Kalkuta,
pierwsza polowa XX-wieku. Na świat przychodzą bliźnięta, osierocone w
tajemniczych okolicznościach. Jedno z nich, chłopiec o imieniu Ben, szesnaście
lat później mieszka w sierocińcu, który wkrótce ma opuścić. Gdy razem z
przyjaciółmi po raz ostatni raz ma wybrać się do Pałacu Północy, ich tajnego
miejsca spotkań, dowiaduje się, ze ściga go mrok przeszłości.
Po
skończeniu pierwszego tomu „Trylogii mgły” nie wiedziałam, czego spodziewać się
po kontynuacji. Historia sprawiała wrażenie zamkniętej, dlatego nie miałam pojęcia,
skąd się wziął ten drugi tom. Prędko jednak sprawa stała się jasna: historia z
„Pałacu Północy” jest zupełnie odrębna, powiązana z poprzednia co najwyżej
klimatem.
Jednak
mimo odrębności tomu drugiego, moje zdanie dotyczące tej książki jest tak czy
siak dość zbliżone. To w miarę przyjemna, nieźle napisana powieść
dziecięco-młodzieżowa, w której jednak nie widzę nadzwyczajnej kreatywności,
czy zupełnie magicznego stylu autora. Ot, książeczka, o której zaraz zapomnę,
bo po prostu wyrosłam już z takiej literatury już dawno temu.
Oczywiście,
czyta się ją w tempie błyskawicznym. Nie dość, że nie jest długa, to prosty
styl, w miarę barwny i nie przynudzający sprawiają, ze można się z nią zapoznać
dosłownie w chwile.
Niemniej,
muszę przyznać bez bicia, ze wole tom drugi od pierwszego. Powód jest bardzo
prosty. Akcja „Księcia mgły” ma miejsce na wsi, chyba gdzieś w Anglii, przy
morzu, przy latarni, a nasi bohaterowie to rodzeństwo i chłopak, którego nie
znają za dobrze. Miejsce jest dość oklepane, a
takie relacje nie wzbudzają we mnie żadnych emocji.
Za
to „Pałac północy”, po pierwsze, zdecydowanie wyróżnia się, jeśli chodzi o
miejsce akcji. Bo ile znacie książek młodzieżowych, których akcja odbywałaby
się w Kalkucie? Ja chyba żadnej. Po drugie, mamy tu paczkę przyjaciół, którzy
razem stawiają czoła niebezpieczeństwu, będąc ze sobą na dobre i na źle. A to
jest motyw, który osobiście bardzo lubię w książkach lekkich i rozrywkowych. Uważam,
ze wprowadza do całości przyjemny klimat, zwłaszcza, jeśli bohaterowie są
dobrze poprowadzeni.
No
dobrze – nie powiedziałabym, aby ta historia doskonale kreowała nasze postacie,
ale robi to w sposób wystarczający, by sprawiło mi to jakąś przyjemność. Choć
autor próbuje każdemu z aż ośmiu bohaterów nadać jakieś konkretne cechy, ja
ostatecznie zapamiętałam trzy główne postacie i może jedną poboczną, a i ja nie
z imienia. Biorę jednak poprawkę na to, ze to powieść młodzieżowa, mająca niespełna
trzysta stron i chyba po prostu nie dalby się od niej wymagać, by analizo wala dogłębnie
psychikę każdej z postaci.
Sama
intryga jest nieco bardziej zagmatwana od tomu pierwszego i mam wrażenie, ze akurat
tutaj „Książę mgły” wygrywa to starcie. Pisarz chciał chyba podumać nad tym, co
dzieje się z nami po śmierci, ale moim zdaniem efekt tego był dość... nijaki. Miałam
wrażenie, ze młodszy czytelnik prawdopodobnie czułby niesmak przy takich
rozważaniach, które są jednak nieco skomplikowane i z którymi w pewnych
momentach może by trudno się utożsamić. Przy książkach dziecięco-młodzieżowych jest
jak z bajkami: ma być prosto i jasno, ale zabawnie i przygodowo jednocześnie.
Tutaj ten mroczny klimat i rozważania autora chyba były zbyt intensywnie
odczuwalne.
Podobnie
jak przy tomie pierwszym, „Pałac północy” jest dla mnie książką bardzo neutralną.
Taka, która polecę młodszym znajomym, bo jako taka nie wypada źle, ale ja sama
raczej do niej nie wrócę. Niemniej, przygodę z seria na pewno zakończę – może z
ostatniego tomu wyniknie dla mnie jakaś naprawdę ciekawa podroż?
* * *
Oto zwierzę najbardziej
do nas podobne. Pełza i zmienia skórę, kiedy ma ochotę. Kradnie i pożera młode
innych gatunków w ich własnych gniazdach, ale nie potrafi stanąć do uczciwej
walki. Wykorzystuje każdą sposobność, żeby śmiertelnie ukąsić, oto jego specjalność.
Fragment „Pałacu północy” Carlosa Ruiza Zafona
Czytałam, dość ciekawa...
OdpowiedzUsuńJa bym chętnie przeczytała tą książkę, zwłaszcza że nigdy nie miałam do czynienia z autorem, a chciałabym to zmienić. :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze niczego nie czytałam tego autora. W tej chwili mam co czytać, ale będę o niej pamiętała, bo wydaje się być ciekawa.
OdpowiedzUsuńNie czytałam niczego Zafona, ale jeśli już, to sięgnęłabym najpierw po inne jego dzieła ;)
OdpowiedzUsuńOd książki strony
Mnie Zafon niestety jakoś nie przekonuje. Chyba nie jest to mój klimat i styl.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Zafon ma na koncie taką książkę. W sumie to jest nawet ciekawie i może okazać się czymś fajnym na rozluźnienie, więc jak wyczaję, to na pewno się zapoznam z tym tomem, bo pierwszego znać nie muszę.
OdpowiedzUsuńMyślałam jakiś czas temu o tej trylogii bo niestety "Cień wiatru" i cała reszta kompletnie nie jest dla mnie, zasypiam z miejsca. Chciałam dać temu autorowi druga szansę i chyba już wiem od czego zacznę :)
OdpowiedzUsuńNo, to zdecydowanie nie jest seria do zasypiania :D
UsuńBardzo fajne i sympatyczna młodzieżówka. Z resztą całą tę młodzieżową trylogię bardzo miło wspominam. Choć już raczej do niej nie wrócę, warto przeczytać raz, przeżyć przygodę, uśmiechnąć się i odłożyć na półkę.
OdpowiedzUsuńMłodszy czytelnik? Ja też bym się źle czuła z tymi rozważaniami, ale w sumie to Zafon... Może bym mu wybaczyła? :D
OdpowiedzUsuńA mi się całkiem podobała, fajna lektura na niedzielny wieczór!
OdpowiedzUsuń