Poprzednie
„militarne” science-fiction, które dane mi było przeczytać okazało się nijaką
młodzieżówką. Nie zraziło mnie na szczęście do całego tego podgatunku. W końcu
powieści new, czy young adult rządzą się swoimi prawami i byłabym głupia,
gdybym przez ich pryzmat oceniała całokształt takiej literatury, prawda? Na
całe szczęście „Czerwień” to już militarne science-fiction dla „dorosłych”.
Jeśli chcecie wiedzieć, jak wypadło moje spotkanie z tą książką, zapraszam do
przeczytania dalszej części posta!
Tytuł serii: Czerwień
Numer tomu: 1
Autor: Linda
Nagata
Tłumaczenie: Mirosław
P. Jabłoński
Liczba stron: 417
Gatunek:
militarne science-fiction
Wydanie: Dom
Wydawniczy Rebis, Poznań 2016
Niedaleka
przyszłość. James Shelley trafił do wojska właściwie przypadkiem. Mimo to
dzięki swojej nadnaturalnej intuicji dobrze sprawdza się w roli żołnierza,
często ratując życie innym. Nie każdej tragedii da się jednak uniknąć. Podczas
misji w Afryce jego oddział zostaje zaatakowany. Shelley traci obydwie nogi. W wojskowym szpitalu dostaje propozycje nie do
odrzucenia: jeśli będzie dalej służyć w wojsku, dostanie mechaniczne kończyny.
Prędko
młody żołnierz musi wziąć udział w niełatwych zadaniach specjalnych.
Uwielbiam
to, jak Rebis wydaje swoje książki. Zawsze są eleganckie i przyjemnie leżą w
dłoni; okładki wyglądają dobrze, papier nie pozostawia nic do życzenia,
podobnie jak układ tekstu i dość mały font (który oznacza więcej czytania).
Niestety, w przypadku „Czerwieni” wydawca popełnił spory błąd: opis z tyłu
okładki zdradza większą część treści książki. A zdecydowanie, nie powinien. Zwłaszcza,
że cały świat wykreowany przez Lindę Nagatę jest naprawdę niezły, a historia,
którą autorka nam przedstawia należy do naprawdę przyzwoitych.
„Czerwień”
to stosunkowo poważna, militarna lektura. Jak na science-fiction przystało na
jej kartach możemy odkryć ciekawe wynalazki i choć niektóre z nich dla fabuły
są kluczowe, to jednak nie na nich skupia się autorka.
Linda
Nagata opowiada nam historię młodego porucznika, który właściwie nigdy nie
chciał być w wojsku, ale ostatecznie nieźle się w nim odnalazł. Shelley to
dobry facet, z krwi i kości, z własną przeszłością i pragnieniami. Mówią, że
jest królem Dawidem, bo w niebezpiecznych sytuacjach miewa wręcz boskie
przeczucia. Wie, że coś się stanie, nim to będzie miało miejsce. Autorka
stopniowo wyjaśnia nam czemu się to dzieje i w jaki sposób, jednocześnie
wrzucając nas w wir wydarzeń, których w życiu bohatera nie brakuje.
Fabuła
powieści poprowadzona jest bardzo zgrabnie i powiedziałabym, że dzieli się na
pięć krótszych segmentów, które naprawdę bez problemu można podzielić. To dość
prosta, ale ciekawa historia, w której nie da się zgubić. Niestety, chwilami
brakowało mi w niej odpowiedniego tępa, by utrzymać cały czas moje
zainteresowanie: pierwsze sto pięćdziesiąt stron było dla mnie bardzo
interesujące, by następnie moje opadły i obudziły się dopiero w ostatnim
segmencie historii.
Mimo
małych problemów z tempem historii samemu stylu autorki nie mam właściwie nic do
zarzucenia. Tekst utrzymany jest w dość gęstym, wojskowym klimacie, ale
jednocześnie chwilami potrafi być zadziwiająco ludzki. Choć wewnątrz
wojskowości nie brakuje Linda Nagata znajduje chwilę dla prywaty bohatera i dla
jego bliskich spoza wojska, dzięki czemu historia nie jest jednowymiarowa. „Czerwień”
to książka bardzo przejrzysta i konkretna, ale nie wyprana zupełnie z emocji.
Skłamałabym jednak mówiąc, że to lektura, w której to właśnie one przejmują
stery; jak na science-fiction przystało to
rozum w przypadku książki Nagaty gra główną rolę.
„Czerwień”
to dobra lektura. Ma pewne drobne problemy, ale nie żałuję spotkania z nią.
Przedstawia ciekawą wizje świata przyszłości, daje nam niezłą historię, a mimo
bycia militarną science-fiction nie opisuje nadmiaru rozlewu krwi. Na jej
kartkach panuje porządek, w tekście po prostu nie da się zgubić, a w stylu
autorki widać sporo pracy nad własnym warsztatem. Polecam, jeśli tylko macie
ochotę na bardziej wojskową fantastykę.
* * *
Biegnę szybko. Jego
pierwsze pociski nie przelatują blisko mnie, ale wprowadza poprawkę i zmniejsza
ten rozziew, podczas gdy ja odpowiadam ogniem. Strzelam z biodra, korzystając z
muszki przyłbicy w celu uzyskania odpowiedniej trajektorii. Spust odskakuje mi
od palca, gdy kontrolę przejmie moja AI. Pojedynczy strzał i dzieciak leci
wstecz, wykonując pół obrotu, po czym uderza o zbocze.
– Załatwione! – grzmi
Ransom przez gen-kom.
– Sprawdź to! –
ostrzegam go.
– Bez obaw, poruczniku,
nikt nie pozostał na szczycie.
– Podchodzę – mówi
Jaynie.
Dostrzegam ją na swojej
mapie.
– Widzę cię.
Wynurza się z wysokiej
trawy.
– Oznaki życia? – pytam
ją.
– Nie, jest martwy.
Kuca obok zwłok i używa
haka ramiennego, żeby je odwrócić. Otwór po kuli widnieje dokładnie między
oczami.
– Cholera, pańska AI
jest dobra.
Fragment „Czerwieni” Lindy Nagaty
Mnie strasznie ten konkretny gatunek strasznie ciekawi, więc mam nadzieję, że uda mi się z tym tytułem w miarę szybko ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Brzmi interesująco i, chociaż to nie moje klimaty, z chęcią przeczytałabym tę książkę. Ot, żeby się zapoznać z militarnym sci-fi chociażby.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie gustuję w tego typu książkach.
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy do czynienia z żadną fantastyką, którą można byłoby określić mianem "militarnej" ;) Może trzeba to nadrobić? Po udanym spotkaniu z Hyperionem jestem nieco bardziej przychylnie nastawiona do s-f jako takiego, więc może ta książka podtrzyma dobrą passę, zwłaszcza ze względu na nietypowy klimat ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewelina z "Gry w Bibliotece"
Uwielbiam fantastykę, ale chyba jeszcze nie spotkałam się militarną fantastyką. Znaczy, czytałam postapokalityczne. Ale czy na przykład S.Q.U.A.T. Eksperyment można zaliczyć do militarnej?
OdpowiedzUsuńAle wracając do "Czerwieni". Brzmi ciekawie, tylko tyle już serii zaczęłam i powinnam skończyć... :P
Możliwe, że można, ale nie znam tego, więc trudno mi określić.
UsuńOdpycha mnie od tej powieści tło militarne, ale poza tym brzmi zachęcająco. Zapiszę sobie w razie czego ten tytuł, bo być może kiedyś nadejdzie okazja, żeby ją przeczytać, a nie chciałabym o niej zapomnieć.
OdpowiedzUsuńgatunek jest mi obcy, jedyne a'la militarne które czytałam z chęcią było "na ostrzu noża" Zambocha. Miałaś może styczność z serią "chłopcy" Ćwieka? naprawdę godne polecenia, ciut pieprzne, realia dziecinnego krzywego zwierciadła, motocykliści i ten humor <3
OdpowiedzUsuńChłopcy już dawno za mną ;) W spisie recenzji znajdziesz sporo książek, które już czytalam.
UsuńTeż nie lubię kiedy opis zdradza zbyt wiele. Chętnie przeczytałabym tę pozycję:)
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana tytułem :)
OdpowiedzUsuń