poniedziałek, 28 stycznia 2019

Pies: Usypianie zdrowych szczeniąt, czyli poradnik z lat 90.

Nim w naszym domu pojawi się pies należy zorientować się, jakie są jego potrzeby. Krystyna Milczarek przedstawia podstawy opieki nad tymi zwierzętami.

Książka „Pies” Krystyny Milczarek to moje kolejne spotkanie z leciwymi już poradnikami dla właścicieli psów. Poprzednio jednak miałam do czynienia z pozycją skupiającą się tylko na jednej rasie. „Pies” zaś opowiada o tych zwierzętach raczej ogólnie i ma też mniej broszurową formę, choć w dalszym ciągu jest książką raczej krótką.
Tytuł: Pies
Autor: Katarzyna Milczarek
Liczba stron: 94
Gatunek: historyczne fantasy, steampunk
Wydanie: Warta,Warszawa 1990
Ta pozycja na runku pojawiła się w 1990, czyli w czasie, gdy na rynku nie było dostępnych karm suchych w takiej ilości jak dzisiaj; w czasie, gdy świadomość ludzi dotycząca psów rasowych była mniejsza i w czasie, w którym samo podejście Związku Kynologicznego do hodowli było zdecydowanie inne. To sprawia, że z oczywistych względów wiele rzeczy jest przestarzałych i podejrzewam, że ten fakt będzie dotyczył każdej polskiej pozycji tego typu, jaka wpadnie mi w ręce.
Należy też zauważyć, że Krystyna Milczarek to osoba bez wykształcenia w stronę zajmowania się psami. Widać to też częściowo w tekście. Jest to poradnik bez konkretnych przypisów (na końcu znajdziemy jednak bibliografię), a sama autorka często wtrąca w tekście swoje, życiowe historie.
Tekst czyta się raczej lekko i przyjemnie. Nie jest wprawdzie szczególnie odkrywczy, ale większość rad autorki, które nie miały jak się „zestarzeć” (np. tych dotyczących układania psa) jest po prostu poprawna. Nie mam jakiś większych merytorycznych zarzutów pod tym kątem, choć kilka rzeczy trochę mnie zasmuciło, albo rozśmieszyło. Przykładowo, ZKwP przez dość długi czas uznawał za rasowe sześć wybranych szczeniąt z miotu (obecnie każdy pies dostaje dokumenty). Autorka w tekście pisze o tym, ile psów suka jest w stanie bez problemu wychować, wspomina o tej zasadzie ZKwP, po czym informuje nas o tym, że w przypadku nadmiaru zwierząt najlepszym wyjściem będzie ich eutanazja, jakby sugerując, że każdy szczeniak powyżej tych sześciu nie ma racji bytu. Z własnego doświadczenia wiem, że już w przypadku średnich ras często rodzi się 7-8 szczeniąt, a u dużych psów miot liczący sześć psów to… mały miot. Suka zwykle bez problemu jest w stanie wychować większą ilość, nawet zakładając, że w latach 90. dostęp do sztucznego mleka był trudniejszy. Wydaje mi się, że ten fragment bardzo mocno pokazuje różnicę między myśleniem sprzed prawie 30 lat, a tym, co sądzimy dzisiaj.
Drugim fragmentem, który w tym przypadku mnie rozbawił było sugerowanie autorki, aby dużych psów nie nazywać imionami zdrobniałymi z powodu… szacunku do psa. Absolutnie nie mam pojęcia, co ta wstawka miała pokazać czytelnikowi.
Na pewno ciekawa w przypadku „Psa” jest sama konstrukcja książki. Dostajemy tu zarówno informacje na temat budowy psa, jak i dość dokładny opis substancji odżywczych, które musimy mu dostarczyć; w pozycji można znaleźć też opisy chorób, czy omówienie kwestii prawnych. To zdecydowanie ciekawe elementy, choć oczywiście przy większości z nich obecnie obawiałabym się o aktualność zawartych danych, dlatego na pewno nie można po tę książkę sięgać dzisiaj, traktując ją jako perfekcyjny poradnik.
Miałam też wrażenie, że autorka kieruje książkę przede wszystkim do tych, którzy chcą zacząć psy nie tylko mieć, ale i hodować – wiele miejsca zostało poświęcone na opis rozwoju szczeniąt i opieki nad miotem.
W swoich czasach „Pies” na pewno był ciekawym poradnikiem, a obecnie zapewnił mi ciekawe spotkanie ze starszą literaturą fachową. Nie żałuję sięgnięcia po niego, chociaż jednocześnie raczej nie jest to książka, którą będę polecać standardowemu czytelnikowi. Jeśli ktoś po prostu szuka informacji na temat psów i nie próbuje „badać” tematu (tak jak ja robię to w ostatnich miesiącach) raczej po prostu nie ma celu w sięganiu po książki tego typu.

6 komentarzy:

  1. Nie lubię generalnie tych starych poradników - głównie dlatego, że jest tam masa tekstu, który się cholernie źle czyta. To, że porady są niedzisiejsza to tam pikuś.

    OdpowiedzUsuń
  2. To z naruszaniem godności psa, przez nadawaniem dziwnych imion chyba rozumiem. Nawet dużemu wyżłowi, czy łagodnemu bernardynowi nie powinno się nadawać imion typu Ciapek, czy Pimpuś. To naprawdę w pewien sposób narusza godność psa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czemu nie? Dla psa to tylko zlepek dźwięków, które z czymś kojarzy, nie rozumie tego i jest mu to zupełnie obojętne. :P

      Usuń
    2. Owszem, ale brzmi głupio, nie pasuje do tego rodzaju psa i nieco go ośmiesza :P

      Usuń
    3. Ale to jest tylko Twoje odczucie, albo odczucie ludzi w ogóle. Nie zwierzaka; więc wydaje mi się, że wręcz bardziej może sprawić, że właściciel poczuje się ośmieszony. Poza tym Ciapek-bernardyn... to dla mnie całkiem adekwatne imię akurat. A przynajmniej jako zdrobnienie, bo pewnie nie dawałabym swojemu hipotetycznemu bernardynowi tak potocznego miana.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony