Bon
na 100zł w księgarni. Książki, które chce już są w koszyku, ale brakuje mi tych
7zł, by zużyć go w całości. Więc szukam i grzebię czegoś za grosze, co może
mnie zainteresować. Padło na „Judasza wyzwolonego”. Myślałam, że to niezły
wybór, ale gdy zabrałam się za lekturę zaczęłam pluć sobie w brodę. A mogła
wziąć jakiś lekki, głupiutki romansik, który byłby przynajmniej śmieszny! Meh,
zawsze muszę sobie utrudniać życie <3 No ale nic – książka przeczytana, więc
recenzja musi być!
Tytuł: Judasz wyzwolony 1. Śledztwo
Tytuł serii: Judasz wyzwolony
Numer tomu: 1
Autor: Peter F. Hamilton
Liczba stron: 612
Gatunek: space opera
Po
stuleciach potajemnego manipulowania ludzkością Gwiezdny Podróżnik zdołał
sprowokować wojnę mającą doprowadzić do zniszczenia Wspólnoty Międzyukładowej.
Niemniej dzięki głównemu śledczemu Pauli Myo elita polityczna w końcu
przyznała, że obcy istnieje naprawdę. Zawiązano sojusz mający umożliwić
wytropienie tajemniczej i przerażającej istoty. Wróg zawładnął już jednak
dziesiątkami światów Wspólnoty. Flota użyła superbroni, która powinna
rozstrzygnąć o losach wojny, okazało się jednak, że przeciwnik dysponuje bronią
równie potężną. Admirała Kime'a dręczy pytanie, skąd obcy mogli ją wziąć. Czy
to możliwe, by agenci Gwiezdnego Podróżnika zinfiltrowali supertajny projekt
Wspólnoty? A może prawda jest jeszcze gorsza?
(opis
z lubimyczytać.pl)
Uwielbiam
space operę: to zwykle lekkie historie, które bazują nie tyle co na fabule, a
relacji kilku bardzo charakterystycznych postaci, których po prostu nie da się
nie lubić. Widząc na okładce „Judasza wyzwolonego” informacje, że to „bestseller”
i książka z tegoż podgatunku science-fiction byłam do niej nastawiona naprawdę
bardzo pozytywnie. Liczyłam, że lektura
zapewni mi dobrą zabawę na kilka wieczorów. A potem... potem zaczęłam czytać.
Początkowo
zauważyłam, że narracja prowadzona jest dość chaotycznie; nie za bardzo
rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi, ale brnęłam dalej, licząc, że autor
jakoś to naprawi. Niestety, potem zamiast lepiej było tak samo, albo nawet gorzej
i ostatecznie te ponad sześćset stron było dla mnie po prostu udręką.
Przede
wszystkim miałam wrażenie, że to nie początek, a sam środek historii, mimo że
sprawdzałam w wielu miejscach i ze wszystkich wynikałoby, że to jest tom
pierwszy. Autor często zakładał, że czytelnik o czymś już wie i tego po prostu
nie tłumaczył, dlatego cały czas mam podejrzenie, że coś zawaliłam z
kolejnością czytania... Jeśli rzeczywiście tak jest, możliwe, że moja opinia
nie jest do końca uzasadniona, bo nie łatwo oceniać coś, czego się po prostu
nie rozumie, prawda?
Nie
zmienia to jednak dwóch olbrzymich wad tej powieści.
Pierwsza
to nadmiar opisów. Naprawdę, jest ich tu od groma i większość można pominąć,
nie tracąc nic z historii; próbowałam się w nie wgryźć, ale były tak nudne, że
po prostu nie byłam w stanie tego zrobić. Jeśli doda się do tego fakt, że nie
jestem największą fanką science-fiction, a treść dotyczy często właśnie jakiś
super-urządzeń, albo obcych to były dla mnie po prostu katorga, a nie tylko
nudną męczarnią.
Drugi
problem? Postacie. Jest ich od groma, żadna nie jest wyrazista i żadna nie jest
ciekawa. Mieszają się ze sobą, są płaskie, nieistotne, przynajmniej dla mnie,
często również irytujące. To sprawiło, że ta powieść nie miała dla mnie
zupełnie nic ze space opery, którą bardzo polubiłam.
Jak
już pewnie się domyślacie, również świat przedstawiony i sama fabuła nie była
dla mnie czymś porywającym. Historia przez zupełny brak bohaterów była po
prostu nudna i w wielu momentach średnio zrozumiała, a uniwersum wygląda dla
mnie zupełnie losowo. Tak, jakby ktoś uznał, że hej, robimy przyszłość. Wrzućmy
do niej SI, miliard planet zamieszkanych przez ludzi, nieśmiertelność i obcych,
którzy będą próbować nas zniszczyć. Bez głębi, bez pomyślunku; ot, taki sobie
luźny, nieistotny pomysł.
Szczerze
próbowałam przez to przebrnąć z uśmiechem na twarzy, ale niestety: nie udało mi
się. Lektury nie polecam – chyba, że ktoś mnie wyprowadzi z błędu i to naprawdę
był środek jakiejś serii...? Bo ja naprawdę mam wrażenie, że tak rzeczywiście
jest i moja opinia jest tak negatywna, bo nie rozumiem całokształtu świata.
Tym razem bez cytatu: wybaczcie, ale aż mi się nie chce w tej książce grzebać.
Tym razem bez cytatu: wybaczcie, ale aż mi się nie chce w tej książce grzebać.
Mhm pierwszy raz widzę tę książkę, więc Ci nie pomogę.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu że przeczytałaś tyle stron, skoro ci się nie podobało :)
OdpowiedzUsuńO rany, szkoda, że tak mocno Ci nie podpasowała. :(
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Ech, to przykre, że trafił Ci się nieudany zakup (no, nie do końca, skoro miałaś bon, ale wiadomo, o co chodzi), ale niestety - zdarza się i tak. Oby jak najrzadziej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
>chyba, że ktoś mnie wyprowadzi z błędu i to naprawdę był środek jakiejś serii...?<
OdpowiedzUsuńMogę odpowiedzieć po ponad trzech latach. Tak, to czwarty (!) tom cyklu. Kolejno idą:
Gwiazda Pandory. Ekspansja
Gwiazda Pandory. Inwazja
Judasz Wyzwolony. Pościg
Judasz Wyzwolony. Śledztwo
Potem jest (wydana już przez Maga) Pustka, w trzech tomach:
Pustka. Sny
Pustka. Czas
Pustka. Ewolucja
I potem są (wydane znowu przez Zyska) Kroniki:
Otchłań bez snów
Noc bez gwiazd
Więc zaczęłaś czytać w połowie drugiej powieści cyklu :D
Właściwie to już się zdążyłam zorientować. Nawet chyba recenzowałam "Otchłań bez snów" i to przy niej mnie oświeciło. Ale ona też mi kompletnie nie siadła - "Noc bez gwiazd" mi leży i nie wiem, co z nią zrobić. XD
UsuńPodchodziłem do Hamiltona jak pies do jeża. Ale tylu mi go zachwalało, że w końcu kupiłem w tym miesiącu "Dysfunkcję rzeczywistości". Ocena: po przeczytaniu pierwszego tomu "Dysfunkcji" kupiłem wszystko Hamiltona, co jest dostępne, czyli łącznie w listopadzie przybyło mi trzynaście (tfu, na psa urok :D) książek jego autorstwa. Niestety, "Gwiazda Pandory, Inwazja" i obie części "Widma >Alchemika<" są nie do kupienia, przemęczę się z ebookami.
UsuńMoże gdybym zaczęła od początku... ale czuje się tak zrażona, że przynajmniej na kilka(naście) lat raczej dam sobie z nim spokój niestety. Ja przy tym drugim podejściu podeszłam bardzo neutralnie, a i tak po prostu mnie nużył.
Usuń