piątek, 4 maja 2018

Tryjon: Młoda dziewczyna w świecie umarłych


Mila zawsze była inna: często pojawiały się jej luki w pamięci i często nagle trafiała do dziwnych miejsc. Po śmierci trafia do Tryjonu, gdzie dowiaduje się, że popełniła zbrodnie, której nie pamięta.

  
„Tryjon” przyciąga wzrok praktycznie od razu – kolorowa okładka i jej całkiem ciekawy projekt sprawiają, że trudno przejść obok niej zupełnie obojętnie. Ta polska powieść dla młodzieży nie jest pozycją wyjątkowo typową w swojej kategorii: wszak opowiada o śmierci w iście fantastyczny sposób. Na ile jednak to autorce się udało?
Zacznijmy może pozytywnie, od zalet „Tryjonu”. Przede wszystkim sam pomysł na historię w przypadku książek dla tego przedziału wiekowego jest dość unikatowy. Mamy historię opowiadającą o życiu po życiu i to w sposób stosunkowo poważny. Na dodatek Melissa Darwood wykorzystuje ten pomysł, by poopowiadać trochę o raczej trudnych tematach, dzięki którym młodzi czytelnicy mogą utożsamić się z głównymi bohaterami.
Pojawiający się wewnątrz wątek miłosny jest też raczej dość subtelny, delikatny. Mila to nie jest postać, która widząc chłopaka od razu pragnie tylko znaleźć się z nim w łóżku. Wprawdzie żałuję, że – tak jak w przypadku „Marzyciela” Taylor – autorka zdecydowała się jednak w pewnym momencie zrezygnować z niewinności tej relacji, ale podejrzewam, że poza mną nikt nie będzie na to narzekał.
Poza tym choć styl autorki zdecydowanie jest lekki to przy okazji nie wydaje się tak pusty i suchy, jak w przypadku tłumaczeń: daleko wprawdzie jej do mistrzów w tej dziedzinie i na pewno nie jest to najbardziej soczysta polszczyzna, z jaką się spotkałam, ale tak czy siak wypada lepiej, niż tłumaczenia.
Tytuł: Tryjon
Autor: Melissa Darwood
Liczba stron: 320     
Gatunek: młodzieżowe fantasy
Wydanie: SQN, Kraków 2018
 Ogólnie więc rzecz biorąc, oceniając „Tyrion” po prostu jako powieść młodzieżową, muszę przyznać, że… nie jest źle. Naprawdę: nie mamy tu raczej szkodliwych treści, pomysł na historię wyróżnia się spośród innych, a całość jest opowiedziana całkiem sprawnie. Jeśli więc teraz sądzicie, że to książka dla Was po prostu po nią sięgnijcie. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie ponarzekała na książkę dla młodzieży, prawda?
Wróćmy więc na chwilę do samego stylu autorki. Bo choć pisze i lekko, i ciekawiej niż mają to w zwyczaju osoby zajmujące się tłumaczeniami to do ideału jednak trochę jej brakuje. Przede wszystkim to, co rzuciło mi się w oczy na początku powieści, to raczej nieumiejętnie poprowadzona ekspozycja świata przedstawionego. Większości rzeczy o nim dowiadujemy się raczej z topornych dialogów, w których doskonale widać, że właśnie pokazanie nam uniwersum było celem zaistnienia ich. Ponadto ta „łopatologiczność” pojawiła się także w kilku innych miejscach. Gdy Mila spotyka na swojej drodze różne postacie, te zwykle siadają i opowiadają historie. Już samo to wygląda raczej sztucznie, przypominając te nudne questy z gier, które musisz przejść, by historia ruszyła dalej. Przy tym jednak zwykle dostajemy też jakiś moralizujący tekst, powiedziany bardzo, bardzo dosłownie… I choć nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie w trakcie lektury (zwłaszcza, że przez bycie młodzieżówką „Tryjon” dostał ode mnie taryfę ulgową) to nie zmienia to faktu, że jednak brakuje tu pewnego dopracowania.
Drugą sprawą, która uderzyła mnie w trakcie lektury – i to chyba mocniej – jest pewna sprawa dotycząca bohaterki. Widzicie, Mila jest postacią mniej więcej w moim wieku. Na dodatek ma pewne cechy wspólne z nastoletnią mną: raczej nie jest bardzo kontaktowa i spędza sporo czasu w sieci. Wprawdzie nigdy nie byłam aż tak niepewna siebie i aż tak zamknięta w sobie, jak ona, ale po prostu dzięki temu wiem mniej więcej, jak taka osoba się czuje i jak mogła w tym Internecie funkcjonować. Dlatego zdębiałam, gdy przeczytałam, że ona i pewien chłopak „zakochali się w swoich awatarach”, tak, jakby grali w głupią grę z „Sali Samobójców”, czy… coś takiego.
Awatar to obrazek profilowy. Doskonale wiem, że czasem takie miano nadaje się postacią, które są odgrywane przez gracza, ale raczej ma to miejsce w filmach, albo właśnie – książkach – których autorzy nie odrobili dobrze pracy domowej. W rzeczywistym życiu jednak awatar w takiej formie po prostu nie występuje. Nie da się w nim zakochać… chyba, że autorka miała na myśli to, że bohaterzy ustawili sobie na profilówkach postacie z anime i to właśnie w nich się zadurzyli? Niby jest to drobna sprawa, ale właśnie przez takie drobne szczegóły historia traci na wiarygodności.
[SPOILER Z PIERWSZEJ POŁOWY KSIĄŻKI] Na dodatek czytając „Tryjon” przez sporą część czasu miałam skojarzenia z filmem „Split”, w którym – tak jak i tu – głównym motywem jest rozszczepienie jaźni bohatera. Miałam wrażenie, że autorka albo miała bardzo podobny pomysł do reżysera (kto wie, może ich reascherch po prostu wyglądał podobnie), albo bardzo mocno się nim inspirowała. Mamy tu naprawdę sporo punktów wspólnych. Poza samym motywem każda z osobowości ma pewne umiejętności związane tylko ze swoim charakterem, co było bardzo typowe dla wspomnianego przeze mnie filmu. Przy okazji i w jednym, i w drugim dziele pojawia się wątek osobowości będącej małym dzieckiem. To jednak, co zdecydowanie różni „Split” od „Tryjonu” jest fakt, że w tym pierwszym o chorobie bohatera opowiada nam lekarka. W powieści Darwood robi to jedna z postaci. Po pierwsze, w tym przypadku jest to więc o wiele mniej wiarygodne. Po drugie, wracamy tu znowu do łopatologicznego wyjaśniania wszystkiego czytelnikom… [KONIEC SPOILERA].
Koniec końców, nie oceniam „Tryjonu” bardzo źle: czytało mi się tę lekturę stosunkowo przyjemnie, a w swojej kategorii naprawdę wypada całkiem sensownie. Niestety, dalej nie jest to ten poziom młodzieżowej powieści fantasy, którego sama szukam i który sprawiłby, że nie chciałabym książki odłożyć ani na chwilę.


* * *

Nasza osobowość to glina, emocje to woda. Woda stanowi spoiwo dla gliny, sprawia, że dzięki niej budulec staje się plastyczny i ułatwia formowanie trwałych przedmiotów. Wypierając emocje, pozbawiamy się spoiwa, dzięki któremu stanowimy całość. Im mniej wody, tym glina jest mniej podatna na formowanie, aż w końcu kruszeje i się rozpada - na dwa, trzy, a może nawet więcej kawałków.
Fragment „Tryjonu” Melissy Darwood




Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl


14 komentarzy:

  1. Skoro piszesz, że nie jest tak źle, to z chęcią przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, w sumie to mnie nawet zainteresowała ta książka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem czy chciałabym ją przeczytać. Widziałam wiele zdjęć tej książki, ale nie czytałam opinii, która w 100% by mnie zachęciła. Więc póki co po prostu odpuszczę ją sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dłuższego czasu rzadko sięgam po młodzieżówki bo mnie nie wciągają ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygrałam te książkę w konkursie więc na pewno przeczytam.

    Pozdrawiam
    zksiazkanakanapie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony - myślałam, czy by jej nie przeczytać, ale teraz sama już nie wiem. To chyba nie najlepszy czas na taką lekturę... 😑Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam już kilka pozytywnych opinii na temat tej książki, ale właśnie wylałaś mi kubeł zimnej wody na głowę i zaczęłam się zastanawiać, czy ją czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mnie ciekawi ta książka! Mam ją już na półce i niedługo biorę się za czytanie! :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama fabuła wydaje się być bardzo ciekawa. Szkoda, że z poziomu lektury nie jesteś zadowolona :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaciekawiłaś mnie tą recenzją, więc będę mieć na uwadze ten tytuł!

    OdpowiedzUsuń
  11. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad przeczytaniem tej książki i niewiele mi pomogłaś, wiesz? Mam te same obawy, co wcześniej. Znaczy OK, fajnie, że styl jest w miarę i szkoda, że relacja między bohaterami się zmienia, ale przeżyłabym, gdyby nie fakt, że strasznie nie lubię naciągania w przedstawianiu świata. Pamiętam, że to był jeden z moich największych zarzutów wobec Czasu żniw, gdzie nawet podczas snu postaci objaśniały bohaterce funkcjonowanie świata.

    Zastanawiam się, czy w tym wypadku, o którym piszesz, awatary nie mogłyby służyć jako krótkie określenie całokształtu wizerunku, jakie bohaterowie stworzyli dla siebie w sieci, czyli np. avatar, nick, miejsca, w których się udzielają, sposób wypowiedzi, "przekazywanie siebie" podczas rozmowy i ogólny wydźwięk wynikający z komunikacji zapośredniczonej. Może autorka nie znalazła lepszego określenia na takie "funkcjonowanie w sieci"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konstrukcja świata sama w sobie nie jest jakaś tragiczna. Gorzej z ekspozycją, która wypada po prostu nieelegancko.
      Niby można się takich rzeczy domyślać i tak to interpretować, ale po co tak kombinować? A wystarczyło napisać, że bohaterowie spędzali godziny, rozmawiając, a oczywistym następstwem czegoś takiego jest budowa jakiejś więzi.

      Usuń
  12. Ja już mam w planach tę książkę, także na pewno przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Słyszałam już tyle o tej książce, że sama jestem bardzo ciekawa tego, co autorka ma do zaoferowania. Mam nadzieję, że się nie zawiodę!
    Pozdrawiam serdecznie.
    Martyna z bloga Ksiazkowystworek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony