piątek, 28 lipca 2017

Wieczni Wygnańcy: Chora wizja świata C. S. Smith

Rzadko,  ale jednak się zdarza, że nie mam co czytać. Wtedy grzebie w sieci i szukam czegoś lekkiego, może głupiego, bo na laptopie czytać po prostu nie potrafię. Poniższa książka jest właśnie dzieckiem takich poszukiwań, jeśli więc ciekawi Was co o niej sądzę, zapraszam do recenzji :D

Tytuł: Wieczni Wygnańcy
Autor: C. S. Smith
Liczba stron: 304
Gatunek: paranormal romance

Każdy anioł stróż ma swojego podopiecznego – Zachariasz opiekuje się siedemnastoletnią Mirrandą. Niestety, nad dziewczyną ciąży widmo śmierci... Anioł próbuje ją uratować jednak nie udaje mu się. Dziewczyna znika, a Zachariasz przez złamanie reguł i próbę uratowania jej staje się upadłym. W takich warunkach odnalezienie i uratowanie Mirrandy staje się wręcz niemożliwe.

Na początku wyjaśnijmy sobie jedno: nie sięgnęłam po „Wiecznych Wygnańców”, bo lubię paranormal romance. Nie miałam co czytać, uznałam, że wygrzebię coś lekkiego, na jeden dzień, być może śmiesznego: i to zrobiłam. Chciałam głupiutkiej, prostej lektury, z której będę mogła się pośmiać. Iii.... trafiłam doskonale. „Wieczni Wygnańcy” spełnili każdy z moich wymogów.
Gdybym miała wymienić największą zaletę tej książki byłby to fakt, że autorka chyba wie, jak złą literaturę tworzy i nie wstydzi się tego. Dzięki temu cała historia, choć napisana iście tragicznie, może przez swoją głupotę bawić, jest lekka i nie próbuje być poważna. Zdecydowanie nie lubię pozycji tego typu, których autorki traktują świat przedstawiony „na serio” i piszą tak, jakby od tego miało zależeć ich życie. Ale tu tego nie ma. Autorka ma świadomość (a przynajmniej wydaje się, że ma) jakiej jakości historię wymyśliła i tego przed nikim nie kryje.
Poza tym... cóż, sam pomysł na powieść nie jest taki zły. Mamy anioła stróża oraz uroczą dziewczynkę i domieszkę wampirów do tego wszystkiego. Uważam, że z tego dałoby się wyciągnąć dość poważną historię, ale autorka nie miała takiego zamiaru, dlatego dostajemy niekoniecznie logiczny i niekoniecznie sensowny emm... paranormalny romans przygodowy. Bo czystym romansem tego nie nazwę: postacie sporo o sobie myślą, ale mają dosłownie dwie, trzy sceny sam na sam, w czasie których do niczego więcej poza pocałunkami nie dochodzi. Czemu? Widzicie, mamy aniołka,  a aniołek przez swój kręgosłup moralny nie może sobie pozwolić na więcej, ponieważ jego Mirranda jest nastolatką (18-letnią) i ledwo go zna :D
Styl autorki jest chwilami wprost komiczny. Nie wiem, jak to wyglądało w oryginale, ale w wersji polskiej Zachariasz cały czas nazywa Mirrandę „swoją dziewczyną”, co brzmi karykaturalnie. Jeśli po angielsku brzmiało to „my girl” moim skromnym zdaniem tłumacz powinien przetłumaczyć to na „moją podopieczną”, albo „moją dziewczynkę”, ale cóż, skoro jest jak jest – przynajmniej mogłam się z tego pośmiać :D
Przy okazji dialogi chwilami są wręcz okropnie napisane. Matka Mirrandy to osoba, która uważa, że cicha nastolatka powinna przez bycie cichą właśnie trafić do psychiatryka, a główny wampir w tejże opowieści jest tak irracjonalny, że nie umiałam się nie uśmiechnąć. Opisy także pozostawiają wiele do życzenia, a sam świat przedstawiony często nie ma sensu.
W świecie Smith to nic dziwnego, że wampir próbował kogoś ugryźć, mimo że chyba oficjalnie nie istnieją. Nie ma też nic dziwnego w tym, że wampiry mają własną prasę, albo w tym, że aniołowie używają Yahoo. Autorka nawet nie próbuje wyjaśniać tych irracjonalności, radośnie tworząc swoją chorą wizje świata.
Szczerze mówiąc, brakowało mi w tej książce jakiś słodkich scenek między głównymi bohaterami. Chciałabym jednak widzieć więcej romansu i dramatu w czymś, co niby romansem przecież jest. Nawet nie chodzi mi o jakieś zbliżenia między postaciami, a o większą ilość rozmów między nimi, która zbudowałaby relacje, zwłaszcza, że anioł stróż to przecież doskonały obiekt do czegoś takiego. Ach, aż mnie podkusiło, by spróbować napisać jakiś dobry romans ze skrzydlatym w roli głównej, bo mam wrażenie, że żadna autorka, którą poznaje, nie potrafi z tego wyciągnąć tyle, ile można.

Cóż... „Wieczni Wygnańcy” to nie jest dobra książka. Nie polecam jej nikomu zdrowemu psychicznie, kto chce sięgnąć po lekturę „na serio”. To zła, a może nawet bardzo zła literatura. Tu nie maco się doszukiwać głębi, sensownych postaci, czy innych takich. Ale, paradoksalnie, ja przeczytania nie żałuje. Dostałam to, czego chciałam i czuje się w pełni zaspokojona :D

* * *

– Dzisiaj mam przesłuchanie do szkolnego przedstawienia Romea i Julii. – Kiedy jej mina ze znękanej zmienia się w pełną zachwytu, otwieram drzwi garażu. – To nic wielkiego.
–To... cudownie! - wykrzykuje. – Wiedziałam, że niepotrzebny ci psychiatra!
Potrzebuję chwili, żeby zaskoczyć.
– Chciałaś wysłać mnie do psychiatry?
Tata wspomniał o tym raz, kiedy byli w separacji, ale raczej na zasadzie „gdybyśpotrzebowała-komuś-się-wyga-dać". Nie żeby uważał mnie za stukniętą czy nienormalną.
– To nie był mój pomysł. – Mama zamyka mnie w drętwym półuścisku, prawą rękę trzymając pod ostrym kątem, jakby miało jej się coś stać, gdyby przytuliła mnie za bardzo. – Twój ojciec jest kretynem, ale to nie nowina. Tłumaczyłam mu, że ty się po prostu wolniej rozwijasz. Mojej córce jest pisane bycie gwiazdą!

Fragment „Wiecznych Wygnańców” C. L. Smith

4 komentarze:

  1. Hah, czasem tak bywa :) Ja mimo wszystko chyba sięgnę bo potrzebuje teraz czegoś takiego bezsensownego, co niczego dobrego mi nie wniesie do życia, ale jednak tak dawno nie czytałam nic podobnego, że chyba się stęskniłam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio miałam okazję przeczytania pierwszej książki, w której bohaterowie byli aniołami i muszę przyznać, ze bardzo miło wspominam to spotkanie i po jej przeczytaniu właściwie to moja uwaga jest skupiona na poszukiwaniu książek o podobnej tematyce, dlatego, gdyż spojrzałam na fabułę tej książki byłam pełna entuzjazmu, jednak po przeczytaniu Twojej opinii całkowicie on wyparował.

    Nie polecasz nikomu zdrowemu psychicznie? Rozbawiło mnie to, a jednocześnie dało do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, przydałby mi się taki odmóżdżacz, przy którym bym się pośmiała. A ta wręcz idealnie się do tego nadaje xD Pozdrawiam Książkowa Dusza

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami takie okropne książki są potrzebne. :D No i pisarze wiedzą jak NIE pisać. :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony