wtorek, 13 grudnia 2016

Może reportaż radiowy nie jest taki zły?

Jestem wzrokowcem, który łatwo się rozprasza, przez co słuchanie audiobooków to dla mnie droga przez mękę. Lubię muzykę, ale radio nigdy kompletnie mnie nie interesowało. Mogło sobie lecieć w tle, ale czy kiedykolwiek pomyślałabym, że będę miała z nim jakąś bliższą styczność? W życiu! Przynajmniej nie do czasu, w którym postanowiłam studiować dziennikarstwo...
Już na początku moich studiów – czyli w październiku – zostałam zmuszona być na konferencji dotyczącej radia studenckiego. Poza wykładami i prezentacjami, które kompletnie mnie nie interesowały i po prostu nudziły mogłam wybrać także jedne z trzech warsztatów. Wybrałam reportaż artystyczny. Dlaczego? Bo miało słowo artystyczny w nazwie, ot cały powód.
Jedną z prowadzących warsztaty była pani Hanna Wilczyńska-Toczko, która zajęcia poprowadziła poprzez pokazanie nam jednego ze swoich reportaży, a później, na jego bazie mówiła o tym jak taki reportaż się tworzy i jak wyglądało to od podszewki. I wiecie co...? O dziwo, zainteresowała mnie historia, którą stworzyła, co z resztą doprowadziło do powstania tegoż właśnie postu :)
Reportaż, z którym miałam okazje się zapoznać nosi tytuł Malajka i nie jest jakąś nowością - historia, o której opowiada miała miejsce w 2006 roku. Można go odsłuchać w sieci, także jeśli wolicie najpierw coś poznać, a potem dopiero o tym słuchać kliknijcie w link poniżej. Reportaż ma niecałe trzydzieści minut, także to dobry czas by przy nim napić się herbaty, albo coś po prostu zjeść.


Malajka, czyli anioł - tak nazywano Kingę Choszcz, polską podróżniczkę, która razem z Radosławem „Chopinem” Siudą wyruszyła w pięcioletnią podróż dookoła świata. Po powrocie postanowiła sama wyruszyć w podróż dookoła Afryki. Skoro już macie reportaż za sobą, wiecie, że jej historia nie kończy się zbyt radośnie – Malajka umiera w Ganie przez malarię.
Nie mam zamiaru streszczać tu życiorysu tej postaci, bo nie o to w tym poście mi chodzi. Sama w sobie Kinga nie jest typem osoby, który by mnie w jakiś szczególny sposób fascynował. Podobnych historii jest wiele, a jak część z Was dobrze wie nie należę do osób, które by się nad czymś takim rozczulały. Ale...
... ale to, w jaki sposób wypowiadał się o niej Chopin w reportażu już jest czymś, co poruszyć mnie może.
W reportażu mamy dwie, właściwie trzy narracje. Główną – tą Chopina, mamy wstawkę z nagrania rozmowy z Kingą oraz aktorkę, która czyta jej dziennik. Bądź co bądź początkowo uznawałam właśnie ją za najsłabsze ogniwo, bo wyraźnie widać różnice między tym, jak ona czyta dziennik, a tym, jak wypowiadał się narrator. Ostatecznie jednak jakoś do tego przywykłam.
Podejrzewam, że zwróciliście uwagę na to, jak podobnym słownictwem operuje Kinga oraz Chopin. Idealnie się dopełniają i przeplatają, tworząc całość. Tyle, że... tu nie było scenariusza. Nagranie rozmowy z narratorem odbyło się w dniu pogrzebu Kingi, na jednej z Gdańskich ulic. Z tego co mi wiadomo nie miał on pojęcia o istnieniu nagrania z początku reportażu, a już po nim można stwierdzić jak idealnie ta dwójka ludzi się dopełniała. Przy okazji spokój tego człowieka, to, jak jasno się wypowiada mimo śmierci, z którą dopiero co miał do czynienia jest naprawdę niezwykły.

Nie, nie czuje się zakochana w reportażu radiowym. Jestem wzrokowcem i to się nie zmieni. Ale akurat tego dzieła wysłuchałam i sprawiło mi niejaką przyjemność, dlatego postanowiłam się tym z Wami podzielić. Ot, tak po prostu, spontanicznie. Co Wy sądzicie o tym reportażu i o reportażu filmowym ogólnie? Słyszeliście wcześniej o Kindze? A może czytaliście jakąś jej książkę?


6 komentarzy:

  1. Podobnie jak Ty jestem wzrokowcem. Nie zwracam zbytnio uwagi na takie reportaże :D Książki żadnej nie czytałam, ale może kiedyś ;) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy wcześniej o Kindze nie słyszałam i generalnie też jestem wzrokowcem i muszę przyznać, że z tego powodu nawet słuchowiska czy takie reportaże bardzo ciężko mi się przyswaja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też zawsze byłam wzrokowcem, więc rozumiem co masz na myśli ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety nie slyszalam o Kindze i nie mialam okazji przeczytac jej ksiazek, ale moze gdy bede miala wiecej czasu to kto wie...
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w ogóle nie lubię tylko słuchać, wolę też widzieć. Jednak mam dobrą pamięć i wzrokową, i słuchową, bo wystarczy, że jestem na lekcji i słucham, aby dużo pamiętać :D Jednak takie rzeczy wolę oglądać, a juz w ogóle czytać, bo oglądać też zbytnio nie lubię :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem i wzrokowcem i słuchowcem, ale słuchanie książek nie sprawia mi takiej przyjemności jak ich czytanie :) Jednak gdy słucham na lekcji to zapamiętuję.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony