Gdy w stronę Ziemi leci asteroida, USA
robi wszystko, aby uratować niebieską planetę. Misja ratunkowa kończy się
jednak niepowodzeniem, a Wilkins oraz jego młodszy kompan stają się jedynymi
żyjącymi ludźmi. Prędko jednak zostają przechwyceni przez Sinusa,
międzygwiezdnego sprzedawcę hot-dogów.
Tytuł: Początek,
koniec i hot dogi
Autor: Kacper
Kotulak
Liczba
stron: 218
Gatunek: komedia
fantastyczno-naukowa
Wydanie: Gmrok,
Wrocław 2019
|
Bałam
się tej książki. Nawet: bardzo się jej bałam. Już sam tytuł – „Początek, koniec
i hot dogi” – nie napawał mnie optymizmem. A jeśli dodamy do tego, że to debiut
Kacpra Kotulaka, zaś wydawnictwo jest mi niekoniecznie znane… Cóż, nie oszukujmy
się, byłam przekonana, że te nieco ponad 200 stron będzie prawdziwą męczarnią.
Bo to w końcu miała być fantastyka naukowa, a ta jest niezwykle trudnym
gatunkiem w pisaniu. Trudno w nim o dobry debiut, a tu wszystko na niebie i
ziemi krzyczało, że ten tytuł po prostu się nie udał.
Na
całe szczęście gdy zaczęłam czytać… okazało się, że wcale nie jest tak źle.
Przede
wszystkim „Początek, koniec i hot dogi” to komedia. Komedia, która w żadnym
razie nie próbuje traktować siebie zbyt poważnie. Jest po prostu absolutnie
absurdalna. I dobrze, bo dzięki temu braki w logice, czy w warsztacie autora po
prostu przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
Szczególnie,
że tej książki po prostu nie czyta się źle. Bardzo często trafiając na debiuty fantastyczno-naukowe,
bądź też komedie pisane przez początkujących twórców cierpię katusze. Albo
trafiam na dzieło bardzo infantylne i źle napisane, albo na takie, które czytam,
ale… nie mam pojęcia, o czym jest, bo język jest tak nudny czy toporny. Tego
wrażenia nie miałam jednak w przypadku tej książki. Kotulak zdania składa
raczej sprawnie i ma dość lekkie pióro, które po prostu dobrze się przyswaja. To
było naprawdę całkiem sympatyczne zaskoczenie.
Pod
kątem fabularnym dostajemy po prostu jedną, wielką galaktyczną przygodę, w
której bohaterzy skaczą z miejsca na miejsce, poznając często absurdalne
aspekty wszechświata, dziwne (ale i całkiem pomysłowe) rasy oraz nawiązania zarówno
do mitologii, jak i innych dzieł fantastycznych. Może nie wszystko klei się tu
w doskonały sposób, ale to naprawdę przede wszystkim komedia. Fabuła ma po
prostu umożliwić opowiedzenie pewnych żartów. Ponadto w tym, jak Kotulak pisze,
osobiście naprawdę widzę pasję do gatunku. Mam wrażenie, że ten człowiek po
prostu wie, jak powinna wyglądać dobra, przygodowa powieść fantastyczno-naukowa
i szczerze mówiąc, trzymam kciuki, aby po „Początku, końcu i hot dogach”
napisał coś nieco bardziej poważnego. Naprawdę widzę w jego stylu potencjał.
Skłamałabym
jednak, gdybym powiedziała, że bawiłam się przy tej książce nieziemsko. Nie
przepadam za komediami i choć potrafię docenić całkiem udany debiut to mimo
wszystko – raczej do tej pozycji nie wrócę. To nie jest „moja” literatura, to
nie jest typ książki, którą chcę czytać bezustannie i która jakoś szczególnie
mnie porusza, czy fascynuje. Choć kreatywne pomysły przyjmowałam bez zastrzeżeń
to raczej nie śmiałam się w głos w trakcie czytania. Ale to jest jednak kwestia
bardzo osobistych preferencji, których po prostu nie jestem w stanie ot tak
zmienić.
„Początek,
koniec i hot dogi” mogę jednak spokojnie polecić tym, którzy szukają dziwnej,
absurdalnej komedii, niekoniecznie fantastyczno-naukowej. Przy tego typu
książkach gatunek „wyjściowy” naprawdę traci na znaczeniu. W końcu nikt nie zmusi
czytelnika, aby wierzył w międzygalaktycznego sprzedawcę hot-dogów, którego budka
pojawia się w danym miejscu, jeśli ktoś akurat ma ochotę na takowy posiłek.
*
* *
Galaktyka
Blaszanego Kubła nigdy nie była szczególnie interesującą galaktyką. Zdarzały
się układy planetarne większe i ciekawsze od niej, a jedyną rzeczą do roboty na
większości jej światów było żałowanie, że akurat tam się trafiło. Z Ziemi można
było ją zaobserwować jako malutką, czarną plamkę na nocnym niebie.
Gdybyście
jednak przypadkiem znaleźli się w Galaktyce Blaszanego Kubła, powinniście z
całą pewnością odwiedzić Czterdzieści Wściekłych Diabłów. Znawcy z całego
wszechświata jednomyślnie zgadzają się, że to jest jedyne warte uwagi miejsce w
całej tej zapyziałej galaktyce, a co więcej, trudno znaleźć coś podobnego w
całym kosmosie. Każdy, kto raz odwiedzi Czterdzieści Wściekłych Diabłów, na
długo zapamięta tę wizytę.
Fragment
„Początku, końca i hot dogów” Kacpra Kotulaka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Brzmi jak coś w rodzaju " Autostopem przez Galaktykę" D. Adamsa. Co jest... No bardzo specyficzne, mnie nieraz taki głupkowaty humor rodem MP drażnił. Chociaż książka mimo wszystko dobra.
OdpowiedzUsuńZobaczę, czy nie zrobić porównania ;)
Zaczęłam czytać, ale nie mogę skończyć, jakoś do mnie nie trafia ten humor. A w zasadzie moje klimaty, myślałam, że będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńTeż od razu skojarzyła mi się z Douglasem Adamsem, a to akurat dla mnie dobra rekomendacja.
OdpowiedzUsuń