sobota, 10 września 2016

Syn Szawła (2015): Oscary 2016!

Tytuł posta albo będzie nieco mylący, albo motywujący dla mnie, tak, by obejrzeć oscarowe filmy. Zobaczymy, co los (i moje chęci) przyniesie. Dziś na tapet biorę Syna Szawła - obraz, który zdobył Nagrodę Akademii Filmowej w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. O czym jest?

Syn Szawła (2015)
Saul Fia
dramat
reż. Laszo Nemes
Szaweł jest członkiem Sonderkommando, w oświęcimskim obozie zagłady, co oznacza, że asystuje przy masowych mordach. Gdy Żydzi szykują powstanie, w którym ma pomagać, mężczyzna wśród niedobitków znajduje chłopca, w którym dostrzega swojego syn. Na przekór wszystkim i wszystkiemu, postanawia go godnie pochować. 

Gdy tylko włączyłam film, rzuciły mi się w oczy dwie rzeczy.
Pierwsza, to specyficzne kadrowanie.
W Synu Szawła właściwie nie mamy szerokich kadrów. Kamera cały czas trzyma się blisko głównego bohatera i choć wokół bezustannie panuje chaos, jedynie on jest wyraźny. Taki zabieg sprawia, że bezustannie kroczymy za Szawłem, jesteśmy jego duchami i tak na prawdę tylko na tej postaci skupiamy naszą uwagę.
Drugą rzeczą jest brak muzyki. Film jest przez to niezwykle cichy - samych dialogów nie mamy w nim zbyt wielu i jedyne dźwięki, jakie często słyszymy, to okrzyki kapo, albo dźwięki pistoletów, czy ludzkich krzyków. Buduje to bardzo rzeczywisty obraz obozu - szary, nieprzyjazny.... okrutny.

Syn Szawła to niewątpliwie dobrze wykonany obraz i nie gorzej (choć nieco inaczej, niż w amerykańskim kinie) opowiedziana historia człowieka, który robi wszystko, aby przed śmiercią wykonać zadanie, które przed sobą postawił. Niemniej, choć powinnam powiedzieć, że mnie poruszył, że mną wstrząsnął.... to niestety, tego akurat zarzucić mu nie mogę. 
Syna Szawła odebrałam ze stoickim spokojem, chwilami nawet trochę się nudząc. Mimo wszystko, jestem przyzwyczajona do pewnej dawki akcji - a tu typowych scen napędzających fabułę niema. To stosunkowo spokojny i szary obraz, który przez swoje kadrowanie trochę mnie irytował. Chciałam zobaczyć coś więcej, poznać poboczne wątki - ale niestety, twórcy filmu nie pozwolili mi na to. Jednak bądź co bądź, to tylko i wyłącznie moje zdanie i moja opinia - bo gdybym na film miała patrzeć zupełnie obiektywnie to nic nie mogłabym mu zarzucić. 

Zdecydowanie polecam któregoś dnia, gdy będziecie w odpowiednim nastroju na sprawdzenie tego dzieła, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Uzbrójcie się jednak w pewną dozę cierpliwości i nie spodziewajcie się kolejnego, typowego filmu prosto z Ameryki. 


8 komentarzy:

  1. Jakoś nie przepadam za Amerykańskim kinem, a że niezbyt interesuję się filmami i raczej stawiam na książki, to z chęcią obejrzę "Syna Szawła" i zobaczę tę interpretację obozu, jaką przedstawia reżyser.
    Nominowałam Cię do LBA. Na pytania możesz odpowiedzieć na swoim blogu albo u mnie w komentarzu :) Z chęcią poczytam Twoje odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mocny film...

    Zmieniłam adres bloga, teraz zapraszam na http://justboooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Film oglądałem i mimo że nie zrobił na mnie OGROMNEGO wrażenia, bardzo mi się podobał. Kadr, o którym wspomniałaś, był według mnie niezwykle ciekawym i nietypowym zabiegiem. Może i tracą na tym wątki poboczne, jednak umiejscowienie kamery tuż za plecami głównego bohatera, spodobało mi się. Również realizm tego filmu zrobił na mnie duże wrażenie. Wszystko jest tu pokazane dosłownie i dobitnie, bez żadnych eufemizów.
    Jeśli chodzi o filmy oscarowe z tegorocznej gali, gorąco polecam Ci także film "Mustang" (nominowany w tej samej kategorii co Syn Szawła), "Spotlight", "Carol" oraz "Amy" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tylko będę odpowiednio nastawiona, to sobie ten film włączę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie oglądałam, ale może znajdę czas na ten film. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie oglądałam, ale może kiedyś mi się to uda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też od jakiegoś czasu staram się nadrabiać oscarowe filmy, ale "Syna Szawła" jeszcze nie widziałam. Choć przyznam, że odkąd przeczytałam o tej produkcji na filmwebie, zainteresowała mnie bardzo. To ciekawe, że nie ma muzyki, że to kadrowanie jest takie specyficzne... Ale ogólnie zapowiada się nieźle. Nie mam nic przeciwko raczej stoicko rozwijającej się fabule, więc na pewno obejrzę.
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. jak tylko czas pozwoli musze nadrobic zaleglosci i obejrzec oscarowe filmy, niestety ciagle brak czasu, a jestem zawzięta kino maniaczką. Kiedys oglądalam czesciej i wiecej, dzis, niestety, mniej i rzadziej.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony