Podróż po Stanach Zjednoczonych
zainspirowała Jakuba Ćwieka do stworzenia trzynastu, zupełnie niefantastycznych
opowiadań, z których każde analizuje amerykański sen.
Lubię
Jakuba Ćwieka. Jego książki zwykle czyta się przynajmniej przyjemnie, a spotkania
z nim, czy to te autorskie, czy prelekcje, to zawsze miło spędzony czas. Po „Drobinkach
nieśmiertelności” nie spodziewałam się niczego szczególnego, byłam otwarta na
niefantastyczne propozycje autora… i w sumie dobrze, bo dzięki temu moje
oczekiwania nie były zbyt duże, a ja w trakcie nie poczułam się zawiedziona.
Tytuł: Drobinki
nieśmiertelności
Autor: Jakub
Ćwiek
Liczba
stron: 320
Gatunek: zbiór
opowiadań obyczajowych
Wydanie: SQN,
Kraków 2017
|
Bo
autor jak najbardziej wybiera się w nostalgiczną podróż po USA, opowiadając nam
o znanych motywach, czy aktorach, do każdego z opowiadań odpisując informacje o
tym, skąd zaczerpnął inspiracji, które, nawiasem mówiąc, są naprawdę przyjemnym
dodatkiem. Niestety, by uwielbiać ten zbiorek, właśnie tę nostalgię i
nawiązania trzeba „łyknąć”: ja większości z nich pewnie nawet nie zauważyłam, a
jeśli tak, to nie czuje się z nimi związana i dlatego dla mnie „Drobinki
nieśmiertelności” okazały się zupełnie neutralnym zbiorem opowiadań.
Jak
na Ćwieka przystało, książka łatwo wchodzi. Autor pisze swoim prostym – „gawędziarskim”,
jak to dobrze jest określone na tylnej stronie okładki – stylem. Nie jest to
wyszukana literatura, a coś, nad czym nie trzeba się szczególnie skupiać, by
zrozumieć, o co w ogóle tu chodzi.
Przy
tym, niestety, fabularnie ta książka po prostu mnie niczym nie zaskoczyła. Ten
zbiór opowiadań to historie, które po prostu „są”. W większości sprawdzają się
na zabicie nudy, ale chyba żadne nie zapadnie mi na dłużej w pamięć. Szczerze zaskoczona
poczułam się chyba tylko w przypadku dwóch opowiadań i to nie koniecznie przez
historię samą w sobie. Pierwszy raz przy „Świętym”, bo po prostu nie spodziewałam
się, że o czymś takim może pisać Ćwiek (który szczególnie religijnym
człowiekiem raczej się nie wydaje). Drugi raz przy opowiadaniu o Halloween, dzięki
ciekawostce odnośnie prawa USA, wokół której oscyluje. I… to właściwie tyle.
Przez
swoją długość i lekkość, „Drobinki nieśmiertelności” dobrze sprawdzą się chyba
w komunikacji miejskiej. Tak niewielką książkę łatwo jest wcisnąć do torby, a
większość historii jest na tyle krótka, że sprawdzi się do czytania w
niedługiej trasie.
Na
koniec myślę, że powinnam powiedzieć kilka słów o samym wydaniu. Naprawdę
podoba mi się dodanie mapki przed każdym z opowiadań. Idealnie wpasowuje się
ona w klimat całego zbiorku i pozwala nam łatwiej umiejscowić sobie całą
opowiedzianą przez autora opowieść. Okładka też przyciąga wzrok, choć skłamałabym
mówiąc, że jest jedną z piękniejszych.
Chyba
nie pozostaje mi nic więcej, jak zakończyć te rozważania. Po „Drobinki
nieśmiertelności” polecam sięgnąć osobom uwielbiającym Stany i popkulturę, albo
– po prostu – fanom autora, którzy nie mogą przegapić ani jednej jego książki.
A innym? Cóż, na pewno nie jest to lektura konieczna, ale jeśli nie czujecie
potrzeby, by po nią sięgać… raczej nie ma po co robić tego na siłę.
*
* *
–
Wiesz jak brzmiała puenta tego mojego monologu?
Odwróciłem
się gwałtownie, przestraszony, jakby Mike przyłapał mnie na czymś wyjątkowo
nietaktownym. On jednak patrzył na mnie z zaciekawieniem, a może nawet odrobiną
rozbawienia.
–
Przyznam, że się nad tym zastanawiałem – odparłem.
–
Niedawno zdałem sobie sprawę, że najlepiej z moich podróży pamiętam te chwile,
gdy mówiłem sobie: szkoda, że nie mam aparatu – wyrecytował. Po czym zrobił
pauzę, jakby się zastanawiał, czy naprawdę chce coś jeszcze dodać. Najwyraźniej
chciał. – Niedawno odkryłem, że podobnie mam z twarzami.
Jakoś nie ciągnie mnie to tej książki. Myślę, że mi się nie spodoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Od książki strony
Nigdy nie czytałam żadnej książki tego autora ale zdecydowanie jestem zainteresowana Stanami i ich popkulturą. Wyjazd do Nowego Jorku to jedno z moich największych marzeń, mam nadzieję że kiedyś się spełni :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic Ćwieka, chociaż słyszałam, że jest ceniony i lubiany. Jego książki mają podobno to coś, ale nie czuję, żeby i "Drobinki nieśmiertelności" to coś w sobie miały. Do tego Stanów jakoś specjalnie nie ubóstwiam, więc to zdecydowanie książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJakoś szczególnie mnie nie przekonuje styl tego autora.
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałabym przeczytać jakąś książkę Ćwieka, ale na razie nie mam ochoty ani możliwości. Jednak jeśli kiedyś mnie najdzie ochota to raczej nie zacznę od tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńDo tej książki mnie nie ciągnie. Są lepsze książki Ćwieka. Twój wpis tylko mnie utwierdził w tym przekonaniu.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę, ale niestety mi się nie spodobała :/ Mimo, że lubię twórczość Ćwieka :)
OdpowiedzUsuńNo, specyficzna jest, więc się nie dziwię.
UsuńMoże kiedyś, tak bardziej przy okazji!
OdpowiedzUsuń