Chrisjen Avasarala (Shohreh
Aghdashloo) trafia do przestrzeni kosmicznej wraz z Bobbie (Frankie Adams).
Zmuszona prosić o pomoc, przypadkiem natrafia na statek Jima Holdena (Steven
Strait), który wraz ze swoją załogą robi wszystko, aby odnaleźć zaginioną córkę
Praxa (Terry Chen).
Gdy
oglądałam poprzednie sezony „The Expanse” nie znałam jeszcze oryginału w
postaci książek. Teraz mogę jednak z czystym sumieniem stwierdzić, że to nie
tylko naprawdę niezła, serialowa historia, ale też dobra ekranizacja
pierwowzoru.
„The Expanse” sezon 3 serial fantastyczno-naukowy, space opera |
Twórcy
serialu robią coś naprawdę doskonałego: dopasowują historię pod potrzeby
serialu, czerpiąc garściami z oryginału, ale jednocześnie nie trzymając się jej
sztywno. Książki w każdym tomie wprowadzają nowych bohaterów. Serial zaś po
prostu miesza niektóre role, czasem pozwalając postaciom robić coś nieco
innego, ale ostateczny wydźwięk historii pozostaje taki sam. To jak najbardziej
ma sens: nie dość, że historia trzyma się kupy, serial nie musi wprowadzać tak
dużej ilości nowych aktorów to jeszcze ci zaznajomieni z książkami mają szansę
czymś się zaskoczyć.
Jako,
że nie do końca lubię motywy fabularne z trzeciej części książki, to i trzeci sezon
w niektórych aspektach nie podobał mi się tak, jak bym chciała (choć to dotyczy
raczej drugiej połowy). Niemniej, ponieważ sezon trzeci pod kątem fabularnym to
około połowy części drugiej książki i cały tom trzeci to po prostu tych nudzących
mnie kwestii jest w nim nieco mniej, niż we „Wrotach Abaddona”. Nie mam więc
zamiaru na to szczególnie narzekać: taki był po prostu pierwowzór, wiedziałam
przed serialem na co się pisze, a wątki zostały poprowadzone ciekawie oraz z
szacunkiem do oryginału.
Jak
to zwykle bywa w serialach, efekty specjalne i w „The Expanse” niekoniecznie
wypadają najlepiej. Na całe szczęście to fantastyka naukowa, która nie wymaga
(w moim odczuciu) aż tak drogich efektów jak fantasy, aby całość sprawnie
działała. Oczywiście, widać, że statki kosmiczne to wytwór CGI, a kosmos jest
po prostu greenscreenem, ale mnie osobiście po prostu w tym przypadku to
absolutnie nie boli. Szczególnie, że w tym przypadku to opowiedziana historia,
a nie wizualna strona jest tą najbardziej istotną.
Żałuję
trochę, że w drugiej połowie serialu pojawia się nieco mniej Avasarali, która
jest chyba moją ulubioną postacią w tej historii, ale z drugiej strony na jej
miejsce wskakuje Anna Volovodov, grana przez Elizabeth Mitchell. Może nie jest
to wyjątkowo głęboka i skomplikowana postać, ale ja osobiście bardzo cenię ją
za ciepło i pogodę ducha, jaką wnosi do całej historii. Poza tym Cara Gee w
roli Drummer ze swoim akcentem i ostrym charakterem jest absolutnie
fenomenalna: gdy ta aktorka pojawia się na ekranie, kradnie całą scenę, a jeśli
jednocześnie w scenie występuje także David Strathairn w roli Ashforda… och, to
dopiero się dzieje!
Trzeci
sezon „The Expanse” po prostu trzyma poziom. Co prawda czasem może historia
traci odrobinę tempa, a w chwili, w której autorzy przeskakują z tomu drugiego
książki na trzeci widać wyraźną linię, ale to przecież historia przede
wszystkim o zgranej ekipie, jej przyjaźni i przygodach – a to ta produkcja
przedstawia cały czas naprawdę dobrze. „The Expanse” to przyjemna space opera, która
nie jest szczególnie cukierkowa, ale potrafi zapewnić dobrą rozrywkę. I to
osobom, które tego właśnie szukają mogę ją spokojnie polecić.
Nie wiem, nie czuję się zainteresowana, chociaż obejrzałabym z ciekawości dwa-trzy odcinki :)
OdpowiedzUsuńSuper post. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę tylko dlatego, że mam już za dużo rozpoczętych seriali, aby zaczynać kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/
Zdecydowanie warto, szczególnie ze względu na to, że jest to chyba pierwszy serial, gdzie jest realistycznie pokazana fizyka statków w kosmosie - np. hamują przed doleceniem do celu, tylko w tych obracających się jest sztuczna grawitacja itd.
OdpowiedzUsuńNa pewno pooglądam. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuń