Roland
jest ostatnim z rewolwerowców. Przemierza świat, podążając za człowiekiem w
czerni. Ten może mieć coś wspólnego z Mroczną Wieżą, tajemniczym obiektem
bardzo istotnym dla Rolanda. W trakcie swojej podróży mężczyzna natrafia na dziwnego
chłopca, który stracił pamięć.
Tytuł: Roland
Tytuł
serii: Mroczna Wieża
Numer tomu: 1
Autor: Stephen King
Tłumaczenie:
Andrzej Szulc
Liczba
stron: 320
Gatunek: przygodowe fantasy
Wydanie: Albatros, Warszawa 2015
|
Stephen
King uznaje „,Mroczną wieżę” za cykl, który zawsze chciał stworzyć i taki,
który łączy wszystkie elementy jego twórczości. Choć moja relacja z tym
pisarzem nie jest szczególnie pozytywna to jednak po tak popularny cykl fantasy
po prostu musiałam w końcu sięgnąć, choćby po to, by zobaczyć, „z czym to się
je”.
Pierwszy
tom cyklu, „Roland”, nie jest długą powieścią. To zaledwie trzysta stron, co w
przypadku przygodowego fantasy naprawdę nie pozwala na wiele. Już na samym
wstępie King tłumaczy nam, czytelnikom, jak istotna dla niego jest ta seria. Opowiada
o tym, jak bardzo się do niej przygotowywał i skąd czerpał inspiracje; jak długo
czekał na odpowiedni moment. Mój problem z „Rolandem” polega jednak na tym, że
ja… kompletnie tego zaangażowania nie widzę w treści powieści.
Sam
język Kinga jest raczej dość prosty. „Rolanda” da się pochłonąć szybko i jak najbardziej
rozumiem osoby, którym ta seria się podoba. Szczególnie, że zawarty w niej
klimat ma w sobie coś unikalnego i niekoniecznie typowego dla przygodowego
fantasy. Z tym, że to między innymi on po prostu kompletnie mnie odrzuca. Świat
przedstawiony nam przez autora to mroczna, zdewastowana kraina, która
funkcjonuje gdzieś poza miejscem i czasem, bardziej kojarząc mi się z realizmem
magicznym, niż powieścią z wybranego przez Kinga gatunku. Niestety, ja tego
odłamu literatury raczej po prostu nie lubię.
Sięgając
po powieść tego typu powieść fantasy chciałabym przeżywać przygody, podziwiając
ciekawy, kreatywny świat stworzony przez autora. W świecie Kinga właściwie nic
mnie nie zaskakuje. Przeciwnie, odbieram go raczej jako dość nudny, pusty i
patetyczny. Nieustające odwołania do Biblii i kwestii Boga sprawiały, że „Roland”
kojarzył mi się z nielubianą przeze mnie „Piątą górą” Paula Coelho… i chyba nie
muszę tłumaczyć, że wcale nie poprawia to moich odczuć względem odbioru książki
Kinga.
A
bohaterowie? Chciałabym powiedzieć, że czułam się choć trochę do nich
przywiązana, ale… nie. To zdecydowanie byłoby kłamstwo. Roland i Jake może mają
kilka całkiem ciekawych dialogów, ale ich życie czy problemy nieszczególnie
mnie porywały. Podejrzewam jednak, że tak czy siak główną rolę w mojej niechęci
do powieści odgrywa świat przedstawiony. W końcu skoro on mnie odrzuca to czemu
miałabym być zainteresowana jakimikolwiek jego problemami i tajemnicami?
Choć
„Roland” jest powieścią bardzo krótką to czytanie jej zajęło mi naprawdę bardzo
wiele czasu. Nie czułam potrzeby, by po nią sięgać. Nie miałam ochoty na nią
patrzeć. Przebrnęłam z trudem. Staram się nie skreślać Kinga i czasem sięgać po
jego literaturę, ale ta chyba po prostu nie jest dla mnie. Na sześć
przeczytanych przeze mnie książek tego autora spodobały mi się dwie, a pierwszy
tom „Mrocznej wieży” zdecydowanie się do nich nie zalicza.
*
* *
...
mamy sobie wygarnąć prawdę, jak dwaj mężczyźni? - powtórzył z naciskiem
człowiek w czerni. - Nie przyjaciele, lecz wrogowie i ludzie równi sobie. To
oferta, z którą rzadko się spotkasz, [...]. Tylko wrogowie mówią sobie prawdę.
Przyjaciele i kochankowie bez przerwy kłamią, złapani w sieć zobowiązań.
Fragment
„Rolanda” Stephena Kinga
Mam jeszcze tę serię przed sobą, ale ciągle mi nie po drodze. Chociaż samego Kinga bardzo lubię i dobrze mi się czytało jego "To". :)
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo lubię filmowe "To" i trochę kusi mnie książka... ale jednocześnie moje przygody z Kingiem generalnie źle się kończą i nie wiem, czy chcę ryzykować. :/
Usuńmiałam jedno podejście do tej powieści, ale nieudane. Nie zaskoczyło. Nie bawiło, więc porzuciłam ten zamiar. Kiedyś powieści Kinga czytałam z wielkim zapałem. Teraz jakoś nie mogę się przemóc...
OdpowiedzUsuńJa osobiście nigdy nie potrafiłam zrozumieć fenomenu Kinga po prostu. :/ Poznałam go dość dawno i naprawdę mało co od niego mi się tak szczerze podoba.
UsuńNa ogół lubię Kinga, ma jakieś tam książki lepsze, książki gorsze, ale do tej serii też nigdy przekonać się nie mogłam.
OdpowiedzUsuńOstatni akapit idealnie wyraża moje uczucia! Męczyłam się z tą książką przeszło miesiąc, kiedy mój kumpel zdążył całą serię w tym czasie przeczytać! U mnie podobnie - nie potrafię się z autorem kompletnie polubić, choć trochę mam przeczytane i wciąż daję szansę..
OdpowiedzUsuńPotem się okaże, że będziemy mu szansę dawać, i dawać... aż poznamy cały jego repertuar. xD
Usuń