Jak
wygląda lot na Fobos? Czy kosmici planują odwiedzić Ziemię? A może naukowcy znaleźli
sposób, aby odmłodzić ludzkość? „Feniks” to zbiór dwunastu opowiadań fantastyczno-naukowych
z różnych okresów twórczości Janusza A. Zajdla.
Tytuł: Feniks
Autor: Janusz
A. Zajdel
Liczba
stron: 165
Gatunek: fantastyka
naukowa
Wydanie: Nasza
Księgarnia, Warszawa 1981
|
Fantastyka
naukowa potrafi starzeć się bardzo szybko. Jeśli sięgniemy po polską literaturę
z tego gatunku z lat 60., 70., czy 80. może się prędko okazać, że większość z
tych dzieł jest nie tylko wtórna, ale też po prostu nie odpowiada naszym
dzisiejszym standardom. I choć Janusz A. Zajdel jest pisarzem o naprawdę dobrym
warsztacie, który ma na swoim koncie kilka naprawdę dobrych powieści z dziedziny
fantastyki socjologicznej to tych dwóch cech nękających SF nie udało mu się uniknąć.
No, przynajmniej w opowiadaniach zawartych w „Feniksie” – takie „Limes inferior”
czy „Paradyzja” to już inna para kaloszy.
Ten
zbiór ukazał się w 1981 roku i zawiera teksty z tegoż oraz wcześniejsze
(większość: 1965 rok). W mniej więcej tym samym czasie Zajdel zaczął pisać
fantastykę socjologiczną – „Cylinder van
Troffa” to 1980 rok. Jak podaje wydawca w samej książce, wiele z tekstów
ukazało się wcześniej w prasie. I zaryzykowałbym stwierdzenie, że to widać. To
często lekkie, niewiele wnoszące teksty. Czasami naprawdę bardzo krótkie, które
chwilami bardziej przypominają jakąś scenkę z życia bohatera, niż pełnoprawne
opowiadanie.
Ich
tematyka jest stosunkowo jednolita. Zwykle główny bohater to jakiś pracownik
naukowy (jak sam autor) bądź student. Najczęściej pojawia się tematyka
pierwszego kontaktu z pozaziemską inteligencją. Czasem – kwestia jakiś badań czy podróży poza
Ziemię. Niemniej, wszystkie z przedstawionych wizji współcześnie są po prostu
niezwykle wtórne. Na dodatek również po prostu przestarzałe. Gdy Zajdel opisuje
rakietę zwykle pisze o tej wyglądającej najbardziej klasycznie – jak ta z „Lotu
na księżyc”, filmu wyprodukowanego w 1902 roku.
Mimo
tego… te teksty dalej bardzo dobrze się czyta. Zajdel jest raczej oszczędny w
słowach. Pisze konkretnie, jak na umysł ścisły z reszta przystało. Jest też w
tym wszystkim trochę takiej lekkości, zabawy znanymi motywami, pasji i – nie
oszukujmy się – marzeń o nowych, kosmicznych odkryciach. W końcu pierwszy lot
na księżyc to 1969, a wiele z tych tekstów powstało wcześniej. Nikt nie
wiedział, co będzie tam daleko, hen za horyzontem, bo nikt nie postawił nawet
nogi na Księżycu. To był niewątpliwie gorący temat, który przy okazji w takich
osobach jak Zajdel na pewno wzbudzał duże emocje. Przez to wszystko czytając te
opowiadania nie czułam nudy czy zażenowania. Raczej lekką nostalgię za czasami,
których w gruncie rzeczy nie dane mi było poznać.
Poza
tym każdy z tych tekstów ma konkretną konstrukcję. Jest domknięty, zawiera
puentę czy podsumowanie. Przedstawia czasem wymyślne wynalazki i jest po prostu
kreatywny oraz „kolorowy”. Wydaje mi się, że nawet dzisiaj ta lektura może
sprawiać fanom gatunku sporo frajdy jako twórczość typowo rozrywkowa. Bo mimo
tego przestarzenia w kwestii wynalazków czy tematyki opowiadań, styl Zajdla i
samo prowadzenie historii dalej się broni.
Byłbym
szaleńcem, gdybym myślała, że krzyczenie w sieci: „bierzcie to i czytajcie” w
jakiś sposób się sprawdzi. To książka wydana w latach 80., która chyba nigdy
nie doczekała się wznowienia (choć opowiadania może są w innych zbiorach, nie
sprawdzałam). Mimo wszystko – to też swoisty relikt tamtych czasów. Jeśli jednak
lubicie twórczość Zajdla albo interesuje Was historia polskiej fantastyki
naukowej to może warto za „Feniksem” rozejrzeć się w antykwariacie. Nie
powinien kosztować wiele, a to bardzo sympatyczny i niedługi zbiorek opowiadań.