś chińska legenda spisana przez współczesnego pisarza. Bo
udział magii jest bardzo, bardzo znikomy i właściwie powieść nie straciłaby,
gdyby ta zniknęła z jej kart zupełnie.
Jak
już wspominałam, Ken Liu przedstawia nam swój świat w sposób dość… bezosobowy.
Jego narracja jest podniosła, elegancka, ale jednocześnie nie zaglądająca do
końca w dusze bohaterów. Autor robi to podobnie jak twórcy baśni, czy Ursula Le
Guin. Niestety, mnie po prostu taki sposób opowiadania historii na dłuższą metę
męczy i sprawia, że nie potrafię przywiązać się do opowieści.
Dodać
muszę, że „Królowie Dary” to kopalnia ładnych zwrotów i cytatów: orient jest
pod tym względem bardzo malowniczy, a autor zrobił wszystko, by jak najlepiej
ten element w swoim dziele oddać.
Ponieważ
mam na półce już kolejny tom zapewne prędzej, czy później zapoznam się z
kontynuacją tej powieści. Niestety… choć doceniam pracę włożoną w jej napisanie i chociaż jak najbardziej rozumiem, czemu się podoba to mnie w „Królach
Dary” po prostu nic nie chwyciło. Świat przedstawiony nie jest „mój”, nie
urzekł mnie w nim żaden konkretny pomysł, bohaterowie nie są mi bliscy, a sama
polityka to jednak trochę za mało, bym uznała, że jakieś dzieło uwielbiam.
*
* *
Właściwej
ścieżki nie wskazują nam bogowie czy dawni uczeni, musimy ją musimy sami przez
eksperymentowanie. Brak ci pewności i dzięki temu zawsze będziesz poszukiwał
pytań, zamiast uważać, że posiadasz wszystkie odpowiedzi.
Fragment
„Królów Dary” Kena Liu
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Miałam na tę książkę ochotę, ale już jakoś mi minęło. Teraz traktuję ją jako pozycję, którą może kiedyś, ale nie koniecznie. Boję się, że mogłaby mnie trochę znudzić :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że zdecydowanie musiałabyś jeszcze trochę "poczekać", by w ogóle próbować się za nią brać. To bardzo surowa powieść... lepiej najpierw przeczytaj "Grę o tron" Martina - bo tu masz w pewnym sensie podobne motywy, tylko wyprane z "ludzkości" bohaterów.
UsuńKurcze, szkoda, ze lektura wypadła rozczarowująco. Ja na razie za ten tytuł podziękuję za bardzo niepokoi mnie i ta narracja i brak nawiązania nawet nici sympatii do któregokolwiek z bohaterów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Pomimo tego, iż to nie do końca moje klimaty, to mam zamiar przeczytać tę książkę, bo już sam jej opis, jak i okładka bardzo mnie intrygują :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w pełni i cieszę się, że znalazłam kogoś, komu Królowie Dary też nie podeszli. :D Jak czytam wszędzie o zachwytach to zastanawiam się, co ze mną jest nie tak. :) Mnie też chyba najbardziej drażniło to wprowadzanie postaci na chwilę, by potem je porzucić albo zabić... ale i tak wcześniej musieliśmy poznać całą historię ich życia.
OdpowiedzUsuńJa zachwyty rozumiem, bo to naprawdę kawał porządnie zbudowanego świata. Tylko.. kurczę, ja poza polityką w tym świecie chciałabym jeszcze coś, co mnie do niego przywiąże.
UsuńNo wiesz, to nie jest tak, że ja tych zachwytów nie rozumiem. Po prostu też bym się chciała zachwycić. :) Świat zbudowany został tutaj fenomenalnie, ale mam takie same odczucia. Nic mnie do niego nie przywiązało, nudziłam się w trakcie czytania i naprawdę irytujące było wprowadzenie co chwila nowych postaci tylko po to, żeby zaraz zniknęli. To jeszcze bardziej utrudnia przywiązanie się do tej książki. :)
UsuńJa nie jestem zachwycona
OdpowiedzUsuńTo nie jest coś, co z wielką chęcią bym przeczytała. Może kilka lat temu, ale zdecydowanie nie teraz. Chyba już wyrosłam z takich ksiązek.
OdpowiedzUsuńAle to jest bardzo dojrzała lektura, nie ma nic z młodzieżówki.
UsuńKiedyś miałam na tę książkę wielką ochotę, ale po każdej przeczytanej recenzji mój zapał coraz bardziej się ulatniał i teraz nie planuję jej przeczytać. Politykę w książkach lubię, ale jako dobry dodatek, a nie priorytet. Do tego ta kultura wschodu niezbyt do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
Już wiem, ze nie sięgnę mimo pięknej okładki :| Lubię polityczne wątki ale przy słabych bohaterach nie mają dla mnie sensu xd
OdpowiedzUsuńW sumie lubię takie klimaty i chętnie bym sprawdziła czy może mnie porwie.
OdpowiedzUsuńPamiętam zachwyty nad tą książką, gdy się pojawiła. Chciałam wtedy po nią sięgnąć, ale przeszło mi :) Chyba nawet dobrze, patrząc ile jeszcze mam książek do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
O nie, polityka to nie dla mnie. Wydaje mi się dosyć trudna, a mi bardzo trudno się w takie książki wczuć. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niebieskie Iskry
Przymierzałam się do tej książki ale po przeczytaniu kilku recenzji wydaje mi się, że moje odczucia były by podobne do Twoich a nie za bardzo chcę "tracić" czas na wielkie tomiszcze z którego ostatecznie nie bedę zbytnio zadowolona, szkoda.
OdpowiedzUsuńRaczej nie mam ochoty na tę książkę, choć wydanie faktycznie przecudowne i sam ten fakt skłania mnie do kupna, przez co ucierpi mój portfel, więc sobie odpuszczę :D
OdpowiedzUsuńPS. Masz przecudowny wygląd bloga.
Raczej nie czuję się zachęcona tą recenzją do przeczytania tej książki, także odpuszczę ją sobie pewnie. ;-)
OdpowiedzUsuńNic mi to nie mówi, zresztą to trochę nie moje klimaty, ale strasznie podoba mi się to wydanie. Zresztą SQN ma sporo fajnych wydań, więc się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńxoxo
L. (https://slowotok-laury.blogspot.com/)
Jak dla mnie, to rewelacyjna przygoda czytelnicza, fantastycznie się w niej odnalazłam. :)
OdpowiedzUsuń