piątek, 10 marca 2017

Z mgły zrodzony: Lud uciśniony.... po raz kolejny?

Gdy o książce robi się głośno włącza mi się coś w mojej główce, co każe na daną pozycję uważać. Nie inaczej było przy Z mgły zrodzonym o którym dziś tu jest mowa. Dość długo uważałam, że to po prostu młodzieżówka ukryta pod ładną okładką, zwłaszcza, że na niej przecież widnieje młoda postać ze sztylecikami. Obawiałam się, że trafię na kolejny Szklany Tron. Jakie są jednak moje wrażenia po lekturze?

Tytuł: Z mgły zrodzony
Tytuł serii:  Ostatnie Imperium
Numer tomu: 1
Autorz: Brandon Sanderson
Liczba stron: 672
Gatunek: high fantasy

Ostatni Imperator od tysiąca lat ciemięży skaa: lud skazany na złe traktowanie tylko z powodu swojego pochodzenia. Teraz jednak przyszła szansa na bunt: pewien nadzwyczaj sprytny złodziej postanowił spróbować go obalić. Nie łatwo jest jednak zmusić do walki lud, który stracił już wszelką nadzieję.

Gdy otwarłam Z mgły zrodzonego pierwsze strony trochę mnie przeraziły.
Tłumaczenie od razu wypadało tragicznie: składało się z powtórzeń, powtórzeń i jeszcze raz powtórzeń. Wyglądało tak, jakby ktoś wrzucił tekst do tłumacza, a potem jakoś składał to w całość. Poza tym niektóre zdania kompletnie nie trzymały się kupy (np. W pewnym sensie zmęczenie było – wynikało z długiego tańca: uprzedzając pytania,  nie miało żadnego innego kontekstu i choć rozumiem, o co chodzi to na pewno nie jest poprawna składnia).
Poza tym rebelia grupy uciśnionych... czyż to nie jest modne? Igrzyska Śmierci, Czerwona Królowa, Niezgodna: te wszystkie, niekoniecznie dobre młodzieżówki poruszają ten właśnie temat.
Jakby tego było mało na kartach powieści prędko pojawiła się młoda postać, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam w swoich rękach kolejną, zwykłą młodzieżówkę, trzymającą się schematów i tylko udającą nieco poważniejszą lekturę.
Och, nie wiecie nawet, jak bardzo się pomyliłam, oceniając książkę w ten sposób na pierwszych stronach powieści!
Owszem, tłumaczenie wymaga dopracowania: co do tego nie mam wątpliwości. Wprawdzie im dalej w las, tym mniej je człowiek zauważa, ale zdecydowanie nie jest najwyższych lotów, a uwierzcie mi, że ta książka zasługuje na najlepszego tłumacza, jakiego tylko wydawnictwo jest w stanie dorwać.
Nie zaprzeczę też, że powieść ma parę drobnych problemów, jeśli chodzi o strukturę kraju, o którym opowiada. Zapewne gdybym się uparła, mogłabym wytykać jej naprawdę wiele.
Z tym, że tym razem jakoś nie mam na to ochoty. Powód? Bardzo prosty. Mój Boże, w końcu trafiłam na taką fantastykę, przez jaką zaczęłam czytać ten gatunek. Czytając Z mgły zrodzonego miałam wrażenie, że znów mam z dziesięć lat i znów wierzę w każde słowo autora, choćby było nie wiadomo jak głupie. W jaki sposób tego dokonał? Cóż, ta historia zdaje się po prostu doskonale balansować między lekkością i dobrą zabawą, a powagą sytuacji. Jest pomysłowa i pełna akcji, ale jednocześnie wykreowany świat jest bardzo konkretny oraz wystarczająco realistyczny, by w niego uwierzyć i chcieć w niego wsiąknąć.
Jakby tego było mało to o ile zwykle bohaterów traktuje po macoszemu to tym razem udało mi się na prawdę z nimi zżyć. Kelsier, główny męski bohater to postać, która z jednej strony spokojnie może być łamaczem kobiecych serc, jak i postacią, która zadowoli męską część czytelników. Jest niezwykle ciepłym, ale stanowczym człowiekiem, który wie czego chce. Tego typu postacie po prostu niezwykle rozgrzewają serducho.
Obawiałam się drugiej głównej postaci – młodziutkiej Vin – ale choć miała swój typowo młodzieżowy wątek to wybaczam to, biorąc pod uwagę, że to nie wokół niej obracała się główna oś fabularna. Za to ta dziewczynka wykonała kawał dobrej i istotnej roboty dla samego czytelnika: pozwoliła autorowi wyjaśnić, jak działa wykreowany przez niego świat.
Pozostałe postacie również są bardzo dobrze wykreowane. Nawet Ostatniego Imperatora nie można nazwać jednopłaszczyznową postacią, co w przypadku przeciwnika głównych postaci zdarza się bardzo rzadko, zwłaszcza, gdy podział na tych dobrych i złych jest dość jasny. Nie będę się jednak na ich temat rozpisywać, tak, by nikogo przypadkiem nie zanudzić. 
I ten, o dziwo, działa całkiem sprawnie, zwłaszcza, jeśli mu się przyjrzymy. [DROBNY SPOILER] W powieściach pokroju Igrzysk Śmierci zawsze irytowało mnie przede wszystkim posłuszeństwo uciskanych względem władzy. Tu mamy je bardzo zgrabnie wyjaśnione. [KONIEC].
Przy okazji Sanderson zachowuje dobry balans między fantastyką, a realizmem: nie znajdziecie tu tony różnych gatunków. W jego świecie nie ma smoków, czy elfów: są ludzie. Tyle, że niektóre nacje mają pewne... specyficzne zdolności. I to tylko tyle, jeśli chodzi o jego magię. A może aż tyle...?
Fabuła sama w sobie też nie problemów; przeciwnie, jest doskonale zaplanowana. Wszystko, o czym czytamy, lub słyszymy ma jakiś sens. Jest istotne, nawet, jeśli takie się nie wydaje. Tu nie ma zbędnej paplaniny. Każdy szczegół jest przez Sandersona doskonale wykorzystywany na dalszych kartach książki.
Muszę dodać jeszcze, że bardzo chętnie zobaczyłabym ekranizacje tej powieści: nie przez samą historię (w końcu ją już znam), ale... ona ma możliwości na tak niezwykłe przedstawienie walk, że dla nich samych, poprawnie nakręconych, chętnie odwiedziłabym kino.
Z mgły zrodzony będzie przednią rozrywką dla każdego fana fantastyki: nie ważne, czy lubisz młodzieżówki (bo wątek dla siebie tu znajdziesz), czy poważne fantasy. Powieść Sandersa doskonale spełnia swoje zadanie: jak na dobrą książkę z tego gatunku przystało powinna bawić i nieco młodszych, i starszych czytelników. Jeśli jeszcze nie macie jej za sobą, sięgnijcie koniecznie.


* * *

Czasami się zastanawiam, czy nie tracę zmysłów.
Może jest to spowodowane przytłaczającą wiedzą, że muszę udźwignąć ciężar całego świata. Może przyczyną jest śmierć, którą oglądałem, przyjaciele, których straciłem. Przyjaciele, których byłem zmuszony zabić. Tak czy owak, czasem widzę ścigające mnie cienie. Mroczne istoty, których nie rozumiem i rozumieć nie chcę. Może to jakiś twór mego przeciążonego umysłu?

Fragment Z mgły zrodzonego Brandona Sandersona


18 komentarzy:

  1. Muszę, muszę przeczytać! Zbieram się na Sandersona już nie wiem ile, ale jednocześnie boję się, że będzie tak jak z każdą serią - kupię sobie "Z mgły zrodzonego", przeczytam i mimo tego, że bardzo mi się spodoba, nie zbiorę się w sobie i nie kupię następnej części - kolejna rozpoczęta seria do kolekcji! Także może najpierw ogarnę wszystkie już rozpoczęte sagi.
    Buziaki!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, ogarniaj, szczególnie, że obecnie mam mały dylemat co do tej serii, ale on "wyjaśniony" zostanie razem z kolejnymi recenzjami... Nie wiem, czy opłaca się to kolekcjonować.

      Usuń
  2. Zaciekawiła mnie ta książka. Nie spodziewałam się tego po tej okładce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi ciekawie! Nie miałam jeszcze do czynienia z Sandersonem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymałam już ją w rękach, ale ostatecznie odłożyłam. Przeraziła mnie ilość stron w porównaniu z czasem, którego ostatnio mam jak na lekarstwo. Być może w wakacje, już za dwa miesiące, jednak się na nią zdecyduję. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę coś Sandersona przeczytać, bo tak naprawdę chyba nie widziałam negatywnej recenzji jakiejkolwiek jego książki o.O Uwielbiam fantastykę, więc jestem niemal pewna, że książka mi się spodoba, tylko mam jeden problem... Kiedy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw zaczekaj na recenzję drugiego tomu, nim sięgniesz po ten XD

      Usuń
  6. Tak dużo piszą o tej książce dobrego, że ciężko mi przejść bok obojętnie. Czasem fajnie jest zmienić zdanie (zwłaszcza na pozytywne) po kilku stronach. Pięknie opisałaś fabułę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Książki Sandersona poleca tyle osób, że po prostu muszę sprawdzić o co tyle szumu. Może w wakacje mi się to uda, bo na razie nie mam czasu ;)
    Pozdrawiam,
    Helena z ksiazkinocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie u mnie zachodzi podobny mechanizm, kiedy o jakiejś książce zaczyna robić się głośno. Owszem, jestem ciekawa i chcę sprawdzić, o co tyle krzyku, a jednocześnie ten cały szum jakoś mnie tak... odstrasza? Wiele razy już się zdarzało, że zabierałam się za daną powieść dopiero wtedy, kiedy wszystko ucichło.
    Brandona Sandersona jeszcze kompletnie nie znam, ale bardzo, bardzo jestem ciekawa tego autora. Słyszę o nim z reguły same dobre rzeczy. Niestety dałam sobie bana na kupowanie książek wraz z nadejściem Nowego Roku i jak dotąd złamałam go tylko raz, próbuję się trzymać XD
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie też próbuje przeczytać to, co mam na półce XD

      Usuń
  9. Jak zwykle cytat na końcu trafiający we mnie jak w sedno.
    Przeraziłam się jak zobaczyłam "Igrzyska Śmierci" (błagam nie!). Na szczęście zaraz rozwiewasz te straszne skojarzenia :)
    Porównywanie tej powieści, do tej dzięki, której zaczęłaś czyta fantastykę, to chyba najlepszy komplement jaki mógł ową książkę spotkać :)
    Zapiszę sobie, jak mnie najdzie na fantastykę i jak jakimś cudem gdzieś ją znajdę - sięgnę ;)

    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przeczytać, choć nie ukrywam że mnie troche tłumaczenie przeraziło

    OdpowiedzUsuń
  11. Twórczość Sandersona już od dawna mam w planach i prawdopodobnie niedługo zabiorę się wreszcie za "Z mgły zrodzonego", a za "Drogę Królów" tak bliżej wakacji, bo książka jest... dość pokaźna objętościowo :D Tylko teraz zaczyna mnie trochę martwić to tłumaczenie i zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby sięgnąć po oryginał, ale już zamówiłam książkę, więc cóż... Jakoś przez to przebrnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nieeeee, dlaczego chujowe tłumaczenie? :(
    Mam w planach, ale... Ech, zdecydowanie chciałabym to zobaczyć już w super tłumaczeniu, a nie w... no właśnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejnych częściach jest lepiej, aczkolwiek... chyba tylko pod tym względem :c

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony