Skłamałam!
Przyznaje się! Na wielu blogach pisałam, że „Rywalki” zaczęłam, po czym
uznałam, że szkoda mi czasu, znam tylko początek. Że kontynuować nie planuje.
Nie wyszło. Wybaczcie :c
Już
tłumaczę, dlaczego. Tak jakoś się złożyło, że wyszłam z domu bez książki, a na
moim telefonie była tylko ta właśnie pozycja (po wcześniejszej próbie).
Czekałam na kogoś, nudziłam się – więc zaczęłam czytać. A że szło mi
błyskawicznie to tego samego dnia ją skończyłam. Ot, tak, z nudów, zupełnym
przypadkiem.
Wybaczcie
raz jeszcze. Obiecuje się poprawić, ale życie czasem pisze swoje scenariusze :D
Tytuł: Rywalki
Tytuł serii: Selekcja
Numer tomu: 1
Autor: Kiera
Cass
Tłumaczenie: Małgorzata
Kaczorowska
Liczba stron: 336
Gatunek: romans
młodzieżowy, fantastyka
Wydanie: Jaguar
2014
Gdy
USA upadło, na jego miejscu powstała wielka i dumna Illea – królestwo dzielące
lud na kasty. Według jednej z jej tradycji książę musi znaleźć sobie żonę wśród
trzydziestu pięć dziewczyn wybranych z ludu w trakcie Eliminacji.
Gdy
eliminacje się zaczynają, America, naciskana przez biedną rodzinę oraz
ukochanego, który nie może zapewnić jej szczęścia przez bycie gorzej urodzonym,
zgłasza się do nich. Nie sądzi, że to ona stanie się jedną z dziewczyn, które
trafią do królewskiego pałacu...
Gulity
pleasure pełną gębą – oto, czym właśnie są „Rywalki” Kiery Cass.
Gdybym
miała oceniać tą powieść tą samą miarą, jak typową, „poważną” fantastykę nie
uznałabym tej książki nawet za przeciętną. Świat przedstawiony „Rywalek” nie ma
prawa zaistnieć: wyraźnie widać w niej inspiracja takimi historiami jak „Igrzyska
Śmierci”, czy „Niezgodna”. Opisywana w niej polityka to jeden wielki żart. Eliminacje,
czy bardzo sztuczny podział kastowy (błagam, artyści potrzebujący wykształcenia
i CZASU by tworzyć są piątkami? W żadnym razie...) nie mają szans się utrzymać,
a zamek królewski, który powinien być najlepiej pilnowanym miejscem w kraju
jest ot tak sobie atakowany przez rebeliantów. Ale... w porównaniu do innych
powieści z tego nurtu Cass wyraźnie nie traktuje świata poważnie, a kreuje go
tylko po to, by stworzyć lekką historyjkę, która doskonale wpasuje się w marzenia
zwykłej dziewczyny o byciu tą najlepszą i wyjątkową.
Naprawdę,
nie wierzę, że to mówię, ale ta książka w swojej roli po prostu się sprawdza.
Główna bohaterka, America, może nie zawsze jest tą najbardziej bystrą, ale wie,
że należy przeprosić, jeśli się kogoś obrazi (co już jest CZYMŚ w młodzieżówce
:D). Jest ukrytym Kopciuszkiem, który nie chce nim być. Wprawdzie ma w sobie
coś z Mary Sue, ale to w końcu przyjemna baśń, a nie poważna lektura, dlatego w
żadnym razie mi to nie przeszkadzała. Przy okazji ma u swojego boku dwóch
naprawdę porządnych facetów. Wprawdzie Aspen i Maxon są do siebie bardzo
podobni (Aspen jest biedną wersją Maxona), ale w tego typu książce więcej nie
potrzebujemy: obaj są mili, dobrzy i ciepli.
Wprawdzie
trójkąty to nie jest najciekawszy z możliwych schematów, a taki tu zdecydowanie
występuje, ale szczerze mówiąc, jest naprawdę nieźle rozpisany. Wiemy
dokładnie, czemu powstał i szczerze mówiąc, jest to zarysowane dość
realistycznie. Nie mam więc zamiaru na niego narzekać. Mimo, że zdecydowanie
wolałam sceny Ami z Maxonem, które po prostu wydawały mi się bardziej niewinne
i urocze.
Oczywiście,
to nie jest oryginalna historia. „Rywalki” to wariacja na temat bardzo typowych
schematów przez co już na starcie wiemy, jak się zakończy, ale tak czy siak po
prostu miło i szybko się ją czyta: styl Cass jest lekki, przy okazji niezbyt
błyskotliwy, ale za to przyjemny i barwny. Te ponad trzysta stron to dosłownie
trzy godziny czytania, nie więcej.
Jak
już wspominałam, „Rywalki” mają pewne problemy z logiką dotyczącą świata
przedstawionego. Czasami przenosi się to także na to, co dzieje się w pałacu.
Poza tym mimo, że mamy przyszłość to w tym świecie nie uświadczycie żadnych
komputerów, czy innych „dzisiejszych” sprzętów, ale co tam, to w końcu baśń o
miłości, prawda? Nie musi być dobrą fantastyką, by się sprawdzać.
Jak
to z romansami bywa, same Eliminacje prędko schodzą tu na dalszy plan:
drugoplanowi bohaterzy nie są zbyt rozwijani, pozostałe dziewczyny często
poznajemy tylko po imionach, a ten zapowiadany w opisie wydawcy morderczy
wyścig o koronę to zdecydowanie przesadzone stwierdzenie. Niemniej, w moim odczuciu
dobrze, że autorka zdecydowała się na takie wyjście: gdyby bardziej skupiła się
na polityce mogłaby łatwo położyć całość, zwłaszcza, że kreacja tego świata do
najlepszych nie należy.
Muszę
powiedzieć, że poczułam się zaskoczona zakończeniem. Nie będę go oczywiście
zdradzać, ale Ami zdecydowanie pokazała w nim, że myśli sensownie i logicznie
oraz że ma swoje zdanie, co przy powieści tego typu zasługuje na zdjęcie czapek
z głów :D
Powtórzę
raz jeszcze: to nie jest dobra powieść, jeśli chcemy oceniać ją jako zwykłą
książkę. Ale jako dość naiwny, lekki i przyjemny romans po prostu się sprawdza.
To dobra, miła przygoda na jeden wieczór, która powinna wpasować się w gusta
większości kobiet, zwłaszcza tych młodych – bo która z nas nie chciałaby zostać
królewną mimo braku takiego pochodzenia?
PS.
Czy tylko mi Maxtnowe „moja miła” wydawało się niezwykle śmieszne i głupie? Angielskie
„my darling” brzmi... jakoś lepiej :D Tłumaczka mogła to zmienić na „moją panią”.
* * *
– Myślisz,
że będę mógł się do ciebie zwracać „moja miła”? – zapytał Maxon.
– Nie ma mowy – odparłam szeptem.
– Mimo wszystko będę próbował. Nie
poddaję się łatwo. – Wierzyłam w to, choć irytowało mnie, że tak się przy tym
upiera.
– Do wszystkich tak mówiłeś? –
zapytałam, skinieniem głowy wskazując resztę sali.
– Tak, i każdej się to podobało.
– Właśnie dlatego mnie się nie
podoba – oznajmiłam i wstałam.
Fragment
„Rywalek” Kiery Cass
Raz na jakiś czas, lektura takiej książki to dobry relaks :)
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że raz na jakiś czas, tego typu książka jest dobra, nawet żeby się tylko trochę odmóżdżyć. ;-)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie, ale najważniejdze, że Ci się spodobała :)
OdpowiedzUsuńZmienicswiat.blogspot.com
No raczej to nie jest męska literatura:D
UsuńJa jestem po pierwszym tomie i nawet nie jest tak źle jak piszą w necie. Taka "odskocznia" od normalnego świata i "mądrych" książek :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, "Rywalki" to przyjemna i niewymagająca lektura. :p
OdpowiedzUsuńMiałam podobną opinię do twojej po przeczytaniu Rywalek. Ten świat jest tylko dziwnym i nieprawdopodbnym tłem dla tej historii, ale... to się kurde sprawdza.
OdpowiedzUsuńMaxon i Aspen podobni? Dla mnie bardzo się różnili! A co do opisu od wydawnictwa... popieram. Uważam, że jest mega przesadzony i jak przysiadałam do tej książki to się zdziwiłam, że dostałam zupełnie co innego niż powieśc pełną intryg!
Ami może w pierwszym tomie była spoko, ale weź przeczytaj drugi i trzeci, to cię szlag trafi od jej głupiego zachowania i niezdecydowania... XD
Może nie powinnam tak zwracać uwagi, ale wkradła ci się w recenzję taka rozmnożona literówka. To nie Maxton, tylko Maxon. Oczywiście bez urazy!
Pozdrawiam!
#SadisticWriter
To weź mi powiedz, czym się różnili, bo ja poza tą "bazą" (wychowanie i ilość kasy) jakoś szczególnie ich nie widzę ;P
UsuńI tak, przeczytałam drugi, w drugim nie jest spoko.
A ta literówka to ani nie pierwsza, ani nie ostatnia - lubię sobię wymyślać własne imiona dla postaci :D
Widziałam tą książkę na półce biblioteki i miałam się na nią skusić, ale... teraz to w sumie nie wiem czy warto tracić czas :P
OdpowiedzUsuńNie czytałam i raczej nie mam zamiaru, bo chyba te braki w logice by mi przeszkadzały, aczkolwiek każdy z nas ma chyba takie guilty reads, które mimo wad czyta nam się dobrze. ;D
OdpowiedzUsuńWiesz co... wydaje mi się, że przełknęłabyś, skoro ja dałam radę :D
UsuńJest w tej serii coś uroczego w tej serii, chociaż rzeczywiście w tradycyjnym podejściu nie jest dobra ;)
OdpowiedzUsuńGdy jeszcze chodziłam do szkoły moja znajoma zachwycała się całą tą serią, ale ona a całkiem inne zainteresowania i upodobania do moich. Jednak po Twojej recenzji dochodzę do wniosku, ze każdemu potrzebna jest od czasu do czasu tak banalna powiesc, żeby być może przypomnieć sobie jak być dzieckiem. Bo ja właśnie wtedy o takim życiu marzyłam.
OdpowiedzUsuńRywalki czytałam dwa-trzy lata temu i pokusze się o stwierdzenie, że wówczas uwielbiałam tę historię. Teraz pewnie oceniłabym ją inaczej, ale jak na początek mojego czytania była idealna.Powiedziałabym, że jest to moja opinia tyle, że ładniej napisana :D Teraz jedynie zastanawiam się czy próbować jeszcze czytać ,,Margo", bo ,,Never never" mam za sobą, a po ,,Mimo moich win" sięgnąć nie zamierzam, bo za dużo złych opinii krąży o niej w necie. Za to te wspomniane ,,Margo" troszeczkę jeszcze kusi, chociaż nie wiem czy słusznie...Pozdrawiam, Wielopasja
OdpowiedzUsuńKiedyś planowałam sięgnąć po całą serię, ale odwlekałam to w nieskończoność i do dzisiaj nie sięgnęłam. Jakoś nie ciągnie mnie do niej. A okładki nie podobają się mi, tak jak innym.
OdpowiedzUsuńKiedyś w końcu zabiorę się za tę serię, ca jakiś czas mi o sobie przypomina. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Wybrałam "Rywalki" jako złą książkę na tegorocznym Bookathonie i... Podobnie jak Ty byłam bardzo zaskoczona, bo wcale nie było tak źle! Wbrew pozorom jest tak jak mówisz, to się po prostu sprawdza. Chociaż Maxon jest jak dla mnie bardzo papierowym bohaterem i zgadzam się - dużo lepiej brzmiało by "moja pani"! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam to przeczytać, ale teraz... niee. Chociaż, nigdy nie wiadomo, co też los nam przyniesie. :D
OdpowiedzUsuń