sobota, 1 sierpnia 2015

Owen Yeates: Furtka do ogrodu wspomnień

O tej książce już tu wspominałam: wygrzebana za 5zł w Biedronce, zakupiona głównie dlatego, że nic innego z fantastyki tam nie wypatrzyłam. Przy okazji, moje pierwsze spotkanie z panem Dębskim. Co z niego wyszło? Czytajcie do końca, a sami się dowiecie :)

Tytuł serii: Owen Yeates
Tytuł: Furtka do ogrodu wspomnień
Autor: Eugeniusz Dębski
Liczba stron: 198
Gatunek: kryminał science-fiction

Owen Yeates to detektyw i pisarz w jednym. Tym razem, będąc w obcym kraju, nie znając zupełnie terenu otrzymuje nowe zlecenie: ma ochraniać człowieka, któremu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, ten jednak nie chce wyjawić, dlaczego...
Jest to piąta część z serii, jednak uznałam, że skoro to kryminał, nie powinnam mieć problemu ze zrozumieniem, o co chodzi: tak z resztą było, jedyne, co może się mylić, to bohaterowie przedstawieni w poprzednich częściach, główny wątek jest jednak zupełnie nowy, dlatego nieznajomość całości nie przeszkadza jakoś szczególnie. Niestety, nie pomogło to zbytnio całości...
Nie będę ukrywać. Proza Dębskiego po prostu mnie irytowała i nudziła jednocześnie. Nie podoba mi się styl, w jakim pisze - niby jest dość prosty, ale wątki są ciągną, są typowe i niezbyt interesujące. Dodatkowo, fantastyka wprowadzona do tekstu wcale nie pomaga! Szczególnie irytujące dla mnie było słowo komp powtarzane w nieskończoność - tak, jak wiem, że to oznacza komputer i, w przypadku tej powieści, jest to po prostu zdecydowanie.. ulepszona wersja naszego dzisiejszego sprzętu, ale to słowo po prostu nie pasuje mi do całości. W końcu, komp to skrót, a taki w książce science-fiction moim zdaniem znaleźć się nie powinien. Sama budowa zdań u Dębskiego również odstrasza - często są zbyt długie, łączą wiele treści, przez co tekst jest chaotyczny i nieprzystępny. 
Trudno mi ocenić linię fabularną, ponieważ książka tak mnie irytowała, że chciałam skończyć ją jak najszybciej i nie zwracałam na nią większej uwagi. W każdym razie, jest dość typowa - zwykły kryminał, z wplecionym wątkiem rodem z II Wojny Światowej, niezbyt wybitny, którego treści i zakończenia da się domyślić. 
Przez pierwszoosobową narracje można dość dobrze poznać Yeatesa, naszego głównego bohatera, jednak nie sprawiło to, że zaczęłam pałać do niego sympatią. Może i ma konkretny charakter i zwyczaje, ale między innymi przez wcześniej wymienione przeze mnie wady książki, nie byłam w stanie go polubić, dodatkowo, irytował mnie, jak całokształt powieści. Nie jest jednak aż tak źle, ma mocne i słabe strony (choć zdecydowanie więcej jest tych mocnych...), da się uwierzyć w jego istnienie, aczkolwiek na dobrego pisarza, po tym, co przeczytałam, wcale mi nie wygląda. Pozostali bohaterowie raczej nie zapisują się w pamięci, a przynajmniej - nie w mojej. Odebrałam ich jako dość papierowych, mimo, że Dębski wyraźnie starał się, aby byli charakterystyczni.
Problem tej książki może wynikać z faktu, że poprawiało ją zbyt dużo osób, o czym wspomina sam autor. Czy jednak tak jest na pewno? Musiałabym sięgnąć po inne jego dzieła, jednak po tym, wcale mi się do tego nie śpieszy. Myślę, że jeśli ktoś ma ochotę na kryminał science-fiction, można po tą książkę sięgnąć i sprawdzić, czy aby na pewno jest tak kiepska, jednak dla mnie to po prostu przeciętny kryminał, który mi nie przypadł do gustu.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że książka wypadła tak słabo, bo sam pomysł na fabułę wydał mi się ciekawy :)

    Weronika z lubieduzoczytac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł może i tak, ale jak tak teraz o tym myślę... główna zagadka była cholernie naciągana przy okazji. Na prawdę, jest wieeele lepszych kryminałów, z fajniejszym pomysłem :D

      Usuń
  2. W kryminałach raczej nie gustuję, dlatego raczej nie sięgnę po tą książkę.
    Pozdrawiam, /ksiazkowe-tajemnice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony