niedziela, 1 maja 2016

Maegot: Naczynie w rękach magii

źródło
Maegot... książka, która trafiła do mnie dzięki wyprzedaży, właściwie szczęśliwym trafem, jak sporo z tych, które posiadam na półkach. Ktokolwiek słyszał? Ktokolwiek wie o czym mowa? Podejrzewam, że większość z Was nie, bo książka zbyt znana nie jest. Pytanie na dziś brzmi jednak: czy słusznie?
Niestety, o zdjęciach mi się trochę zapomniało... Mam jednak nadzieję, że Wasza majówka jest na tyle wyjazdowa, że w szybkości przymkniecie na to oko ;P

Tytuł: Mageot
Autor: Krzysztof Kochański
Liczba stron: 287
Gatunek: fantasy

Wielcy magowie, czy więźniowie swojej mocy? Takie pytanie stawia przed nami Kochański w swojej powieści opowiadającej o tytułowych maegotach - przenoszących magię, potężnych i budzących strach osobach. Kim jednak są? Czego pragną i do czego zmierzają? I czy ludzka ręka jest w stanie ich pokonać? A może trzeba do tego czegoś więcej...?

Już na wstępie muszę się Wam przyznać, że z ledwością przebrnęłam przez tą książkę. Już okładka i drobniutki druczek wewnątrz odstrasza, a to, co można znaleźć wewnątrz wcale nie zmieniło moich pierwszych odczuć związanych z tą powieścią. Ale dlaczego? Za chwilę wyjaśnię.
Kochański wykreował stworzenia... czy raczej ludzi o dość ciekawej mocy. Nie są magami, nie władają nad magią, ale przenoszą ją, nie wiedząc, kiedy i jak zadziała. To główny motyw całej historii, który ciągnie się przez wszystkie strony. Niestety, choć moim zdaniem to świetny pomysł na ciekawą, wartką fabułę, z samą treścią powieści jest zdecydowanie gorzej.
źródło
Kartki książki zawierają treść napisaną bardzo zwyczajnym, ale przy tym niezbyt przystępnym językiem. Już wyjaśniam o co mi chodzi! Zwykle w przypadku lekkich historii styl autora jest niezbyt poważny, albo przynajmniej po prostu przyjemnie się go śledzi. Tu, mimo średniego w moim mniemaniu warsztatu, mamy dość toporny, niekoniecznie przyjemny język, przez który da się przebrnąć, ale nie jest to koniecznie przyjemne. Szczególnie, gdy pojawiają nam się powtórzenia co raz na jakiś czas w Maegocie da się wypatrzeć. 
Styl, stylem, ale co z bohaterami i samą historią? Ech, trudno mi to cokolwiek więcej powiedzieć z dość prostej przyczyny - sama do końca nie wiem, co Kochański chciał nam swoją historią pokazać. Pierwsza połowa jest tak abstrakcyjna, że trudno połapać się o co w tym wszystkim chodzi, a gdy powoli coś niby zaczyna nabierać kształtów i się wyjaśniać, następuje dość szybki koniec. I by nie było, lubię książki z zaskakującym zakończeniem, mieszające czasy i różne inne takie. W tym przypadku jednak, gdy dostajemy książkę napisaną niekoniecznie przystępnym językiem, takie zabiegi są po prostu irytujące.
Bohaterowie zaś po prostu są i już. Sztampowi, niezbyt dobrze rozwinięci i za nic w świecie nie wpadający w pamięć.
Zdecydowanie nie polecam. Autor wprawdzie może i miał ciekawy pomysł, ale tej tekst, napisany surową polszczyzną pozostawia bardzo wiele do życzenia. Sięganie po niego może po prostu okazać się stratą czasu, nie ważne, czy lubicie fantasy, czy nie.

źródło

7 komentarzy:

  1. To jednak sobie odpuszczę :/ a przez twoją recenzję "Grimm City. Wilk!" książkę mam już na półce i już się za nią zabrałam :D http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To w ogóle nie moja tematyka, więc raczej na pewno spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też większość książek mam z wyprzedaży, albo z przypadku :) Co do książki, to jakoś niestety mnie nie zachęca do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już miałam nadzieję, że to jakaś ciekawa pozycja. Ale może to i lepiej, bo trudno wyrazić, jak nienawidzę... książek pisanych małych drukiem XD (ja nie wiem, czy wydawcy chcą, żeby czytelnik stracił wzrok? Wzrok jest potrzebny :c). Z jednej strony czepiam się książek nieoryginalnych, ale z drugiej strony przekombinowane chyba są jeszcze gorsze - znak, że autor coś chciał, tylko nie do końca mu wyszło, i może lepiej nie porywać się na Coś Wielkiego jak ma się braki warsztatowe.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się cieszę, że w ogóle o tej książce nie słyszałam. Nawet i gdyby wpadła mi w ręce, to pewnie bym jej nie przeczytała, bo niestety czasami zdarza mi się oceniać książki po okładce :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. a zapowiadało się tak ciekawie. jednak po twojej recenzji wiem, żeby jej unikać :D Zwłaszcza tych bohaterów :D ale masz rację, pomysł ciekawy ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż, wychodzi zatem na to, że słusznie książka nie zyskała rozgłosu, bo rzeczywiście o niej nie słyszałam :P Po opisie nabrałam mylnego wrażenie, że to będzie całkiem fajna historia, ale cóż... Nawet przez źle poprowadzoną, niedopracowaną fabułę da się przebrnąć, jeśli styl autora jest przyjemny i płynny, jednak skoro tutaj zawaliła nawet strona techniczna, to od razu traci się ochotę na poznanie tej książki. Będę raczej unikała, choć może kiedyś zajrzę, ze zwykłej ciekawości.
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony