Dora Wilk łączy dwa światy:
alternatywny i realny. Jest jednocześnie i policjantką, i wiedźmą. Dlatego też
gdy w Thornie, magicznej części Torunia, zaczynają znikać magiczne stworzenia
Starszyzna prosi ją o pomoc w znalezieniu winnego.
Tytuł: Złodziej
dusz
Tytuł
serii: Seria o Dorze Wilk
Numer tomu: 1
Autor: Aneta
Jadowska
Liczba
stron: 445
Gatunek: urban
fantasy, kryminał fantasy
Wydanie: Fabryka
Słów, Lublin 2012
|
Mojej relacji z twórczością Anety Jadowskiej ciągle nie potrafię do końca określić. Cykl
o Nikicie mocno mnie irytował, ale „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne” był naprawdę
sympatycznym, lekkim kryminałem. O „Złodzieju dusz” słyszałam jednak, że wypada
gorzej niż pierwsza wspomniana przeze mnie seria, więc nie ukrywam: obawiałam
się mojej przygody z Dorą Wilk. Ale… na szczęście okazało się, że właściwie
niepotrzebnie. Choć daleko tej książce do wyjątkowej to jednak nie zawierała
tych elementów, które w opowieści o Nikicie irytowały mnie najbardziej.
Zacznijmy
może jednak od tego, że… „Złodziej dusz” to książka, która wręcz ocieka
erotyzmem. W innych znanych mi książkach Jadowskiej tematy dotyczące seksualności
jak najbardziej się pojawiały, jednak nigdy nie w takiej ilości. Wprawdzie w praktyce
między bohaterami nigdy nie dochodzi do zbliżenia to jednak myśli Dory cały
czas krążą wokół spania z innymi. Jest to wprawdzie fabularnie wyjaśnione i ostatecznie
uznaje ten element raczej za cechę, a nie za wadę, czy zaletę powieści,
niemniej, mam wrażenie, że osoby bardziej wyczulone na takie treści mogą poczuć
się niech zniesmaczone.
Zwłaszcza,
że w tle dzieją teoretyczne istotne rzeczy. Wiemy, że Dora ma rozwiązać istotną dla samej
siebie sprawę: wśród porwanych magicznych jest też znana jej nekromantka, osoba
w jakiś sposób dla naszego bohaterki istotna. A ta, zamiast po prostu pracować
nad sprawą właściwie przez większość czasu myśli o spaniu z kolejną osobą, zaś problem…
rozwiązuje się jakby sam, tak trochę przy okazji.
Styl
Jadowskiej w tej konkretnej książce jest czymś, co lubię i nie lubię zarazem.
Niewątpliwie „Złodzieja dusz” czyta się bardzo lekko i raczej przyjemnie, ale
jednocześnie często miałam wrażenie, że ekspozycja jest trochę łopatologiczna,
a samemu tekstowi przydałaby się jeszcze redakcja. Niektóre zdania były
niepoprawnie złożone, czy zbyt długie, co skutecznie wybijało z czytania.
Niemniej,
w tym przypadku sama narracja wypada o niebo lepiej, niż w książce o Nikicie.
Przede wszystkim autorka nie zakłada, że niektóre elementy świata
przedstawionego wiemy z poprzednich książek, dzięki czemu praktycznie nie da
się w tej historii pogubić. Ponadto nie zawiera tego głównego, irytującego
elementu: powtarzających się w kółko treści.
Świat
przedstawiony z pierwszej książki o Dorze raczej już znałam, jednak w tym
wydaniu i on bardziej przypadł mi do gustu. Fakt, jest oparty na stereotypach i
bazuje właściwie na wrzuceniu wszystkiego, co się da, do jednego worka, ale
przy tym wypada naprawdę kolorowo i najzwyczajniej w świecie pozytywnie. Od tego
typu lektury nie wymagam niczego więcej.
Przy
tym wszystkim muszę przyznać, że Dora, a raczej jej relacje z przyjaciółmi to
coś, co… trochę chwyciło mnie za serce. „Złodziej dusz” jest raczej pozbawiony
pretensjonalności i nadmiernej powagi, skupiając się mocno na relacjach między
bohaterami, a te są po prostu bardzo sympatyczne. Na dodatek mimo bardzo dużej
ilości występujących postaci nie miałam problemu w rozpoznawaniu ich.
Mimo
początkowych obaw „Złodzieja dusz” oceniam raczej pozytywnie. Zdecydowanie nie
jest to wprawdzie literatura wysokiego lotu. Ma naprawdę dużą ilość wad, nie
jest przy tym też nadzwyczaj odkrywcza, nie wnosi niczego nowego do gatunku.
Niemniej, sympatyczni bohaterowie i przyjemna otoczka sprawiają, że żywię do
tej opowieści pewną sympatię, a naprawdę od takich powieści po prostu niczego
innego nie wymagam.
*
* *
–
Co znowu? – warknął Joshua na widok pergaminu obwieszonego pieczęciami jak
choinka bombkami.
–
Dziadek się stęsknił. – Miron był szczerze rozbawiony nieszczęśliwą miną
przyjaciela. Dziadek Joshui był szychą w Radzie Archanielskiej. Może o nim
słyszeliście, na imię ma Gabriel, a na koncie jedno spektakularne zwiastowanie.
Fragment
„Złodzieja dusz” Anety Jadowskiej
Gdy będę szukała lekkiej pozycji, to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa Nikitę wspominam nieco lepiej, czytałam tylko pierwszą część, ale wtedy zaczynałam przygodę z polskimi autorami i bardzo mi się podobało :D Myślę, że i po Złodzieja mogłabym sięgnąć, jako niezobowiązującą lekturę :)
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z Jadowską jeszcze przede mną, ale gdzie się ostatnio nie odwrócę tam widzę jej książki - chyba jakiś znak ;) Myśle, że zacznę od Nikity którą mam na czytniku, a dopiero potem przejdę do nowości :)
OdpowiedzUsuń1 sierpnia wyszedł trzeci tom Nikity - pewnie dlatego wszędzie ją widzisz. :D
UsuńBardzo lubię książki autorki, pasuje mi jej styl :)
OdpowiedzUsuńJuż troszkę słyszałam o tej Autorce, ale nie miałam jeszcze okazji poznać jej twórczości...
OdpowiedzUsuń