Życie Lary ma tylko jeden cel: ma zniszczyć Królestwo
Mostu. Gdy przybywa do wyspiarskiego państwa i zajmuje miejsce u boku króla, ma
spiskować i knuć, aby rzucić kraj nękający jej lud na kolana. Nie spodziewa
się, że do tej pory całe jej życie było kłamstwem, a młody Aren, władca
Królestwa Mostu, rozbudzi w niej płomienne uczucia.
Okładka
„Królestwa Mostu” od razu skojarzyła mi się z takim porządnym, rzemieślniczym
high fantasy. Może trochę kiczowatym, może trochę przypominającym typowo RPG-owego
questa… ale takim ze sporą dawką serducha i rozrywki. Byłam więc całkiem
ciekawa tego, co znajdę wewnątrz, szczególnie, że Danielle L. Jensen raczej jest
znana jako autorka młodzieżowego fantasy, za które (dla spokoju ducha) nawet
nie próbowałam się brać.
I
– nie ukrywając – wkopałam się w bardzo, bardzo sztampową powieść dla
młodzieży, która właściwie nie miała mi nic ciekawego do zaoferowania. Mimo
grafiki na okładce, wnętrze okazało się bardzo generyczne i niekonieczne
logiczne, a ja w trakcie lektury myślałam głównie o tym, że przecież już to
wszystko czytałam, często nawet w lepszej odsłonie.
Zacznijmy
może od świata przedstawionego. Czy ma on sens? Absolutnie nie. Właściwie „Królestwo
Mostu” było jedną z niewielu książek, przy których czułam ogromny brak mapy.
Zwykle z nich nie korzystam, ale w tym przypadku czasami naprawdę zachodziłam w
głowie, co autorka ma na myśli, gdy opisuje swój świat. Mapka zaś byłaby bardzo
pomocna. Co w tym świecie nie gra? Zacznijmy od morza, które dzieli dwa
kontynenty i na którym panuje wieczny sztorm. Przez jego środek biegnie wielki
most, dzięki któremu państwa mogą handlować. Owej budowli pilnuje zaś tytułowe
Królestwo Mostu. Autorka ani razu nie wyjaśnia, czemu na tym morzu panuje
sztorm i czemu mimo tego konstrukcja biegnąca przez całą jego długość jakoś stoi.
A te dwie kwestie to tylko początek góry lodowej.
Polityka
w tym świecie też szczególnego sensu nie ma. Królewna z kraju, w którym kobieta
nie ma nic do powiedzenia, jest trzymana na pustyni i szkolona na szpiega,
jednocześnie nie dostając żadnego wyszkolenia związanego z wiedzą o Królestwie
Mostu czy arystokratycznym zachowaniu. Po ślubie nie ma mowy o konsumpcji ustalonego
lata temu związku, mimo że kilku bohaterów nawet MÓWI o tym, że związek
małżeński bez tego jest nieważny. Mam nadzieję, że nie uznacie tego za spoiler:
to naprawdę elementy z samego początku powieści. A gdybym zaczęła zagłębiać się
dalej… byłoby chyba tylko gorzej.
Całe
uniwersum jest wyraźnie budowane po to, by być tłem dla relacji, która powinna
właściwie ciągnąć całą tę historię. W końcu to miłość Lary i Arena obiecuje
opis z tyłu książki. Problem polega na tym, że… no nie. Osobiście nie widziałam
w tej relacji ani cienia chemii, ani cienia stopniowo budowanego zaufania. Główna
bohaterka jest po prostu piękna i pyskata, a Aren zauroczony jej urodą, dość
naiwny i kochliwy. I tak jakoś się składa, że mimo bycia władcą ma najmniej
oleju w głowie ze wszystkich otaczających go postaci. Ten duet teoretycznie spędza
ze sobą czas, ale osobiście nie widziałam pomiędzy nimi tej wielkiej miłości,
którą autorka próbuje nam wmówić.
Zauważyłam
też pewne problemy ze słowem autorki. Przykładowo, postacie obserwują czasem
Larę z obojętnym zainteresowaniem, a pochodnie podkreślają jej pośladki i
zgrabne ruchy, gdy dziewczyna STOI przodem do źródła światła. Poza takimi
wpadkami, książka Jensen jest napisana dość typowym, średnio interesującym, „tłumaczeniowym”
stylem. Ot, nic, co szczególnie boli, ale w połączeniu z brakiem logiki w
świecie przedstawionym i nijakimi postaciami dość szybko poczułam się znudzona.
„Królestwo
Mostu” jest dla mnie kolejną, niezwykle zwykłą powieścią młodzieżową, która nie
ma szczególnie wiele sensu, powiela znane mi schematy (królewna-zabójczyni była
choćby w „Setnej królowej”, a o reszcie wypowiadać się chyba nie muszę), ale
pewnie zadowoli młodzież i osoby lubujące się w literaturze tego typu. W końcu pozytywnych
opinii na temat tej powieści nie brakuje. Dla mnie to jednak zdecydowanie za
mało i jedynie jest mi trochę przykro, że dałam się nabrać na okładkę, która
zapowiadała coś niekoniecznie typowo młodzieżowego.
*
* *
„Maridrina
umrze z głodu, zanim zobaczy korzyści z tego traktatu.”
Jego
słowa odbijały się echem w jej głowie i dłoń Lary, jakby samoistnie, uniosła
się i oparła ostrze o tętnice pulsującą miarowo w jego szyi. To byłoby proste. Jedno
pociągnięcie i wykrwawiłby się w mgnieniu oka. Mógłby nawet nie zdążyć się
obudzić, by podnieść alarm. Zniknęłaby, zanim zorientowaliby się, że jest martwy.
I
niczego by nie zdziałała poza zniszczeniem szansy Maridriny na lepszą
przyszłość.
Fragment
„Królestwa Mostu” Danielle L. Jensen
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!