środa, 25 stycznia 2017

Krew i Stal: W Martwicę

Nie wyobrażacie sobie, jak długo chciałam dorwać tę książkę. Już na Pyrkonie w zeszłym roku chciałam ją kupić. Niestety, wszystkie moje fundusze poszły na Grimm City i kilka innych rzeczy, więc na Krew i Stal musiałam sobie trochę poczekać. Na całe szczęście w końcu zawitała na mojej półce <3

Tytuł: Krew i Stal
Tytuł serii:  Kraina Martwej Ziemi
Numer tomu: 1
Autor: Jacek Łukawski
Liczba stron: 384
Gatunek: high fantasy, fantasy przygodowe

W starym klasztorze na Martwej Ziemi znajduje się coś, co należy jak najprędzej odzyskać, by nie wpadło w ręce nikogo innego. Arthorn, wraz z grupą zbrojnych, wyrusza w podróż przez wątki przesmyk, mając w zamiarze wykonanie zadania. Tylko on zna prawdziwy cel ich wyprawy i tylko on jest w stanie poprowadzić bezpiecznie ludzi przez zniszczony czarami ląd. Prędko jednak okazuje się, że wyprawa może być jeszcze trudniejsza, niż wcześniej zakładał.

Gdybym wpadła na Krew i Stal kilka lat temu to albo uznałabym, że jest dla mnie zbyt trudna i mnie nudzi, albo przeciwnie: uwielbiałabym ją całym swoim sercem i polecała każdemu, kto pytałby się mnie o fantasy. Teraz jednak, mając nieco szersze spojrzenie na literaturę muszę z przykrością stwierdzić: nie jest to pozycja wybitna, a może nawet nie dobra. To dość przeciętna i typowa dla swojego gatunku książka, których na rynku nie brakuje.
Przez pierwsze dwadzieścia stron nie potrafiłam w ogóle wbić się w historię: najzwyczajniej w świecie styl autora mnie męczył, podobnie jak szaleństwo wokół słabo zarysowanych bohaterów. Później, do około setnej strony było nieco lepiej, ale w dalszym ciągu sama nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Dopiero z czasem historia zaczęła ciekawiej się rozwijać, a autor zapoznał nas nieco bliżej z bohaterami, jednak i tak, i tak powieść nie była niczym odkrywczym.
Łukowski wrzuca nas od razu w wir wydarzeń. Ktoś kogoś goni, ktoś pędzi, ktoś atakuje... Cały czas coś się dzieje, jednak nie mamy pojęcia co: pojawia się jakiś bohater, jakieś losowe nazwy, nic nie znaczące dla nas wydarzenia. W tym chaosie naprawdę niełatwo jest się odnaleźć, a tym bardziej śledzić to wszystko z zapartym tchem: bo i jak, skoro nie mamy pojęcia, kto jest tu główną postacią...? Wprawdzie z czasem historia nieco się uspokaja, dzięki czemu możemy w końcu zrozumieć kto, gdzie z kim i po co jest, ale i tu trudno poczuć jakąś bliższą zażyłość z bohaterami, czy światem. Jaki jest tego powód?
Krew i Stal to niewątpliwie fantasy drogi, które podzieliłabym na dwa segmenty: pierwszy, będący opisem wyprawy większej grupy oraz drugi, w którym mamy ledwie kilku bohaterów. Bezustannie jednak wędrujemy, po świecie, który zbyt wiele dla nas nie znaczy. Idziemy do konkretnego punku, walczymy, później odpoczywamy i leczymy rany, by znów z kimś, lub czymś walczyć. I na tym właściwie polega cała historia Krwi i Stali. Nie ma tu ani bardzo angażującego tła, ani niczego, co sprawiłoby, bym podeszła do tej lektury bardziej emocjonalnie.
Doskonale wiem, że sporo osób zachwyca się światem przedstawionym i uważa, że jest genialnie wykreowany. Ja niestety śmiem się nie zgodzić. Tak naprawdę nie wiemy o nim nic, poza tym, że istnieją w nim losowe, wzięte ze słowiańskiej mitologii stworzenia, że istnieje w nim jakaś magia i że sto pięćdziesiąt lat temu istniały dwa kłócące się ze sobą królestwa, co doprowadziło do powstania Martwicy. Autor nie wyjaśnia nam polityki istniejącej w tym świecie, ani jakiś niezwykłych zwyczajów. Świat wprawdzie nie kłóci się sam ze sobą, jest w miarę sensowny, a przy tym nie wątpię, że w kolejnych tomach będzie rozwijany, ale naprawdę nie zauważyłam w nim nic, czym mogłabym się zachwycić.
A co z bohaterami? Początkowo odbierałam ich podobnie jak postacie z Orków Nichollsa –  mamy losową grupę, z której parę osób wyróżnia się tym, że znamy je z imienia. Nie są indywidualnościami, a drużyną, która ma do wykonania jakieś zadanie. Dopiero później, gdy postacie się rozdzielają możemy zaobserwować jakieś konkretne cechy, ale też nie ma ich zbyt wiele. Przykładowo, główny bohater, Arthorn, to po prostu dobry i odważny człowiek, który jest sprytny, bo zna kilka forteli. Ale nie ma w tym człowieku niczego, co byłoby charakterystyczne i sprawiło, że zapamiętałabym go na dłużej.
Styl autora jest dość... specyficzny. Łukawski stara się nawiązywać do średniowiecznej mowy i to mu w sporej mierze wychodzi. Przy tym pisze w bardzo surowy sposób i nie pozwala nam za dobrze poznać bohaterów, co przy takiej powieści jest moim zdaniem sporym błędem. Niemniej, sam stosowany przez niego język jest raczej sporą zaletą tejże książki. Raczej, bo po pierwsze potrzebowałam chwili, by do niego przywyknąć, a po drugie przez niego autor w kilku miejscach dał plamę, wciskając między te średniowieczne słowa jakieś współczesne, co potrafiło nieźle wybić z lektury. Na całe szczęście akurat to nie zdarzało się zbyt często.
Krew i Stal to przygodowa powieść drogi utrzymana w klimatach fantasy – i jeśli ktoś właśnie tego szuka, to ta pozycja naprawdę dostarcza. Niestety, jeśli chcecie czegoś więcej: gierek politycznych, rozbudowanego świata przedstawionego, czy barwnych, charyzmatycznych bohaterów to... tego po prostu w niej nie znajdziecie w wystarczającej ilości. Ta powieść to historia typowo przygodowa wymagająca od czytelnika jedynie wczucia się w stylizowany na średniowieczny styl autora.

20 komentarzy:

  1. Przeraża mnie już sama okładka, opis natomiast zdecydowanie zachęca..

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemnie czyta się Twoje recenzje. Szkoda, że książka nie spełniła oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra recenzja. Po książce spodziewałem się dużo więcej (świetne oceny na portalach etc.), a koniec końców okazała się po prostu średnia. Szkoda. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. High fantasy to jednak nie moja bajka, choć czasem się skuszę. Szkoda mi jednak czasu na książkę, w której bohaterowi są mało charakterystyczni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, ja niestety nie polubiłabym się z tą książką.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogromnie przypadłą mi do gustu ta historia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę straszy ta okładka. Niestety szkoda, że trochę średniowieczna, bo to nie jest moja bajka.
    Pozdrawiam,
    galantyka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. większość fantasy nawiązuje do średniowiecza ;)

      Usuń
  8. Zdecydowanie nie jest to książka dla mnie, chociaż uwielbiam fantastykę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nie słyszałam o tej książce, a brzmi naprawdę całkiem nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety nie jest to książka dla mnie..
    Mój Blog

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogłabym się przekonać, jednak nie wiem czy przypadłaby mi do gustu :) Jeśli ją dorwę, to na pewno dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Akurat nie są to moje klimaty. Ale okładka ksiązki bardzo mi się podoba.
    pozdrawiam!
    zapraszam do siebie na recenzję Margo polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Próbowałam, naprawdę, ale nie umiałam się wciągnąć, każda strona mnie męczyła, a bohaterów i tak nie znałam, a same imiona mi się myliły. Może kiedyś wrócę do tej ksiązki, może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przez tego bohatera zbiorowego którego mamy do połowy historii. Nie dziwię Ci się ;)

      Usuń
    2. Czasami bohater zbiorowy wypada całkiem znośnie, ale tu... No cóż, jestem na nie. Ciężko było się wciągnąć w historię, kiedy nawet nie odróżniało się bohaterów, nie było wiadomo o co i o kogo chodzi no i w ogóle wielki mindfuck. :p

      Usuń
  14. Już po opisie miałam myśl, że to może być książka, których na tym rynku wiele. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu ;). Uch, nie lubię takiej "podróżniczej" fantastyki, podczas której praktycznie nic się nie dzieje, a bohaterowie niczym się nie wyróżniają i mozna ich wrzucić do wora o nazwie "zapomnienie". Mam nadzieję, że przyszłe książki będą dla ciebie lepsze :D.
    Obserwuję i będę częściej wpadać :). Pozdrawiam.
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
  15. Mi tam bohaterowie przypadli o gustu, sama książka za to była aż za bardzo tajemnicza i to mnie lekko nużyło :D Za to uniwersum dużo powiedzieć nie umiem, ono po prostu sobie było xD Jednak mi się książka podobała, bo lubię takie klimaty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nie była tragiczna ale mnie nudziła. Też nie mam nic przeciwko takim klimatom, ale jednak Łukawski mi nie podszedł. Za to Piskorski (ktorego zamawialam razem z tą książka) już jak najbardziej.

      Usuń
  16. Jeeju, ale magiczny blog <3 Serio, dopiero na niego trafiłam i od razu czuć ten fantastyczny klimat. Brawo ^^
    Co do książki, to ani nie czytałam, ani raczej nie mam zamiaru. Opis co prawda brzmi ciekawie, ale trochę zniechęciła mnie Twoja opinia. Mam naprawdę 2483240 innych książek, które chcę przeczytać bardziej :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony