sobota, 3 marca 2018

John Wick 2 (2017): Gdy film jest we wszystkim nieco słabszy od poprzednika


Zemsta Johna Wicka (Keanu Reeves) została dokonana. Bohater chce już wieść spokojne życie. Niestety, znów ktoś mu je przerywa. Tym razem to przyjaciel z przeszłości, Santino D’Antonio (Riccardo Scamarico) żąda od niego spłacenia zaciągniętego lata temu długów. Nie mając innego wyboru, Wick znów wkracza do akcji.

Pierwsza część historii Johna Wicka była niedługa. Pod względem fabularnym była prosta i zupełnie niewymuszona, a scen akcji nie brakowało. Całość zaskoczyła mnie tym, jak płynnie i lekko się ją oglądało. Niestety, choć kontynuacja nie jest złym filmem, to jednak w stosunku do pierwszej części nieco tych atutów straciła.
Podobnie jak w swoim poprzedniku, „John Wick 2” tworzy swoje własne uniwersum morderców i łotrzyków. Poznajemy w nim drugą najważniejszą zasadę, która rządzi tym światem i której przestrzeganie jest dla wszystkich typów spod ciemnej gwiazdy największą świętością. To ciekawy zabieg: dzięki niemu osobiście traktuję tę serię trochę jak filmy Marvela, wybaczając im brak realizmu i po prostu dobrze się na nich bawiąc.
Warto też wspomnieć o tym, że gdy w wielu innych filmach kamera odwraca się, gdy ktoś w jakikolwiek sposób obrywa, tutaj przeciwnie, pozwala nam się na te sceny napatrzeć. Dzięki temu film jest na tyle brutalny, byśmy po prostu o bohaterów mogli się bać.
„John Wick 2” (2017)
(ang. „John Wick: Chapter 2”)
reż. Chad Stahelski
film akcji
Niestety, choć efekty specjalne wypadają nieźle to... w porównaniu do poprzednika, „John Wick 2” po prostu w pewnym momencie zaczął mi się dłużyć. Wpływ na to miała niewątpliwie fabuła: o wiele bardziej skomplikowana i naciągana, niż w części poprzedniej. Motywacja naszego głównego bohatera nie jest tak wiarygodna, a on sam nie jest tak ludzki, jak wcześniej. Film ma nam jednak do opowiedzenia dłuższą historię, a co za tym idzie, trwa dłużej, co sprawiało, że w okolicach połowy seansu czułam się już trochę nim zmęczona.
Dodatkowo miałam wrażenie, że sama chorografia i żarty były bardziej zaskakujące w pierwszej części. Tu mamy właściwie powtórkę z rozrywki, przy okazji moim zdaniem nieco gorzej wykonaną. Przez to nie widzimy tu niczego nowego, czy w jakikolwiek sposób lepszego i w moim przypadku ani żarty, ani sceny akcji, nie wzbudziły  żadnych większych emocji.
Poza tym John Wick w tej części zostaje praktycznie sam, bez żadnego konkretnego przyjaciela, z którym łączyłaby go w miarę głęboka więź. Wprawdzie twórcy filmu próbują to gdzieś tam budować, ale z nie najlepszym skutkiem. To też sprawia, że „John Wick 2” działa gorzej: bez ciekawych relacji między bohaterami jakakolwiek historia wypadnie po prostu gorzej.
Muszę pochwalić jednak muzykę, która dobrze wpasowywała się w sceny akcji i po prostu pasowała do całości, nadając jej specyficznego klimatu.

„John Wick 2” sprawdza się jako film akcji. Nie dał mi jednak tyle radości, co swój poprzednik i nie sądzę, bym wracała do niego, nawet myślami, bo po prostu żadnego większego wrażenia na mnie nie zrobił. To po prostu film na raz, o którym raczej wspominać często nie będę.

4 komentarze:

  1. Pierwsza część była niesamowita! Dwójka faktycznie słabsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mój gatunek filmowy :D choć szkoda, że gorszy niż 1 część

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam pierwszej części nawet, bo to nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie oglądałam pierwszej części jeszcze i na razie się na to nie zanosi. ;)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony