Na 35. lecie debiutu Jarosława
Grzędowicza odkopano to, co zapomniane: światło dzienne po raz pierwszy od
wielu lat ujrzało jego debiutanckie opowiadanie, „Azyl dla starych pilotów”.
Poza nim wewnątrz można znaleźć dziewięć innych tekstów, większość stworzonych przez
autora w latach 80. i 90.
Do
tej pory dane było mi przeczytać wszystkie wydane książki Jarosława
Grzędowicza, poza tą najnowszą i najstarszą jednocześnie: choć „Azyl” został
wydany w 2017 roku to teksty w jego wnętrzu do nowych nie należą. Każde
pojawiło się już w druku, czy to w magazynie, czy w antologii i teraz, z okazji
jubileuszu, zostały zebrane do kupy, dostały okładkę z naprawdę ładną grafiką i
trafiły na półki księgarni.
Choć
tego autora zdecydowanie lubię, to jednak nie uwielbiam jego wszystkich dzieł
po równi, co z resztą nie powinno nikogo dziwić, biorąc pod uwagę, że
Grzędowicz porusza naprawdę różną tematykę. Muszę jednak przyznać, że… ten zbiorek
zdecydowanie mi się podobał i w jego wnętrzu nie znalazło się opowiadanie,
które odebrałabym szczególnie negatywnie, chociaż oczywiście, nie wszystkie były
dla mnie tak samo dobre.
Tytuł: Azyl
Autor: Jarosław
Grzędowicz
Liczba
stron: 480
Gatunek: fantastyka,
zbiór opowiadań
Wydanie: Fabryka
Słów, Lublin 2017
|
Ciekawie
było przeczytać debiutancki tekst autora, choć zdecydowanie – nie należy on do
szczególnie wyjątkowych. Ot, prosta i krótka historia, która nie razi, ani nie
jest niczym szczególnie złym. Wewnątrz znajdziemy jednak kilka zdecydowanie
mocniejszych i lepszych tekstów.
Jako,
że mam wielką słabość do zajdlowskich wizji rzeczywistości, opowiadani, czy
raczej minipowieść „Przespać piekło”, utrzymane właśnie w konwencji fantastyki
socjologicznej, było dla mnie chyba największym zaskoczeniem: nie sądziłam, że
Grzędowicz się czymś takim parał, a tu proszę! Mamy dobry tekst, który taką
tematyką się zajmuje.
Jednak
choć to było największe zaskoczenie, to chyba najbardziej do gustu przypadły mi
„Śmierć szczurołapa”, czyli opowiadanie o łowcy zmutowanych szczurów oraz „Enter
i jesteś martwy”, które cechuje się specyficzną (i jakże ciekawą!) narracją.
Jest to przy tym stosunkowo świeże opowiadanie, bo napisane w połowie lat 90.,
co nie zmienia faktu, że w ówczesna wizja przyszłości Grzędowicza zdecydowanie
różniła się od tego, co ostatecznie możemy obserwować.
Chcę
wspomnieć też o opowiadaniach „Rozkaz kochać”, które analizuje emocje bohatera
i przy tym ma w sobie nieco ze spacer opery oraz o „Domie na krawędzi świata”,
mający w sobie nieco horrorowego klimatu.
Pod
koniec każdego z tekstów możemy znaleźć kilka słów od autora, które wyjaśniają,
w jaki sposób powstało dane opowiadanie oraz gdzie się ukazywało. Osobiście
bardzo lubię tego typu rozwiązania, zwłaszcza w tego typu zbiorach opowiadań,
które są w stanie rzucić nam nowe światło na sam tekst.
Warto
też dodać, że nie znajdziecie wewnątrz opowiadania utrzymanego w „czystej”
konwencji fantasy. W czasie, gdy powstawały te teksty, taka w Polsce właściwie
nie istniała, o czym należy pamiętać. Chociaż – jak sam autor pisze w jednym z
komentarzy – jeden z tekstów uchodzi za pierwszy tego typu polski tekst (na
równi z opowiadaniem Piekary, które wyszło w podobnym czasie).
„Azyl”
jest oczywiście pozycją obowiązkową dla fanów autora: zobaczenie, jak ten się
rozwijał na przestrzeni lat jest niewątpliwie bardzo dobrą przygodą samą w
sobie. Ale wydaje mi się, że i osoby postronne będą z tej lektury zadowoleni,
bo to po prostu naprawdę porządny zbiór opowiadań.
*
* *
Człowiek czegoś szuka, otwiera jakąś szufladę i natyka
się na pudło takich zdjęć. Swoich. A wtedy zapomina, co miał zrobić, siada na
podłodze i przegląda je z niedowierzaniem. Bo cały czas wydaje się nam, że
świat wokół nas wygląda w zasadzie tak samo, a jest to szokująco złudne. Nie
chodzi nawet o to, że patrzysz na dziecko, a teraz jesteś dojrzałym mężczyzną.
To jest jasne. Tu chodzi o szczegóły Elementy, na które na co dzień nie
zwracamy uwagi, bi po prostu są. Spodziewałem się wizerunku młodziana, pamiętam,
że kiedyś nim byłem, ale naprawdę nosiłem takie okulary, wielkości tabletów? I
naprawdę nie mogłem zrobić czegoś z tym, co miałem na głowie, odwiedzić
fryzjera chociażby? Ile to. na Boga, kosztowało? A to za mną tam, z tyłu, to
naprawdę samochód? rzeczywiście były takie małe, blaszane i pokraczne? Czy tę
ulicę zbudowano całkowicie po ciemku? Nikt nie umiał równo wylać asfaltu albo
położyć paru betonowych płyt obok siebie, nie łamiąc ich przy tym? tamten szyld
namalował szympans?
Grzędowicza bardzo lubię, chociaż czytałam tylko "Pana Lodowego ogrodu". Na ten zbiór od dawna mam chrapkę, ale po Twojej recenzji chyba przestanę się wahać z kupnem :).
OdpowiedzUsuńRzeczywiście muszę sięgnąc po jakąś książkę tego Autora, kiedy go czytałam dużo...
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam styczności z twórczością Jarosława Grzędowicza, jednak mój chłopak jest jego wielkim fanem. Myślę, że ta książka może być dobrym pomysłem na prezent dla niego, a przy okazji wtedy sama zapoznam się bliżej z twórczością Grzędowicza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Jako, że bardzo lubię twórczość autora właśnie nabyłam Azyl i cieszy mnie Twoja opinia szczególnie, że za zbiorami nie przepadam. ;) :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora ;) i raczej to się nie zmieni, ponieważ to kompletnie nie mój klimat ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]