Hej :) Dzisiejszy post będzie zdecydowanie inny niż wszystkie, które były do tej pory. Czemu? Bo pokaże Wam w nim moją aktualną kolekcje kosmetyków do makijażu. No, przynajmniej jej część. Wiem, że większość czytających mnie osób to dziewczyny, także liczę, że przynajmniej część z Was się tym zainteresuje. Piszę ten post głównie po to, by po prostu powiedzieć Wam co się u mnie sprawdza, a co nie - może akurat podpatrzycie tutaj coś dla siebie :) Od razu mówię, że jest to pierwszy post z kilku - bo dziś zaprezentuje Wam tylko pędzle oraz cienie do powiek. W przyszłości pokaże Wam kolejną część mojej kolekcji oraz wyjaśnię moje podejście do makijażu samego w sobie.
Oczywiście, nie jestem profesjonalistką, także traktujcie moje opinie z przymrożeniem oka.
Co istotne przy recenzji kosmetyków, to mój typ skóry. Moja twarz ma raczej skłonności do przetłuszczania się i do wyprysków, przy okazji mam bardzo trudną powiekę (opadającą i tłustą), przez co mam problem z doborem jakichkolwiek cieni. No, skoro to sobie już wyjaśniłyśmy, idźmy po kolei! Mam nadzieję, że Was nie zanudzę.
Pędzle
Zestaw 9 pędzli z Sunshade Minerals
Kupiłam ten zestaw chcąc mieć bazę pędzli, by móc na czymkolwiek pracować z myślą, że powoli będę dokupywać kolejne. I co tu dużo kryć - to nie są pędzle najlepszej jakości, ale... masakry też nie ma, da się z nimi coś zrobić. Najbardziej lubię pędzel-kuleczkę do blendowania cieni. Nie mam też nic do zarzucenia pędzelkowi do ust oraz szczoteczce do brwi, ale poza tym... jest bardzo średnio. Pędzel do pudru ma trochę za twarde włosie, a podczas mycia kojarzy mi się z pędzlem do golenia, pędzle do oczu są niezbyt dokładnie wykonane, a skośny pędzel do brwi/kreski jest trochę twardy. Pędzel do różu/bronzera daje radę, ale chyba to nie jest mój ulubiony kształt pędzla. Polecam na początek, jeśli nie macie za dużej ilości funduszy, ale jeśli już macie jakieś inne pędzle lepiej odłóżcie na lepszy komplet.
Pędzle z Elite + losowa pacynka
Pędzle Elite - czyli te, które możecie kupić w Rossmannie - to moje najstarsze pędzelki i bądź co bądź, są całkiem OK. Pędzel do pudru może nieco się rozczapierza, ale jest wystarczająco miękki. Pędzel do różu/bronzera trzyma się bardzo dobrze swojego kształtu, choć jak pisałam już wyżej, nie jestem wielką fanką akurat takich pędzli. Używam go, ale nie do końca mi pasuje ;) Jak widzicie obydwa nie mają już ozdobnych koralików, ale pędzla mają prawie 2 lata, także nie dziwię się, że ozdóbki się odkleiły.
Sama pacynka po prostu była przy jakiś cieniach. Używam jej tylko do nakładania czegoś w wewnętrzny kącik i... w tym jest całkiem dobra.
Pędzle z Hakuro: H13 i H69
H13 to mój najnowszy nabytek i... uwielbiam go za wszystko. Jest miękki i ma doskonały kształt do konturowania, czego mi w kolekcji brakowało. Używam go też czasem do rozświetlacza ;) H69 służy mi znacznie dłużej (bo ponad rok) i jak na razie świetnie sprawdza się do modelowania oka: nakładam nim zwykle najpierw bazowy cień, a potem ciemniejszy cień w załamanie powieki. Działa, dobrze się trzyma i nie mam po co na niego narzekać.
Puszek do pudru z Inglota oraz gąbeczka For Your Beauty
Puszek jest po prostu dobry jakościowo i nie mam co na niego narzekać. Sama zaś gąbeczka... cóż, używam jej czasem do podkładu, jeśli nie mam ochoty brudzić sobie palców, ale nie do końca podoba mi się wykończenie, jakie zostawia. Poza tym wchłania sporo produktu. Jest tania, także jeśli ktoś chce można sobie w Rossmannie kupić cały komplet, poza tym dobrze sprawdzi się do np. malowania twarzy dzieciom, niemniej, nie jest to strzał w 10.
Cienie do powiek
Paletki z Make up Revolution - Iconic 3 oraz Mermaids vs unicorns
Te dwie sztuki to moje dwie pierwsze duże paletki. Kupiłam je po to, by sprawdzić, czy w ogóle będę ich używać. Prędko okazało się, że Iconic 3 używam codziennie i przez dłuższy czas ją uwielbiałam, zaś Mermaids vs unicorns po prostu sprawiała mi radochę. Nie używam jej często, ale... po prostu lubię mieć coś tak kolorowego w szafie. Nie będę jednak ukrywać, że pigmentacja jest dość średnia, a przy mojej trudnej powiece często wchodzą mi w załamania, aczkolwiek... jako paletki w tak niskich cenach są naprawdę OK.
Jak część z Was wie, Iconic 3 to zamiennik Naked 3. Czy mając przez ponad rok zamiennik zdecydowałabym się na oryginał? Nie. Choć ta paletka sprawdziła mi się całkiem nieźle to z połowy cieni po prostu nie korzystałam, a obecnie kolory wydają mi się dość mdłe i nijakie.
The Balm - Nude Dude
Ta paletka to moja nowa miłość. Uwielbiam pracować z tymi cieniami, kocham ich pigmentacje i uwielbiam jej opakowanie. Jest warta każdej złotówki, którą na nią poszła :) Nie miałam jeszcze u siebie ceni tak wysokiej jakości. Niestety, i te cienie nie utrzymują się na mojej powiece przez cały dzień, nie zmienia to jednak faktu, że trzymają się znacznie dłużej niż cienie z Make up Revolution.
Różne cienie
Moje pojedyncze cienie i jedna mała paletka :) Jako, że są naprawdę różne, pozwólcie, że ocenie je po kolei, od myślników.
- Kobo Professional Fashion Eyeshadow nr 201 - mój strzał w dziesiatkę. Trzyma się prawie tak długo, jak cienie z The Balm i jest baardzo przyjemny w dotyku. Używam go albo na całej powiece, albo do rozjaśniania kąciku oka.
- Pierre Rene Professional no 40 nude - używany tylko jako baza do blendowania, albo na całą powiekę, by wyrównać jej koloryt. Wydaje się być OK, nie zauważyłam różnicy między nim, a beżowym cieniem z Iconic 3, aczkolwiek jako że na mojej powiece jest niewidoczny trudno mi powiedzieć coś wiecej.
- Pierre Rene Professional no 130 white metallic - miał mi służyć do rozjaśniania kącika i... niby się w tym sprawdza. Niestety, odstaje jakością od innych cieni, często np. nieładnie odklejając się od reszty. Reszta oka dalej się trzyma, a z nim coś jest już nie tak. Nie polecam.
- Smart girls get more eyeshadow no 105 - kupiony na próbę, okazał się być totalną porażką. Wygląda i zachowuje się jak cień dla dziewczynek, taki zabawkowy. Pigmentacja bardzo słaba, na mojej powiece jest praktycznie niewidoczny.
- Bell 4 matt eyeshadow - matowe cienie, z którymi niestety praktycznie nie pracowałam. Ich pigmentacja nie jest zła, ale po prostu nie mam pojęcia, kiedy mam ich użyć ;) Boje się zwłaszcza fioletów, po bo nich moje oko wygląda, jakby było podbite.
Paese Kashmir cienie do powiek odcień 669
Ten cień jest osobno, bo zapomniałam o nim przy robieniu zdjęć ;) To cień, któremu chciałabym dać jeszcze szanse, ale jak na razie na moim oku wyglądał masakrycznie, zmieniając się w jedną, wielką plamę. Jeszcze go wypróbuje, ale... chyba się nie polubimy.
No, i to byłoby tyle na dziś :) Post i tak wyżedł nieco przydługi. Mam jednak nadzieję, że w czymś Wam pomógł, a przynajmniej Was czymś zaciekawił, czy zainteresował. Wiem, że nijak ma się do dotychczasowej tematyki bloga, ale... naprawdę, po prostu chce się tym z Wami podzielić.