Po setkach lat na Ziemie wracają ludzie. Badając
stare, opuszczone miasta, natrafiają na „Zielony zeszyt”, stworzony przez
kosmonautę, który przybył na planetę po dwustu latach nieobecności, u schyłku
cywilizacji.
Janusz
A. Zajdel to twórca wyjątkowy i to nie ulega wątpliwości. Choć jego książki są
raczej niedługie to nie brakuje w nich treści, czego doskonałym przykładem jest
właśnie „Cylinder van Troffa”. Na nieco ponad dwustu stronach autor opowiedział
naprawdę dobrą i zamkniętą w jednym tomie historie, która naprawdę zasługuje na
to, by zwrócić na nią uwagę.
Podobnie
jak w „Paradycji”, tak i w tej powieści Zajdla czytelnik ma za zadanie
rozwiązać zagadkę: dlaczego świat przedstawiony wygląda tak, jak wygląda i o do
tego doprowadziło? W przeciwieństwie jednak do jego najbardziej znanej historii
to nie jest jednak jedyny temat, na który mamy zwrócić uwagę. Tym razem
dostajemy nieco bardziej skomplikowaną formę i linię fabularną.
„Cylinder
van Troffa” to książka w książce: ktoś znajduje „Zielony zeszyt” opatrzony już
jakimś komentarzem i sam pisze do tego wstęp. W pierwszym momencie może to
zdziwić, czy zaskoczyć czytelnika, ale jest jak najbardziej zrozumiałe.
Tytuł: Cylinder van Troffa
Autor: Janusz
A. Zajdel
Liczba stron: 240
Gatunek: science-fiction,
fantatyka socjologiczna
Wydanie: SuperNowa,
Warszawa 2000
|
Osobiście
uwielbiam styl Zajdla. Nie jest może ani nadzwyczaj piękny i poetycki, ani z
drugiej strony infantylny i bardzo prosty, a konkretny i ciekawy, dzięki czemu „Cylinder
van Troffa” da się łatwo pochłonąć. To naprawdę niezwykłe, jak poruszając tak
trudną tematykę, autor potrafi tak zręcznie wykorzystywać język. Naprawdę nie
widzę możliwości, by ktoś nie zrozumiał o co w tej powieści chodzi.
Choć
ta powieść to – jak chyba wszystkie twory Zajdla – science-fiction, osoby
niezaznajomione z tymi klimatami w moim odczuciu nie muszą się jej bać. Bo to
przede wszystkim fantastyka socjologiczna, w której ogromną rolę odgrywa budowa
społeczeństwa; technologie są gdzieś w tle. Nie trzeba ich ani rozumieć, ani
analizować, by cieszyć się tą historią.
Gdybym
miała wybierać, czy wolę „Paradyzję”, czy „Cylinder van Troffa” raczej
wskazałabym tą pierwszą pozycję. Niemniej, ta powieść stoi na równie wysokim
poziomie, a że jest niedługa i nie zajmuje zbyt wiele czasu naprawdę wato
przeczytać i ją. A mi pozostaje tylko upolować inne książki Zajdla.
* * *
Jakże obłędnie
konsekwentni byliśmy zawsze w realizacji naszych planów – my, ludzie związani z
techniką, nauką, postępem... A wszystko zaczynało się od humanistycznych,
głębokich uzasadnień: wszystko dla człowieka, w imię ludzkości... A potem w
ferworze realizacji szczytnych celów, ucieleśniając swe zbawienne pomysły,
czyniliśmy zadość swym ambicjom, nie umiejąc położyć w odpowiedniej chwili
rozsądnej granicy naszym poczynaniom... Wtedy okazało się, że wiemy, czego
potrzebuje ludzkość, lepiej niż ona sama... Lekceważyliśmy interesy i
pragnienia pojedynczych ludzi, podporządkowując je rzekomym interesom całej
społeczności. A równocześnie - kształtowaliśmy nieomal siłą owe „interesy
całości” – naginając je do potrzeby samorealizacji wybitnych jednostek...
Od jakiegoś czasu szykuję się na Zajdla więc Twoja recenzja jest w samą porę, właściwie zamierzałam zacząć przygodę z nim od "Limes inferior", ale "Cylinder" wygląda bardzo obiecująco :)
OdpowiedzUsuńJa "Limes inferior" mam w planach dopiero :D
UsuńTo musi być świetna ksiazka!
OdpowiedzUsuńhttp://nouw.com/flaviagutowska/elegancko-i-wygodnie-codzienny-look-32482965
Bardzo podobała mi się konstrukcja świata w "Cylindrze" - niby dystopijna, ale jednak nieoczywista, daleka od schematów.
OdpowiedzUsuńNie mój klimat. Nie przepadam za książkami o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
"Cylinder..." był moją pierwszą książką Zajdla i od razu miłością od pierwszego wejrzenia, potem przyszedł czas na "Paradyzję" i "Limes inferior" wspaniałe pozycje, wielki pisarz.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest go wszędzie za mało.
UsuńWydaje mi się, że nie jest to twórczość dla każdego, ale chętnie spróbuję.
OdpowiedzUsuńKompletnie nie moje klimaty, więc sobie odpuszczę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Raczej nie przepadam za science-fiction ani w postaci książki ani filmu, ale może kiedyś się przełamie i wezmę Zajdla pod uwagę. :-)
OdpowiedzUsuńRaczej podziękuje za tę pozycję, jakoś mnie do niej nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
Masz literówkę w gatunku. powinno być science ficton. Ogólnie nie przepadam za tym gatunkiem, ale z drugiej strony może spróbuję? Zawsze wydawał mi się obcy ten gatunek. O autorze nic nie słyszałam, więc chyba mnie zachęciłaś. Muszę spróbować, bo naprawdę teraz dopiero zauważyłam, że ogólnie nie cyztam tego gatunku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam w swoje skromne, złośliwe progi!
Wyrwane z wyobraźni
Poprawione ;) A Zajdel to jednak bardziej fantastyka socjologiczna, niż SF - ta konwencja jest tylko wymówką do opowiedzenia o tym, jak działa społeczeństwo.
OdpowiedzUsuńPrzygoda z Zajdlem jeszcze przede mną. Już dawno chcę spróbować jego twórczości, ale zawsze znajdzie się coś pilniejszego. Twój post przypomniał mi, że warto i czas nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńBook Beast Blog
Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale naprawdę brzmi dość ciekawie ;)
OdpowiedzUsuń