wtorek, 5 czerwca 2018

Rycerze pożyczonego mroku: Sierota, który stał się rycerzem



Denzin niedawno skończył trzynaście lat, a od drugiego roku życia mieszka w sierocińcu. Dlatego gdy niespodziewanie zostaje zaproszony przez ciotkę do jej domu, nie potrafi ukryć zdziwienia. Tym bardziej, że prędko wychodzi na jaw to, czym ona i jej przyjaciele się zajmują: są Rycerzami  Pożyczonego Mroku, którzy walczą z istotami przybyłymi z innego wymiaru. I wszystko wskazuje na to, że Denzin jest także jednym z nich.

Tytuł: Rycerze Pożyczonego Mroku
Tytuł serii: Rycerze Pożyczonego Mroku
Numer tomu: 2
Autor: Dave Rudden
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Liczba stron: 311
Gatunek: przygodowe fantasy dla młodzieży
Wydanie: Jaguar, Warszawa 2017
Typowo młodzieżowe, przygodowe fantasy to coś, co kojarzy mi się z często dość prostackim humorem i ogromną ilością schematów. Dlatego też „Rycerze pożyczonego mroku”, książka z tytułem, który już sam w sobie wydaje się żartem, wzbudzili we mnie lęk przed tym, co zastanę wewnątrz. Na całe szczęście – niepotrzebnie. Wprawdzie to dalej typowo młodzieżowa fantastyka, ale w jej treści jednak możemy znaleźć coś nieco lepszego, niż mógłby sugerować tytuł i stosunkowo kiczowata okładka.
Nie będę tu nikogo oszukiwać: ta książka to naprawdę dość zwyczajne fantasy tego pokroju. Absolutnie niczym szczególnym nie zaskakuje: dostajemy młodego bohatera, który jest na swój sposób wyjątkowy i który musi nauczyć się obchodzić ze swoimi umiejętnościami, aby walczyć z siłami zła. Niemniej, na tle innych podobnych dzieł wcale nie wypada źle.
Przede wszystkim nasz Denzin nie jest tym jedynym wyjątkowym, który od początku ma umiejętności wyróżniające go od absolutnie wszystkich: jest raczej zwykłym wśród niezwykłych. Co prawda jego przeszłość osnuta jest pewną tajemnicą, jednak nie wpływa bezpośrednio na niego.
Ponad to wymyślony przez Ruddena świat po dopracowaniu mógłby spokojnie funkcjonować jako podstawa do stworzenia książki urban fantasy skierowanej do starszego czytelnika. Oczywiście, jak na literaturę młodzieżową przystało, mamy wewnątrz liczne uproszczenia, wiele rzeczy jest nieodpowiedzialnych, dziurawych, albo przerysowanych, ale sam motyw, który wymyślił nie razi i myślę, że mogłoby się z tego urodzić coś nieco więcej, gdyby tylko autor miał na to ochotę.
Nie mam się też co przyczepić samego stylu autora. Całość czyta się bardzo lekko i szybko. Na szczęście nie spełniły się też moje obawy co do wręcz żenującego humoru: książka wbrew pozorom traktuje siebie stosunkowo poważnie i głupich żartów wewnątrz, ku mojej uldze, raczej nie ma. „Rycerze pożyczonego mroku” nie próbują być komedią i osobiście naprawdę na to nie narzekam.
Nie ma jednak co ukrywać: ta powieść jest debiutem, na dodatek skierowanym do młodszej publiczności. Dlatego mimo wszystko sama narracja nie była idealna, a przynajmniej nie w moim odczuciu. Mniej więcej do połowy książki mamy głównie dość prostą ekspozycje, w której główny bohater rozmawia z przedstawicielami Zakonu Rycerzy Pożyczonego Mroku i dowiaduje się wszystkiego, co jest potrzebne i czytelnikom, i jemu, do zrozumienia świata przedstawionego. Nie jest to czymś w pełni złym: mam wrażenie, że młody czytelnik właśnie tego często oczekuje, a że styl Ruddona jest bardzo lekki to te fragmenty nie dłużą się jakoś szczególnie. Niemniej, trudno to też nazwać dobrym sposobem na przedstawienie czytelnikowi świata. Zdecydowanie można to było zrobić lepiej.
O ile więc pierwsza połowa powieści to właśnie ekspozycja, tak w drugiej całość mocno rusza z kopyta: wtedy zaczyna się i przygoda, i akcja, która wypada całkiem pozytywnie, choć skłamałabym mówiąc, że kompletnie w niej zatonęłam.
„Rycerze pożyczonego mroku” to książka, która spełnia swoje zadanie jako młodzieżowa powieść przygodowa z gatunku fantasy. Jest lekka i przyjemna w odbiorze, przy okazji nie ma w sobie szczególnie rzucających się w oczy dziur fabularnych, czy logicznych. Niemniej, to powieść skierowana przede wszystkim do tych młodszych czytelników: dla starego wyjadacza to jednak trochę za mało, by czytając ją, móc wybornie się bawić.


* * *

– Bez względu na to, co wybierzesz, będziesz musiał przejść pewne przeszkolenie… żeby się upewnić… że nie dojdzie do wypadków, jeśli stracisz panowanie nad sobą.
– Wypadków?
– Moc się w tobie obudziła – odpowiedziała Vivian. – Tego nie można zignorować. Musisz się nauczyć ją kontrolować. W przeciwnym wypadku może się ujawnić w najmniej spodziewanym momencie, gdy stracisz panowanie nad sobą, albo poczujesz silne emocje. Dlatego musieliśmy cię tu sprowadzić.

Fragment „Rycerzy pożyczonego mroku” Dave Ruddena


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

10 komentarzy:

  1. Pierwszy raz słyszę o tej serii i tomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czego jest blogsfera, jak nie od poznawania nowych tytułów. :D

      Usuń
  2. Jak będę musiała wysłać mózg na czytelniczy urlop, to skorzystam z tego tytułu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Woooow :O
    Akurat po tobie spodziewałam się zjechania jej, bo osoby mniej wymagające po niej jechały :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to dlatego, że od ręki spodziewałam się totalnej porażki xD Na pewno nie jest to dobra książka, albo wnosząca do gatunku cokolwiek nowego, ale jako czytadło dla tej młodszej młodzieży... no nada się w miarę, nie jest szkodliwa pod tym względem.

      Usuń
  4. Rzeczywiście, tytuł i okładka nie zapowiadają nic szczególnego, ale już jakiś czas temu byłam nawet trochę zainteresowana tą serią. Przyznam się, że lubię ten motyw — sierota, która nagle dowiaduje się o swojej niezwykłości, bla bla bla. Było już chyba wszędzie, ale mi się chyba nie znudzi XD Tak sobie myślę, że skoro Tobie ta książka przeszła w miarę bezboleśnie, to mi tym bardziej, ale może zostawię ją sobie na czas, w którym będę miała ochotę na lżejszy materiał ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i całkiem mi się podobała, aczkolwiek bez szału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy myliłbym się bardzo, mówiąc o nawiązaniach do Harrego? Tylko świat odrobinę inny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie każda młodzieżówka tego pokroju byłaby nawiązaniem do Pottera :D Mamy tu wybrańca, ale nie jest to typowo "szkolna" powieść ze szkołą magii, jak Potter, Dom Nocy, czy Percy.

      Usuń
  7. Jakoś do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony