sobota, 4 marca 2017

Nie kupuj! Adoptuj!

Slogan, który widzicie w tytule pewnie słyszeliście nie raz. Nie kupujcie, a adoptujcie zwierzaki! Och, tak, nie da się tego nie słyszeć. Zwykle, gdy jestem w jakiejś grupie i pada temat chęci posiadania pupila pojawia się przynajmniej jedna osoba, która go powtarza niczym mantrę. Dziś jednak chciałbym Wam wyjaśnić, czemu z tą adopcją to nie tak do końca i dlaczego powtarzanie takich słów w kółko nie ma gruncie rzeczy żadnego sensu ;)
Pozwólcie jednak, że nim przejdę do sedna sprawy wyjaśnię Wam mój punk siedzenia. Jestem osobą, która od dzieciaka miała psa (dlatego pisząc o zwierzakach, zwykle na nich najbardziej się skupiam). Już jako 2-letnie dziecko bawiłam się w kojcu owczarka dziadków, a cała rodzina szukała mnie, nie siedząc, gdzie się podziałam :D
 Odkąd skończyłam 10 lat i w moim domu pojawił się pierwszy rasowy pies moi rodzice zaczęli powoli wchodzić w świat hodowców psów. Obecnie nie ma u nas roku bez miotu, a ja czy tego chciałam, czy nie zdobyłam sporo wiedzy odnośnie tego jak wygląda prowadzenie takiego przedsięwzięcia.
Można więc powiedzieć, że jestem w tym względzie stronnicza.. weźcie jednak poprawkę na fakt, że hodowla psów częściej przynosi straty, niż zyski, a ja sama pisząc posty staram się być tak obiektywna, jak tylko potrafię.
Jak już pisałam wcześniej bardzo często w rozmowach grupowych traktujących na temat pragnienia nabycia psa słyszę, by oso zainteresowana nie kupowała, a adoptowała. W takiej sytuacji często nie mogę zrobić więcej, niż... palnąć się w głowę, zwłaszcza, że do takich osób mało kiedy jaki argument trafia. I nie, nie chodzi mi o to, że adoptowanie psów jest złe, a o to, że osoba, która tak mówi najwyraźniej nie rozumie, że pies ze schroniska nie będzie dobrym wyborem dla każdego.
Gdy planujemy nabyć zwierzę przede wszystkim musimy dobrać je do naszych możliwości. To ono ma być dopełnieniem naszego domu, a nie na odwrót – my jego. Najzwyczajniej w świecie w normalnych przypadkach  druga kolejność albo jest niemożliwa, albo bardzo droga, albo... po prostu niewygodna. A przecież pupil ma przynosić nam szczęście, a nie zmuszać nas do nieprzyjemnych zmian w naszym otoczeniu.

Jeśli chcesz wziąć psa ze schroniska – nie krępuj się. Masz ochotę, to bierz. Nie jestem przeciwnikiem adoptowania zwierząt. Bo to byłoby tak samo głupie, jak bycie przeciwnikiem kupowania psów ;) Pupila powinno brać się z miejsca, które najbardziej danej osobie odpowiada.
Schronisko jest o tyle ciekawym miejscem, że możemy w niej znaleźć naprawdę wyjątkowego pupila: trudnego, łatwego, dużego, małego, z przejściami, lub bez. Psy mają masę kolorów, wielkości, rodzajów futra, są w różnym wieku – a przede wszystkim ich adopcja kosztuje niewiele. Jednak tym ostatnim zdecydowanie nikt nie powinien się kierować: jeśli nie stać się na zakup psa z rodowodem (1 500 - 3 500zł) to nie stać cię także na ewentualne leczenie psa, które może być naprawdę drogie. W każdym razie schronisko to dobre miejsce, aby znaleźć idealnego psa, jeśli nie jesteśmy zdecydowani na żadną rasę, a przy tym to dobre miejsce dla osób, które szukają wyzwań:  bo czy to nie urocze zaadoptować bojącego się wszystkiego psa, który stopniowo zaczyna nam ufać?
Urocze, i owszem. Jednak pamiętajcie: jeśli wcześniej nie mieliście takiego zwierzaka istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie dacie sobie z nim rady. Niestety, z takimi psami pracuje się bardzo powoli i bardzo trudno.
Doskonale wiem, że w psich przytułkach można znaleźć wiele zdrowych osobników, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Mimo tego większość z nich jest niczym koty w worku: tak naprawdę nie znamy ich przeszłości. Oznacza to, że po pierwsze, psy mogą mieć niezauważalne na pierwszy rzut oka nawyki, lub problemy z psychiką. Mogą bać się jeździć autem, mogą nie lubić mężczyzn, albo panikować, widząc małe dziecko. Bardzo często podczas krótkiej wizyty w schronisku nie jesteśmy w stanie stwierdzić takich rzeczy, a opiekun psa nie wszystko musi zauważyć. Sprawia to, że często takie zwierzaki wracają do schronisk, bo właściciele po prostu nie potrafią sobie z tym poradzić. To zaś, jak możecie przypuszczać, wcale nie działa pozytywnie na ich samopoczucie i może te problemy co najwyżej pogłębić.
Po drugie, często nie wiemy, jakie choroby przeżył pies i w jakich warunkach został wychowany. Takie psy, mimo, że przechodzą kwarantannę, niekoniecznie muszą być zdrowe. Niełatwo w schronisku, przy tak wielkiej ilości psów i małych funduszach utrzymać wszystko w sterylnej czystości, dlatego nie ma się co dziwić, że szansa na zachorowanie takiego zwierzęcia jest dość duża. Nasz przyszły pupil może nawet nie być chory, ale np. mieć na futrze bakterie, która po przybyciu do domu zarazi naszego kota, lub chomika, nie mówiąc już o małych dzieciach.
Nie muszę chyba wspominać też o tym, że biorąc szczeniaka niekoniecznie wiemy, co z niego wyrośnie. Matka malucha może być mała, ale wystarczy, że ma w rodowodzie, którego nie znamy, doga niemieckiego i z naszego maleństwa wkrótce zrobi się... nieco większe maleństwo.
Z powyższych powodów uważam, że schronisko zdecydowanie nie jest dobrym miejscem, jeśli chcemy nabyć zwierzaka, a mamy w domu małe dziecko, inne pupile, czy po prostu: ma być to nasz pierwszy przedstawiciel danego gatunku w domu i nie mamy pojęcia, jak się nim zająć. Zwłaszcza, że panie w schronisku niekoniecznie wyciągną do nas pomocną dłoń, gdy zacznie się coś złego z naszym pupilkiem dziać. W końcu mają na głowie kilkaset innych zwierząt...
Oczywiście, jeśli macie małe dzieci, albo planujecie pierwszego psa i bardzo chcecie zaadoptować psa ze schroniska nie czujcie się skrepowani. Ja tylko wyjaśniam, dlaczego to niekoniecznie jest idealne wyjście ;)
Jeśli czujecie, że moje argumenty do Was przemawiają, ale cały czas łomocze się Wam w głowach cytat – Adoptując psa nie zmienisz świata, ale cały świat zmieni się dla tego jednego psa – to najzwyczajniej w świecie o nim zapomnijcie. Pamiętajcie, że zwierzę to nie człowiek: owszem, wymaga szacunku, ale... ono nie rozumie do końca o co z tym schroniskiem chodzi. Jasne, przywiąże się do Was, ale wcale nie mocniej, niż pies z hodowli. Czemu jednak powstał stereotyp magicznego przywiązania zaadoptowanego zwierzaka? Sprawa jest bardzo prosta! Ludzie widzą to, co chcą widzieć, czyli w tym przypadku wielką miłość swojego psa do siebie, to po pierwsze. A po drugie? Jeśli wzięliśmy ze schroniska zlęknionego, albo w inny sposób zniszczonego psychicznie psa to często przy odpowiednim prowadzeniu stajemy się jego przewodnikiem i ostoją. Przy tym pracujemy z nim, spędzamy z nim więcej czasu, więc automatycznie zwierzak jest w nas bardziej wpatrzony. Nie myślcie, że takiego samego oddania nie można uzyskać od pupila z hodowli: wystarczy po prostu także poświęcić mu trochę czasu ;) Ach, i nie myślcie, że wśród psów z dobrego domu nie ma lękliwych osobników, które szukają wsparcia w człowieku, bo takich jest naprawdę od groma. Tyle, że u nich objawia się to nieco inaczej.

Dobra, skoro schronisko nie jest idealnym miejscem możemy wziąć też psa z fundacji. Nie wiem o nich zbyt wiele, dlatego nie chcę się na ten temat za bardzo wypowiadać, aczkolwiek z tego co wiem, to nawet te uchodzące za porządne potrafią zapewniać psom okropne warunki, a przy tym często pies brany z nich nie jest do końca nasz. Nie możemy go ani sprzedać, ani oddać, ani rozmnożyć, a jak coś mu się stanie może okazać się, że fundacja pozwie nas do sądu (zależnie od podpisanej umowy). I choć często oferują większą pomoc to ja osobiście w życiu nie bawiłabym się w adoptowanie psa z takiego miejsca. Aczkolwiek zaznaczam: to tylko moje osobiste odczucie.
No dobra, w takim razie co z kupnem...?
Choć za zakup psa płacimy często nie małe pieniądze to uważam, że często to jest najlepsza opcja. Zastrzegam jednak, że mówię tu o zakupie psa z porządnej, renomowanej hodowli, zarejestrowanej z ZKwP (FCI), a nie o losowej fabryce szczeniaków (w której często produkuje się zwierzaki, które później trafiają do schronisk... ale to zupełnie inny temat).
Co nam daje zakup psa z hodowli?:
1.      Znamy pełną historię psa: wiemy, jakie choroby przechodził od szczeniaka, często nawet dalej; w sieci nie raz możemy znaleźć zdjęcia jego prapradziadka.
2.      Wiemy, jak mniej więcej będzie wyglądał dorosły pies i dobieramy go pod swój własny gust, czy to przez wzgląd na jego walory estetyczne, charakteru, czy też przez wzgląd na papier (uwierzcie, gdy ktoś się zna ten jest istotny :D)
3.      Rodzice psa często mają zrobione jakieś badania genetyczne, albo prześwietlenie na dysplazję dzięki czemu wiemy jakich chorób możemy się u niego spodziewać, lub nie. Pamiętajcie, że nie wyklucza to możliwości zachorowania psa na cokolwiek.
4.      Szczenię wychowuje się (a przynajmniej powinno) w bezpiecznych, sterylnych warunkach: hodowla jest pasją, ale i biznesem właściciela, a więc ten musi zadbać, by jakość towaru była jak najwyższa. A co za tym idzie...
5.                 Hodowca robi wszystko, by zwrotów było jak najmniej: edukuje właściciela, mówi mu czego może się po psie spodziewać, odpowiada na wszystkie możliwe pytania i jest gotów do pomocy (a przynajmniej powinien) w każdej możliwej sytuacji. Dzięki temu nawet początkujący właściciel ma większą szansę, by poradzić sobie z opieką nad psem.
Te wszystkie punkty sprawiają, że zakup psa w hodowli jest często po prostu na dłuższą metę wygodniejszy. Owszem, w takim przypadku często nie kupimy psa z dnia na dzień: w hodowlach psy rezerwuje się nawet rok, czy dwa wcześniej, przy okazji musimy zapłacić, podpisać sporo papierów, często dość długo rozmawiać z osobą, która tego psa wyhodowała... ale za to dostajemy sporo profitów, których nie mielibyśmy biorąc psa ze schroniska.
Mam nadzieję, że w tym poście w miarę jasno wyjaśniłam Wam, czemu adopcja nie zawsze jest tym doskonałym wyjściem. Jak wspomniałam wcześniej nie namawiam nikogo, do zmiany swojego planu: chcieliście przygarnąć zwierzaka to róbcie to, tylko świadomie i z głową, a nie dlatego, bo tak trzeba. Bo kupowanie psów to głupota i nie należy wspierać głupich, wrednych hodowców. 
Na samo zakończenie, drobna uwaga... chcecie przyczynić się do zmniejszania ilości psów w schronisku? Jeśli tak, to po prostu nie bierzcie zwierzaków na pałę. MYŚLCIE, nim zdecydujecie się na przygarnięcie słodkiej, puchatej kulki i zmuszajcie innych do MYŚLENIA, a uwierzcie, że przyczynicie się dla sprawy bardziej, niż osoba, która wzięła sobie ze schronu pieska, bo taki miała kaprys, a szkoda jej było pieniążków na rasowca. Rozsądek, moi drodzy. Przede wszystkim – rozsądek :)



27 komentarzy:

  1. U mnie tak samo, jak u Ciebie psy towarzyszyły mi od urodzenia. :) Bardzo się cieszę, że ktoś wreszcie powiedział, jak może wyglądać życie z psem ze schroniska. Mimo to, nie przekreślam osób i nie mówię, że schroniska są złe. Kupowanie z hodowli jest po prostu bezpieczniejsze.
    Pozdrawiam, Hayles z https://ourbooksourlive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio dużo się słyszy o hodowlach i o tym, w jakim warunkach są trzymane biedne zwierzęta. Oby jak najwięcej tych osób poszło siedzieć i nigdy nie mogło już wyrządził krzywd psom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba oglądasz za dużo TV ;P Psy w hodowlach mają się zwykle całkiem nieźle, albo nawet lepiej, niż z zwykłych domach, a to, co jest nagłaśniane to pojedyncze przypadki "patologii", które w społeczeństwie zawsze miały, mają i będą miały miejsce.

      Usuń
  3. pierwszy raz słyszę o wzięciu psa z fundacji :D też od dziecka towarzyszą mi psy, ale raczej jeden, najwyzej dwa. mieliśmy już dwa bernardyny, teraz przyszedł czas na labradora. nie mam nic do schronisk, ale w momencie, w którym potrzebowaliśmy psa nie było tam żadnego szczeniaka, a tak jak mówisz, starszych nie chcieliśmy, bo nie wiadomo co on ma w głowie :D a ze szczeniakami nie jest tak, że można przewidzieć, jak duży wyrośnie, patrząc na łapy ? pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze starszym też się da dużo zrobić, ale... po prostu trzeba wiedzieć jak sobie z ewentualnymi problemami poradzić, a większość ludzi nie wie...
      Niby można. Ale weź poprawkę na to, że jeśli nie jesteś opatrzona z psami, nie masz z nimi ogromnego kontaktu to o pomyłkę bardzo łatwo. Już widzę przypadek, gdy pani X słyszała, że na grubość łap spojrzeć wystarczy, idzie do schronu, widzi psa chartopodobnego z dość cienkimi łapami (plus nieowłosionymi) i uznając, że to będzie maleństwo bierze go do domu. A potem wyrasta taki saluki.

      Usuń
    2. wiem, wiem, ale pamiętam szczeniaki bernardyny i te ich ogromne łapy :D

      Usuń
  4. Ja jestem kociarą, ale świetny post:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że powstał taki głos rozsądku. Na mnie ludzie dziwnie patrzą, gdy mówię, że najprawdopodobniej nie byłabym w stanie wziąć psa ze schroniska. W moim otoczeniu były psy - sama miałam psa, dziadkowie mieli psa, który się przypałętał i został (najukochańszy i najmądrzejszy pies na świecie), a jednak wręcz panicznie boję się obcych psów i nie wyobrażam sobie, że miałabym wziąć psa ze schroniska i, nie znając jego przeszłości, przełamywać wspólnie nasze własne bariery. Dlatego zdecydowałam się na psa z hodowli, żeby mieć pewność, że będę go miała od szczeniaka, od szczeniaka będę z nim pracować i razem dojdziemy do porozumienia. W hodowli wprost mówiłam, jaki potencjalny charakter zwierzęcia najbardziej mi odpowiada i wspólnie z hodowcą wyeliminowałyśmy te, które już za szczeniaka były zbyt dominujące itp.

    Dla wielu osób to wciąż nie jest wystarczający argument, ale dla mnie był.

    Poza tym w ten sposób rozszerzyłam też trochę świadomość w mojej rodzinie (sama wciąż jestem laikiem, ale ciągle się uczę i dowiaduję nowych rzeczy). Ale tak jak pisałaś: należy pamiętać, że nawet pies z hodowli może być chory. Na szczęście nie zależało mi na wystawach i dalszym rozrodzie, ale jeśli tak by było, to niewykluczone, że gdyby moja Ruda Bestia trafiła do kogoś innego, to zostałaby oddana. Jest wnętrem, do tego ma chorą trzustkę, więc jest chorobliwie chudy. Mimo że je bardzo dużo, większość jedzenia przez niego przelatuje. Wcześniej był na karmach weterynaryjnych i enzymach trzustkowych, obecnie tak go wyprowadziliśmy z weterynarzem, że jest na specjalnej diecie niskotłuszczowej i bezglutenowej, co nadal mało nie kosztuje - ale chciałam psa, to ponoszę koszty jego utrzymania. Z tego wynika też problem z osadem/kamieniem na zębach. Ale trzeba przyznać, że stawy biodrowe ma w porządku za rodzicami (mimo wszystko robiłam RTG, żeby się upewnić) i wiadomo, że jest wolny od wielu chorób, ponieważ jego rodzice byli dokładnie przebadani. Znam jego drzewo genealogiczne do piątego pokolenia wstecz i muszę przyznać, że to światowa rodzina :D

    Tak naprawdę żadne rozwiązanie nie jest idealne, ale tak jak napisałaś: każdy musi znaleźć to, które jemu najbardziej odpowiada. Ja wybrałam hodowlę z takich, a nie innych przyczyn, ktoś inny może mieć argument przesądzający za wyborem zwierzęcia ze schroniska i będę mogła mu tylko przyklasnąć. Ważne, żeby wybór był podejmowany w sposób świadomy i przemyślany.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z doświadczenia powiem Ci, że nie miałaby pewnie tak źle: z naszych psów regularnie wystawiają się może 2-3, tylko dlatego, że poszły do hodowli, większość jednak idzie na kanapę, więc pewnie też ludzie by się nią zajęli dobrze, o ile ich byłoby na to stać.

      Właściwie... każdy musi znaleźć idealne rozwiązanie dla siebie. To nie tak, że ich nie ma: są, ale nie dla wszystkich :D

      Usuń
  6. Ja mam jeszcze inne podejście. My z moim chłopakiem weźmiemy psy po prostu od ludzi, którzy je oddają, a akurat husky i owczarki są nagminnie ogłaszane na OLX. Wiadomo - nie każdy bierze psiaki na sprzedaż, a czasem ludzie nie są w stanie utrzymać całego miotu swoich psiaków :D I ja wychodzę z założenia, że to jest dobry pomysł. Możesz zawsze z właścicielami porozmawiać o ewentualnych przodkach piesków etc ^^ Kota najpewniej wezmę od babci, która bardzo chętnie je oddaje, bo zawsze ma masę małych kociaków :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważałabym na Twoim miejscu z takimi ludźmi. Niby teoria dobra, ale w praktyce może niekoniecznie się sprawdzić: może się okazać, że psy są oddawane, bo mają jakieś choroby genetyczne, albo że to husky, ale suka uciekła i przyniosła losową ciążę (więc jaki to husky...??), a zwykły człowiek o przodkach nic nie wie. Rasowe szczeniaki kosztują, bo samo wyrobienie metryki, szczepienia etc. to spore koszty. Także raczej nie szykuj się na to, że będziesz w pełni znała przodków swoich psów i weź poprawkę na to, że jeśli za psa nic nie płacisz to hodowca mógł zaniedbać szczepienie, żywienie, czy socjalizacje, bo uznał, że szkoda mu na to czasu. Albo po prostu jest laikiem i nic o tym nie wie - w takim przypadku trudno też liczyć na radę od takiej osoby, bo branie psa z hodowli Ci daje.
      By nie było, nie mówię "nie, nie rób tak" XD Tylko to takie kolorowe niekoniecznie jest.

      Usuń
    2. Sprawdziłam z ciekawości ogłoszenia i mi się "potwierdziło" to co podejrzewałam: albo dostaniesz dorosłego psa, którego właściciel sie przeprowadza/wyjeżdża/jest chory (co jest całkiem spoko opcją, jeśli nie chcesz szczeniaka, przynajmniej zazwyczaj), albo szczeniaki na zasadzie suka mi uciekła i nie wiem co mam teraz z tym pół-husky zrobić. Ewentualnie "znawcy" chcą oddać "czyste wilczury", mimo, że widać, że to kundel (nie mam nic do kundli, stwierdzam fakt xd). Także jeśli to jest coś czego szukasz - spoko, ale ze znalezieniem rasowego husky/ONka za darmo może być problem... a zauważ, że przy huskym warto zwrócić uwagę na charakter, bo to nie koniecznie łatwe psy, a przy ONku na bardzo kłopotliwe stawy biodrowe. Ach, przy tym ONki są bardzo tanie w sumie. Chyba i za 800-900 znajdziesz rasowego psa... Między innymi dlatego u mnie zrezygnowali z tej rasy.

      Usuń
  7. Poruszyłaś ważny temat, a ja się z Tobą zgadzam. Od zawsze chciałam mieć psa, ale zdaję sobie sprawę, że to wielki obowiązek, a także taki zwierzak potrzebuje odpowiednich warunków (tym bardziej, że interesowały mnie większe psy, zwłaszcza Nowofundlandy), więc na razie odpuściłam. Nigdy nie interesowałam się psami z hodowli czy ze schroniska, ale teraz już wiem, że są plusy i minusy i pewnie wezmę to pod uwagę w przyszłości o ile się zdecyduję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, Nowofunlandy są cudowne <3 Wielkie miśki, totalnie pozbawione agresji, które tylko przytulać trzeba :D No ok, przesadziłam, ale wiem, że psy tej rasy tym nie gardzą.

      Usuń
  8. Ja mam swojego mopsa ze schroniska :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwróciłaś uwagę na wiele istotnych punktów. To dobrze, mam nadzieję, że osoby zastanawiające się nad zwierzakiem wezmą je sobie do serca. :) Ja mam pieska "adoptowanego", ale nie ze schroniska, lecz od starszej pani, która już się nim opiekować nie mogła. Gdy przygarniałam Pinę, znałam ją już od roku, więc miałam świadomość, na co się porywam (Pina na przykład boi się małych dzieci - takich 1-3-letnich). Za to z pieskami ze schroniska może być różnie, trzeba mieć tego świadomość. Co nie znaczy, że adopcja to zły pomysł. Jak sama napisałaś, grunt to rozsądek. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka "adopcja" to też często dobre wyjście ;) Zwłaszcza, jeśli wiesz, że pies jest dobrze wychowany. Jednak zabawa ze szczeniakiem jest nieco bardziej wymagająca i trudniejsza, niż zaopiekowanie się starszym, grzecznym zwierzakiem.

      Usuń
  10. Adopcja psa ma swoje plusy i minusy tak jak jego kupno.Często psy są hodowane w tragicznych warunkach tylko po to by ludzie mogli na nich zarobić. Moim zdaniem rasowy pies z takiej pseudo hodowli nie różni się zbytnio od kundelka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, większość "pseudohodowli" nie ma aż tak złych warunków, jak to niektórzy próbują wmówić światu. Takie bardzo patologiczne warunku zdarzają się rzadko ;)
      Przed zakupem trzeba po prostu pojechać do hodowcy, zobaczyć, w jakich warunkach trzymane są psy i tyle.

      Usuń
  11. Ja również jestem za adopcją. Co prawda psa nie mam, ale szynszyla z adopcji jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie mogę powiedzieć, że jestem za adopcją, ani też, że wolę zwierzęta z hodowli. Myślę, że każdy wybieram sam co mu bardziej odpowiada. Ja osobiście wolałabym jednak zaadoptować jakiegoś biedaczka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiście popieram adopcje, tyle kochanych psiaków czeka na domek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety nie mogę się z Tobą zgodzić. Aczkolwiek nie uważam, że hodowle są złe, bo dwa z moich psów są kupione, kot z olx, i jeden pies ze schroniska. Nie mam nic przeciwko hodowli, ale nie podoba mi się sposób w jaki napisałaś ten post - jest mocno stronniczy, i mam wrażenie, że nie do końca rozumiesz ideę słów z tytuły Twojego posta.
    "Nie kupuj! Adoptuj" to nie slogan mówiący, że hodowle są be, a schroniska super. Chodzi o to, że w Polsce jest masa bezpańskich, porzuconych psów, które możliwe, że całe życie spędzą w schronisku lub włócząc się gdzieś bez celu. Adopcja pomaga temu zapobiegać, ponieważ po pierwsze zwierzęta ze schronisk są sterylizowane przez co nie będzie kolejnych niechcianych psich ciąż, które kończą się bezdomnością, lub śmiercią szczeniaków, gdy nie znajdzie się nikt chętny na przygarnięcie, a po drugie dla człowieka nie jest to wielki wyczyn, a może zmienić całe życie i świat zwierzaka.
    Drugą negatywną rzeczą, którą zaobserwowałam w tym poście jest takie zimne podejście do zwierząt, niby było coś tam wspomniane o przyjaźni z psem, ale bardziej na zasadzie - człowiek ma być zadowolony,a pies niekoniecznie ma wybór - "ale za to dostajemy sporo profitów, których nie mielibyśmy biorąc psa ze schroniska". Parę razy podkreślasz istotę wyglądu psa, że rasowy będzie wyglądał tak jak chcemy, że biorąc ze schroniska nie wiemy co nam wyrośnie i jakich pies miał rodziców - to takie trochę przedmiotowe traktowanie psa, bo pies to przyjaciel tak? Ja nie wybieram przyjaciół na podstawie tego jak wyglądają. Tym bardziej, że wiele ras było modyfikowanych genetycznie, i swój piękny wygląd zawdzięczają licznym schorzeniom. I mówię to z doświadczenia, ponieważ mam goldena retrievera z rasowym uwarunkowaniem zwyrodnień stawów, i yorka miniaturkę, który jest tak kruchy, że naderwał sobie nerw leżąc w swoim legowisku, naszczęście wyzdrowiał po parodniowym paraliżu, ale zostały ataki padaczki. Moja suczka ze schroniska jest za to okazem zdrowia i radości.
    Bogaci sąsiedzi mojej mamy bardzo często mają drogie rasowe psy, ale co z tego skoro całe życie spędzają w kojcu lub w ogrodzie, gdzie nikt nie poświęca im chociaż chwili uwagi.
    Adoptując psa podpisujesz umowę, w której jest podkreślone, że pies nie może być w budzie czy na łańcuchu, i często jest to sprawdzane.
    A mówienie, że pies ze schroniska może być kłopotem i być "trudny" to zwykłe niedoinformowanie, wiele razy pomagałam w schronisku jako wolontariuszka, tym psom wystarczy okazać odrobinę miłości, a będą Cię słuchać i kochać. Większy problem jest z rasowymi psami, które kupujesz jako szczeniaki, wiele osób, mimo, że ma pieniądze by zapewnić psu super warunki, nie radzi sobie z wychowaniem go, lub kupuje psa, który nie jest odpowiedni do jego trybu życia, no ale przecież pięknie wygląda, po jakimś czasie staje się kłopotem dlatego WIELE rasowych psów można znaleźć w schroniskach.
    Na fb rasowe bez domu https://web.facebook.com/rasowebezdomu/?ref=ts&fref=ts udostępniane są informacje o rasowych psach z różnych schronisk, warto tam zaglądnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarzucać postowi na blogu że jest stronniczy to wręcz komplement ;P Bo czyż nie po to one są, by właśnie wyrażać swoje zdanie? :)
      Dobrze wiem o co z tym sloganem chodzi, ale znam wiele osób, które rozumieją go dosłownie: mają nie kupować, bo kupowanie to niszczenie życia biednym pieską ze schroniska i o jej, hodowle to zło wcielone :c Zauważ, że wiele osób nie czyta tekstu, patrzy tylko na tytuł (co widzę nawet pod tym postem) i potem takie cudowne rzeczy im się w głowie rodzą.
      No właśnie, adopcja zmieni świat zwierzaka - a rozważne kupowanie/przygarnianie może sprawić, że świat się po prostu zmieni: jeśli bierzemy do domu zwierzaka Z GŁOWĄ (a o to mi w tym poście chodzi) to później niechciane ciąże, albo oddanie pupila do schroniska raczej się nie zdarzy, a co za tym idzie: zwierzaków tam będzie mniej.
      Tak, traktuje zwierzęta przedmiotowo. Jestem egoistą wobec siebie, a potem wobec mojego gatunku - zwierzaki są w tej hierarchii zdecydowanie niżej. Jeśli Ciebie nie interesuje wygląd psa to fajnie, rób co chcesz, ja nie wnikam :) Ale wiele osób jednak chce, by jego zwierzak miał konkretny wygląd, konkretne cechy - i czemu wtedy miałby nie kupić sobie przyjaciela? Skoro ma wybór, skoro może?
      Zadowolony z pupila człowiek prędzej zapewni mu dobre warunki, niż ktoś, kto z tym psem musi się użerać.
      Dobrze wiem, że psy rasowe mają często problemy zdrowotne wynikające z rasy, ale zauważ, że kundle to też często mieszanki jakiś rasowców: one też mogą mieć chore stawy, też mogą być w typie yorka i też mogą sobie coś takiego zrobić. Tyle, że w przypadku rasowego psa rodzice są przebadani pod kątem najczęściej występujących schorzeń. I to jest ta kluczowa różnica. Btw. to, że yorki są kruche to widać na oko. Rasy miniaturowe/olbrzymie nigdy nie należą to najzdrowszych przez swój wzrost i biorąc takiego psa należy się z tym liczyć.
      Jeśli ktoś bierze psa nie ważne skąd i traktuje go nijak - to przepraszam, już jego sprawa, jego kłopot, a nie kwestia miejsca, z której wziął psa. A o miejsce, nie o późniejsze traktowanie się rozchodzi.
      No właśnie... adoptując psa i podpisując taką umowę sprawiasz, że pies nie jest do końca Twój, bo masz kontrolę i inne takie - wybacz, ale widząc coś takiego, zrezygnowałabym. Nie dlatego, że umowę chcę koniecznie łamać, a dlatego, że biorąc zwierzaka chce mieć go NA WŁASNOŚĆ. Coś takiego przeczy własności. Mało kto tak ma, ale akurat sprawy własnościowe to te, na których punkcie mam hopla. Moje jest moje. Zostaw w spokoju i nie ruszaj :)
      Nie miłości, a czasu i uwagi - to znaczna różnica. Bo to nie uczuć one potrzebują. Zauważ, że problem, który opisujesz dot. szczeniaka może dotyczyć także psa zabranego ze schronu :) To jest już zupełnie inny problem, dotyczący nieprzygotowania się do posiadania psa, a nie dotyczący miejsca, z którego się go wzięło.

      Usuń
    2. Rzecz w tym, że zwierzę to nie przedmiot, który posiadamy i możemy z nim robić co chcemy, tylko żywe stworzenie. Bardzo mi przykro ale w takim wypadku muszę niestety opuścić tego bloga, nie popieram uprzedmiotowywania zwierząt.

      Usuń
  15. Mój pies jest ze schroniska i wielu moich znajomych też ma swoich podopiecznych z tego miejsca, ale znam wiele osób, które wyłącznie kupują rasowe, rodowodowe psy i też nie mam nic przeciwko, widząc jak je kochają :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No właśnie sprawa z adopcją psiaka ze schroniska jest taka, że nigdy nie wiadomo, jakie to zwierzę będzie. Czy nie urośnie za bardzo, czy nie jest agresywne, czy nie rzuci się na małe dziecko. Ludzie kompletnie nie myślą przy podejmowaniu tak ważnej decyzji i nawet jeśli pies okazuje się aniołem, który nie sprawia żadnych problemów - oddają psa z powrotem, bo się przeliczyli. Bo to takie zaskakujące, że pies = obowiązki.
    Każdy sposób jest dobry, o ile korzysta się z niego z głową. Wszystkie moje dotychczasowe psiaki i koty są albo znajdami, albo adoptowałam je za pośrednictwem znajomych. W sensie, kotka znajomego się okociła, więc jedno z kociąt trafiła do mnie itd :P Jak dla mnie żadna różnica, skąd ludzie biorą swoich pupili. Byleby brali pod uwagę wszystkie możliwości, konsekwencje i rezultaty, bo różnie to może być.
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony