wtorek, 13 czerwca 2017

Taktyka błędu: Kosmiczna wojna

Nadrabiania starej fantastyki ciąg dalszy! Spokojnie, liczę na to, że niedługo znów „zmienię płytę”, jak to u mnie zwykle bywa :) Ale musicie przyznać, że sam tytuł tejże książki może przyciągać! Niestety, w trakcie czytania mój egzemplarz trochę się rozleciał, co widać na zdjęciach... niestety, to częsta przypadłość starych książek.

Tytuł: Taktyka błędu
Tytuł serii: Childe
Numer tomu: 1
Autor: Gordon R. Dickson
Liczba stron: 270
Gatunek: science-fiction

Cletus Grahame opracował wyjątkową taktykę, która ma zapewniać zwycięstwo każdemu, kto ją stosuje. By sprawdzić ją w praktyce wybiera się na Kultis jako oficer sił sprzymierzonych. Wykorzystując swój spryt i rozum próbuje osiągnąć sukces.

W latach 90. polski rynek wydawniczy nadrabiał zaległości, wydając olbrzymią ilość zagranicznej fantastyki, która wcześniej przez PRL nie mogła się u nas pojawić. „Taktyka błędu” to jedno z „dzieci” tego okresu: to początek serii wydany w latach 70., który polskie półki zasilił w 1991 roku, niemniej, od tego czasu seria nie doczekała się wznowienia. A szczerze mówiąc, trochę szkoda.
„Taktyka błędu” nie jest powieścią przełomową, czy nadzwyczaj wyjątkową. Trzyma się typowych dla science-fiction schematów, niemniej, robi to w sposób dość ciekawy. Cletus Grahame to naprawdę ciekawa postać mi osobiście kojarząca się nieco z Scherlockiem Holmesem, choć chyba wielu wspólnych cech nie mają. To wyjątkowo mądry człowiek, którego sposób myślenia naprawdę może zaskoczyć; jego poczynania same w sobie obserwuje się po prostu cudownie, nawet nie przez to, że mamy do czynienia ze science-fiction. To typ postaci, którą zdecydowanie lubię.
Niestety, bohaterowie drugoplanowi wypadają zdecydowanie gorzej. Ukochana Cletusa zachowuje się często po prostu jak idiotka, a inne postacie po prostu nie są zbyt wyraziste i gubią się w historii. Niemniej, nie dziwię się: 270 stron na powieść z tego gatunku to naprawdę niewiele. Choć niestety, przez to często zapominałam kto jest kim i co tu robi.
Historia sama w sobie działa najlepiej mniej więcej do połowy, później, gdy orientujemy się, o co tu właściwie chodzi, po prostu zaczyna trochę nudzić, akcja się ciągnie i właściwie nie wiadomo co z tym fantem zrobić. Nie mamy tu wielkiej fabuły, w której ratujemy świat, a niewielką wojnę, w której Cletus bierze udział i w której próbuje grać, mieszać i wygrywać, jednocześnie sprawdzając, czy jego teorie się sprawdzają. Niestety, im dalej w las tym wszystko wydaje się bardziej powtarzalne i zwykłe, a sam styl Dicksona zdaje się tracić na dynamiczności.
Widzę jeszcze jeden problem „Taktyki błędu”, a są to wydarzenia, które chwilami wydają się sztucznie zaaranżowane tylko po to, by zaprezentować umiejętności i charakter naszego bohatera, zwłaszcza te z udziałem jego ukochanej, Melissy. Niemniej, pewna doza „sztuczności” jest – jak zauważyłam – typowa dla tego „starszego” SF i wydaje mi się, że wynika raczej z konwencji, a nie braku umiejętności pisarza.
To nie jest literatura, która zapadła mi na długo w pamięć, ale jednocześnie nie była złą przygodą. „Taktyka błędu” ma swój pewien urok, a Cletus zdecydowanie jest bohaterem zwracającym uwagę. Niemniej, jeśli komuś miałabym ją polecić to tylko fanom gatunku: inni mogą się w niej po prostu nie odnaleźć, albo wynudzić.


* * *

–  Czy nie nauczył się pan niczego wtedy, kiedy ten przejrzał pańską grę z filiżankami i kostką cukru?
– Ale przecież mu sie to nie udało – powiedział Cletus. – Cóż, muszę przyznać, że zrobił kawał dobrej roboty, ukrywając fakt, że mu się nie udało.
– Ukrył?
– Naturalnie – odparł Cletus. – Podnosząc pierwszą filiżankę był zbyt pewny siebie i uważał, iż potrafi wyzyskać każdy obrót gry na swoją korzyść. A kiedy odwrócił pierwszą filiżankę, pomyślał, ze to nie on, a ja popełniłem błąd. Przy drugiej musiał zrewidować swój pogląd, ale był jeszcze wystarczająco pewny siebie, aby spróbować jeszcze raz. Kiedy podniósł trzecią filiżankę, zdał sobie w końcu sprawę z tego, że jest całkowicie pod moją kontrolą. Musiał więc znaleźć wymówkę, aby przerwać rzecz całą i nie próbować po raz czwarty.

Fragment „Taktyki błędu” Gordona R. Dicksona



4 komentarze:

  1. To zupełnie nie mój klimat, więc raczej sobie odpuszczę. Mam jednak taką samą przypadłość, uwielbiam sięgać po stare książki - z góry uważam, że dzięki temu są bardzo wartościowe :) Wiem, może to trochę dziwne, ale od lat nie umiem się tego wyzbyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, w swoim domu mam sporo książek z lat 90' - nikt ich nie czyta, ale mamie szkoda wyrzucić czy pozbyć się w inny sposób (osobiście byłabym na przykład za sprzedaniem ich w antykwariacie czy gdziekolwiek, zamiast wyrzucaniem). Jestem pewna, że książki w stylu "Taktyki błędu" też by się znalazły. Może kiedyś skuszę się i spróbuję co nieco z tego przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też mam w domu takie stare książki science-fiction. Ale rzadko do nich zaglądam z braku czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jakoś nie jestem przekonana co do tej książki, zwłaszcza, że chyba nie miałabym jej skąd wytrzasnąć ;)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony