poniedziałek, 8 stycznia 2018

Wilcza godzina: Pierwszy raz z literaturą litewską


W Wilnie ma odbyć się szczyt, w trakcie którego przedstawione zostaną nowe wynalazki miast Aliansu. W tym czasie Miła, młoda dziewczyna z niewyjaśnionych przyczyn od lat poszukiwana przez niekoniecznie miłych ludzi, wraca do swojego rodzinnego miasta.

Ponieważ chociaż bardzo lubię steampunk to nie znam wielu powieści utrzymanych w takich klimatach postanowiłam zabrać się za „Wilczą godzinę” Tapinasa: debiut literacki, reklamowany, jako pierwsza litewska powieść z tego fantastycznego podgatunku. Jak zawsze, nastawiona byłam raczej pozytywnie, zwłaszcza, że wcześniej nie czytałam żadnej książki pochodzącej z tego kraju. Niestety… ta powieść po prostu kompletnie do mnie nie przemówiła.
Tytuł: Wilcza godzina
Tytuł serii: Miasta pary i kamienia
Numer tomu: 1
Autor: Andrius Tpainas
Tłumaczenie: Laurynas Candravicius
Liczba stron: 480
Gatunek: historyczne fantasy, steampunk
Wydanie: SQN, Kraków 2017
W polskim wydaniu „Wilczej godziny”, na pierwszych stronach znajdziemy spis bohaterów. Zwykle uważam to za dobry dodatek, ale jednocześnie twierdzę, że w trakcie czytania dobrej książki nie jest potrzebny. W takiej literaturze charaktery powinny być na tyle wyraziste, bym zapamiętała ich z samego tekstu, nie musząc patrzeć na spis. Książka Tapinasa nie jest jednak pod tym względem literaturą dobrą: do spisu musiałam zaglądać w trakcie, czasami kompletnie nie orientując się, kto jest kim i kto co robi.
Nie podszedł mi też sam styl autora. Przed lekturą nie raz słyszałam, że jest „trudny”. Nie mam jednak nic przeciwko powieściom o niełatwym  języku i raczej na ten aspekt nie narzekam, dlatego to na pewno w tym przypadku nie tu leży mój problem. W moim odczuciu sposób, w jaki napisana została „Wilcza godzina” jest po prostu cholernie nudny. Autor bardzo często tworzy długie, niekoniecznie potrzebne opisy, a jest ich na tyle dużo, że główna fabuła wśród nich się po prostu gubi i z potencjalnie ciekawej zmienia się w nieistotną.
Na dodatek nie widzę w tej historii niczego szczególnie oryginalnego. Być może jako powieść litewska jest czymś ciekawym i wyjątkowym, jako pierwsza historia steampunkowa, jednak jeśli spojrzymy na ogół literatury tego typu to „Wilcza godzina” jest niezbyt ciekawą kalką stereotypowych konceptów z tej części fantastyki. W końcu golemy były już nie raz. Sterowce? To też standard. Mechaniczne stworki, wszelkiego rodzaju? To też nie jest zbyt nowego.
Pod względem fabularnym powieść Tapinasa też nie zaskakuje. Bo skoro jest „nieistotna” już przez sam styl autora to trudno, by wciągała na tyle, by w ogóle mogła to zrobić. Na dodatek miałam wrażenie, że wątków i postaci jest tu po prostu za dużo, przez co tworzył się nam niemały chaos, sprawiający, że ani do bohaterów, ani do historii nie byłam w stanie się przywiązać.
„Wilcza godzina” to idealny przykład powieści, która mi najzwyczajniej w świecie „nie siadła”. Nie lubię jej i nie chce jej więcej czytać, jednocześnie nie potrafiąc wskazać jakiś szczególnych zalet.  Wprawdzie nie jest to opowieść, którą z góry określę jako „zła”, czy „szkodliwa” – naprawdę, znam o wiele więcej gorzej napisanych książek. Niemniej, zwykle w takich powieściach coś sprawia, że jednak nie irytują mnie, albo nie nudzą aż tak, częściej wzbudzając śmiech (nawet, jeśli nie śmieję się tam, gdzie autor by sobie tego życzył). Debiut Tapinasa najzwyczajniej w świecie mnie znudził.


* * *

– Halo, szanowny panie, czy przypadkiem nie zmierza pan na pogrzeb? – Jeden z szyderców podszedł do niego i porozumiewawczo puścił oczko kompanom.
– A może nawet na własny? – wtrącił się inny. – Nie ma się co śpieszyć.
Mężczyzna w kapeluszu powoli podniósł wzrok.
– Całkiem możliwe, że na pogrzeb – odpowiedział półgłosem i zdjął kapelusz. Głowę miał całkiem łysą i gładką, jak kula bilardowa.

Fragment „Wilczej godziny” Andriusa Tapinasa


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

15 komentarzy:

  1. Mam coraz większe obawy w stosunku do tej powieści, a w okolicach premiery byłam nią całkiem zajarana. Może jak podejdę do niej z odpowiednim dystansem to nie będzie tak źle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najpierw też byłam, a potem uznałam, że w sumie... to mam ją trochę "gdzieś". Problem polega na tym, że takie podejście może uratować powieść, która może jest głupia, ale fajnie się ją czyta. "Wilcza godzina" może i głupia nie jest, ale najzwyczajniej w świecie nudzi.

      Usuń
    2. To jak nudzi to chyba gorzej, bo mi takie rpzeświadczenie zostanie i nawet zabarać się za nią nie będzie chciało. No cóż, może jakoś na wakacje...

      Usuń
  2. Ja chyba sobie odpuszczę. Nie mam na nią ani czasu, ani ochoty ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nastrajasz optymistycznie, aż zaczęłam trochę żałować, że zamówiłam. Książki nudne są gorsze od tych zwyczajnie złych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie w powieści mało było steampunku. Autor skupił się na podróży przez Wilno i rozgrywkach politycznych. Gdyby skrócić te "spacery" powieść nie wypadłaby tak średnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie było go mało... A jak już był to nie był zbyt kreatywny. Według mnie autor spokojnie mógł napisać powieść historyczną, albo po prostu alternatywną historię, a nie iść w stronę tego typu fantastyki.

      Usuń
  5. Obawiam się, że miałabym podobne odczucia po lekturze :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko kiedyś spróbuję sięgnąć po książkę, aby na własnych kolcach przekonać się, co w niej jest. :D No i ne przypominam sobie książki współczesnego litewskiego autora, którą bym czytał, a chcę trochę uciec od amerykańskich pozycji.


    Pozdrawiam jeżowo
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam o tej książce, ale skoro jest tak słaba, jak mówisz, to jakoś mnie nie dziwi fakt, że nie zyskała rozgłosu. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie spotkałam się ze steampunkiem i niewiele o nim wiem. U ciebie słyszę o nim po raz pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna książka. Mam nadzieję, że wydadzą całą serię, bo niestety polscy wydawcy w przypadku steampunku mają brzydki zwyczaj urywania cykli. W przypadku anglojęzycznych książek, można od biedy sprowadzić sobie oryginalne wydania,ale z litewskim, przynajmniej w moim przypadku, nie będzie tak łatwo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, to ja zdecydowanie podziękuję nudnej książce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic nie czytałam jeszcze z tamtych stron... może warto byłoby wybrać się w taką podróż czytelnicza?!

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony