Nadrabiania
starej fantastyki ciąg dalszy! Spokojnie, liczę na to, że niedługo znów „zmienię
płytę”, jak to u mnie zwykle bywa :) Ale musicie przyznać, że sam tytuł tejże
książki może przyciągać! Niestety, w trakcie czytania mój egzemplarz trochę się rozleciał, co widać na zdjęciach... niestety, to częsta przypadłość starych książek.
Tytuł: Taktyka błędu
Tytuł serii: Childe
Numer tomu: 1
Autor: Gordon R. Dickson
Liczba stron: 270
Gatunek: science-fiction
Cletus Grahame opracował
wyjątkową taktykę, która ma zapewniać zwycięstwo każdemu, kto ją stosuje. By
sprawdzić ją w praktyce wybiera się na Kultis jako oficer sił sprzymierzonych.
Wykorzystując swój spryt i rozum próbuje osiągnąć sukces.
W
latach 90. polski rynek wydawniczy nadrabiał zaległości, wydając olbrzymią
ilość zagranicznej fantastyki, która wcześniej przez PRL nie mogła się u nas
pojawić. „Taktyka błędu” to jedno z „dzieci” tego okresu: to początek serii
wydany w latach 70., który polskie półki zasilił w 1991 roku, niemniej, od tego
czasu seria nie doczekała się wznowienia. A szczerze mówiąc, trochę szkoda.
„Taktyka
błędu” nie jest powieścią przełomową, czy nadzwyczaj wyjątkową. Trzyma się
typowych dla science-fiction schematów, niemniej, robi to w sposób dość
ciekawy. Cletus Grahame to naprawdę ciekawa postać mi osobiście kojarząca się
nieco z Scherlockiem Holmesem, choć chyba wielu wspólnych cech nie mają. To
wyjątkowo mądry człowiek, którego sposób myślenia naprawdę może zaskoczyć; jego
poczynania same w sobie obserwuje się po prostu cudownie, nawet nie przez to,
że mamy do czynienia ze science-fiction. To typ postaci, którą zdecydowanie
lubię.
Niestety,
bohaterowie drugoplanowi wypadają zdecydowanie gorzej. Ukochana Cletusa
zachowuje się często po prostu jak idiotka, a inne postacie po prostu nie są
zbyt wyraziste i gubią się w historii. Niemniej, nie dziwię się: 270 stron na
powieść z tego gatunku to naprawdę niewiele. Choć niestety, przez to często
zapominałam kto jest kim i co tu robi.
Historia
sama w sobie działa najlepiej mniej więcej do połowy, później, gdy orientujemy
się, o co tu właściwie chodzi, po prostu zaczyna trochę nudzić, akcja się ciągnie
i właściwie nie wiadomo co z tym fantem zrobić. Nie mamy tu wielkiej fabuły, w
której ratujemy świat, a niewielką wojnę, w której Cletus bierze udział i w
której próbuje grać, mieszać i wygrywać, jednocześnie sprawdzając, czy jego
teorie się sprawdzają. Niestety, im dalej w las tym wszystko wydaje się
bardziej powtarzalne i zwykłe, a sam styl Dicksona zdaje się tracić na
dynamiczności.
Widzę
jeszcze jeden problem „Taktyki błędu”, a są to wydarzenia, które chwilami
wydają się sztucznie zaaranżowane tylko po to, by zaprezentować umiejętności i
charakter naszego bohatera, zwłaszcza te z udziałem jego ukochanej, Melissy.
Niemniej, pewna doza „sztuczności” jest – jak zauważyłam – typowa dla tego „starszego”
SF i wydaje mi się, że wynika raczej z konwencji, a nie braku umiejętności
pisarza.
To
nie jest literatura, która zapadła mi na długo w pamięć, ale jednocześnie nie
była złą przygodą. „Taktyka błędu” ma swój pewien urok, a Cletus zdecydowanie
jest bohaterem zwracającym uwagę. Niemniej, jeśli komuś miałabym ją polecić to
tylko fanom gatunku: inni mogą się w niej po prostu nie odnaleźć, albo
wynudzić.
* * *
– Czy nie nauczył się pan niczego wtedy, kiedy
ten przejrzał pańską grę z filiżankami i kostką cukru?
– Ale przecież mu sie
to nie udało – powiedział Cletus. – Cóż, muszę przyznać, że zrobił kawał dobrej
roboty, ukrywając fakt, że mu się nie udało.
– Ukrył?
– Naturalnie – odparł
Cletus. – Podnosząc pierwszą filiżankę był zbyt pewny siebie i uważał, iż
potrafi wyzyskać każdy obrót gry na swoją korzyść. A kiedy odwrócił pierwszą
filiżankę, pomyślał, ze to nie on, a ja popełniłem błąd. Przy drugiej musiał
zrewidować swój pogląd, ale był jeszcze wystarczająco pewny siebie, aby spróbować
jeszcze raz. Kiedy podniósł trzecią filiżankę, zdał sobie w końcu sprawę z
tego, że jest całkowicie pod moją kontrolą. Musiał więc znaleźć wymówkę, aby
przerwać rzecz całą i nie próbować po raz czwarty.
To zupełnie nie mój klimat, więc raczej sobie odpuszczę. Mam jednak taką samą przypadłość, uwielbiam sięgać po stare książki - z góry uważam, że dzięki temu są bardzo wartościowe :) Wiem, może to trochę dziwne, ale od lat nie umiem się tego wyzbyć ;)
OdpowiedzUsuńOh, w swoim domu mam sporo książek z lat 90' - nikt ich nie czyta, ale mamie szkoda wyrzucić czy pozbyć się w inny sposób (osobiście byłabym na przykład za sprzedaniem ich w antykwariacie czy gdziekolwiek, zamiast wyrzucaniem). Jestem pewna, że książki w stylu "Taktyki błędu" też by się znalazły. Może kiedyś skuszę się i spróbuję co nieco z tego przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa też mam w domu takie stare książki science-fiction. Ale rzadko do nich zaglądam z braku czasu.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie jestem przekonana co do tej książki, zwłaszcza, że chyba nie miałabym jej skąd wytrzasnąć ;)
OdpowiedzUsuń