poniedziałek, 15 października 2018

Ładunek (2017): Ratując dziecko przed apokalipsą



W Australii wybuchła epidemia: ludzie zmieniają się w zombie. Andy (Martin Freeman) zostaje zarażony wirusem; ma czterdzieści osiem godzin, aby znaleźć opiekę dla swojej córeczki, Rosie (Lily Anne McPherson-Dobbins, Marlee Jane McPherson-Dobbins).


Filmy o zombie raczej niczym nie zaskakują. Zwykle post-apokalipsa tego typu wypada bardzo schematycznie, choć jednocześnie daje sporo frajdy: w końcu przyjemnie chrupie się popcorn w kinie, oglądając ludzi pożeranych przez bezmózgie potwory. „Ładunek” jest jednak filmem wyróżniającym się na tle innych produkcji tego typu. Nie ma wielkiego budżetu. Jego akcja nie polega na ratowaniu świata. Nie ma wielu scen z zombie, a poza Martinem Freemanem w obsadzie brakuje gwiazd. A jednak przy tym jest naprawdę niezłą produkcją.
„Ładunek”  (2017)
ang. „Cargo”
reż. Yolanda Ramke, Ben Howling
post-apokalipsa
Już same zdjęcia potrafią wzbudzić podziw. Piękny krajobraz Australii przedstawiony jest w pełnej krasie. Niby nudny, niby stepowy – a jednak naprawę zachwyca. Wybór tak nietypowego miejsca na przedstawienie apokalipsy zombie to moim zdaniem dobre posunięcie: nie raz widzieliśmy już te stworzenia w miejskim otoczeniu, dzięki czemu ten dość pusty rejon jest miłą odmianą.
Poza tym „Ładunek” przedstawia nam świat w naprawdę ciekawy sposób. Żadna postać nie mówi tu do drugiej: „Ej, nie idź tam, bo ugryzie cię zombie, co sprawi, że za dwa dni będziesz jednym z nich”. Oj nie! Ten film po prostu każdy z tych elementów nam pokazuje, nie wyjaśnia. Dlatego warto uważnie go oglądać po to, by wyłapać wszystkie smaczki związane z funkcjonowaniem zombie w świecie przedstawionym.
Jednak to nie rzeczy wymienione przeze mnie sprawiają, że „Ładunek” prezentuje się tak dobrze. Tu najważniejsze skrzypce gra historia. Historia, która teoretycznie opowiada o zombie, w praktyce jednak jest opowieścią o ojcu, który ponad wszystko chce ocalić życie swojej malutkiej córeczce. Martin Freeman w roli głównej wypada naprawdę ciepło i najzwyczajniej w świecie nie da mu się nie kibicować.
Ten wątek nie jest jednak jedynym, który w filmie się pojawia. Drugi dotyczy Thoomi (Simone Landers), inteligentnej aborygeńskiej dziewczynki, która musi jakoś w tym świecie sobie poradzić. Niestety, w tym przypadku mam do „Ładunku” drobne zarzuty: sceny z nią początkowo pojawiają się zupełnie losowo, jakby bez celu, a jej wątek w pewnym momencie nagle przeskakuje do zupełnie innego momentu. Na szczęście gdy obydwie historie splatają się, film odzyskuje równowagę.
„Ładunek” naprawdę polecam – i to nie tylko fanom zombie. To po prostu dobrze nakręcony film, który wnosi coś do tego typu opowieści powiew świeżości.


Ponadto, jeśli nie macie czasu, albo nie jesteście do tej historii przekonani, na Youtube (oraz powyżej oczywiście) możecie znaleźć krótkometrażowy film tych samych twórców i pod tym samym tytułem: „Cargo” z 2017 roku to po prostu rozszerzenie tej opowieści.

5 komentarzy:

  1. Bardzo interesujący opis. Zaciekawiłeś mnie i z chęcią obejrzę ten film. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, naprawdę ten film mnie zaciekawił. Na pewno sobie obejrzę w wolnej chwili :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę musiała obejrzeć :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia i fakt, że w filmie jest Martin Freeman brzmi super, ale chyba nie przemogę się żeby zobaczyć film, w którym są zombie :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zombie w gruncie rzeczy nie są głównym tematem filmu. ;)

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony