środa, 10 stycznia 2018

Logan: Wolverine (2017): Gorzkie pożegnanie

Od 25 lat na świat nie przyszedł żaden mutant. X-meni nie istnieją. Logan (Hugh Jackman) choruje, słabnąc i starzejąc się. Jego ostatnim życiowym celem jest opieka nad Profesorem X (Patric Stewart), z którym z powodu wieku jest coraz gorzej i gorzej, co przy tak potężnym umyśle nie jest zbyt bezpieczne dla otoczenia. Pewnego dnia do ich kryjówki trafia młoda mutantka, jedenastoletnia Laura (Dafne Keen). Dziewczynce grozi niebezpieczeństwo i Logan postanawia jej pomóc.


Seria o mutantach to jedyna część uniwersum Marvela, który szczerze mnie interesuje. „Logana: Wolverine” musiałam więc obejrzeć, ciekawa, jak wyszło pożegnanie Hugh Jackmana w roli Wolverine. Okazało się, że to chyba najbardziej mroczny i najmniej kolorowy film z tej serii, który jednocześnie wypadł po prostu bardzo dobrze.
Logan: Wolverine” (2017)
ang. „Logan”
reż. James Mangold
akcja, science-fiction, dramat
Zacznijmy od tego, że „Logan” w dużej mierze to po prostu mordobicie. Scen akcji tu nie brakuje, a te wypadają naprawdę stosunkowo naturalistycznie. Nie przypominam sobie, by w jakimkolwiek innym filmie Marvela tak wiele postaci miało odcinane głowy, przebijane szponami różne części ciała, lub takowe w różny sposób odrywane. Tego jest tu naprawdę dużo i nie ma kompetnie nic wspólnego z zabawnymi scenami akcji, które mogliśmy oglądać na przykład w „Deadpoolu”. „Logan” jest poważny – nawet, gdy na ekranie wypruwane są flaki.
Oczywiście, bez konkretnej fabuły, tego typu sceny akcji raczej by nas nie obchodziły: a ta jest dobrze zarysowana, choć nie należy do najbardziej skomplikowanych. To film mający w sobie coś z westernu i kina drogi. Przede wszystkim wędrujemy z naszymi głównymi bohaterami, którzy przez większą część czasu podróżują przez USA, ścierając się w różnych miejscach z niebezpieczeństwem.
Dwóch głównych bohaterów, Logana i Xaviera, widzowie znają nie od dzisiaj. Obydwie postacie wypadają bardzo dobrze, z resztą, w przypadku tych aktorów chyba trudno, by było inaczej. Pozytywnie jednak zaskakuje młodziutka Dafne Keen, która stworzyła naprawdę wiarygodny charakter: półdzikie dziecko, które stopniowo buduje relacje z pozostałymi bohaterami wypada bardzo dobrze.
Jedyna rzecz, która nieco mnie raziła dotyczy wprowadzenia do fabuły pewnego „mutanta-niewolnika”, o którym pisać więcej nie chce, by przypadkiem nikomu nic nie spoilerować, a który był jednym z najprostszych wyjść fabularnych, przez co ten wątek wypadł po prostu nieco nudno.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia to, szczerze mówiąc, są... nieco mieszane. To znaczy, jak już napisałam wyżej, to dobry film akcji, z dobrymi bohaterami i sensowną fabułą, który bardzo dobrze się ogląda. Poza tym to pożegnanie z niektórymi postaciami, a co za tym idzie, po prostu nie mógł być zbyt radosny. Ale... jednak lubię X-menów w wersji nieco bardziej pozytywnej i barwnej; takiej, gdzie duża rolę odgrywa przynależność do jakiejś drużyny. W tym przypadku nieco przytłoczyła mnie samotność bohaterów. Obiektywnie nie jest to w żadnym razie wada filmu. Po prostu jako osoba, która żywi sporą sympatię do przedstawionych postaci, poczułam ukłucie smutku. Hej, w końcu Logan zawsze był nieco zabawną postacią, która mogła wszystko, prawda? Zaś w swoim ostatnim filmie w żadnym razie taki nie jest.

„Logan” to dobry przykład tego, że filmy akcji mogą jednocześnie dostarczać rozrywki pod względem ilości akcji, ale jednocześnie niekoniecznie być super-pozytywnymi opowieściami o niezniszczalnych postaciach. Przy okazji moim zdaniem można go oglądać nawet ze szczątkową wiedzą na temat uniwersum X-menów. To dobry, choć gorzki w wydźwięku film. Jeśli jednak ta surowość oraz spora ilość krwi na ekranie Wam nie przeszkadza, naprawdę warto go zobaczyć.

12 komentarzy:

  1. Oglądałam ten film, jak i inne z tej serii. Ogólnie nie jestem fanką tego typu produkcji, ale takie filmy jednak wciągają przez akcję i jak się zacznie to z ciekawości obejrzy się do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli komentarz dodał się dwa razy to wybacz ale coś mi przeglądarka szaleje.
    Ja ogólnie nie przepadam za X-menami ale Wolverine to jest to co lubię, pewnie Hugh Jackman ma w tym swój udział ;) Jeszcze nie oglądałam Logana bo chyba nie jestem gotowa na pożegnanie z ta postacią - dojrzewam do tego powoli ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja lubię Marvela, ale X-meni jakoś nigdy do mnie nie przemawiali :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie widziałam, ale nadrobię, bo lubię takie filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie jestem wielbicielką takich filmów :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój chłopak wyciągnął mnie na ten film, choć szczerze powiem nie za bardzo mnie ciekawił. Nie oglądałam innych filmów z tej serii, dlatego sądziłam, że i ten mnie nie zainteresuje :-D mimo to był całkiem w porządku i nie zasnęłam na seansie 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak za X-menami nie przepadałam nigdy, tak ten film mi się spodobał i nawet trochę mnie wzruszył :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam :) Lubię tę serię, chociaż nie jest zbyt wybitna. Za to postać Logana robi w niej większość roboty. A ostatnia część, porównując z innymi filmami o X-manach, to w sumie takie małe arcydzieło, jedna z lepszych fabuł w uniwersum :) Chociaż wiele rzeczy mnie w nim denerwowało xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę przyznać, że jest to typ filmów, do których nie potrafię się przekonać... Mimo wielu starań – skuszona dobrymi recenzjami – nie dałam rady przebrnąć przez żaden film o superbohaterach z wyłączeniem Spidermana i Batmana – te były bardzo dobre, o ile w ogóle można uznać za podobny rodzaj do X-menów ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nigdy nie oglądałam żadnego filmu o X-manach, ale ten wydaje się niezły, także chyba nadrobię te zaległości. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja wyszłam z kina zachwycona, bo wreszcie dostałam Wolverina, o jakim marzyłam od dawna - brutalnego, zgorzkniałego skurczybyka, który walczy tak jak zwierzę, od którego pochodzi jego pseudonim. Jackman zakończył przygodę z tą rolą w świetny sposób, a i Patric Steward jako Xavier był wspaniały. Ciekawe, jak potoczą się dalsze losy filmowych X-menów, trochę się boję historii o Phoenix, a równocześnie trzymam kciuki, żeby była choć w połowie tak dobrze nakręcona jak "Logan".

    Pozdrawiam,
    Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony