Safi jest jedyną istniejącą
prawdodziejką, czyli utalentowaną magicznie osobą, która wykrywa prawdę i
fałsz. Razem ze swoją więziosiostra, Iselut, zostaje wplątana w polityczną
rozgrywkę i zostaje zmuszona do ucieczki.
W
„recenzji” Maas, znajdującej się na skrzydełkach „Prawdodziejki” możemy
przeczytać, że według niej Susan Dennard oddaje swoją książką hołd klasycznej
fantastyce. Nie przeczę: coś w tym jest. Z pozostałą częścią jej krótkiej
wzmianki jednak absolutnie się nie zgadzam: „Prawdodziejce” jest daleko do
książki, która mogłaby i powinna wejść do kanonu tego gatunku.
Tego
„hołdu” dla gatunku nie ma tu jednak aż tak wiele, jak można byłoby się tego
spodziewać. „Prawdodziejka” to książka utrzymana w klimatach fantasy, nie wychodząca
za już dawno wyznaczone ramy, która po prostu realizuje pewne już dawno utarte
schematy. Jedyna rzecz, która naprawdę mocno odwołuje się do tej starszej fantastyki
i którą (mam nadzieję) autorka wprowadziła świadomie to kreacja „tego złego” –
postaci, która jest zła do szpiku kości i właściwie bezpośrednio mówi nam, jak
bardzo skarżone jest jej serce. To całkiem urocze nawiązanie, które ciągnie się
przez całą powieść. Niestety, taka wstawka to za mało, bym mogła książkę uwielbiać,
a poza tym „Prawdodziejka” ma jednak więcej wad, niż zalet.
Nie
zrozumcie mnie źle: to nie jest tragiczna lektura. Powieść Dennard czyta się całkiem
sprawnie, a historia sprawnie składa się w całość. To, o czym za chwilę
przeczytacie to po prostu powody, przez które nie stanę się fanką serii.
Przede
wszystkim świat przedstawiony, Czaroziemie, jest… trochę pusty i niepotrzebny.
Autorka starała się wykreować nowe rodzaje magii, tyle że chyba tego do końca
nie przemyślała. Już pomijam nazwy magów, które w polskiej wersji niebywale
mnie śmieszą (prawdodzieje, krwiodzieje, wiatrodzieje itd.): Dennard
najzwyczajniej w świecie zapomniała tego wszystkiego rozwinąć. Wiemy, że
istnieje prawdodziejka, która zajmuje się wykrywaniem fałszu i to jest dość
łatwe do zrozumienia. Ale autorka tak naprawdę nie wyjaśnia nam, czym zajmuje
się wiatrodziej, a gdy przyjmujemy już, że nazwa po prostu odpowiada
bezpośrednio darowi (wiatrodziej zajmuje się wiatrem, krwiodziej tropieniem itd.)
to okazuje się, że ogniodziej zajmuje się… leczeniem mięśni. Naprawdę? To w
końcu do czego służą dokładnie te ich moce? Dennard nie sugeruje nam tego
wcześniej, nie trzyma w niepewności – po prostu w pewnym momencie stwierdza, że
tak jest… i tyle.
Pod
względem fabularnym „Prawdodziejka” jest zaś… maksymalnie przeciętna. Głównie
dlatego, że poza pełnym akcji początkiem i końcem przez całą powieść obserwujemy
Safi, która płynie statkiem (zwykle będąc związana), bezustannie pyskując do
człowieka, który jednocześnie i trzyma w rękach jej los, i naprawdę chce być dla niej miły. Autorka próbowała też w tym miejscu wpleść zalążki romansu, ale na całe
szczęście, nie porwała się na więcej, bo te… wypadły po prostu nijak. Muszę też
dodać, że narracja prowadzona jest na tyle chaotycznie, że miałam problem ze
wgryzieniem się w książkę: Dennard zabrała się za opisywanie politycznych
rozgrywek, jednak po prostu zabrakło mi w tym odpowiedniego tła, by naprawdę
móc się w to wszystko wczuć.
To,
co mnie w pewnym momencie rozbawiło to… „przemiana” głównej bohaterki, a
właściwie: jej brak. W większości powieści bardzo istotny jest rozwój bohatera:
to, czego on się uczy w trakcie podróży, to, jakie przyjaźnie zdobywa, to, jak zmienia
się jego światopogląd. W tym przypadku na początku ktoś wypowiada się odnośnie
tego, że mogłaby jednak trochę dorosnąć do roli, którą ma dzierżyć. Safi zaś,
pod koniec powieści, stwierdza, że jest idealna i zmieniać się nie musi. Aha.
Dobra robota, dziewczyno! Całą powieść pyskowałaś i rzucałaś się, a teraz
uważasz, że takie zachowanie jest w porządku? Gratuluje intelektu!
Powoli
zmierzając do końca, chce tylko dodać, że… ta książka to jeden z doskonałych
przykładów na to, dlaczego nie do końca lubię tłumaczenia powieści: w warstwie
treściowej czasami pojawiały się słowa, które nijak pasowały do opisywanego
uniwersum i po prostu gryzły się z całością, wybijając mnie z rytmu. Ale cóż,
to już kwestia tłumaczenia: podejrzewam, że w oryginale nie miałabym takich
problemów.
Nie
powiem, że mnie ta powieść zaskoczyła negatywnie: po prawdzie, tego się po niej
spodziewałam i prawdopodobnie nie sięgnęłabym po nią, gdyby przypadkiem do mnie
nie trafiła (naprawdę, tym razem – to był czysty przypadek, chociaż książki nie
kupiłam samodzielnie). To lektura, która sprawdzi się dla niezbyt wymagającego czytelnika,
niekoniecznie w wieku nastoletnim, bo jednak to nie jest zupełnie typowa „młodzieżówka”.
Ja jednak od swoich lektur, zwłaszcza tych z mojego zakresu tematycznego,
wymagam coraz to więcej i „Prawdodziejka” po prostu nie spełnia moich
oczekiwań.
*
* *
–
A która lwica przyzna się, że gryzie?
–
Proszę, proszę – mruknęła, posyłając mu najbardziej koci ze swoich uśmieszków. –Więc
jednak ma poczucie humoru.
–
Proszę, proszę – zaripostował. – Próbuje odwrócić kota ogonem.
Fragment
„Prawdodziejki” Susan Dennard
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Muszę sama się przekonać, co myślę o tej książce. Jak tylko się odkopię z zaległości to przeczytam. Nazwy magów są faktycznie... Dziwne :D
OdpowiedzUsuńBędę mieć na uwadze twoją opinię - jeżeli chodzi o fantastykę, całkiem Ci ufam :D
Dużo różnych opinii widziałam, szczególnie młodzież mocno zachwycała się tą książką, ale to w gruncie rzeczy wcale mnie nie dziwi. Osobiście chciałabym się z nią zapoznać, mimo, iż czuję, że nie będzie też dla mnie jakiegoś "wow".
OdpowiedzUsuńA jeśli już o magii. To całkiem fajnie nową magię wykreował u siebie Wegner, w "Opowieściach z Meekhańskiego pogranicza", nie wiem czy czytałaś? Też powiela pewne schematy, ale robi to bardzo zgrabnie i osobiście czułam się zaskoczona, jak bardzo Jego twórczość przypadła mi do gustu :)
Słyszałam o serii wiele, ale jeszcze jej nie czytałam ;) Cała twórczość jest powielaniem jakiś schematów - tylko pytanie, czy autor potrafi dodać do tego coś do siebie, czy nie xd
UsuńTakie książki pozostawiają chyba największy niedosyt. Najgorsza rzecz, to niedopracowana książka albo taka, która powiela schematy utarte przez innych autorów. Jakoś szkoda mi czasu na coś, co nie różni się bardzo od innych książek tego typu.
OdpowiedzUsuńJa "Prawdodziejkę" przeczytałam jak potrzebowałam totalnego „odmóżdżenia” i ona to zagwarantowała. :D
OdpowiedzUsuńTego mniej więcej się spodziewałam po dotychczas zasłyszanych opiniach i, cóż, moje drogi z "Prawodziejką" raczej się nie zejdą... wygląda na to, że decyzja była słuszna.
OdpowiedzUsuńo nie, widzę tu najgorsze cechy książkowe :o heh fajnie by wyglądał kanon fantasy, jakby do niego takie cuda wrzucać
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałem, ale jednocześnie jest to pierwsza znana 'negatywna' opinia o niej, zazwyczaj ludzie chwalili sobie tę lekturę.
OdpowiedzUsuńJednak każdy odbiera wszystko inaczej :)
mlwdragon.blogspot.com
Blogsfera ma raczej tendencje do przechwalania książek także nie ma się co dziwić ;) Aczkolwiek ja znam jednak trochę mieszanych/negatywnych opinii o niej.
UsuńJa nie jestem zbyt wymagająca, więc ta książka będzie miała szansa mi się spodobać, jednak również sięgnę po nią wtedy, gdy będę potrzebować jakiegoś odmóżdżenia. ;)
OdpowiedzUsuń"Prawdodziejka" rzeczywiście ma sporo wad, które i mnie gryzły w czasie lektury. Nie oczekiwałam po niej też, że będzie przecierać nowe szlaki literatury fantasy, bo to jednak młodzieżówka, a wśród tych ciężko znaleźć coś, co naprawdę zatrzęsie światem literatury, nie ma co się oszukiwać. Mimo to ma w sobie coś, co pozostawiając niedosyt, wskazuje, by przeczytać kontynuację i "Wiatrodziej" już wygląda dużo lepiej, choć o nim za to słyszałam wiele negatywnych opinii, które nie pokrywały się z moimi spostrzeżeniami. Faktem też, że nie każdy będzie się tu dobrze bawić, to już kwestia gustu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary
"Prawdodziejka" mi się podobała, aczkolwiek "Wiatrodziej" zachwycił mnie o wiele bardziej :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Fantasy trzeba kochać. To jest jedyny gatunek, za którym nie przepadam. Nawet nie próbuję po niego sięgać. Ale lubię czytać recenzje, żeby nie być do tyłu! ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza część całkiem mi się nawet podobała, choć trochę skomplikowane były niektóre elementy, ale myślałam, że w drugiej się wszystko rozkręci i rozjaśni, tymczasem było gorzej :(
OdpowiedzUsuńOd samego początku (czyli jakoś od premiery ,,Prawdodziejki") zarzekałam się, że nie sięgnę po tę pozycję. Lubię fantastykę ale ta książka jakoś szczególnie mnie od siebie odrzucała zupełnie jakby krzyczała ,,Nie jestem w twoim typie", później miałam moment, że jednak chciałam ją przeczytać, ale się nie złożyło. Po twojej recenzji zaczęłam się zastanawiać, czy warto się za nią zabierać, czy może jednak nie. Bohaterka prawie na 100% by mnie irytowała, nie lubię lasek z dużym ego, które nie zauważają swoich wad i słabości czy to w realu czy w literaturze poziom mojego odrzucenia od takiej osobistości jest taki sam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja bardzo lubię Safi i Prawdodziejkę :D
OdpowiedzUsuńhmmm sama nie wiem, może kiedyś, przy okazji...
OdpowiedzUsuń