niedziela, 31 stycznia 2016

Liskon 2016

Wczoraj i dziś, tj. 30-31.01 miał miejsce Liskon - konwent w Kędzierzynie Koźlu. Niewielki, niezbyt znany, ale jako, że nie był tak daleko mnie, postanowiłam się na niego wybrać. W przeciwieństwie do wycieczki na Opolcon nie byłam sama - razem ze mną wybrała się moja siostra i jej chłopak :)
Na konwencie w Opolu, który był moim pierwszym z resztą, czułam się nieco zagubiona, ale generalnie ludzie, otoczenie było dość przyjemne, prelekcje coś wnosiły, a ludzi było na tyle, by cały czas coś się działo. Miałam nadzieję, że na Liskonie będzie tak samo, lub podobnie... 
Niestety, trochę się zawiodłam na całokształcie - i gdyby nie możliwość focenia, uznałabym to za totalną porażkę.
Przede wszystkim, obsługa była, brzydko mówiąc, upierdliwa. Dobrze, machnęłabym ręką na to, że mieli problem, by wpuścić do środka osoby mi towarzyszące. Te zapomniały o zgodzie rodziców i dokumentach (chociaż skoro i tak kupowaliśmy bilety kosztujące 15zł... to było to nieco irytujące), ale... mieć problem by wpuścić do środka cosplayerkę? Bo tak, tak nam się niestety zdarzyło. Wyszłyśmy z Alex, z którą byłam już wcześniej umówiona, na kilka zdjęć do pobliskiego parku. Miała na sobie strój Battle Bunny Riven - broń, królicze uszka, widać na oko, że to cosplay. Problem polegał na tym, że zostawiła wewnątrz identyfikator... Człowiek pilnujący drzwi najpierw miał pretensje o to, że nie ma go przy sobie, by później odprowadzać ją do pomieszczenia, w którym miała swoje rzeczy, aby mu ten identyfikator pokazała... Przepraszam, ale takie traktowanie osób, które przez swój strój urozmaicają całe wydarzenie nie wygląda zbyt pozytywnie. 
Jeśli chodzi o prelekcje, sama zdążyłam być tylko na jednej, prowadzonej przez zupełnie nieprzygotowanego człowieka. Moja siostra zaliczyła wraz z tą dwie - podobno tamta trwała około pięciu minut, po czym prowadzące zajęły się sobą, a uczestnicy sobą... Nie było też zbyt dużego wyboru wśród wystawców, a cała impreza zdawała się być kiepsko przygotowana. Mieliśmy zostać tam do siódmej co najmniej, około siedemnastej już się zbieraliśmy.



Przepraszam, Opolcon nie dość, że większy i lepiej zorganizowany, to jeszcze darmowy. A Liskon? Pieniądze z wejściówek oraz te na dojazd zostały wyrzucone w błoto, krótko mówiąc. 

Przy okazji, podczas robienia zdjęć, po raz kolejny zauważyłam u siebie ogromny brak pewności siebie podczas sesji. Muszę nad tym zdecydowanie popracować... Najchętniej poobserwowałabym jakiegoś fotografa przy pracy, niestety, ceny kursów mnie w tej chwili przerażają, a przez szkołę nie mam za bardzo jak się u kogokolwiek zatrudnić.
Nie mam zbyt wielu zdjęć z samej imprezy, poza tym ciągle nad nimi pracuje, dlatego wrzucam dziś tylko kilka, a Was zapraszam na mój fanpage, gdzie na pewno jakieś się pojawią:

piątek, 29 stycznia 2016

Spotkanie z Ziemiomorzem: Wstęp


Co trzeba zrobić, aby napisać książkę, która będzie okrzyknięta klasyczną fantastyką? Wyróżnić się czymś i napisać coś tak magicznego, jak to tylko jest możliwe. Czy jednak takie historie zawsze są dobre? Zobaczymy razem! Dzięki temu, że w moje ręce trafiło całe Ziemiomorze, rozpoczynam serię postów, dotyczących tego świata, po kolei oceniając każdą z powieści, którą można znaleźć w tym zbiorze, abyśmy razem mogli po kolei podróżować po tej krainie :)

Czym jednak jest samo Ziemiomorze? To kraina, wymyślona przez Ursule K. Le Guin. Jej historia składa się z pięciu powieści publikowanych w latach 1968-2001. Z tego, co mi wiadomo, jej twórczość bardzo szanował Stanisław Lem.

Kim jednak jest sama autorka? Pani Le Guin pochodzi z USA i urodziła się w 1929 roku. Pisze książki fantasy oraz science-fiction. Zdobyła ogrom nagród, w tym aż pięć Nagród Hugo, jednak to chyba właśnie jej cykl o Ziemiomorzu zdobył największą popularność.  Jest wykładowczynią - miała okazje pracować w ponad dwudziestu uczelniach, w Ameryce, Azji i Europie. Można do niej pisać, jednak na listy raczej nie odpisuje - poza tymi dotyczącymi autografów, bo jeśli ktoś ją o taki poprosi i załączy kopertę zwrotną wraz ze znaczkiem, odsyła ją wraz z podpisem :)
Mam wrażenie, że jest osobą kompletnie zakochaną w swoim pisarskim świecie i choćby dlatego jestem niezmiernie ciekawa jej historii.
Książka, którą posiadam, została wydana w 2013 roku. Na samym wstępie możemy znaleźć kilka słów od autorki kierowanych do jej polskich czytelników, co uważam za na prawdę miły gest - ciekawi mnie tylko, gdy sama to zaproponowała, czy wydawnictwo poprosiło ją o napisanie motki :) Wygląda przepięknie i ma ponad 900 stron zapisanych drobnym druczkiem. Aż przyjemnie bierze się ją w ręce.


Czytaliście coś autorstwa tej autorki? A może macie już Ziemiomorze za sobą? Jestem ciekawa Waszych odpowiedzi i mam nadzieję, że cały cykl pięciu notek przypadnie Wam do gustu :) Nie wiem, z jaką częstotliwością będą się one pojawiały, ale na pewno wszystkie prędzej, czy później przyjdzie Wam przeczytać.

wtorek, 26 stycznia 2016

Co dla kogo czyli pomysły na lekturę

Witajcie :) Ostatnio było sporo samych recenzji, dlatego dziś zapraszam Was na nieco luźniejszy, podsumowujący je post. Może i ilość pozycji ocenionych na moim blogu nie jest zdumiewająca, ale jak najbardziej wystarczająca, aby coś takiego napisać.
Czytam różne pozycje, z różnych gatunków, jednak jakby nie było, to fantastyka u mnie dominuje. Nie jest to coś, co każdemu podpasuje, sama na temat najpopularniejszych powieści często mam niekoniecznie pozytywne zdanie. Dziś jednak postanowiłam wymienić kilka książek, dzieląc je ze względu na docelowy target. Mam nadzieję, że dzięki temu znajdziecie coś dla siebie, albo dla swoich bliskich, na prezent :)

Na początek zacznijmy od tego, co jest mi najbliższe, czyli powieści dla fanów fantasy.
Kogo mam na myśli w tym punkcie? Osoby uwielbiające zanurzanie się w LORE uniwersum, grzebanie w nich, którym nie straszny jest Tolkien z Sillmarilionem na czele. Ludzi ceniących sobie dobrze rozwinięty świat nie raz bardziej, niż sam wątek fabularny.




Turdi Canavan, Szepty Dzieci Mgły 
Zbiór kilku dość lekkich opowiadań, o ciekawej i przyjemnej fabule, które na pewno spodobają się fanom tej autorki. Wszystkim innym również ją polecam - bo przynajmniej według mnie ta pozycja jest zdecydowanie lepsza od pierwszej części Trylogii Czarnego Maga.








Jarosław Grzędowicz, Pan Lodowego Ogrodu
Choć link poprowadzi Was do recenzji pierwszego tomu, to mam tu na myśli całą serię czterech tomów. Nie każdy lubi Grzędowicza - ma swoich zwolenników oraz wrogów, ale jeśli do tej pory po niego nie sięgaliście, myślę, że warto rzucić okiem na tą pozycje. 








Jacek Piekara, Necrosis: Przebudzenie
Recenzja jest dość stara, a ja wcale nie jestem z niej zadowolona, jednak ten zbiór opowiadań z cudowną okładką mogę polecić wszystkim fanom nieco mroczniejszej fantastyki. Wprawdzie trzy pierwsze opowiadania według mnie są najlepsze, dwa ostatnie - zdecydowanie gorze, ale mimo wszystko ta pozycja na prawdę zasługuje na uwagę.







A co z science-fiction i postapokaliptycznymi historiami?
Powoli, powolutku sama przekonuje się do tego rodzaju historii. W gruncie rzeczy, SF często przenika się z fantasy, podobnie, jak postapokalipsa, dlatego nie da się tego bardzo konkretnie podzielić, przynajmniej według mnie :) W każdym razie, tu rzecz się ma tak samo, jak z fantasy, tyle, że zamiast smoków i jednorożców mamy mechy i napromieniowane psy.



Gwiezdne Wojny. Noce Coruscant: Ścieżki Mocy

Nie jest to wybitna pozycja, ale przyjemny język i interesująca fabuła sprawią, że fani Gwiezdnych Wojen powinni polubić tą powieść - sama czytałam tylko ostatnią część serii (czyli właśnie tą), ale nie wątpię, że poprzednie powinny takim osobom przypaść do gustu.








Dmitry Glukhovsky, Metro 2033
Niezwykła historia, która podoba się wielu - tak w skrócie mogę opisać Metro. Myślę, że każdy, kto lubi postapokalipsę, a jeszcze nie zapoznał się z treścią tej powieści, powinien zrobić to jak najszybciej, zważając choćby na popularność tej książki.







Robert J. Sawyer, www.Wzrok
Moje odkrycie, które nie zostało popularne w Polsce, a na prawdę jest godna polecenia lekturą dla wszystkich fanów stosunkowo lekkiej science-fiction. Przyjemni bohaterowie, sztuczna inteligencja i lekki, przyjemny styl autora sprawiają, że od tej książki po prostu nie można się oderwać.







Teraz czas na bardzo popularny target, osoby zaczytujące się w lekkiej fantastyce oraz paranormal romance.

Oj, tak, na takie osoby nie problem wpaść :) Ogrom z Was mogę przypasować właśnie do tego podpunktu, a niestety, ja sama unikam książek utrzymywanych w tych klimatach. Ale nawet i na tym blogu przewinęło się kilka pozycji tego typu. 
Do tego wora wrzucam też osoby lubiące lekką fantastykę - tą z nastoletnimi bohaterami oraz niekoniecznie bardzo rozwiniętym lore.




Marcus Sedgwick, Pocałunek Śmierci

[recenzja]
Lekka historia, która mi nie przypadła zbytnio do gustu, ale wiem, że powieści tego autora często lubią właśnie osoby z wymienionego przeze mnie targetu :) Lekka historia, przepełniona akcją, rozgrywającą się w Wenecji, powinna być miłą odskocznią.







Holly Black, Danina. Nowoczesna Baśń.
Mroczny klimat, skrzaty i tajemniczy romans - czyli jedna z niewielu tego typu książek, do których czuje ogromną nostalgię. To dość lekkie urban fantasy warto poznać, jeśli szukacie czegoś mniej znanego, w miarę dobrego, a napisanego z myślą o młodych ludziach.








James Dashner, Więzień Labiryntu
Znana i lubiana dystopia, będąca lekką powieścią, w której powinna zakochać się nieco młodsza część czytelników, choć wiem, że i starsi ją lubią :) To własnie prosta historia i przyjemni bohaterowie w połączeniu ze specyficznym pomysłem autora sprawiły, że osiągnął taki sukces. 







A co dla fanek literatury kobiecej?
Obyczajówki i romanse to coś, co jakby nie było, kobiety czytają najczęściej. No... chyba poza mną, bo u mnie tego typu historii jest na prawdę mało. Choć jednak i tu coś się przewija :)

Pearl S. Buck, Peonia
Chiny, początek XX wieku. Żydowska rodzina kupuje Peonie jako służącą dla swojego syna, Dawida. Ta niedługa historia pozwala poznać nieco kulturę Azji, a dzięki życiowej tematyce i ciekawym bohaterom powinna spodobać się sporej rzeszy kobiet.









Frid Ingulstad, Królowe Wikingów: Ingerid
Powieść doskonała dla tych pań, które uwielbiają, gdy romans łączy się z lekcją historii. Ingerid opowiada historię norweskiej królowej, żyjącej w XI wieku. 






Dzieci i młodzież 
Teraz o książkach pisany z myślą o młodszych czytelnikach. Dopiero co recenzowałam Heartland, dlatego nie będę umieszczać tu pierwszego tomu, z tej serii, ale zapraszam do zapoznania się z dwoma poniższymi pozycjami :)


Thomas Brezina, Żadnych chłopaków! Wstęp tylko dla czarownic!: Rywalki Nierozłączki

Radosna historia, mająca w sobie nieco fantastyki, która na pewno spodoba się większości dziewczynek. Przyjemni bohaterowie, jasny, prosty styl i pozytywna historia na pewno zadowoli sporą rzesze młodych czytelniczek.







Kathe Koja, Włóczęga
Krótka historia, do której mam wielki sentyment - poleciłabym ją głównie osobom kończącym podstawówkę i chodzącym do gimnazjum, jednak myślę, że nie tylko tacy czytelnicy by ją docenili :)








Fani wszystkiego, co przedstawia codzienność i historię
Nie potrafię wymyślić nazwy dla tej kategorii, ale bądź, co bądź, chodzi mi tu o te osoby, które lubią wszelką nieco poważniejszą literaturę - reportaże, powieści historyczne, różnego rodzaju mocniejsze historie, które trudno nazwać obyczajówkami, a nie mają w sobie nic, a nic z fantastyki.

Zofia Posmysz, Pasażerka
Lubisz poznawać literaturę obozową? Tak? To sięgnij po Pasażerkę. Choć nie opowiada ona prawdziwej historii, jej autorka przeżyła obóz, zdobywając po tym całym piekle wyższe wykształcenie. Powieść pozwala spojrzeć na tamte wydarzenia z nieco innej, lecz ciekawej perspektywy.







Angela Bajorek, Heretyk z Familioka
Co tu dużo mówić - pani Bajorek napisała lekką, szybką do czytania biografię Janosha - człowieka pochodzącego z Zabrza, piszącego między innymi bajki dla dzieci.










C. S. Forester, Szczęśliwy Powrót
[recenzja]
Statki, walki na morzu, Napoleon i kolonie - ta historyczna powieść przepełniona jest akcją. Niewątpliwie zadowoli koneserów powieści marynistycznych.









Powieści sensacyjne i kryminalne 
Czyli, jak wyżej - książki, których intrygują morderstwa, tajemnice, akcja i wybuchy usytuowane w rzeczywistym świecie.

Philip Margolin, Zbieg
[recenzja]
Nie jest to może wybitna historia, ale jeśli ktoś z Was szuka powieści sensacyjnej, w typowo amerykańskich klimatach - Zbieg będzie świetnym wyborem. Przepełniony szybką akcją, nie powinien nikogo znudzić.









Sir Arthur Conan Doyle, Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa
Czy można mówić o kryminale, nie znając Sherlocka Holmesa? Mam wrażenie, że nie, mimo, że na prawdę stosunkowo mało osób sięga po tą historię. Jeśli jeszcze nie masz za sobą jakiegokolwiek opowiadania napisanego przez Doyle'a - sięgnij po jakieś, bo to historie, które na prawdę warto znać.




Jak się spodziewałam, post wyszedł dość długi, ale mam nadzieje, że ktoś z Was znajdzie coś dla siebie, lub swoich bliskich wśród tych tytułów :) Chciałam dodać tu jeszcze kilka podpunktów, jednak powstrzymałam się, aby aż tak bardzo nie przedłużać.
Pisząc ten post, nagle się zorientowałam, że choć uwielbiam fantastykę, to... czytam jej stosunkowo mało. Ale tak to się kończy, gdy kupuje się losowe książki, albo dostaje stare egzemplarze :P
 A Wy? Co umieścilibyście w jakiej kategorii?

piątek, 22 stycznia 2016

Heartland: Powroty: Powieść, z której się wyrasta


Jak widzicie powyżej, dziś będzie mowa o książce, która już swoje przeżyła. Nie mam bladego pojęcia, co doprowadziło ją do takiego stanu. Podejrzewam, że kiedyś leżała nisko na półce i po prostu jakiś psiak postanowił ją przeczytać. No cóż, zwierzaki i książki to niekoniecznie dobre połączenie.
Zapraszam do tego nieco nostalgicznego postu :)

Tytuł serii: Heartland
Tytuł: Powroty
Numer tomu: 1
Autor: Lauren Brooke
Liczba stron: 168
Gatunek: powieść młodzieżowa

Heartland jest schroniskiem dla koni pokrzywdzonych przez los. Nastoletnia Amy od dziecka obserwowała, jak jej mama, założycielka i dusza tego miejsca pomaga tym zwierzętom. Podczas jednej z wycieczek wierzchem po okolicy dziewczyna wpada na opuszczone gospodarstwo, w którym stoi zamknięty koń. Zbliża się burza dlatego po szybkim powrocie do domu razem z mamą wyruszają pomóc zwierzęciu. Niestety, wycieczka w czasie ulewy okazuje się złym pomysłem...
Piszę ten tekst, znając dobrze całkiem sporo tomów z serii, i to od dość dawna. Gdy pierwszy raz sięgnęłam po Heartland zakochałam się w całokształcie - bo i czego może chcieć więcej uczennica podstawówki zauroczona końmi? Mamy miłych bohaterów, konie, konie i jeszcze więcej koni, prosty styl, który szybko się czyta... Ot, doskonała powiastka dla dziewczynki. 
Do dziś uważam, że Powroty będą cudownym prezentem dla każdej młodej koniary, mimo, że niestety, mogą sprawić, że co odważniejsza wpadnie na pomysł, by traktować ją jak kompendium wiedzy o pracy naturalnej z końmi (tak, dokładnie tak zrobiłam. I potem kazałam kucykom biegać w kółko po placu). Nie jest to jednak pozycja zupełnie uniwersalna, w której zakochają się i dzieci, i dorośli. Styl autorki jest banalnie prosty, fabuła w tym tomie też jest dość... zwyczajna. Owszem, dziewczynkę może czegoś nauczyć, ale nie sądzę, aby dorosła osoba znalazła między stronami coś głębszego.
Bohaterowie są dość typowi jak na tego typu historię. Mamy Amy - nastolatkę z charakterem, która uwielbia marudzić i robić z siebie ofiarę losu, ale jakimś cudem, chyba dzięki przez wolę walki o Heartland oraz problemy, z jakimi się boryka (które, bądź co bądź, są całkiem dobrze przedstawione) jest raczej lubiana przez młode czytelniczki. Oczywiście, skoro jest nastolatka, to musi być nastolatek! Treg, starszy o trzy lata od Amy pomocnik w Heartlandzie ma wszystko, czego potrzebuje bohater, aby młoda osoba straciła do niego głowę. Cichy, pomocny, nieco tajemniczy, ale zawsze stający w obronie przyjaciół. No ideał, czyż nie? Oczywiście, nie może braknąć ukochanego dziadka oraz siostry, z którą Amy nie może się dogadać. Każdy ma więc konkretny charakter, jednak poza Amy żadną z postaci nie nazwałabym głęboką. Ale czego ja oczekuje - to przecież historia dla młodzieży, i to jeszcze tej młodszej :)
Jak już napisałam wcześniej, Powroty będą świetnym pomysłem na książkę dla młodej koniary. Sama wspominam ją na prawdę dobrze. To nie jest jednak pozycja, która swoją bajkowością sprawi, że może pokochać ją każdy - bo z niej po prostu się wyrasta.

wtorek, 19 stycznia 2016

Świat Zofii: Podręcznik w powieści

Witajcie :) Dwa posty temu fantastyka, post temu - anime, a więc teraz czas na recenzje czegoś nieco mniej rozrywkowego. Przynajmniej teoretycznie :P Zapraszam do Świata Zofii!


Tytuł: Świat Zofii
Autor: Jostein Gaarder
Liczba stron: 558
Gatunek: powieść filozoficzna

Zofia ma piętnaście lat, kota, papużki i rybki. Jej mama wychowuje ją praktycznie sama, ponieważ ojciec z powodu pracy rzadko bywa w domu. Pewnego dnia dziewczynka znajduje w skrzynce na listy jeden skierowany do niej... Napisał go nieznany Zofii, tajemniczy człowiek, zapraszający ją na kurs filozofii. W tamtej chwili życie nastolatki ulega diametralnej zmianie.
Jak okładka głosi, Świat Zofii jest światowym bestsellerem, całkiem dobrze już znanym. Nie sięgałam jednak po nią, po prostu bojąc się tego, co zastane wewnątrz. Powieść o filozofii...? Nie brzmiało mi to za dobrze. Ale... otworzyłam ją, zaczęłam czytać...a teraz, po lekturze z czystym sumieniem mogę stwierdzić: dobrze, że to zrobiłam i nie żałuje czasu spędzonego nad nią.
Świat Zofii jest bardzo specyficzną powieścią, którą możemy podzielić właściwie na dwie części. Pierwsza, to historia filozofii, przedstawiana albo w listach, albo w formie dialogów. Druga zaś to sama fabuła tocząca się wokół nauki Zosi. Ten podział szczególnie mocno zauważalny jest na początku, później powoli zaczyna się mieszać i nieco rozmywać. W pierwszym momencie takie połączenie wydało mi się nieco dziwne, ale nietrudno odnaleźć sens tego zabiegu.
Filozofia sama w sobie jest bardzo męcząca, wymaga bezustannego myślenia nad tym, co się czyta, przez co podręczniki o takiej tematyce są po prostu nieprzyjemne. Autor Świata Zofii poprzez dodawanie przerywników w formie fabularnej sprawia, że to odczucie zniwelowane jest do minimum. Dodatkowo, dzięki niezwykle prostemu i bezpośredniemu stylowi pisania same treści filozoficzne łatwo zapamiętać, a dialogi wprowadzane do wykładów Zosi dodają całości dynamizmu.
Pod względem fabularnym, książka w tej chwili nie wydaje mi się zbyt zaskakująca, ale w trakcie czytania tajemnica, jaką ukrył dla nas wewnątrz niej Gaarder skutecznie zachęcała do pokonywania kolejnych stron, w oczekiwaniu na rozwój sytuacji, dlatego jak najbardziej spełniła swoją rolę :) 
Bohaterzy są dość uroczy, ale powiedziałabym, że mają w sobie nieco nietaktowności i infantylności. Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę wiek głównej bohaterki, ale niektóre jej odpowiedzi wydawały mi się na prawdę nieodpowiednie. Zastanawiam się tylko, czy to wina tłumacza, czy autor po prostu w ten sposób napisał dialogi.
Świat Zofii to świetna pozycja dla każdego, niezależnie od wieku, zainteresowań i standardów czytelniczych. Pozwala w prosty sposób zdobyć i zapamiętać wiele faktów, nie tylko na temat samej filozofii: autor na prawdę dobrze przedstawia całe tło kulturowe epok, w których żyły postacie będące w centrum jego rozważań. Choć nie jest to książka typowo rozrywkowa, można przy niej w sposób pożyteczny spędzić kilka miłych chwil :)

piątek, 15 stycznia 2016

Psycho-Pass: Przyszłość bez miejsca na błędy

Stali czytelnicy zapewne wiedzą, że nie jestem żadnym znawcą filmu, czy też animacji, dlatego też, podobnie jak przy mojej recenzji Hannibala potraktujcie ten post po prostu jako chęć podzielenia się z Wami czymś :)



Dziś chciałam Wam przedstawić Psycho-Pass - anime z 2012 roku, którego akcja rozgrywa się w przyszłości, w odciętej od świata Japonii. Świat, jaki znamy w tym kraju niemal przestał istnieć: ludzie są kontrolowani przez System Sybilli, który poprzez tytułowy psycho-pass mierzy obywatelom nastrój i poziom przestępczości, od którego zależy, czy dana osoba jest kryminalistą, czy nie. Bo właśnie, w świecie z tej animacji nie trzeba popełnić przestępstwa, aby trafić do więzienia - wystarczy, aby współczynniki były odpowiednio wysokie.
Główną bohaterką anime jest młoda Tsunemori Akane. Ukończyła szkołę z wyjątkowo wysokimi wynikami, dzięki czemu Sybilla dała jej szeroki wybór prac po szkole. Akane wybiera prace w Biurze Bezpieczeństwa. Tym samym staje się Inspektorem - swego rodzaju policjantem, którego główną rolą jest pilnowanie, aby utajnieni kryminaliści skutecznie łapali innych sobie podobnych, aby nie wzrósł poziom przestępczości niewinnych.

Trudno wypowiadać mi się na temat samej animacji. Jak wspominałam, nie mam na ten temat większej wiedzy. W każdym razie, nie razi w oczy, jest przystępna, dlatego jeśli tylko nie odrzuca Was manga i anime powinna Wam odpowiadać.

Sama historia jednak jest niezwykle wciągająca. Odcinki kończą się w najbardziej irytujących momentach, zmuszając, aby włączyć kolejny, bohaterowie są może i dość typowi, ale przyjemni w odbiorze. Trudno ich nie lubić. Sam kryminał, który możemy obserwować w dziwnym świecie opanowanym przez Sybille jest na prawdę nieźle poprowadzony.

To, co na pewno zasługuje na uwagę w przypadku Psycho-Passu to brak jasnego podziału na dobrych i złych w przypadku głównych bohaterów, i mam tu na myśli obydwie strony konfliktu: zarówno Biuro Bezpieczeństwa, jak i głównego złoczyńce. Obydwie strony mają swoje racje, nie raz bardzo trafne i w niektórych sytuacjach nie wiadomo, po której stronie stanąć.

Historia nie zalicza się do tych, które umieszczę wśród moich ukochanych, ale na pewno jest warta poznania - szczególnie, że jeden odcinek to zaledwie 22 minuty. Ma dobry klimat, specyficzne uniwersum, ciekawych bohaterów i niezłą fabułę. A czego można chcieć więcej od kryminału science-fiction? :)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Metro 2034: Powrót do post-apokaliptycznych stacji



Tak jak i nie sądziłam, że będę czytać pierwszy tom, tak samo niespodziewanie w moje ręce wpadł drugi :) Metro 2035 zostało pierwszą książką jaką przeczytałam w 2016 roku. Na starcie jednak, wszystkich niezapoznanych z serią zapraszam do mojej recenzji pierwszego tomu: w innym wypadku ta opinia może być dla Was spojlerem. A wspomniany tekst znajdziecie TUTAJ.
Nim jednak przejdę do rzeczy, mam nadzieję, że nowy wygląd bloga jest dla Was przyjemniejszy, niż poprzedni :)

Tytuł serii: Uniwersum Metro 2033
Tytuł: Metro 2034
Autor: Dmitry Glukhovsky
Liczba stron: 480
Gatunek: fantastyka postapokaliptyczna

Pierwsza część Metra wywołała u mnie nie mały zachwyt. Styl, fabuła, świat... wszystko idealnie się ze sobą zgrywało i po prostu chciałam więcej. Dlatego też gdy nadarzyła się okazja od razu sięgnęłam po kontynuacje, stawiając jednak jej dość wysoko poprzeczkę.
Metro 2034 przynajmniej pozornie nie ma wiele wspólnego z częścią pierwszą. Poznajemy w niej Homera - starszego mężczyznę, któremu wybuch atomowego konfliktu odebrał wszystko. Od tamtej pory wykonuje sumiennie swoje obowiązki w Metrze, głęboko w sobie kryjąc marzenie o tym, aby napisać powieść, wielki epos, który pozna każdy żyjący w jego świecie. Gdy pewnego dnia karawana transportująca towary do jego stacji znika, a kontakt z sąsiednią urywa się, tajemniczy Hunter zgłasza się, aby zbadać sytuacje. Wraz z nim w podróż wybrać ma się Homer wraz z młodym Ahmedem. Wkrótce odchodzą. Nikt z żyjących nie spodziewa się zobaczyć ich znów żywych.
Gulkhovski znów zachwyca lekkim stylem, klimatycznymi, celnym porównaniami oraz niezwykle żywym światem. Metro 2034, podobnie jak poprzednia część, może wciągnąć i skończyć się niezwykle szybko. Poza tym nie raz odnosiłam wrażenie, że to nie sama linia fabularna jest w powieści najważniejsza, a to, co dzieje się wokół. Autor znów wypełnił treść legendami, historiami pojedynczych jednostek, opisami zniszczonej Ziemi i bólem tych, którzy przeżyli. To sprawia, że sama podróż do jego uniwersum jest czymś niezwykłym - mamy wrażenie, że trafiamy do realnego świata, a nie odseparowanej, płaskiej rzeczywistości.
Choć świat dalej jest niezwykły, a bohaterowie dobrze skonstruowani, kontynuacja jest jednak zdecydowanie słabsza od pierwszej części. Zdaje sobie sprawę z tego, że wiele osób nie przepada za drugim tomem przez nikły wątek dotyczący Artema, bohatera pierwszej części, jednak myślę, że nie to stanowi sedno problemu, jaki ma Metro 2034.
Pierwszy tom był czymś zupełnie zaskakującym. Nowym, świeżym. Świat chciało się poznawać, fabuła zachwycała zmiennością i tempem akcji, za każdym rogiem czaiła się nowa przygoda. W tej części Gulkhovski jakby trochę się rozleniwił. Wykorzystuje te same schematy, dość łatwo przewidzieć, co się stanie dalej. I choć sama akcja brnie, jest cały czas obecna, może znudzić co mniej wytrwałych czytelników.
Ta powieść jest dobrą, lecz nie genialną kontynuacją Metra 2033. Oczywiście, dla fanów uniwersum jest to lektura obowiązkowa i nie wątpię, że ci ją polubią, ale jeśli jesteś po lekturze pierwszego tomu, który nijak przypadł Ci do gustu nie licz na to, że kolejna część poprawi Twoją opinię o serii. No, chyba, że akurat dostrzeżesz w niej coś, czego nie mogłam dostrzec ja :)

piątek, 1 stycznia 2016

Życie jest dziwne

Jak Wam minął Sylwester? Ja poległam wyjątkowo szybko, po prostu zasypiając :D W każdym razie, spodziewajcie się krótkiego zastoju... bo na razie niestety nic dłuższego raczej nie napisze. Ale znów nie próżnuje. 30 grudnia byłam na pierwszej cospley'owej sesji - Del i Shiru pozowały mi jako Max i Chloe z gry Life is Strange. Zna ktoś? Grał ktoś? To zagadko-klikanka o ciekawym klimacie - na prawdę polecam się z nią zapoznać :)
W każdym razie, wrzucam Wam kilka zdjęć z sesji, która miała miejsce w Opolu.
















Na koniec, zapraszam na fanpage Shiru oraz mój :)

  

Nomida zaczarowane-szablony