Fantasy
i science-fiction – te dwa główne nurty fantastyki zwykle dzielą fanów tego
gatunku na dwie strony: na tych od baśniowego świata i tych od nierealnych teorii dotyczących technologii. Który jest lepszy? Który lepiej wybrać, by nie zrazić się do tego gatunku?
Dzisiejszy wpis tworzę przede wszystkim z myślom o tych, którzy z fantastyką nie mają wiele wspólnego, ale chcieliby zainteresować się tematem i nie wiedzą, który z tych podgatunków wybrać dla siebie oraz oczywiście także dla całej reszty, która tylko ma ochotę ten tekst przeczytać :)
Dzisiejszy wpis tworzę przede wszystkim z myślom o tych, którzy z fantastyką nie mają wiele wspólnego, ale chcieliby zainteresować się tematem i nie wiedzą, który z tych podgatunków wybrać dla siebie oraz oczywiście także dla całej reszty, która tylko ma ochotę ten tekst przeczytać :)
Większość
z Was raczej nie ma problemów z rozróżnieniem który gatunek o czym traktuje, ale w razie czego wyjaśnię to pokrótce. Fantasty to świat magii, niewyjaśnionych zdarzeń, różnorakich wierzeń; to magowie,
elfy, skrytobójcy, alchemicy i królewny; to smoki, wielcy wojownicy oraz
opowieści nawiązujące do tych arturiańskich. Science-fiction zaś to statki
kosmiczne, kapitanowie, badacze, inne planety i sztuczne inteligencje. Obydwa
często traktują o tym samym, ale jednak z nieco inny sposób. Fantasy próbuje
obudzić w nas dziecko, science-fiction badacza, który chce poznać kosmos. I to
właśnie należy wziąć pod uwagę, wybierając po który z tych gatunków chce się
sięgnąć na początek.
Pamiętajcie
oczywiście, że obydwa gatunki mogą się mieszać i przenikać: to dziś bardzo
popularne zjawisko :)
Osobiście
wole fantasy, aczkolwiek ostatnio przekonałam się nieco i do science-fiction:
wprawdzie cały czas na nie uważam, ale potrafię je docenić i zrozumieć. Dziś
jednak nie o mnie, a o tym czym się te nurty charakteryzują.
To,
czy dzieciaki wolą SF, albo fantasy często wynika z tego, co po prostu ich
rodzice mieli na półce: wiem, że kiedyś mówiło się, że jeśli dzieciak miał na
półce Tolkiena, albo Sapkowskiego to był fanem tej bardziej baśniowej odmiany
fantastyki, a jeśli Lema – tej naukowej. Niemniej, jakoś tak wychodzi, że
młodzi czytelnicy mimo wszystko częściej wolą fantasy. I nie bez przyczyny!
Fantasy
jest zdecydowanie lżejszym podgatunkiem. Tu dozwolone jest dosłownie wszystko.
Czasami logika nie jest potrzebna, aby stworzyć niezłą historię; są kolory,
jest akcja, są rycerze i królowie. Łatwiej jest więc i przeczytać fantasy, i je
napisać. Częściej ma pozytywny wydźwięk; rzadziej próbuje pouczać.
A
science-fiction? Po pierwsze, dobra książka z tego gatunku odnosi sie do nauki:
do praw fizyki, do astronomii, do elektroniki. Bardzo dokładnie wyjaśnia zjawiska
zachodzące w świecie. Przy tym częściej porusza trudniejsze tematy: książka science-fiction
często wynika z obserwacji autora, który w swojej historii umieszcza wizje
naszego świata w przyszłości. A te wizje zwykle nie są pozytywne, przeciwnie.
Potrafią więc irytować, potrafią nam na dłużej zostać w głowie i potrafią nas
zasmucać. Przy tym czytelnik musi być do pewnego stopnia obeznany z naukowym
żargonem, aby taką książkę zrozumieć. Trudniej też napisać dobre SF: jeśli
autor nie ma pojęcia o technologii to raczej istnieje marna szansa, by napisał
coś dobrego, przy tym tu wymówki pokroju bo
jednorożce tak chciały już raczej się nie sprawdzą.
Fantasy
jest więc literaturą dla osób, które szukają czegoś mniej zobowiązującego;
czegoś lekkiego i przyjemnego. SF zaś to książki dla tych, którzy szukają
mocnych wrażeń i mocnych przemyśleń. Uwierzcie mi, że łatwiej jest znaleźć
dobre fantasy, zwłaszcza młodzieżowe, niż science-fiction ;) Napisanie przynajmniej
porządnej (a nie – dobrej!) książki w tym gatunku to nie lada wyzwanie dla
autora.
Niestety,
nieco inaczej ma się sprawa związana z filmem. O ile sam klimat gatunku dalej
zostaje (fantasy – lekka bajka, SF – większa powaga) to jednak łatwiej jest
stworzyć dobrze wyglądające science-fiction, niż fantasy. Czemu? Sprawa jest
banalnie prosta. Kręcimy space opere: robimy obcisłe wdzianka, proste fryzury,
tworzymy studio wyglądające jak statek kosmiczny, w którym dzieje się połowa
akcji, a resztę albo też kręcimy w studiu, albo szukamy lasu/bagien/pustyni,
nieco przerabiamy to w komputerze i już mamy fajnie wyglądający film. A
fantasy...? Ten gatunek przecież trzeba niemal w całości wygenerować
komputerowo; same stroje są bardziej wymyślne. Musimy stworzyć projekty świata,
gatunków ludów i zwierząt. Magia wymaga także większej ilości ingerencji: tu
nie wystarczy żelatynowa maź udająca pozostałości po kosmitach. To sprawia, że
nawet jeśli powstaje jakiś film z tego gatunku często wygląda kiczowato. W
przypadku ekranizacji książek częściej rezygnuje się z niektórych elementów.
Fantasy traktowane jest po łebkach w chwili, w której science-fiction radzi
sobie doskonale, czy to w formie lekkiego Star
Treka, czy mrożącej krew w żyłach Ex
Machiny.
Oczywiście,
mamy także gry z obydwu gatunków i choć wydaje mi się, że tu ich szanse są ich
wyrównane to pozwólcie, że więcej pisać o tym nie będę, bo najzwyczajniej w
świecie się nie znam :) Ale wspominam o tym, by nie było, że o tym środku
przekazu zapomniałam.
A
więc, już podsumowując: fantasy to bajki, SF to powaga. Osobiście na początek
zabawy z fantastyką jestem bardziej skora do polecania fantasy, aczkolwiek
wiem, że właśnie przez stawianie na logikę w science-fiction ten gatunek wielu
odpowiada. Obydwa gatunki mogą stworzyć wspaniałe historie i obydwa mają
olbrzymie możliwości – pozostaje tylko kwestia gustu odbiorcy. Który z tych
gatunków więc wybieracie i dlaczego? :)
Powracam z zaświatów! :D
OdpowiedzUsuńZ tym, że o guście dzieci decyduje to, co mieli na półce rodzice zgodzić się tak całkiem nie mogę. Mój tato Lema uwielbia (chociaż zawsze podkreśla i po tysiąc razy opowiada, jak jedną książkę w dzieciństwie czytał prawie pół roku, bo czytał 1 strone i wymiękał przy tym technicznym języku xd), ale na równi Sapkowskim ;P jakieś Zajdle i inne takie też ma... A ja na książki SF póki co mam uczulenie :") .ostatnio spróbowałam z Gwiezdnym wojownikiem (skuszona krzyczącym z okładki napisem, że "przypadnie do gustu nawet tym, którzy SF nie lubią!" - czytaj: mi)... I tu mogę się odnieść do tego co pisałaś o tym, że o wiele łatwiej jest napisać książkę Fantasy, niż SF. Michalak tak skrajnie spartaczyła tę książkę, że nawet ciężko to nazwać science fiction. Zero logiki, zero fizyki, zero grawitacji i innych niezbędnych różności... Nadal czekam, żeby mi zawód tą książką zmalał, bo jeśli teraz usiadłabym do pisania recenzji, to wyszedłby z tego wyzbyty z konstruktywnej krytyki bluzg, hejt i stos 💩, że się tak graficznie wyrażę ;/.
Co do filmów - tu znów wkracza mój tata, który z racji tego, że czasu na czytanie nie bardzo ma teraz... Przerzucil się na ekranizacje wszelakie. I tak oto przynajmniej raz w miesiącu mam maraton z Hobbitem, Star Wars, Star Treckiem (to się tak pisze?),Igrzyskami, a pomiędzy te maratony wplatane wszelkiego rodzaju Avatary czy Strażników galaktyki. Także z kinem SF czy fantasy jestem obeznana że huhu xD i muszę ci znów przyznać rację - tu SF ma łatwiej. W zasadzie jedyne, co mi psuje te filmy, to przeklęty dubbing (tata nie uznaje angielskich wersji ;/). Ehhh. Za to z połową ekranizacji Fantasy mam problem. Ostatnio dowiedziałam się, że mają zrobić film z ACOTARu i trochę się załamałam. Znaczy świat się nie zawalił, ziemia jak się kręciła, tak się kręci ale... Mam przeczucie, że to jienie wypali. To w zasadzie nie ma prawa wypalić... Ale do kina i tak pójdę xD ja bym nie poszła?
Matko i córko, chyba się rozgadałam solidnie. W zasadzie nie chyba. Na pewno xD wybacz, już się zamykam ^^
Trzymaj się ciepło!
Q.
www.doinnego.blogspot.com
Wiadomo, że nie w każdym przypadku to się sprawdzi i to raczej tyczy się tego pokolenia starszego (+30), które za dzieciaka nie mogło pójść do księgarni i wziąć z niej czegokolwiek :) Niemniej, naśladowanie rodziców przez dzieciaki często ma miejsce i decyduje o tym, co będą robić w przyszłości.
UsuńPani Michalak... różne rzeczy o niej słyszałam, ale w życiu nie to, że pisze fantastykę Oo Na ile ją "znam" (z tego, co widzę u innych na blogach) to nie jest "ten typ" który napisałby dobre SF, więc się nie dziwię XD
Współczuje dubbingu... ja chyba po prostu bym wyszła w takiej sytuacji i sobie sama puściła to w pokoju, z napisami :D
Nie masz za co przepraszać :) Po to są komentarze, by móc sobie pisać.
Ej! Popieprzyłam nazwiska xd nie Michalak, a Miszczuk xD nie mniej jednak z SF to w ten książce była akcja w kosmosie i statki kosmiczne. A to wszystko wysnute z naukowych detali, z opisów i wyjaśnień zjawisk wszelakich.... Bo po co? Wynalezli sobie wytwarzacz czarnych dziur. Wiesz jak wytlumaczono jego działanie? Rozebrali go na części pierwsze (czego nie opisano - całe to narzędzie opisano jedynie że było takiej a takiej wielkości i przypominalo berło. Nic więcej o nim nie wiemy) i powiedziano, że "ono chyba wytwarza CZĄSTKI ŻADNE, z których powstaje czarna dziura". Tyle. Koniec. Po co wgl próbować napisać to logicznie? Ehhh chyba jutro usiądę do recenzji tego cholerstwa ;/
UsuńWiesz, jak oglądam u siebie to jestem panią i władczynią i nie ma zmiłuj - napisy albo lektor xD ale że tata mężnie znosi moje trajkotanie o książkach, to ja w zamian oglądam z nim filmy, nawet te z dubbingiem xD
Ha! Jak nigdy zostawiłam sobie twojego bloga na kartach w tele żeby nie zapomnieć zajrzeć i odpisać xD
No, to tą panią już bardziej kojarzę z fantastyką ;p Huh, cóż, takie podejście jest chyba bardzo kobiece ;D My niekoniecznie logiczne jesteśmy, dlatego na SF pisane przez kobiety patrzę zwykle z przymrużeniem oka: chyba jeszcze nie napotkałam na nic dobrego pisane przez płeć piękną z tego gatunku ;)
UsuńJak macie taki deal no to rozumiem :) Ja nawet lektora ostatnio nie uznaje... przywykłam do napisów.
Cóż, miło mi :D
O Cię panie... Nie myślałam, że to takie długie aż xD
OdpowiedzUsuńKocham oba te gatunki, jednak gdybym miała wybierać, to zdecydowanie fantastyka bardziej za mną przemawia. Smoki, magia, pradawne legendy, czarownice... ah, rozmarzyłam się ;)
OdpowiedzUsuńfantasy, nie fantastyka! ;P
UsuńMoim ulubionym gatunkiem są fantasy. Uwielbiam w klimacie bajkowym. Oczywiście czytam różne gatunki, po to by nie znudzić się daną kategorią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dorisssblog.blogspot.com
Osobiście wolę fantasy właśnie z tego powodu, że jest lżejsze. SF nie zawsze do mnie trafia (ostatnio chciałam przeczytać Futu.re niestety z marnym skutkiem). Świetny tekst! Nie zawiera różnych niepotrzebnych ceregieli :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com/
Zdecydowanie zawsze wolałam fantasy, ale nigdy nie gardziłam sf. Pomieszanie tych dwóch gatunków często jest dla mnie bardzo ciekawym i przyjemnym doznaniem.
OdpowiedzUsuńSf w typie Lema mnie nie pociąga, ale już Grzędowicz potrafi mnie pochłonąć bez reszty. Tylko Grzędowicz nieco miesza gatunki właśnie, dla mnie bardziej to jest sf, ale może się zwyczajnie nie znam :P
PLO ja kwalifikuje jako science fantasy. Jego nowość to czyste sf, innych jeszcze nie znam ;)
UsuńJa bardzo lubię oba, choć wolę science-fiction. Urzekają mnie po prostu wszelkiego rodzaju podróże w czasie ;).
OdpowiedzUsuńJa też wolę fantasy (uwielbiam, kocham i ubóstwiam!)i w zasadzie to czytam głównie fantasy, od dziecka. W moim przypadku słowa, że lubi się to co, co rodzice mieli na półce w pełni się sprawdzają :) Zaczęłam od Hobbita którego wcisnął mi brat :D Można wręcz powiedzieć, że wychowały mnie smoki i hobbici :) Za SF nie przepadam i prawie w ogóle nie czytam. Próbowałam z Lemem, ale nie dałam rady.
OdpowiedzUsuńOba gatunki są miłe mojemu sercu, chętnie oddaję się każdemu z nich. Na dobre fantasy trafiam stosunkowo często, gorzej z SF, tu ostatnio się trochę zawiodłam.
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Myślę, że częściej wybieram fantasy, ale jak już stwierdziłaś wyżej, te dwa nurty często się wzajemnie przeplatają. Choć i tak rzadko kiedy sięgam po książki czysto science-fiction (o ile w ogóle), choć w sumie do uproszczonej wersji sf można chyba zaliczyć serię "Felix, Net i Nika" Rafała Kosika (która jak mnie pamięć nie myli jest bardzo ciekawa i dobra dla młodzieży), bo fantasy to to nie jest (przynajmniej nie w czystej postaci), a na Lubimyczytać, zaliczają to jednak jako literaturę młodzieżową. ;)
OdpowiedzUsuńNa ile znam serię (ze słyszenia) to po prostu młodzieżówka lekko zahaczająca o fantastykę. To jest jak z serią "Żadnych chłopaków! Wstęp tylko dla czarownic" - niby to fantasy przede wszystkim, ale więcej to ma z baśni, czy literatury dziecięcej, niż z fantastyki ;D
Usuńto nie lata wyzwanie dla autora. - liter. ci się wkradła :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie właśnie za to nie lubię sci-fi: ta powaga, przemyślenia, opisy statków kosmicznych czy technologii mnie dobijają :P
Fantasy <3
Poprawione :)
UsuńJak najbardziej rozumiem. A że ostatnio trochę SF czytam to trochę inna bajka xd
Jeśli chodzi o SF, to zawsze najbardziej obawiam się tego, że uniwersum zostanie potraktowane bardzo powierzchownie. Tak miałam chociażby ostatnio z "Naznaczonymi śmiercią", którzy w ogóle nie pasowali do gatunku. Z fantasy sprawa też bardzo często ma się podobnie, a ja właśnie najbardziej ubolewam, jeśli w książce nie ma dokładnie zarysowanego świata. Bo to jest właśnie ta rzecz, którą przede wszystkim oczekuję od tego gatunku.
OdpowiedzUsuńUwielbiam oglądać filmy SF, a Gwiezdne Wojny po prostu kocham :D Bardzo polecam Ci też Interstellar, to jest naprawdę dobrze zrealizowany film SF.
Ale jeśli chodzi o książki, to zawsze pozostanę wierna takiemu tradycyjnemu fantasy!
Niestety, sporo "nowej" fantastyki fajnie się czyta, ale wewnątrz jest puste :c
UsuńWidziałam - i mam mieszane uczucia co do tego filmu :)
wyjątek na poparcie reguły: mój tata od zawsze czytał scence-fiction z malutkim dodatkiem fantasy, ja uwielbiam fantasy a science-fiction średnio :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKocham obydwa gatunki zarówno fantasy, jak i science-fiction. :D Chociaż częściej sięgam po fantasy, te smoki i elfy kuszą :D Zgadzam się, że czytamy to co jest na półce już w domu, ja sama przez to zaczęłam czytać fantasy. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńOgólnie nie przepadam za fantastyką (choć planuję to zmienić, potrzebuję tylko odpowiednich publikacji), ale jeśli już miałabym dokonać wyboru, to sf na pewno odpada. Fantasy jest bliższe moim gustom :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku imprinting książkowy dokonał się dzięki jednej z pozycji Ericha Danikena znalezionej na półce rodziców we wczesnym dzieciństwie. Od tamtej pory jestem zwolennikiem hard s-f i nie jestem w stanie pojąć dlaczego księgarnie, biblioteki, portale "typu lubimy czytać" nie odróżniają fantasy od s-f. Jak można na jednej półce postawić Kontakt Carla Sagana, a obok Hobbita Tolkiena? Jak można wrzucić do jednego wora Trylogię Marsjańską Robinsona i sagę Zmierzch Meyer ? Z wypowiedzi powyżej można wysnuć przypuszczenie, że czytelników można podzielić na 3 grupy: zwolenników fantasy, zwolenników s-f i grupę która czyta oba gatunki. O ileż łatwiej byłoby im wyszukiwać ciekawe pozycje gdyby stosowano odpowiedni podział.
OdpowiedzUsuńNo niestety księgarnie i biblioteki często ten podział olewają:c Ale z drugiej strony jest grupa książek, która ciężko wrzucić do którejkolwiek z grup.
Usuń