A więc dziś będzie o trzech książkach.
Trzech, z czego z dwoma zapoznałam się stosunkowo niedawno, a trzecią uznałam, że
dorzucę, by pozostałym dwóm nie było smutno. To książki, po które sięgnęłam raczej
spontanicznie. Bo widzicie, czasem tak mam, że po prostu chcę poznać jakiś
romans/erotyk. Taki, który będzie fajną i dostarczającą książką. A że w temacie
się nie znam (i poznawać nie planuje) to zwykle sięgam po coś, co kojarzę po
okładce i mam nadzieję, że w końcu trafię na coś dobrego. No i… zwykle na
nadziejach się kończy. Przyznaję: w całym swoim życiu otwarłam kilka erotyków i
ani jeden nie był po prostu „OK”. Zazwyczaj są złe albo bardzo złe. Te moje dwie
ostatnie przygody nie były wyjątkiem, choć właściwie do kategorii „erotyków”
tak do końca się nie wpisują. Ale czaicie – to mimo wszystko podobny nurt.
Zwykle i o takich książkach po prostu
piszę, ale tych nie przeczytałam w 100% oraz nie mam ochoty tego robić, a parę
słów o nich może komuś się przyda. Dwie pierwsze to te „przeczytane” niedawno. Trzecia – lata temu. I wbrew
wszystkiemu z nich wszystkich ona chyba wypada najlepiej.
„Zniewolony książę” P. C. Pacat
Tytuł: Zniewolony
książę
Tytuł
serii: Zniewolony książę
Numer tomu: 1
Autor: P.
C. Pacat
Tłumaczenie: Małgorzata
Kaczorowska
Liczba
stron: 300
Gatunek: erotyk,
fantasy
Wydanie: Studio
JG, 2018
|
Są sobie takie dwa królestwa. Kiedyś były
skłócone, ale teraz generalnie jest już między nimi OK. Władca jednego z nich
zostaje zamordowany przez swojego przybranego syna czy też młodszego syna (serio,
to nie ma znaczenia). Owy syn zaś postanawia z następcy tronu zrobić niewolnika
i wysłać go do tego drugiego królestwa, w prezencie dla następcy tronu. Damen
(bo tak owy zniewolony książę ma na imię) trafia więc w ręce Laurenta. Człowieka,
który w teorii jest psującym wszystko i niedojrzałym młodzieńcem. W praktyce –
to wredny mruk, który niewiele robi.
„Zniewolony książę” to taka książka, której
baza niekoniecznie ma sens. To znaczy – DAŁOBY się sprawić, aby sens miała, ale
nie ma. Bo wiecie, kto normalny zamiast zabić następcę tronu w przypadku puczu
wysyła go jako niewolnika władcy (teoretycznie) sąsiedniej krainy? Ale gdyby
został tam wysłany np. przez powiedzmy jakiegoś lokaja, któremu udało się go
uratować, wysyłając w niewolę, byleby tylko przeżył, blablabla… no widzę, że to
dałoby się sensownie ograć. Ale autor/ka (bo w sumie nie wiadomo) książki
miał/a to gdzieś.
To z resztą trochę zrozumiałe, bo początkowo
książka wygląda jak pewna fantazja seksualna, w przypadku której naprawdę światotworzenie
nie ma większego znaczenia. Nie o to przecież w tym wszystkim chodzi, prawda? W
końcu, gdy tylko nasz Zniewolony Książę przybywa do państwa Laurenta to bierze
udział w bitwie „Zabij lub daj się zgwałcić” – to chyba naprawdę nie pozostawia
wątpliwości co do tego, jaką książkę mamy na tapecie.
TYLE ŻE po tej sytuacji książka jakby
odbija w innym kierunku. Mamy tu sporo jakiś pseudo-politycznych intryg i
dyskusji, które jednak większego sensu nie mają, dlatego (przyznaję bez bicia)
po prostu je omijałam. Naprawdę, nie odnosiłam wrażenia, bym traciła cokolwiek.
Za to próbowałam znaleźć fragmenty, które budowałyby w jakiś ciekawy sposób
relację Damiena i Laurenta, bo to teoretycznie po to takie książki się czyta.
Szukałam jakiegoś połączenia między nimi. Jakiś ciekawych wymian zdań, jakiegoś
budowania relacji… a w gruncie rzeczy między tymi postaciami do niczego nie
dochodzi. Damien tylko myśli o tym, jaki ładny jest jego „towarzysz” i
ewentualnie raz go myje, bo tak. Poza tym w ich rozmowach nie wynika żadna
bliskość tych postaci, a gdy do jakiegoś niby zakochania dochodzi… to wypada
ono kompletnie sztucznie. No i przynajmniej w tej części nie dostajemy chyba
tego, co w przypadku erotyka powinno być kluczowe (choćby na zakończenie czy
coś?) – nie mamy ani jednej sceny z głównymi bohaterami bardziej intymnej od
mycia wściekłego Laurenta w łaźni przez Damena.
Nie jest to więc do końca ani
erotyk/fantazja seksualna (co można jeszcze jakoś wybronić), ani romans (budowania
relacji tu nie ma) ani dobrze skonstruowanego świata (bo najlepsze określenie
na niego to „jakiś”). Nie broni też się ani język, ani jakaś struktura, ani
pomysł. Ogółem – nie ważne, czego szukacie. Po prostu nie czytajcie, szkoda
czasu.
„Papierowa księżniczka” Erin Watts
Tytuł: Papierowa
księżniczka
Tytuł
serii: Seria królewska
Numer tomu: 1
Autor: Erin
Watts
Tłumaczenie: Maria
Smulewska-Dziadosz
Liczba
stron: 400
Gatunek: romans
Wydanie: Otwarte
2018
|
Gdy ta powieść wychodziła, nawet zwróciła
moją uwagę. Kojarzyła mi się z „Rywalkami”, które są absurdalnie głupie, ale…
ale… wiecie, każda dziewczyna czasem chce być królewną i nawet jeśli wiem, że
będą po lekturze wyzywać samą siebie („Ty durniu, znów się dałaś nabrać, że to może
zadziałać!!!”) to czasem i tak po książkę sięgnę. Tak też było w tym przypadku.
Nie powiem, byłam zdziwiona, gdy odkryłam,
że to… nie jest fantastyka. To powieść „realistyczna”, chociaż z realizmem
wiele wspólnego nie ma. O, wiem! „Papierowa księżniczka” próbuje być urealnioną
baśnią. I swoją treścią mocno kojarzy mi się z wattpadowymi „opkami”. To tam
kilka razy wpadłam na podobne fantazje (które przynajmniej raz były od „Papierowej
księżniczki” DUŻO lepsze).
O co więc w tej książce chodzi? Mamy naszą
główną bohaterkę, Ellę. Ella ma siedemnaście lat. Jej mama zmarła, dziewczyna
jest sama. Ukrywa to, pracuje jako striptizerka, udając pełnoletnią.
Niespodziewanie okazuje się jednak, że jej biologiczny ojciec (którego Ella nigdy
nie poznała) niedawno zmarł i opieka nad dziewczyną została przekazana panu o
imieniu Callum Royal. Ten pan „porywa” naszą główną bohaterkę, obiecując jej
pieniążki i wikt. W zamian Ella ma z nim mieszkać do ukończenia szkoły i
wytrzymać z piątką jego nierozgarniętych synów.
A właściwie nie „nierozgarniętych”. W
sumie to szkolnych wandali. Przyszłych bandziorów.
Ja naprawdę nie sądziłam, że powieść
młodzieżowa może być AŻ TAK. Ogółem sam zarys nie brzmi jakoś… tragicznie.
Jasne, to tylko „księżniczkowa fantazja”, która nie obiecuje niczego więcej,
ale czasem nastolatka potrzebuje bajki, prawda? Nie bez powodu te wszystkie
romanse fantasy są tak popularne. Tyle tylko, że po wstępie zapowiadającym
nawet sympatyczną książkę dostajemy taką ilością brudu, przekleństw, ohydnych
nieprzyjemności, że naprawdę nie rozumiem, jak jakikolwiek rodzic (wiedząc, co
jest wewnątrz) mógłby to dać do przeczytania swojej 14-15 letniej córce.
Najgorsze jest w tym to, że choć Ella jest
wyzywana i poniżana to i tak widząc jednego ze swoich „oprawców” myśli tylko o tym,
jaki on jest przystojny. Naprawdę trudno było mi się powstrzymać od pacnięcia w
czoło. Bo czaicie. Chłopak wchodzi BEZ JEJ ZGODY do pokoju z wyzwiskami, gdy
ona mówi, że jest NAGA. A ona, zamiast na niego porządnie nawrzeszczeć i
wywalić z pomieszczenia, myśli tylko o jego cudownych mięśniach. Błagam. TAK
NIE MYŚLĄ LUDZIE.
Podsumowując krótko – jeśli szukacie „bajki
o królewnach” to po prostu wejdźcie na Wattpad. Tam znajdziecie teksty na
podobnym poziomie ot tak. Nie ma potrzeby, aby tracić finanse i nerwy na aż tak
szkodliwą społecznie książkę.
„Przebudzenie śpiącej królewny” Anny Rice
Tytuł: Przebudzenie
śpiącej królewny
Tytuł
serii: Śpiąca królewna
Numer tomu: 1
Autor: Anna
Rice
Tłumaczenie: Mieczysław
Dutkiewicz
Liczba
stron: 244
Gatunek: erotyk
Wydanie: Mystery,
2010
|
Tę powieść przeczytałam jakoś po
zapoznaniu się ze sławnymi „50 twarzami Grey’a” (bo wszyscy o tym mówili). Zabrałam
się za nią, bo gdzieś w sieci mignęła mi informacja, że jeśli ktoś chce
zobaczyć BDSM zbliżone do tego „realnego” w książce to powinien sprawdzić ten
tytuł. A ja, wiedziona chyba chęcią porównania tych dwóch powieści, po prostu
się za nią zabrałam. Czytałam ją lata temu, niezbyt dokładnie, ale doszłam do
kilku konkretnych wniosków.
Po pierwsze, pod kątem strukturalnym/logicznym/językowym
– to nawet nie jest powieść. Fabuła, historia, logika… to nie ma w jej
przypadku żadnego sensu i tego nie należy się spodziewać.
Po drugie – ta powieść jest po prostu
fantazją erotyczną. Taką absolutnie najczystszą. Taką, w której raczej nie
należy analizować pod kątem moralności czy dobrego smaku, bo ona nawet nie
udaje, że jest rzeczywista. Przecież sama autorka wrzuca nas do jakiegoś quasi-bajkowego
świata, w którym po prostu dzieją się rzeczy. Niby próbuje jakoś to budować,
ale wyraźnie widać, że wszystkie zasady są stworzone tylko po to, by realizować
pewną fantazję.
Nie powiem, czy opisywany w książce BDSM
jest adekwatnie przedstawiony czy nie, wiele z resztą nie pamiętam, ale odnoszę
wrażenie, że to może być jedna z najmniej szkodliwych książek tego typu. Bo ona
naprawdę nie chce być niczym więcej.
Umyślnie nie przedstawiam zarysu fabuły.
On naprawdę nie ma w tym przypadku znaczenia.
Rzadko sięgam po romanse czy erotyki - jakoś nie trafiłam jeszcze na taki, który by mnie jakoś porwał.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie łatwo o taki. :(
UsuńZabrałam się za "Papierową księżniczkę", bo skusiła mnie okładka. Fakt, książkę przeczytałam w jeden wieczór, ale później czułam niesmak. Z jednej strony są jako takie emocje, które wciągają nas w fabułę, ale ilość absurdu jest tutaj po prostu zawstydzająco przytłaczająca.
OdpowiedzUsuńJa osobiście chyba nie umiem się bawić przy czymś tak nielogicznym i niemiłym na raz. :( Uroczą bajkę bez sensu czasem można kupić, ale nie takie coś...
UsuńNiestety, często książki nastawione na wywołanie emocji u czytelnika nie bronią się pod względem fabuły i świata przedstawionego... Dla mnie przykładem takiej książki jest "Porwana pieśniarka" Danielle L. Jensen, aż rozbolała mnie głowa od zawartych w niej nielogiczności.
OdpowiedzUsuńJa czytałam nowszą książkę autorki i och, jakie to było kiepskie. :( Dlatego za inne nawet się nie biorę.
Usuń>kto normalny zamiast zabić następcę tronu w przypadku puczu wysyła go jako niewolnika władcy (teoretycznie) sąsiedniej krainy?<
OdpowiedzUsuńKnut Wielki, król Danii, Anglii i Norwegii. Po zdobyciu Anglii wysłał tamtejszych następców tronu - Edwarda (później zwanego Wygnańcem) i Edmunda do swojego przyrodniego brata, króla szwedzkiego Olafa Skötkonunga. Stamtąd angielscy królewicze ruszyli dalej do dziwnego kraju, który w opisach kronikarskich ma trochę cech Rusi, a trochę Polski (m.in. władcą owego dziwnego kraju był niejaki Malesclodus, a w Polsce wówczas rządził Mieszko II, pod nieobecność swojego ojca, który właśnie podbijał Ruś). Z "dziwnego" kraju Edward przeniósł się na Węgry.
Dopiero po 40 latach wrócił do Anglii, gdzie krewniak - król Edward Wyznawca wyznaczył go na następcę tronu. Okazało się, że Wygnaniec zmarł przed Wyznawcą, więc ostatecznie nowym królem Anglii został syn Wygnańca - Edgar II (po rządach "uzurpatora" Harolda II). Sam Edgar królem był nader krótko, miesiąc, góra dwa, bo to był już czas podobijania Anglii przez Wilhelma Zdobywcę. Jego późniejsze dzieje też są bardzo interesujące, m.in. przez jakiś czas Edgar był najemnikiem w gwardii wareskiej cesarza Bizancjum. Nic tylko trochę podrasować i można dzieje Edwarda i Edgara przerobić na kolejną Grę o tron :D
A z książek, o których piszesz, czytałem tylko cykl o śpiącej królewnie Anny Rice. Ot takie soft porno, do markiza de Sade nawet się nie umywa :D
Ooo to jednak był ktoś tak szalony. Z tego można byłoby w sumie niezły serial drogi chyba zrobić? Taki pomieszany z historyczną Grą o tron. Albo nawet o historyczne fantasy się pokusić, skoro to tak odległa historia.
UsuńNie mam wielkiego porównania. XD Ale biorąc pod uwagę, że czytałam to lata temu to wtedy całość mogła mi się wydawać o wiele bardziej brutalna, niż faktycznie jest.
To jeszcze dwa przypadki, tym razem nasze:
Usuń1. X w. Bolesław Chrobry ponoć (sam inaczej interpretuję źródła) wysłał swojego odsuniętego od tronu syna Bezpryma do klasztoru w Italii, gdzie blisko było wrogowi Chrobrego - Henrykowi niemieckiemu.
2. XIII w. Sambor II pomorski namawia (nieskutecznie) niemieckiego kupca, żeby zaprosił na swój statek samborowego brata -Świętopełka i go wywiózł gdzieś do dalekich krajów. Świętopełk był seniorem panującego na Pomorzu Wsch. rodu Sobiesławiczów, a Sambor chętnie by go w tej roli zastąpił :)
No jak nie czytałaś de Sade, takiej klasyki :D
Wrrrr, literówka - odesłanie Bezpryma to oczywiście XI w.
UsuńTo tak z pamięci? XD Meh, ja kiedyś coś z historii może ogarnę. Chociaż może lepiej nie po fazie na książki historyczne. Pamiętam, jak w liceum czytałam Cherezińską i na pamięciówce z polskich królów/władców jednego z nich nazwałam "Pogrobowcem", bo w książce tak było (uczyłam się z drzewka genologicznego z książki, bo mnie to bawiło XD). Miałam przy tym imieniu takie wielkie "???????????".
UsuńTyle klasyki przede mną... Ale to chyba dobrze, nie? Mam co czytać. XD
To ryzykowne uczyć się czegokolwiek z książek Cherezińskiej, bo autorka lubi naginać historię pod swoją fabułę i zmieniać daty.
UsuńTeraz bym tego nie zrobiła. Ale wtedy jawiło mi się to jak świetny sposób na ogarnianie pamięciówki, której nigdy nie lubiłam.
UsuńO przeczytaniu "Papierowej księżniczki" też myślałam, bo też mi się kojarzyła z "Rywalkami" i myślałam, że miło byłoby przeczytać uroczy romans. Dobrze, że po nią nie sięgnęłam, bo trochę bym się zdziwiła xD
OdpowiedzUsuńO Rice dotąd słyszałam, że jest raczej dobra, chociaż w tym gatunku poprzeczka jest tak nisko, że nawet nie dziwi mnie Twoja opinia.
Nie ma po co, naprawdę. :(
UsuńO pierwszych dwóch słyszałam, ba, nawet chciałam je przeczytać, ale jak poczytałam recenzje i zdania innych na ten temat to trochę mi się odechciało...
OdpowiedzUsuńhttps://zaczytane-dziewczyny.blogspot.com/
Ech, mimo wszystko dalej większość opinii jest zbyt pozytywna. :/
UsuńPrzyznam, że jak czytam opisy niektórych z tych książek, to włącza mi się chęć, by co niektórym odebrać prawo do pisania :P. Trochę czytałem Anne Rice i szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że stworzyła takie rakowisko.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dobre erotyki, to jedyne, jakie mi na myśl przychodzą to wiersze Jana Andrzeja Morsztyna. Tylko ciut wiekowe i nie każdemu podejdą :P.
Pisać niech sobie piszą co chcą, ale może niekoniecznie dla młodziezy, ech. :C Najgorsze, że takie rzeczy są tłumaczone, a masa dobrych młodzieżówek (która na pewno w US jest, wierzę w to) nawet nie dostaje takiej szansy.
UsuńNo jest, trochę nawet zostało w Polsce wydane :P. Te, co tu opisujesz, są jak dla mnie nie tylko złe, ale i szkodliwe.
UsuńNiestety. :C W sumie ja z amerykańskiej literatury dla młodzieży znam pojedyncze przypadki, które były ciekawymi książkami przy okazji. Niestety.
UsuńDwie pierwsze mam na liście, choć muszę przyznać, że nieco ostudziłaś moje zapały, za to ta trzecia zabiła mnie swoją okładką :D
OdpowiedzUsuńNo trzecia to już staaare wydanie, nic dziwnego, że wygląda jak wygląda.
UsuńPapierowa księżniczka u mnie leży na półce od czasu premiery, ale jeszcze jej nie przeczytałam. Na początku byłam podekscytowana premierą, bo zapowiadało się ok. Ale im więcej czytałam recenzji to już sama nie wiedziałam, czy chcę ją czytać, czy też nie. Póki co to dalszy plan.
OdpowiedzUsuńJa bym przeczytała w pół dnia całość i miała za sobą, aby wszystkim z czystym sumieniem odradzać. Polecam, zdarza mi się tak robić. XD
UsuńEj, ale Zniewolony ksiażę ma przynajmniej ładną okładkę - można kupić jako Boys' Love Art :D
OdpowiedzUsuńGdyby to była okładka! To obwoluta tylko.
UsuńHm, a może tak to i lepiej. Można zdjąć i powiesić sobie w ramce. :D
O pierwszych dwóch słyszałam bardzo dużo złego, więc trzymam się od nich na dystans. A i podobnych potworków na rynku książki znajdzie się niestety więcej ><
OdpowiedzUsuńNiestety, jest ich cała masa. :(
UsuńZniewolony Książę ma jeden znaczący mankament. Słaby pierwszy tom. Nie czytając kontynuacji na prawdę można odnieść wrażenie, że to wszystko nie ma sensu, jednak kiedy uda nam się poznać całą historię... Okazuje się, że nic nie było takie jak nam się wydawało, oraz prawie nic nie działo się przez przypadek. Wiemy tyle ile wie główny bohater, więc początkowo niewiele. Z biegiem historii dowiadujemy się więcej i pozornie bezsensowne rzeczy, jak wysłanie księcia jako niewolnika, nabiera głębszego sensu.
OdpowiedzUsuńSieć intryg i kłamstw owinięta zostaje w międzyczasie romansem bohaterów, który jest bardzo burzliwy i do samego końca odbierany jako "zakazany". Jednak jest to opowieść z tylko kilkoma odważniejszymi scenami. Cała relacja bohaterów opiera się bardziej na psychologii niż fizyczności.
Jeżeli więc ktoś chciałby oceniać tą książkę, to polecam wytrwać do końca trylogii. Nie każdemu taki rodzaj prowadzenia historii przypadnie do gustu, jednak może warto spróbować.
Słaby pierwszy tom nie uzasadnia braku sensu i logiki w fabule. Mam za sobą trochę przeczytanych książek i najzwyczajniej w świecie nie wierzę w to, że taką opowieść da sie sensownie uratować. Szkoda trochę mi własnych nerwów i zdrowia szczerze mówiąc.
UsuńZniewolony Książę osobiście mnie zaintrygował. Temat powieści jest... no cóż, trudno powiedzieć że wyszukany, ale na pewno unikatowy. Jest kilka odważniejszych scen, ale stwierdzenie, że jest to książka typowo erotyczna, jest błędne.
OdpowiedzUsuńFabuła opiera się głównie na rozmyślaniach Damena, przez całą serie wiemy tylko tyle ile on sam, czyli stosunkowo nie wiele. Relacja między głównymi bohaterami opiera się bardziej na psychologii niż fizyczności.
Nie każda książka "erotyczna" musi kończyć się seksem.
Czytając dalsze tomy, opowieść zaczyna wciągać, bo pojawiają się motywy dworskich intryg i polityki. Omijanie tych opisów jest bez celowe, potem nie rozumie się podstawowej fabuły, która jest ważna.
Jeśli ktoś chce poczytać sobie smuty, to nie sięgnie po odpowiednią książkę, ponieważ to nie jest taka książka.
Ocenienie książki po okładce jest bezpodstawne i tyko zniechęca innych do czytania. Najpierw polecam wytrwać to końca trylogii. Pierwszy tom jest zaledwie wprowadzeniem.
Ja powiedziałabym, że ona próbuje się na tym opierać, ale średnio jej wychodzi. I dla mnie to jednak jest erotyk fantasy, albo "mocno pikantny romans fantasy" - erotyk nie musi sie też składać z samych scen seksualnych. Ale niestety, w tym przypadku on jest po prostu bardzo niesmaczny.
UsuńNie wiem, gdzie tu ocenianie po okładce, skoro analizuje treść książek. ;) Te zaś wydawane są w cyklach, które jak najbardziej można oceniać tylko częściowo, poddając analizie tomy po kolei. Ponadto nie musisz się ze mną zgadzać, o to chodzi w opinii.