poniedziałek, 24 lipca 2017

Czerwony Smok: Analiza psychologiczna na piedestale

Być może pamiętacie moją recenzje serialu „Hannibal”, która pojawiła się jakiś czas temu na Drewnianym Moście. Jeśli tak, ta recenzja nie powinna być dla Was zdziwieniem, mimo że szczerze mówiąc, nie planowałam po książki o Lecterze sięgać. Ale stało się: kupiłam tom drugi na wyprzedaży, więc pierwszy nadrobiłam w formie ebooka. Niestety, nie potrafiłam na już znaleźć papierowej wersji :c

Tytuł: Czerwony smok
Tytuł serii:  Hannibal Lecter
Numer tomu: 1
Autor: Thomas Harris
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał, thiller

Seryjny morderca zabija dwie rodziny. FBI, nie mając żadnych tropów,  prosi o pomoc wybitnego profilera, Willa Grahama. Śledztwo jednak stoi w miejscu, a szaleniec prawdopodobnie wkrótce zaatakuje. Will, chcąc jak najszybciej ująć sprawcę, prosi o pomoc wybitnego psychologa i wielokrotnego mordercę, dr Hannibala Lectera.

Nim sięgnęłam po „Czerwonego smoka” zapoznałam się z serialem „Hannibal”, z 2013 roku. Niestety, okazało się to złym wyborem i sprawiło, że na książce trochę się zawiodłam, mimo że pewnie gdybym poznawała ją na początku takiego odczucia by nie było. Już wyjaśniam dlaczego.
Serial bardzo mocno skupia się na postaci Hannibala Lectera i bazuje przede wszystkim na „Czerwonym smoku”. Niestety, twórcy zabawili się trochę faktami i choć uważam, że wyszło to na korzyść historii (przynajmniej biorąc pod uwagę dwa pierwsze sezony) to sprawiło, że spodziewałam się ogromnych ilości Hannibala na stronach tej powieści. A on jest w tej książce niemalże zbędny. Gdyby Harris postanowił wyciąć go z jej kart naprawdę nie miałby problemu z załataniem fabularnych dziur, które przez to by powstały. A szkoda, bo mimo niewielkiego udziału tejże postaci w tej książce widać w niej pewien potencjał. Jak wielki? Liczę, że kolejne części serii mi o tym powiedzą.
Skoro już wylałam żale może przejdźmy do dalszej części recenzji :D Jako, że ostatnio czytałam przede wszystkim fantastyk dziwnie było mi się odnaleźć w takiej książce. W książce napisanej tak, jakby została stworzona od linijki. Czystej, klarownej, jasnej, płynnej, bez nadmiaru opisów, którą czyta się tak, jak ogląda się „NCIS”, „Kości” i inne produkcje tego typu. Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie w tym więcej thrillera, więcej emocji: a tu proszę bardzo, powieść, która sprawiła, że czułam się jak w jednym z popularnych seriali kryminalistycznych. Nie uważam, że jest to złe. „Czerwonego smoka” czyta się przyjemnie i płynnie, być może za sprawą tłumaczenia, które zabrało mu pewnie swojego klimatu. Niemniej, po fantastyce, którą pisze się w inny sposób ta książka była dla mnie niezłym szokiem.
Historia wykreowana jest w ciekawiący czytelnika sposób, choć o ile w latach 80. czy 90. była czymś zupełnie świeżym i nowym, tak teraz nie jest to coś, co by mnie w jakiś sposób zaskoczyło. Mamy FBI, morderstwa i próbę rozwiązania zagadki, tak, by uratować rodzinę. To angażuje, przynajmniej do pewnego stopnia.
Zdecydowaną zaletą „Czerwonego smoka” jest analiza psychologiczna mordercy: dowiadujemy się o nim naprawdę wiele, stopniowo odkrywając jego tajemnice, lęki i marzenia, w pewnym momencie być może nawet mu współczując. Dawno nie czytałam książki z tak dokładnym opisem charakteru i przeżyć bohatera.
Naszym głównym bohaterem jest, rzecz jasna, Will Graham. Człowiek przed czterdziestką, genialny, choć bardzo wrażliwy, próbujący stworzyć szczęśliwą rodzinę w chwili, w której zostaje wezwany do nowej sprawy. Cóż mogę powiedzieć, że tego pana po prostu lubię? Nie uważam, by był wybitny, ale chyba trudno nie czuć do niego nici sympatii. To po prostu dobry człowiek, który mimo pewnych problemów z psychiką robi wszystko, by złapać mordercę.
Chciałabym uwielbiać tą historię – ale nie potrafię. Jest zbyt czyta, zbyt klarowna i jasna. Gdzie w tym thrillrze jest thriller? Bo ja chyba go nie zauważyłam. Niemniej, jako powieść kryminalna, ze szczegółówą analizą psychopaty sprawdza się dobrze i myślę, że warto się z nią zapoznać choćby przez postać tak znanego w popkulturze Lectera.

* * *

Chcę ci pomóc, Willu, więc zacznę od pytania: twoja depresja nie wynikała z faktu, że zastrzeliłeś Garretta Jacoba Hobbsa, prawda? Bo tak naprawdę, to czułeś się podle dlatego, że zabicie go sprawiło ci tak wielką frajdę, mam rację?
Przemyśl to sobie, ale się nie zamartwiaj. Niby dlaczego zabójstwo nie miałoby sprawiać przyjemności? Bóg najwyraźniej to lubi, skoro robi to bez przerwy, a czyż nie jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Jego?


Fragment „Czerwonego Smoka” Thomasa Harrisa

4 komentarze:

  1. Książkę czytałam dość dawno temu, ale ogólne wrażenia zachowały się w mojej pamięci podobnie - kryminał? może owszem, ale thrillera to tam nie ma. Książka prędzej do wywołania niesmaku niż gęsiej skórki :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z "Gry w Bibliotece"

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to niewiele Hannibala Lectara w książce właśnio o Lekterze? Coś mi tu nie gra.

    Znam tą historię z filmu, ale nie obejrzałam serialu tylko właśnie film z Hopkinsem. Zafascynował mnie i mam poważne obawy co do książek, których jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hannibala jest więcej w innych częściach serii... Miałam wrażenie, że autor dopiero później się zorientował, że w sumie to ta postać mu najbardziej wyszła i fajnie byłoby się na niej skupić.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawi mnie seria o Hannibalu. Mam nadzieję, że wkrótce się z nią zapoznam, właśnie ze względu na tę kultową postać.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony