Na wiejskiej plebanii dochodzi do morderstwa – ginie,
nielubiany przez nikogo, pułkownik Protheroe. Śledztwo dotyczące sprawy nie jest proste:
niemal każdy ma motyw, a wielu miało możliwość dokonania tego czynu. Dlatego
poza pastorem i policją, zabójstwem zaczyna zajmować się wścibska, ale błyskotliwa
panna Marple.
„Morderstwo
na plebanii” to moje pierwsze spotkanie z panną Marple, jednak juz na początku powieści
poczułam sie zaskoczona: narracja prowadzona była nie z jej perspektywy, a z
perspektywy pastora plebanii, na której doszło do tragedii. Dzięki temu naszą główną
bohaterkę serii poznajemy powoli i stopniowo, nie odkrywając od razu jej
wszystkich tajemnic.
Ta
powieść to mój pierwszy kryminał, w którym główny bohater jest
detektywem-amatorem w wydaniu nieco wścibskiej, starszej pani. Przyznam
szczerze, ze to całkiem urocze polaczenie: w końcu kto wie lepiej, co dzieje
się na niewielkiej wsi, niż taka kobieta? Christie miała naprawdę dobry pomysł
z wykreowaniem tej osobowości w ten właśnie sposób. To dość ciekawe oderwanie
się od zupełnie typowego kryminału, w którym główną role gra profesjonalista,
albo po prostu osoba genialna w dedukcji jako takiej.
Poza
tym jednak „Morderstwo na plebanii” jest dokładnie taki, jaki powinien być
klasyczny kryminał: typowy w konstrukcji i przypominający w niej odcinek
serialu. Niezbyt głęboki w przekazie i skupiony na dialogach, dzięki którym
czytelnik poznaje fakty. Dlatego, choć w
żadnym razie nie jest przegadany (pod tym względem Christie jest dość „męska”)
mnie po prostu w pewnej chwili zaczął nieco przynudzać. Ale wynika to z faktu,
ze kryminały są dla mnie odskocznią od innych gatunków, a nie czymś, co
szczerze uwielbiam, dlatego osoby szczerze zainteresowane taką literaturą nie
powinny narzekać.
Zdecydowanym
atutem tej książki Christie jest małomiasteczkowa atmosfera. Jak juz wspominałam,
nawet nasza główną pani detektyw doskonale sie w nią wpasowuje. W tej okolicy każdy
każdego zna, każdy każdego obserwuje i każdy miał mozliwośc, by zabić. Podobną atmosferę
próbowała wytworzyć Puzynska w swoim „Motylku”, ale przez przegadanie nie
uznaje, by to był dobry kryminał. W tym przypadku tło jest istotne i konkretne,
podobnie jak postacie, które obserwujemy. Zwłaszcza, ze przecież ma miejsce na
plebanii, w „centrum” wiejskiego światka.
Kolejna
zaleta „Morderstwa na plebani” jest sama narracja: pierwszoosobowa, z
perspektywy pastora, może wydawać się pozornie złym wyborem. Gdyby ta książka powstała
dzisiaj, autor zapewne próbowałby nam „sprzedać” tyle religijnych, lub
antyreligijnych tez, ile tylko by mógł; Christie w żadnym razie tego nie robi.
Jej bohater to po prostu poczciwy człowiek, który próbuje rozwiązać zagadkę,
nie skupiając swoich myśli na sprawach kościoła. Jednocześnie jego pozycja pozwala
mu w miarę swobodnie prowadzić śledztwo:
w końcu kto na wsi odmówi pomocy pastorowi?
„Morderstwo
na plebanii” to przyjemny kryminał: bardzo klasyczny i niezbyt krwawy, powinien
zaspokoić dużą ilość czytelników. Osobiście czuje się całkiem zadowolona z
lektury, pomimo tego, ze od czasu do czasu traciłam jednak nią zainteresowanie
i musiałam zmuszać się do brnięcia dalej.
* * *
Podniósł brwi, kiedy
bez słowa wskazałem w kierunku biurka. Ale jak przystało na lekarza, nie
zdradzał wzruszenia. Pochylił się nad zmarłym i zbadał go szybko. Potem
wyprostował się i spojrzał na mnie.
– No i co? – spytałem.
– Nie żyje... śmierć
nastąpiła jakieś pół godziny temu.
– Samobójstwo?
– O samobójstwie nie
może być mowy. Proszę spojrzeć, gdzie jest rana. Poza tym, jeżeli się sam
zastrzelił, to gdzie jest broń?
Rzeczywiście, broni nie
było nigdzie widać.
Fragment „Morderstwa na plebanii” Agaty Christie
A do mnie właśnie panna Marple nie przemawia, wolę Poirota <3
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Pannę Marple :-) Chyba bardziej niż Poirota ;)
OdpowiedzUsuńNajpierw wolałabym chyba poznać inne książki Christie.
OdpowiedzUsuńKiedyś muszę przeczytać do końca (kiedyś próbowałam, ale nie w wersji polskiej) jakąś pozycję tej autorki. :P
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku przeczytałam "Morderstwo w Orient Expressie" i byłam zachwycona, bardzo polubiłam się z Christie więc na pewno skuszę się na jej książki jeszcze nie raz :)
OdpowiedzUsuńPani Christie nadal przede mną, ale w tym roku planuję przeczytać przynajmniej jedną jej powieść. Lubię małomiasteczkowe kryminały, a ostatnimi czasy również starsze panie jako główne bohaterki, więc panna Marple prawdopodobnie przypadnie mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńAch, nic dla mnie, niestety :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Od książki strony
Zdarzało mi się mieć podobny problem z Christie. Boję się, że nie byłoby i tak w tym przypadku. Pomysł na kryminał wydaje mi się być genialny. Starsza pani w roli detektywa, ale właśnie dlatego nie powracam już do twórczości tej autorki, bo zdarzało mi się jej książek nie kończyć! :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, poprostualeksandraa.blogspot.com
uwielbiam autorke! I pannę Marple też. Czasem zastanawiam się, czy bardziej ją czy Herculesa Poirot. Hmmm... A tej książki chyba nie czytałąm. muszę koniecznie!
OdpowiedzUsuńChristie czytałam już kilkadziesiąt pozycji. Z tego co pamiętam, ta też mi się podobała.
OdpowiedzUsuńautorkę znam ale mega fanką nie jestem :P
OdpowiedzUsuńMam na półce, a jeszcze nie czytałam. Poirota znam, ale faktycznie pani Marple jeszcze nie miałam okazji.
OdpowiedzUsuńJa z kryminałami mam tak samo jak Ty:czytam tylko w ramach odskoczni i zwykle mnie trochę nudzą. ;) Agathę Christie nigdy nie czytałam, ale może kiedyś się na nią skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę tak samo jak wiele innych autorstwa Christie, bo po udanym pierwszym spotkaniu z tą autorką za sprawą "I nie było już nikogo" wiem, że ma ona wiele do zaoferowania. W końcu nie bez powodu jest tak popularna.
OdpowiedzUsuń