Świat się skończył. Skuł go lód, a Lucyfer próbuje przejąć
władzę nad ludźmi, krążąc po świecie pod postacią Świetlików. Resztki ludzkości
zostały zmuszone do zamieszkania w górach, gdzie tworzą niewielkie osady. W
jednej z nich mieszka Kacper, wchodzący w męski wiek chłopak. Gdy jeden z gońców
ginie na szlaku, postanawia zając jego miejsce i wyrusza w podróż.
„Dopóki nie zgasną gwiazdy” to powieść, która chodziła za mną od dłuższego
czasu. W końcu udało mi się z nią zapoznać i mogę spokojnie stwierdzić, że choć
nie poczułam się zachwycona lekturą, to po prostu dobra książka.
Tytuł: Dopóki nie zgasną gwiazdy
Tytuł serii: Dopóki nie zgasną gwiazdy
Numer tomu: 1
Autor: Piotr
Patykiewicz
Liczba stron: 400
Gatunek: post-apokalipsa
Wydanie: SQN,
Kraków 2015
|
Ta post-apokalipsa ma dość młodzieżowy wydźwięk: wiele robi młody bohater,
ale nie tylko. Styl Patykiewicza jest raczej lekki, niezbyt ozdobny, ale typowy
dla książek kierowanych do tej grupy wiekowej. No dobrze – ma w sobie może
trochę więcej surowości, niż zazwyczaj mają takie dzieła, ale w dalszym ciągu
wpisuje się w ten nurt. Niemniej, przy tym nie jest powieścią zbyt infantylną,
czy po prostu głupią: wydaje mi się, że w jej przypadku wiek czytelnika nie ma
aż takiego znaczenia. Po prostu młodsze osoby tez się w tym świecie powinny bez
problemu odnaleźć.
Naszym głównym bohaterem jest szesnastoletni Kacper. Chłopak jest dość
odpowiedzialny, ale jednocześnie nieprzerysowany: widać, ze to jeszcze dziecko,
które musi sporo się o życiu nauczyć. Nie mam raczej nic przeciwko niemu, ale
zabrakło mi innych postaci, do których mogłabym się przywiązać. „Dopóki nie zgasną
gwiazdy” ma w sobie sporo z powieści drogi, a w takich – moim zdaniem –
najlepiej sprawdzają się grupy, drużyny, którym mrzemy kibicować. W przypadku
tej powieści Kacper podróżuje sam, a jego towarzysze regularnie się zmieniają i
wymieniają. Są zarysowani w sposób dość podstawowy. W książce nie ma żadnej
relacji, która byłaby naprawdę ciekawa.
Pomyśl na świat przedstawiony nie jest zły, chociaż skłamałabym, mówiąc, ze
w pełni mnie „kupił”: wydawał mi sie jednak nieco naciągany. Niemniej, wplatanie
we wszystko kościoła i stworzenie nowej mitologii na pewno jest zaletą powieści.
W samym tekście po prostu czegoś mi brakowało, by mógł mnie zachwycić. Niektóre
sceny wydawały się przewleczone i niekoniecznie potrzebne, a same sytuacje naciągane
i niemożliwe do realizacji w rzeczywistości. Chyba tez za bardzo fabuła kojarzyła
mi się z motywem młodego dzieciaka z magiczną mocą, który ma pokonać zło tego świata,
bo choć Kacper nadnaturalnych umiejętności nie ma to jednak wiemy od początku,
ze mniej więcej taka będzie jego rola. Brakło mi tez głębi w jego relacjach z
innymi.
„Dopóki nie zgasną gwiazdy” to jednak ostatecznie całkiem dobra książka.
Wydaje mi się, ze sprawdzi sie najlepiej u w miarę młodego czytelnika, który
nie miął jeszcze do czynienia z post-apokalipsa. Może to być tez dobry start, jeśli
chodzi o czytanie rodzimej fantastyki: Patykiewicz pisze raczej dość
bezpiecznie, w sposób zbliżony do tłumaczeń, przez co może uda się ominąć „szok”,
który może nastąpić w chwili, gdy sięgamy po kogoś, kto językiem polskim wręcz
nadmiernie sie bawi.
* * *
Błądził po mroźnej
sali, dotykał skórzanych grzbietów książek i wyciągał je z półek na
chybił-trafił, niezmiennie z tym samym dreszczem zaciekawienia. Zdarzało się,
że brakowało wielu stron, albo kartki częściowo strawił ogień, ale jemu każdy
skrawek zadrukowanego papieru wydawał się tak samo cenny.