czwartek, 11 października 2018

Podręcznik perswazji: Studenckie notatki w formie naukowej literatury


Perswazja nas otacza: można ją znaleźć we wszystkich stosunkach międzyludzkich, od tych najbardziej prywatnych, do wszelkiego rodzaju reklam i publicznych przemówień. Jakie są jednak jej konkretne techniki?



Tytuł: Podręcznik perswazji*
Liczba stron: 232
Gatunek: literatura naukowa
Wydanie: Onepress, Gliwice 2018
Czytałam i słuchałam na uniwersyteckich wykładach nieco o retoryce, o manipulacji, czy o prowadzeniu firm pod kątem wizerunkowym. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się jednak, abym miała bezpośredni „kontakt naukowy” z perswazją: nie czytałam niczego z czymś takim w tytule, nie byłam też na żadnych wykładach, czy prelekcjach, które miałaby bezpośrednio niej dotyczyć. Dlatego uznałam, że „Podręcznik perswazji” Mateusza Grzesiaka może dobrze sprawdzić się, jako sprawdzenie mojej wiedzy, czy możliwość douczenia się. Gdy jednak książka do mnie doszła, złapałam się za głowę, mając po prostu ochotę pytać się wszem i wobec: „Co to k***a jest?”.
Naprawdę, nie przesadzam. Nie należę do osób, które bardzo mocno szastają przekleństwami, ale po prostu bardzo zdziwiło mnie to, co dostałam. „Podręcznik perswazji” (umyślnie nie posługuję się całym, długim tytułem) najzwyczajniej w świecie przypomina żart. Książka nie jest długa: ma nieco ponad dwieście stron. Niemniej, to normalne przy literaturze tego typu. Normą jednak jest też niewielka czcionka, dość duża ilość literek oraz raczej naukowy styl treści. „Podręcznik perswazji” wymyka się jednak wszelkich schematom. Czcionka jest olbrzymia, literek niemal w nim nie ma, a o jakimkolwiek stylu po prostu trudno mówić.
Po niedługim wstępie otwieramy powiem magiczny rozdział „techniki”, w którym autor już właściwie do końca książki przedstawia nam właśnie je, ale w sposobie najuboższym z możliwych. To, co od razu się rzuca w oczy to właśnie wspomniany przeze mnie brak liter. Każda „lewa” kartka książki jest po prostu pusta, z miejscem na notatki. Po prawej zaś mamy bardzo „głęboki” opis przedstawionej techniki, który zawiera: teorię (składającą się z dosłownie kilku zdań), praktykę (czyli jeden, bardzo skrótowy przykład jak praktycznie wykorzystać metodę) oraz przykłady (zwykle 2-4, w formie zdań wyjętych z dialogu i kontekstu). I właściwie to tyle: oto cały nasz „Podręcznik perswazji”.
Gdy zaczęłam „wgłębiać” się w techniki przedstawione przez autora prędko odkryłam, że ja właściwie zdecydowaną większość z nich już znam. Jeśli nie poznałam jej z książki Roberta Cialidiniego „Wywieranie wpływu na ludzi” (która dla laika sprawdzi się o wiele lepiej od tego tytułu, bo jest po prostu opisowa i dość emocjonalna) to miałam ją na uniwersyteckich zajęciach z retoryki, albo innego podobnego przedmiotu. Jednocześnie większość z tych technik to rzeczy, o których każdy z nas właściwie wie i potrafiłby je przeanalizować bez znajomości odpowiedniego nazewnictwa. Jedynie wielu z nas po prostu zapomina, by się czasem zatrzymać i pomyśleć nad tym, jak przebiega międzyludzka komunikacja.
W trakcie lektury naszła mnie jeszcze jedna myśl. W większości przypadków autor mógłby kompletnie zrezygnować z działu „teoria”. Wiele z tych technik to rzeczy bardzo, bardzo proste, których nazwa już wyjaśnia, o co w tym chodzi (a ewentualny przykład mógłby jedynie nam wyraźnie pokazać, że faktycznie o to chodzi), a sam opis potrafi być na tyle niekonkretny, że w chwili, w której czytałam go drugiej osobie znającą tą technikę na głos nie podając jej nazwy mój odbiorca nie był w stanie powiedzieć o co w tym chodzi.
To książka, która w swojej formie przypomina mi notatki studenta na egzamin, czy to z retoryki, czy z perswazji, a nie wygląda na odrębne, naukowe dzieło. Brakuje mi w niej właściwie wszystkiego. Dokładnej analizy perswazji i manipulacji, zastanowienia się nad tym tematem. Rozwinięcia technik. Faktycznego pokazania, jak wpływają na nas i jak możemy je wykorzystać. Jeden przykład to niestety zwykle za mało. Gdy czytałam wspomnianą już przeze mnie książką Cialdiniego miałam wrażenie, że właśnie tych opisów jest wręcz za dużo, ale jak widać: zupełne pozbawienie ich książki to też nie jest dobra droga.
Naprawdę nie mam pojęcia dla kogo może to być dobra lektura. Dla studentów? Nie, student nauk społecznych, czy humanistycznych już będzie rzeczy podane przez Grzesiaka wiedział. Marketingowca? On też będzie miał to wszystko w jednym palcu. Osoby, która chce dowiedzieć się czegokolwiek w tym temacie, co nigdy nie miała z nim styczności? Nie sądzę, aby taka „wyliczanka” technik faktycznie jej pomogła. Być może faktycznie to tytuł, który sprawdzi się jako repetytorium dla studentów, zwłaszcza biorąc ilość miejsca na notatki, ale wydaje mi się, że taniej wyjdzie po prostu wydrukowanie sobie definicji podanych na zajęciach.
Oczekiwałam, że z tego tytułu po prostu się czegoś dowiem, albo przynajmniej przeczytam jakąś ciekawą, błyskotliwą myśl, coś, co zapadnie mi na dłużej w pamięć. A jednak – mam wrażenie, że nie dowiedziałam się absolutnie niczego. Że ta książka bardziej przypomina w swojej formie dziennik, albo notatnik z ciekawostkami, a nie faktyczne dzieło o naukowej wartości. Nie polecam, chyba że kogoś w jakiś sposób naprawdę fascynuje forma, w jakiej autor postanowił pisać o perswazji.

*Pełny tytuł książki: „Podręcznik perswazji. Najskuteczniejsze metody przekonywania innych i świadomej ochrony przed manipulacją”.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!

Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

12 komentarzy:

  1. Miałam okazję być na wykładach pana Grzesiaka i na żywo jakoś tez zbyt ciekawie nie opowiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, bo właśnie słyszałam, że je prowadzi i że jest dość znany w "kręgu" i social mediach. Ja się nim głębiej nie interesowałam.

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc po Grzesiaku spodziewałam się czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bibliotekarzem i jakiś czas temu dostałam do opracowania tę książkę. Przeglądając ją, zwróciłam uwagę na to, co Ty napisałaś w tej recenzji, że to raczej zbiór notatek, niż podręcznik. W ogóle te książki z serii OnePress, moim zdaniem, nie są jakoś porywające i specjalnie przydatne ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że to nie tylko moje wrażenie. Cóż, przynajmniej wiem po co nie sięgać.

      Usuń
  4. Cóż, dzięki wielkie za ten wpis, potwierdza to tylko moją opinię o tym panu, jako o oszołomie rzucającym pustymi frazesami. Jakiś czas o tym panu pisał Tygodnik Powszechny:
    https://www.tygodnikpowszechny.pl/grzesiak-czyni-cuda-146428
    Niestety, taką tendencję do pisania w takim skrócie, można dostrzec nie tylko na tym polu, sam się z tym spotkałem w przypadku popularyzacji fizyki (jasne, wiem,  że tu trzeba mocno upraszczać, ale czasem to zdąża do granic przesady).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście o tym panu nie wiedziałam nic, dopóki nie dotarła do mnie ta książka i zdecydowanie nie wygląda mi na faceta, z którym chciałabym spędzić chociaż chwilę. Mam wrażenie, że prędzej czy później książka trafi do mojej lokalnej biblioteki. XD
      Nie czytam wielu takich tytułów i z czymś takim jeszcze nigdy się po prostu nie spotkałam. Wg. wydawnictwa (odpisało mi na Instagramie) to wolne miejsce służy do wypełniania zadań, bo to ponoć podręcznik z ćwiczeniami, tylko ja osobiście tych "ćwiczeń" nie widzę. Mam tylko nadzieję, że takie tytuły jak ten będą szybko piętnowane przez recenzentów.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy to rozsądne zatruwać takim rakiem lokalną bibliotekę, jeszcze ktoś to przeczyta xD. Chociaż, jaka na wypocina coacha, to chyba jeszcze nie najgorzej :P.
      Zaś co do recenzentów, to oby tak było, ale niestety wypociny tego rodzaju autorów są dzisiaj popularne i łatwo zgarniać im kasę na ludzkiej naiwności.
      Ale zmobilizowałaś mnie, zbieram się, by zacząć pisać recenzję pewnego bzdeta, chociaż z zupełnie innej dziedziny ;)

      Usuń
    3. Do czytania średnio się to w ogóle nadaje, ale może sprawdzić się jako dodatek do bibliografii w pracy naukowej, a to czasami jest naprawdę cenne. XD
      Z tym, że jeśli ktoś kupuje co popadnie i nie sprawdza opinii, bo "moda" to... no cóż, wychodzę z założenia, że to już nie mój problem - sama staram się mówić o takich rzeczach, jak tylko mogę, a całego świata nie zmienię. Mam nadzieję tylko, że w tym przypadku inni recenzenci, którzy ten tytuł dostali (a wiem, że tacy są) nie napiszą opinii z oceną 10/10, bo ta książka pod żadnym kątem na to nie zasługuje.
      Powodzenia w takim razie. :D

      Usuń
  5. Będę unikać tej książki :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  6. Skoro nie polecasz, to nie będę sobie zawracała głowy tą pozycją. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że jak pierwszy raz zobaczyłam tę książkę to całkiem mnie zaciekawiła, ale po Twojej recenzji w ogóle straciłam ochotę żeby po nią sięgać.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony