czwartek, 15 lutego 2018

Wszystko dla Billy'ego: Pierwsze zetknięcie z westernem!


Sippy wiódł niedawno szczęśliwe życie amerykańskiego dżentelmena. Gdy jednak jego żona oddała na makulaturę wszystkie powieści groszowe, które posiadał, wyemigrował na Dziki Zachód, gdzie poznał Billy’ego Kida, sławnego rewolwerowca, który prędko stał się jego bliskim przyjacielem.
Tytuł: Wszystko dla Billy’ego
Autor: Larry McMurtry
Tłumaczenie: Tadeusz Szafrański
Liczba stron: 288
Gatunek: western, powieść przygodowa
Wydanie: Wojciech Pogonowski, Warszawa 1993

Od dawna chciałam przeczytać „czysty” western, jednak do tej pory nie nadarzyła się taka okazja. Gdy więc ujrzałam okładkę tej nie najnowszej, bo wydanej w 1993 roku, książki, uznałam, że muszę ją do siebie przygarnąć. I choć nie było wybitnie, to nie żałuje spędzonego z nią czasu.
Treść książki opowiada teoretycznie o prawdziwej postaci, jednak trudno mi stwierdzić, ile w niej jest faktów, bo po prostu jego historią nigdy się nie interesowałam i osobiście historię traktuje po prostu jako typową fikcje.
„Wszystko dla Billy’ego” to powieść z narracją pierwszoosobową. Opowieść snuje nam Sippy: sympatyczny, już nie najmłodszy pan. Najpierw był fanem powieści groszowych, potem zaczął je czytać, by następnie sprawdzić na własnej skórze, na czym polega bycie na Dzikim Zachodzie. [SPOILER?] Tak naprawdę od pierwszych stron wiemy, jak mniej więcej skończy się życie Billy’ego Kida: Sippy nie ukrywa, że jego przyjaciel odszedł już z tego świata i że to, co czytamy, jest po prostu zbiorem jego wspomnień o nim. I właśnie mniej więcej taką formę ma ta powieść.[KONIEC SPOILERA]
Osobiście odebrałam ją właśnie w ten sposób: to zbiór historii z życia tej dwójki przyjaciół, który jako tako łączy się w całość, ale każda przygoda jest jednak oddzielona od siebie osobnym rozdziałem. Przez to czyta się to bardzo lekko, bo tak naprawdę nie mamy wewnątrz głębokich powiązań, czy bardzo rozbudowanej linii fabularnej. Całość próbuje być bardzo nostalgiczna, odwołując się do „typowego” Dzikiego Zachodu.
No i właśnie... to z jednej strony powieść, której nie mogę wiele zarzucić. Czyta się ją szybko,  do pewnego stopnia dostarcza rozrywki, a westernowego ducha a niej nie brakuje. Bohaterowie, włącznie z Billy’m, też raczej wzbudzają sympatię. Właściwie naszego głównego rewolwerowca i zabójce wcale nie postrzegałam jako takowego. Zabijał... przypadkiem. A gdy tego nie robił, był całkiem przyjemnym kompanem.
Z drugiej jednak strony, to nie jest lektura wybitna, która zapadła mi czymkolwiek w pamięci. Nie jest to też historia, w którą śmiem uwierzyć: sytuacja Sippy’ego, który wybrał się na Dziki Zachód po tym, jak żona oddała jego książki, wydaje mi się zbyt karykaturalna, bym mogła naprawdę szczerze wsiąknąć w tę powieść.
Jeśli odpowiada Wam przygodowa historia, umieszczona w westernowej konwencji, połączona ze sporą dawką nostalgii i wspominania zmarłego przyjaciela, po „Wszystko dla Billy’ego” możecie swobodnie sięgać. To książka, którą naprawdę nie najgorzej się czyta. Jak już jednak wspominałam, to nie jest      nic, po co koniecznie każdy musi się zabrać...  bo daleko tej pozycji do perełki, której warto wszędzie szukać.

* * *

– Jestem Ben Sippy – oznajmiłem, pomyślawszy, że nadszedł już czas, byśmy się sobie przedstawili. Wstałem i wyciągnąłem do niego rękę.
Billy nie podał mi swojej, tylko ponownie wykrzywił twarz w grymasie uśmiechu. Oba przednie zęby wystawały mu do przodu i były poszczerbione.
– Cześć, panie Sippy, czy jest pan z Missisipi? – zapytał i wybuchnął śmiechem. W owych czasach Billy zawsze bawił się swymi powiedzeniami. Gdy się tak śmiał z powodu jakiegoś własnego kawału, trudno było go nie lubić – był wówczas radosny jak wygrywające dziecko.

Fragment „Wszystkiego dla Billy’ego” Larry’ego McMurtry

9 komentarzy:

  1. Zupełnie mnie nie ciągnie do takiej literatury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Westerny bardzo często nie są literaturą wybitną. Ich zaletą jest natomiast uczucie przygody, które towarzyszy przy ich czytaniu, nostalgia za Dzikim Zachodem (a dla niektórych, w tym dla mnie, za dzieciństwem). Za dzieciaka pochłaniałam westerny kilogramami i choć po pewnym czasie większość z nich zlało się w moich wspomnieniach w jedno, nie żałuję ani minuty spędzonej na ich czytaniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu uwielbiam westernowy klimat :D Aczkolwiek jednak... w tej pozycji tej przygody było zdecydowanie za mało, bym wspominała ją szczególnie przyjemnie.

      Usuń
  3. Jeśli westerny to jak dla mnie przede wszystkim Karol May :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam swego czasu jego książkę na półce, ale po pierwsze, to nie był western, po drugie - miałam tylko tom drugi, dlatego poleciał do biblioteki :c Zobaczymy, może jeszcze kiedyś mi w łapki wpadnie.

      Usuń
  4. Nie przepadam za westernami w...zasadzie to żadnej formie. Zawsze są dla mnie takie naiwne i przerysowane, ale może to cechy tego gatunku? Nie wiem, za bardzo się nie orientuję. Tak czy siak książka nie dla mnie.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli bym już chciała koniecznie sięgnąć po jakiś western, to jednak wolałabym w wersji filmowej, ale w sumie nie wiedziałam, że są książki z tego gatunku. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie to za bardzo nie znam się na westernach, nie wiem czy czytałam kiedyś coś w konkretnie takich klimatach... Na razie mnie nie ciągnie, ale może kiedyś? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nigdy nie czytałam żadnego westernu i na razie nie planuję tego zmieniać, raczej nie moje klimaty. ;)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony