poniedziałek, 18 maja 2020

List Pożegnalny: Gazetowe opowiadania i wspomnienie Janusza A. Zajdla



Janusz A. Zajdel zmarł w 1985 roku, niedługo po odebraniu Nagrody Fandomu Polskiego, która wkrótce przyjęła jego imię. Cztery lata później ukazał się “List Pożegnalny”  – zbiór opowiadań całego przekroju jego twórczości. Opowiadania z lat 60., 70. i 80. miały wieńczyć twórczość autora.


Biorę się za ten tekst już chwilę po przeczytaniu tych opowiadań i szczerze przyznam, że… niewiele z nich pamiętam. Teksty z “Listu pożegnalnego” nie kojarzą mi się jako złe czy nie do czytania, przeciwnie wręcz, ale po prostu te krótkie formy jakoś prędko wyleciały z mojej pamięci. 

Jeśli pamiętacie moją opinię na temat zbioru “Feniks” tego samego autora to właściwie mogłabym się znów powtórzyć. Zajdla czyta się dobrze. Płynnie. Jego teksty są ciekawe, potrafią albo zaskoczyć, albo być po prostu sympatyczne. Często były pisane do gazet, więc są dość krótkie, czasem dosłownie kilkustronicowe. Trudno więc chwilami w ogóle szerzej opisać jakiś z nich.

Właściwie jednym z takich tekstów jest tytułowe opowiadanie. “List pożegnalny” akurat był dla mnie małym zaskoczeniem, bo choć ma zaledwie kilka stron to jest wyraźnym… manifestem ekologicznym. Napisany w 1970 roku tekst właściwie i dzisiaj mógłby zostać opublikowany gdziekolwiek i nie wymagałby żadnych zmian. Jako, że tamtych czasów nie przeżyłam to było dla mnie całkiem ciekawe odkrycie. Niby wiadomo, że ludzie gdzieś tam interesowali się tymi tematami, ale sposób myślenia Zajdla był zaskakująco współczesny.

Ta książka to jednak nie tylko opowiadania. Na samym początku dostajemy wstęp, w którym Zajdel pisze sam o sobie. Oczywiście, nie był on docelowo tworzony pod ten zbiorek, ale po tym fragmencie Janusz Zajdel wydał mi się niezwykle sympatyczną, a przy tym logicznie i czasem chłodno myślącą osobą. Nic dziwnego: był w końcu naukowcem. Ale to zdecydowanie był człowiek ze swoimi zasadami i choćby dla tego wstępu warto po “List pożegnalny” chwycić.

Poza tym w książce można znaleźć konspekty powieści: zarówno tych napisanych, jak i tych, których Zajdel nie skończył/w ogóle nie napisał. To ciekawy dodatek, szczególnie dla osób, które interesują się pisaniem. No i na samym końcu dostajemy posłowie nikogo innego, jak Macieja Parowskiego – zmarłego w 2019 roku, długoletniego redaktora literatury fantastycznej, związanego z “Nową Fantastyką” od samego początku jej istnienia. Niby nic szczególnego, ale biorąc pod uwagę, że i tegoż twórcę już pożegnaliśmy (i to całkiem niedawno) to zbiorem sam w sobie ma dla mnie wymiar mocno nostalgiczny.

Tak samo jak w przypadku “Feniksa”, tak i w tym nie jestem w stanie Was zmuszać czy szczególnie mocno zachęcać do czytania. To miła lektura, ale same teksty mi osobiście nie zapadły mocno w pamięć, a co dopiero mówić o osobach mniej zainteresowanych gatunkiem ode mnie (a mimo wszystko, takich będzie większość). Te dodatki też będą raczej cenne dla czytelników i “fanów, niż przeciętnego czytelnika. Dlatego jeśli ktoś czuje ochotę to po ten tytuł warto sięgnąć, ale na pewno nie jest to pierwsza rzecz od Zajdla, którą polecałabym przeczytać.



Postaram się wstawić metryczkę, gdy tylko ogarnę, jak sprawić, by zdjęcie mogło opływać tekst. Nowy wygląd bloggera odrobinkę mnie zaskoczył. Raczej pozytywnie, ale ta drobna sprawa... cóż, jest nieco irytująca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony