piątek, 19 października 2018

Jumanji: Przygoda w dżungli (2017): Gdybyś utknął w grze

Czwórka przyjaciół odkrywa starą grę. Ta przenosi ich do swojego wnętrza i wymusza na nich przejście poziomu.
„Jumanji: Przygoda w dżungli” to kontynuacja filmu z 1995 roku. Niestety, nie pamiętam, bym kiedykolwiek oglądała tą „oryginalną” część: w jakiś sposób ominęła mnie ta przyjemność. Za to kontynuacje z roku 2017 poznałam całkiem niedawno i… muszę przyznać, że jaki film familijny całkiem nieźle się sprawdza.
„Jumanji: Przygoda w dżungli”  (2017)
ang. „Jumanji: Welcome to the jungle”
reż. Jake Kasdan
film familijny, przygodowy, fantastyczny

No właśnie: film familijny. To w tym przypadku słowa-klucze. To nie jest dzieło, które traktuje siebie w pełni poważnie. Druga część „Jumanji” ma przede wszystkim podobać się dzieciom, a przy tym nie sprawiać, że dorosła osoba przeżywa katorgi w trakcie oglądania. I tak z resztą jest, a przynajmniej to podejrzewam, bo jednak do dziecka trochę mi daleko.
Mamy tu do czynienia z czwórką bohaterów: Spencerem (Dwayne Johnson), Fridge (Kevin Hart), Brethany (Jack Black) i z Marthą (Karen Gillan), którzy przenosząc się do świata gry trafiają do wygenerowanych postaci, których postura i umiejętności zupełnie różnią się od ich naturalnych.
I tak Spencer jest liderem grupy, choć w świecie rzeczywistym jest najzwyczajniej w świecie nerfem. Fridge, z przystojniaka zmienia się w czarnoskórego pomagiera. Piękna i wysportowana Brethany zmienia się w pana naukowca z dużym brzuchem, a nieśmiała Martha – w piękność, której specjalnością jest taniec i sztuki walki. To przemieszanie sprawia, że muszą się zmierzyć z wyzwaniami, o których nigdy wcześniej nawet nie myśleli, a przy okazji jest powodem do wielu żartów. Część z nich wychodzi całkiem nieźle, część – nieco gorzej, ale przy tym film jest przez cały czas na swój sposób uroczy.
Nie mamy tu skomplikowanej historii: akcja „Jumanji: Przygoda w dżungli” wprawdzie gna do przodu, ale jednocześnie jest przewidywalna i raczej niezaskakująca. Miałam czasem wrażenie, że wszystko jest szyte bardzo grubymi nićmi, które rzucają się w oczy w trakcie oglądania. Niemniej… w dalszym ciągu ten film po prostu całkiem sympatycznie mi się oglądało: nie był wprawdzie dziełem wspaniałym i ponadczasowym, ale nie uważam czasu spędzonego na nim za zmarnowany.
Poza tym miłym zaskoczeniem było dla mnie zobaczenie w filmie Nicka Jonasa: muzyk, który wybił się dzięki współpracy z Disney’em całkiem dobrze poradził sobie w swojej roli, zwłaszcza, że to był chyba jego pierwszy występ w tak głośnej produkcji (która nie byłaby „Camp Rockiem”).
Jeśli szukacie bardzo lekkiego filmu, którego możecie obejrzeć całą rodziną to kontynuacja „Jumanji” może okazać się dobrym wyborem. Zwłaszcza, że mimo wszystko stara się przekazywać raczej dobre (choć oczywiste) wartość.


5 komentarzy:

  1. Zgadzam się... to lekki i niewymagający film ale przyjemny. Również nie poczułam aby zmarnowała przy nim czas - miło go spędziłam. To takie inne "Jumanji" od tego z Williamsem ale przyjemne. I mam wrażenie, że jest to pozycja do której za jakiś czas można wrócić (mimo znajomości fabuły) i równie przyjemnie spędzić czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem na tym filmie z Fejwsi, tłumaczenie na Polski nie było idealne (nie da się niektórych przetłumaczyć 1 do 1) ale wciąż na dobrym poziomie.
    Plus naprawdę dobrze się bawiliśmy i było czuć że to wciąż jest stare dobre Jumanji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja oglądałam tę "oryginalną" wersję i jakoś mi nie przypadła do gustu, stąd jakoś nie mam ochoty na ten film ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno go obejrzałam i... był tak fajny że zamierzam ponownie :D Nawet się uśmiechałam, rozumiałam niektóre teksy żartobliwe a jeszcze nawet całkiem dobra fabuła. Stwierdzam, że rożni się dość mocno od Jumanji ale... zabawa przednia więc tytuł warty dla mnie do zapamiętania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie oglądałam tego filmu, ale będę o nim pamiętać i chętnie go zobaczę. :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony